Kilka ciekawostek nt. włosów


Przeglądając czasopisma i artykuły dostępne na portalach internetowych, natknęłam się na parę ciekawostek nt. włosów. Niektóre informacje okazały się dla mnie sporym zaskoczeniem. Postanowiłam zebrać je w jednym miejscu. Mam nadzieję, że okażą się dla Was pomocne:)

Ciekawostka nr 1
Włosy mieszkanek dużych miast dłużej zachowują świeżość. Kurz i zanieczyszczenia obecne w powietrzu osadzają się na kosmykach, pełniąc tym samym rolę suchego szamponu. Przy czym należy zaznaczyć, iż takie warunki nie sprzyjają dobrej kondycji włosów. Poza tym kosmyki wykazują dużą pojemność sorpcyjną, toteż pochłaniają zapach spalin, który unosi się nad miastem.

Ciekawostka nr 2
Blondynki często narzekają na niewielką średnicę kucyka. Tymczasem badania naukowe wykazały, iż właściciele jasnych kosmyków mogą pochwalić się największą ilością włosów. Jednak diabeł tkwi w szczegółach. Jasne włosy są najcieńsze, dlatego należy uważać przy doborze kosmetyków, ponieważ treściwe formuły mogą obciążyć kosmyki.

Ciekawostka nr 3
Jeśli w ciągu dnia tracimy 100 włosów nie powinniśmy popadać w panikę. Nasze kosmyki przechodzą cykl życiowy. W pewnym momencie obumierają i są wypierane przez nowe włosy.

Ciekawostka nr 4
Gdy nie potrafimy znaleźć ulubionej frotki, gumki recepturki stanowią niezwykle kuszące rozwiązanie. Zajmują stałe miejsce w kuchennej szafce. Tymczasem gumki recepturki przyczyniają się do uszkodzeń mechanicznych włosa, co w przyszłości może zaowocować zwiększoną łamliwością.

Ciekawostka nr 5
Nikt z nas nie przepada za monotonią. Nasze kosmyki również źle znoszą rutynę. Jeśli na naszej głowie codziennie gości to samo upięcie, to dochodzi do osłabienia cebulek i nadmiernego wypadania włosów.

Ciekawostka nr 6
Przyjmuje się, iż każdego dnia nasze włosy stają się dłuższe o 0,35 mm. Przy czym zauważono korelację pomiędzy przyrostem a stanem naszych kosmyków. Jeśli naszym atutem są długie włosy, to nie odnotujemy spektakularnych efektów. Krótkie kosmyki charakteryzują się większym przyrostem.

Ciekawostka nr 7
Naukowcy z USA zauważyli, iż osoby o ciemnych włosach szybciej uzależniają się od nikotyny. Z kolei blondynki są w większym stopniu narażone na zwyrodnienie plamki żółtej. Natomiast osoby rudowłose posiadają predyspozycje do rozwoju choroby Parkinsona.

Ciekawostka nr 8
Badania naukowe wykazały, iż ciemne włosy charakteryzują się zwiększoną zawartością miedzi, siarki i kobaltu. Z kolei rude kosmyki stanowią bogate źródło molibdenu. Natomiast w przypadku jasnych włosów dochodzi do kumulacji tytanu.

Ciekawostka nr 9
Nasze kosmyki nie są długowieczne. Średnia długość życia włosa wynosi nieco ponad 5 lat.

PS Czy któraś z zaprezentowanych ciekawostek okazała się dla Was sporym zaskoczeniem? Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, iż kurz obecny w powietrzu może przedłużać świeżość włosów;)

karminowe.usta

Marcowe dno

Lutowe denko było stosunkowo ubogie. W związku z tym, że kosmetyki często kończą się w tym czasie, w marcu nie nadążałam z zapełnianiem torby, w której postanowiłam umieszczać wyrzutki. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jakie produkty dobiły dna w ciągu ostatnich kilku tygodni, to zapraszam się do zapoznania się z poniższą notką.


Choć omawiany produkt jest przeznaczony do pielęgnacji twarzy, to nabyłam go z myślą o biuście. W połączeniu z odżywczym balsamem do ciała przynosi satysfakcjonujące rezultaty. Skóra staje się nawilżona i elastyczna. Z pewnością powrócę do ampułki Alverde z algami morskimi.

Dzięki brązowej papce z mojej twarzy znikał szarawy odcień. Maseczki na bazie błota przyczyniły się również do wygładzenia skóry. Chętnie aplikowałam papkę przed okresem, ponieważ przyśpieszała znikanie niedoskonałości. Błoto nakładałam również na dekolt i uda, chcąc dostarczyć skórze cennych składników mineralnych. Niektórzy uważają, że tego typu zabiegi oczyszczają organizm z zalegających toksyn. Niestety, nie jestem w stanie ocenić tego aspektu. Z pewnością sięgnę po kolejne opakowanie tego naturalnego specyfiku. Błoto z Morza Martwego można nabyć w Rossmannie, przy czym dotyczy to wybranych drogerii.

Ten żółty proszek pomógł mi uporać się z podskórnymi gulami, które szpeciły moją twarz po nieudanej przygodzie z mydłem Aleppo. Po pierwszej aplikacji doszło do obkurczenia niedoskonałości, dzięki czemu mogłam ukryć je pod warstwą korektora. Przez kilka dni regularnie nakładałam błotną papkę na podskórne gule. Niechciani przybysze w końcu zniknęli z mojej twarzy. Zauważyłam, że błoto termalne z siarką zmniejsza widoczność porów i reguluje wydzielanie sebum. W związku z tym z pewnością powrócę do tego produktu.

Płyn micelarny AA z serii „Wrażliwa Natura”
Od 1,5 roku regularnie sięgam po ten specyfik. Świetnie radzi sobie z usuwaniem makijażu twarzy. Jednocześnie nie wykazuje właściwości drażniących i nie przyczynia się do wysypu niedoskonałości. W związku z tym, iż zazwyczaj sięgam po zwykłe maskary i cienie, to micel z AA nie napotyka na trudności podczas demakijażu oczu. Jednak od czasu do czasu mam ochotę trochę zaszaleć z żelowym eyelinerem Inglota. Wówczas zaczynają się schody... Niestety, płyn AA przegrywa w starciu z tak wymagającym przeciwnikiem. W marcu zużyłam aż 4 butelki tego specyfiku. W ciągu dnia chętnie przemywam nim twarz, ponieważ lubię tę delikatną powłoczkę, którą produkt pozostawia na skórze.

Ten kosmetyk nie spotkał się z moją sympatią. Peeling nie radził sobie z usuwaniem martwego naskórka. Niestety, omawiany produkt zaszkodził mojej twarzy. Jego użytkowanie przełożyło się na wysyp niedoskonałości. W związku z tym peeling powędrował na dno szuflady. Ostatnio przejrzałam swoje notatki i doszłam do wniosku, że muszę znaleźć inne zastosowanie dla specyfiku Perfecty, ponieważ zbliża się jego termin ważności. Peeling zakończył swój żywot na moich stopach.

Ostatnio postanowiłam wprowadzić odrobinę urozmaicenia w mojej codziennej pielęgnacji włosów. W związku z tym, iż wersja z pszenicą i morelą doskonale wygładza włosy, zdecydowałam się na zakup tego wariantu. Omawiany szampon nie tylko domyka łuski, ale również nadaje kosmykom niesamowity blask.

Po tę wersję szamponu Alterry sięgam wówczas, gdy zależy mi na optycznym zagęszczeniu włosów. Omawiany produkt po raz kolejny udowodnił, że świetnie sprawdza się w tej roli.

Aplikuję ją na włosy po każdym myciu głowy. Dzięki temu szczotkowanie kosmyków przebiega bez większych komplikacji. Po użyciu omawianej odżywki włosy stają się miękkie.

Nasiona kozieradki
Chcąc ograniczyć wypadanie włosów, zdecydowałam się na stosowanie wcierki z kozieradki. Przez 1,5 miesiąca nie odnotowałam poprawy. Już chciałam spisać kozieradkę na straty, ale zauważyłam, że dzięki niej z dnia na dzień tracę coraz mniej włosów. Zamierzam kontynuować kurację, chociaż zapach kostki rosołowej działa zniechęcająco. Jednak dla gęstych, zdrowych włosów warto się trochę pomęczyć;)

W marcu zużyłam kolejną butelkę tego specyfiku. Myślę, że po świętach odwiedzę pobliską aptekę i złożę stosowne zamówienie. Srebro koloidalne reguluje pracę gruczołów łojowych i jednocześnie ogranicza powstawanie wyprysków.

Ten kosmetyk okazał się sporą niespodzianką. Nie przypuszczałam, iż zwykły tonik jest w stanie przynieść ulgę moim naczynkom. Regularne stosowanie tego preparatu przekłada się na jednolity koloryt cery. Uważam, że cena tego specyfiku odzwierciedla jego właściwości. Tonik Pat&Rub stał się niezbędnym elementem codziennej pielęgnacji twarzy.

Ten produkt budzi we mnie mieszane uczucia. Zauważyłam, że twarde sztyfty nie najlepiej radzą sobie z pielęgnacją moich wymagających ust. Pomadka Eco Cosmetics nie zmieniła mojego stanowiska. Apetyczny zapach niewątpliwie stanowi jej atut. Raczej nie zdecyduję się na zakup kolejnego opakowania, chyba że mój wybór będzie ograniczony. Na tle produktów drogeryjnych pomadka Eco Cosmetics wypada całkiem przyzwoicie. Jednak sztyft Sylveco lepiej radzi sobie z nawilżeniem moich wymagających ust i to do niego zamierzam powracać.

Produkt spełnia swoje zadanie. Bez problemu usuwa martwy naskórek. Jego świeża, cytrusowo-imbirowa kompozycja zapachowa przypadła mi do gustu, choć zdaję sobie sprawę, iż mamy tutaj do czynienia z chemiczną wonią.

Z usuwaniem martwego naskórka radzi sobie równie dobrze jak jego imbirowy brat. Początkowo obawiałam się jego zapachu. Woń kawy przyprawia mnie o mdłości. Na szczęście omawiany kosmetyk roztacza wokół siebie aromat przypominający lody czekoladowe. Mimo to raczej nie powrócę do peelingu antycellulitowego z kawą. Preferuję świeże wonie.

Gdy zmagałam się z przesuszoną skórą, ten produkt okazał się nieoceniony. Doskonale usuwa zanieczyszczenia. W związku z tym, iż w produkcie Babydream fur Mama wykorzystano delikatne detergenty, kosmetyk nie wykazuje właściwości drażniących. Mam wrażenie, że omawiany balsam dostarcza mojej skórze niewielką porcję nawilżenia. Jeśli nasze ciało nie przypomina Sahary i nie mamy czasu na poranne wklepywanie balsamu, to myślę, że możemy ograniczyć się do produktu Babydream fur Mama.

L`Occitane żel pod prysznic z werbeną-próbka
Działanie tego żelu w niczym nie różni się od produktów dostępnych w drogerii czy supermarkecie. Przy czym kosmetyki powszechnie dostępne charakteryzują się niższą ceną.

Wykazuje mizerne właściwości nawilżające. Aplikacja tego produktu nastręcza sporo trudności, ponieważ mleczko wykazuje tendencję do smużenia. Z założeniem piżamy trzeba trochę poczekać, ponieważ kosmetyk Alverde wchłania się stosunkowo wolno. Jednak wszelkie niedogodności przyćmiewa zapach omawianego mleczka. Producentowi udało się odzwierciedlić woń jeżyn i pigwy:) Ta kompozycja zapachowa przypadła mi do gustu, toteż przecięłam opakowanie, aby zużyć mleczko do ostatniej kropli.

Nie wiem, dlaczego producent nie nazwał tego preparatu po imieniu. Termin fluid, podobnie jak specyficzne zabarwienie kosmetyku, wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Ten specyfik charakteryzuje się zerowym kryciem. Podczas aplikacji możemy zauważyć, że produkt Alverde staje się przeźroczysty. Myślę, że omawiany preparat zasługuje na miano kremu. Fluid Alverde nakładałam punktowo na niedoskonałości. Po aplikacji tego specyfiku pryszcze szybciej znikały z powierzchni twarzy. Niestety, krem Alverde okazał się bezsilny wobec podskórnych gul.

Doskonale nawilża i natłuszcza skóra. Przynosi ukojenie suchym, łuszczącym się partiom ciała. Przyśpiesza proces gojenia. Początkowo produkt aplikowałam na twarz. Niestety, doczekałam się wysypu niedoskonałości. W związku z tym, iż nie znoszę marnotrawstwa, postanowiłam wykorzystać potencjał tego kosmetyku. Moje ekstremalnie przesuszone łokcie zaprzyjaźniły się z omawianym kremem. Do tego specyfiku z pewnością powrócę. Wszak moje łokcie również zasługują na odpowiednią pielęgnację:)

PS Czy marzec okazał się dla Was miesiącem bogatym w zużycia? Po raz pierwszy od kilku miesięcy jestem z siebie dumna, ponieważ w mojej szafce pojawiło się miejsce na nowe kosmetyki;)

karminowe.usta

Przedświąteczna porcja dobrego humoru


Czuję się zmęczona przedświątecznymi przygotowaniami, dlatego postanowiłam zebrać w jednym miejscu zabawne hasła, dzięki którym trafiono na mojego bloga. Może dzięki tym dziwactwom poprawię komuś nastrój;)

usta jak szyny
Lubię kształt swoich warg, toteż nie zamierzam go zmieniać. Usta jak szyny kojarzą mi się z tworem pozbawionym łuku kupidyna. Nie zamierzam rezygnować z tego seksownego elementu na rzecz „szyn”:D

gdzie w Poznaniu znajdę jaja przepiórki
Nie jestem poznanianką i nie gustuję w jajach przepiórczych, toteż nie pomogę.

co skrywa kinder niespodzianka
Niespodziankę? Jako dziecko zawsze chciałam poznać zawartość jaja przed zakupem, toteż korzystałam ze sklepowej wagi. Podobno figurki były cięższe od elementów wymagających złożenia.

dezodorant bb
Kusi wizją gładkich, nawilżonych pach, roztaczających wokół siebie naturalny blask? Im dłużej żyję na tym świecie, tym mniej rzeczy jest mnie w stanie zaskoczyć... Mamy kremy 9 D, to dlaczego firmy miałyby zrezygnować z wypuszczenia dezodorantu bb?

jak robić zakupy
Najlepiej skupić się na rzeczach dobrej jakości, które rzeczywiście potrzebujemy. Racjonalność jest mile widziana.

wybiło mi brzuch, czy jestem w ciąży
A może to wzdęcie? Najlepiej wykonać test ciążowy, zamiast szukać porad w internecie, które niekoniecznie będą odzwierciedlać naszą sytuację.

czy jedząc migdały przytyję
Wszystko zależy od tego, jak dużo i jak często konsumuje się migdały. Każdy produkt spożywany w nadmiarze może odłożyć się na brzuchu czy biodrach.

dlaczego bieliznę reklamują młode kobiety
Swoją drogą młode kobiety reklamują nie tylko bieliznę, ale również kremy przeciwzmarszczkowe i biura podróży. Marketingowcy wychodzą z założenia, że atrakcyjne produkty najlepiej sprzedadzą nastolatki, które mogą się pochwalić nienagannym wyglądem.

zmieniam podpaskę raz dziennie
Oszczędność jest cnotą, ale ta reguła nie dotyczy środków higienicznych. Przeraża mnie fakt, iż coraz więcej osób chwali się tym, iż rzadko pierze ubrania, bierze prysznic, zmienia podpaski etc. Takie zaniedbania mogą się poważnie odbić na zdrowiu, że nie wspomnę o dyskomforcie odczuwanym przez współpracowników.

znam Urszulę Grabowską
Gratuluję znajomości z utalentowaną aktorką. Niestety, nie mam powiązań z show-biznesem.

jak często malować
Lubię takie enigmatyczne hasła. Trudno mi określić, czy autor sformułowania poszukuje porad remontowych, czy pragnie ustalić, jak często należy wykonywać makijaż.

stłukłam lustro co teraz
Należy posprzątać, uważając przy tym na palce. Potem można rozważyć zakup nowego zwierciadła;)

szkaradne paznokcie
Gorsza kondycja moich paznokci nie umknęła uwadze wujka Google:(

loki na ołówki
Jeszcze nie próbowałam, ale to rozwiązanie brzmi obiecująco:)

afera z ciasteczko25
Może i doszło do takowej, ale nie brałam w niej udziału. Choć mam ognisty temperament, nie rozpętuję afer;)

PS Które sformułowanie wywarło na Was największe wrażenie?:)

karminowe.usta

Moje pierwsze podejście do henny


Ostatnio zależało mi na powrocie do naturalnego koloru włosów. Z zainteresowaniem śledziłam notki poświęcone hennie i farbom roślinnym, ale wówczas nie rozważałam poddania się naturalnym metodom koloryzacji. Jednak przeglądając stare zdjęcia na dysku zewnętrznym, zauważyłam, że lepiej wyglądałam w ciemniejszych włosach. W związku z tym, iż nie chciałam ich narażać na szkodliwe oddziaływanie farb chemicznych, zdecydowałam się na zakup czarnej henny Khadi. Choć zielony proszek dotarł do mnie na początku minionego tygodnia, to za każdym razem coś stawało na przeszkodzie i uniemożliwiało naturalną koloryzację. Im dłużej na coś czekamy, tym więcej wątpliwości rodzi się w naszych głowach. Niniejszą notkę pragnę rozpocząć od zaprezentowania swoich obaw.

Nie poradzę sobie z przygotowaniem mikstury i koloryzacją
Obawiam się, że pomimo moich starań doszło do nieprawidłowości. Aplikacja tej zielonej, gęstej „śmietany” należała do koszmarnych przeżyć. Po jej nałożeniu włosy uległy usztywnieniu i miałam wrażenie, że pokryłam je solidną porcją glinki. Pomimo dokładnego spłukania moje kosmyki brudzą wszystko, co napotkają na swojej drodze. Odnoszę wrażenie, iż w ciągu kilku godzin doszło do zagęszczenia włosów, ponieważ mój kucyk zaczął mi ciążyć.

Henna zniszczy włosy
Wiele ziół wykazuje tendencję do wysuszania kosmyków. Po ich użyciu włosy stają się tępe, nieprzyjemne w dotyku i tracą swój naturalny blask. Wprawdzie moje kosmyki stały się szorstkie i matowe, jednak ich kondycja prawdopodobnie ulegnie poprawie po skorzystaniu z dobrodziejstw olejów. Oczyma wyobraźni widziałam suche strąki bezwładnie zwisające z mojej głowy. Moje włosy nie prezentują się najlepiej, ale moim zdaniem nie doszło do katastrofy.

Uzyskam dziwny kolor
Kosmyki uległy przyciemnieniu. Na ulotce wspomniano o zachowaniu cierpliwości, ponieważ w ciągu kilkudziesięciu godzin od aplikacji barwnik roślinny ulega oksydacji. Mimo to nie spodziewam się kruczoczarnych kosmyków okalających moją twarz. Myślę, że na głowie zagości palona kawa. W internecie trafiłam na wiele opinii, iż naturalna koloryzacja wiąże się z ryzykiem uzyskania nietypowych refleksów. Na szczęście nie przypominam smerfów ani przybyszy z innej planety. Owszem, moje włosy nie są wolne od specyficznej poświaty, ale zielone tony są na tyle subtelne, iż powinny zniknąć przy pierwszym kontakcie z szamponem. Mój narzeczony stwierdził, że moje kosmyki przypominają mu błoto. Są ciemnobrązowe, ale można na nich dostrzec resztki materii organicznej:D To porównanie poprawiło mi humor po wczorajszej nieudanej wizycie w salonie kosmetycznym.

Podrażnienie
Zioła również należą do grona potencjalnych alergenów. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z roślinnością charakterystyczną dla Indii, w związku z tym nie wiedziałam, jak mój organizm na nie zareaguje. Zanim przystąpiliśmy do nakładania henny, wykonaliśmy test na niewielkiej partii włosów. W związku z tym, iż nie odnotowałam żadnych niepożądanych reakcji, przystąpiliśmy do aplikacji. Dlaczego używam końcówek wskazujących na liczbę mnogą? Otóż, nie poradziłabym sobie z nakładaniem henny, dlatego skorzystałam z pomocy narzeczonego.

Nieprzyjemny zapach
W internecie natknęłam się na opinię, iż henna roztacza wokół siebie nieprzyjemną woń. Jestem przyzwyczajona do specyficznych aromatów. Spirulina nie pachnie fiołkami, ale algi znikają z powierzchni moich włosów po upływie 30 minut, a z henną trzeba się trochę pomęczyć. O ile po przecięciu woreczka z zielonym proszkiem, woń tego naturalnego produktu określiłabym jako przyjemną, o tyle jego upłynnienie wpłynęło negatywnie na odbiór ziołowej farby. Miałam wrażenie, iż narzeczony nakłada na moje włosy naturalny nawóz powstały na bazie pokrzywy. Jednak po godzinie przyzwyczaiłam się do tego specyficznego zapachu.

Henna pobrudzi skórę i wszystko, co napotka na swojej drodze
Niestety, te obawy odnalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Na szczęście henna nie brudzi skóry na trwałe. Wystarczy, że sięgniemy po wacik nasączony ciepłą wodą i problem znika. Kafelki i wannę również udało mi oczyścić z resztek zielonej papki. Aczkolwiek jedna kwestia wyprowadza mnie z równowagi. Po każdym odgarnięciu kosmyków muszę szukać mydła i umywalki, ponieważ moje ręce przypominają dłonie mechanika samochodowego, który zapomniał założyć rękawiczki.

Ziołowa farba nie pokryje siwych włosów
O dziwo, pierwsze oznaki starzenia zostały świetnie zakamuflowane. W związku z tym, iż henna pokrywa siwe włosy, z optymizmem spoglądam w przyszłość. Nie jestem zdana na farby chemiczne;)

Po hennie nie będę potrafiła rozczesać włosów
Zioła wysuszają i plączą kosmyki. W przypadku henny również musimy się liczyć z wystąpieniem tych negatywnych zjawisk. Po jej użyciu moje włosy były nieco splątane. W celu ułatwienia rozczesywania sięgnęłam po ziołową mgiełkę z Pat&Rub. Wprawdzie po naturalnej koloryzacji nie zaleca się stosowania środków do stylizacji włosów, ale uznałam, że lawenda, rozmaryn i betaina nie wpłyną negatywnie na wygląd moich kosmyków. Mam pytanie do włosomaniaczek. Czy po użyciu henny wystrzegacie się naturalnych mgiełek bazujących na ziołach? Kierowałam się intuicją i nie wiem, czy nie popełniłam błędu, decydując się na użycie kosmetyku Pat&Rub.

Skład
Przyzwyczaiłam się, że na rynku nie brakuje oszustów, którzy sprzedają chemię pod szyldem naturalnych kosmetyków. Gdy przyglądałam się produktom dostępnym w sklepie internetowym Helfy.pl, zauważyłam, że niektóre z nich, w tym henna Khadi, posiadają europejskie certyfikaty.

Reasumując: W najbliższym czasie raczej nie zdecyduję się na ponowne nałożenie henny. Wprawdzie uzyskany odcień spełnia moje oczekiwania, ale naturalna koloryzacja nastręcza sporo trudności. Podejrzewam, że gdzieś popełniłam błąd, skoro po każdym dotknięciu włosów muszę szukać mydła i umywalki. Potrafię znieść nieprzyjemny zapach. Wiem, że dzięki olejowaniu przywrócę włosom miękkość i naturalny blask. Jednak nie potrafię przejść do porządku dziennego nad tendencją brudzenia wszystkiego, co moje kosmyki napotkają na swojej drodze.

PS Czy miałyście do czynienia z naturalną henną? Czy ta forma koloryzacji przypadła Wam do gustu? Może jesteście w stanie wskazać mi błędy, jakie popełniłam podczas pierwszej aplikacji ziołowej farby? Będę wdzięczna za wszystkie wskazówki.

karminowe.usta

Antycellulitowa prewencja


Wiem, że wiele osób nie wyobraża sobie śniadania bez filiżanki ulubionej kawy. Ja jednak stanowię odstępstwo od tej reguły. Zapach kawy wywołuje u mnie nudności. Pomimo upływu czasu moje preferencje moich nozdrzy nie uległy zmianie. Jednocześnie regularne używanie peelingów weszło mi w krew. Smakowite kompozycje zapachowe zapewniają wieczorną porcję relaksu:) Parę miesięcy temu w moje ręce wpadł peeling antycellulitowy z kawą. Ten produkt został wypuszczony na rynek przez Laboratorium Kosmetyczne Joanna. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak zniosłam zapach tego kosmetyku, to zapraszam do zapoznania się z treścią poniższej recenzji.

Złuszczanie naskórka
W peelingu Joanny zatopiono spore drobinki polietylenu. To tworzywo doskonale radzi sobie z usuwaniem martwego naskórka. Po wyjściu z wanny mogę pochwalić się gładką skórą, która pochłania balsamy do ciała w tempie ekspresowym. Dotyczy to również naturalnych lotionów Alverde, które podczas aplikacji wykazują tendencję do smużenia.

Działanie antycellulitowe
Nie wierzę, że kosmetyki są w stanie uporać się z tym problemem. Uważam, że tego typu produkty pełnią funkcję pomocniczą. Regularny, kilkuminutowy peeling usprawnia przepływ krwi i limfy, co sprzyja walce z cellulitem. Ja nie zmagam się z tym problemem, ale zdaję sobie sprawę, jak ważną rolę odgrywa prewencja.

Nawilżenie
Działanie omawianego kosmetyku określiłabym jako neutralne. Peeling antycellulitowy z kawą nie wykazuje właściwości nawilżających, jednocześnie nie wysusza skóry. Jego rola ogranicza się do usunięcia martwego naskórka.

Film
Peeling nie pozostawia po sobie żadnej warstwy ochronnej. Nie lubię, gdy moje ciało pokrywa lepka powłoka na bazie parafiny. Tego typu „atrakcje” zawsze usuwam przy pomocy żelu pod prysznic. W przypadku peelingu Joanny mogłam zrezygnować z tej czynności.

Konsystencja
W brązowej bazie zatopiono stosunkowo ostre drobinki polietylenu. W związku z tym należy zachować umiar, ponieważ przy nadmiernym tarciu może dojść do przerwania ciągłości naskórka. Peeling czasem przecieka między palcami. Niewątpliwie wynika to z jego formuły. Gdybym miała określić gęstość preparatu w skali od 1 do 5, to antycellulitowemu specyfikowi Joanny przyznałabym 3 punkty.

Zapach
Woń peelingu od początku budziła moje obawy. Zapach kawy wywołuje u mnie mdłości. Dotyczy to również cappuccino. Na szczęście woń peelingu przypomina mi lody czekoladowe. W związku z tym, iż w omawianym specyfiku można odnaleźć słodkie nuty, latem rozejrzę się za innym wariantem zapachowym. Może powrócę do peelingu antycellulitowego z imbirem?

Wydajność
Preparat stosowałam na uda. Po 8 aplikacjach ujrzałam dno. Warto podkreślić, iż chętnie korzystam z produktów o małej pojemności, ponieważ lubię poznawać nowe kompozycje zapachowe:)

Opakowanie
Peeling umieszczono w przeźroczystej butelce wykonanej z miękkiego plastiku. Dzięki temu rozwiązaniu możemy kontrolować stopień zużycia produktu. Uważam, że opakowanie współgra z konsystencją kosmetyku.

Podrażnienie
Podczas korzystania z omawianego peelingu nie odnotowałam żadnych niepożądanych reakcji.

Testowanie na zwierzętach
Laboratorium Kosmetyczne Joanna nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach.

Cena
Zakup peelingu stanowi wydatek rzędu 5-6 zł.

Dostępność
Hebe, Astor, osiedlowe drogerie.

Skład
Aqua-woda, składnik bazowy większości kosmetyków, rozpuszczalnik polarny.
Polyethylene-swoiste ścierniwo, dlatego bardzo często jest dodawany do peelingów mechanicznych. W kosmetykach stosowanych na skórę odpowiada za wytwarzanie warstwy okluzyjnej, która chroni przed utratą wody.
Cocamidopropyl betaine-syntetyczny surfaktant, pochodzący z oleju kokosowego i dimetyloaminopropyloaminy. Pełni rolę środka zagęszczającego i emulgatora.
Sodium laureth sulfate-anionowa substancja powierzchniowo czynna. Znalazła również zastosowanie w chemii gospodarczej ze względu na niskie koszty produkcji. Detergent ten ma za zadanie usuwać zanieczyszczenia z powierzchni skóry.
Glycerin- najprostszy, trwały alkohol triwodorotlenowy. Stanowi doskonały rozpuszczalnik dla lipidów. Posiada właściwości nawilżające.
Acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer- zagęstnik i stabilizator emulsji.
Disodium laureth sulfosuccinate- anionowa substancja powierzchniowo czynna, wrażliwa na wahania odczynu. Jej działanie opiera się na usuwaniu zanieczyszczeń z powierzchni skóry. Posiada właściwości pianotwórcze i stabilizujące.
Coco-glucoside- substancja pochodzenia roślinnego, uzyskana ze skrobi kukurydzianej i oleju kokosowego. Pełni rolę substancji powierzchniowo czynnej, a zatem odpowiada za usuwanie brudu.
Glyceryl oleate-substancja nawilżająca i stabilizująca.
Lecithin-lecytyna. Ponadto pełni rolę emulgatora, tzn., że umożliwia wymieszanie fazy olejowej i fazy wodnej. Chroni kosmetyk przed rozwarstwieniem faz.
Caffeine-kofeina. Jest to substancja pochodzenia roślinnego, otrzymywana z liści herbaty lub kawy w wyniku ekstrakcji. Dobrze rozpuszcza się w gorącej wodzie, słabo w alkoholu. Kofeina jest wykorzystywana głównie w kosmetykach antycellulitowych, ponieważ redukuje nadmiar tkanki tłuszczowej i poprawia krążenie. Pomaga również w usuwaniu toksyn z organizmu i usprawnia funkcjonowanie tkanki łącznej.
Ruscus aculeatus extract- ekstrakt z ruszczyku kolczastego, który pobudza krążenie, dzięki czemu wspomaga walkę z cellulitem, pajączkami i podrażnieniem.
TEA-hydroiodide- tworzy warstwę okluzyjną zapobiegającą parowaniu wody. Sprawia, ze skóra staje się miękka i gładka.
Propylene glycol- glikol propylenowy, związek pochodzenia chemicznego. Glikol propylenowy wykazuje silne podobieństwo do gliceryny. Stosowany w wyższych stężeniach pełni rolę konserwantu, ponieważ obniża aktywność wodną, przez co mikroorganizmy mają gorsze warunki do rozwoju. W emulsjach ma za zadanie utrzymywać wilgotność. Może powodować podrażnienia.
Hedera helix extract- ekstrakt z bluszczu pospolitego. Pełni rolę substancji przeciwzbrylającej, przeciwbakteryjnej, odżywczej, tonizującej, ściągającej i kojącej.
Carnitine- występuje we wszystkich komórkach naszego organizmu. Bierze udział w przemianach lipidów. Polecana w walce z cellulitem, ponieważ umożliwia zwalczanie niepożądanej warstwy tłuszczowej.
Escin-escyna to nazwa produktu wyodrębnionego z kasztanowca zwyczajnego. Znalazła zastosowanie w leczeniu pajączków i żylaków.
Tripeptide-1- działa przeciwstarzeniowo.
Chondrus crispus extract- ekstrakt z północnoatlantyckich czerwonych alg. Po zalaniu gorącą wodą tworzy naturalny żel, który wraz ze spadkiem temperatury twardnieje. Działa zmiękczająco, wygładzająco i nawilżająco na skórę. Stanowi bogate źródło protein, witaminy B1, B2, B5, C i PP. Zaliczany do regulatorów lepkości.
Xanthan gum-guma ksantanowa. Substancja zagęszczająca, zwiększająca lepkość wyrobu. Otrzymywana metodami biotechnologicznymi z wykorzystaniem Xanthomonas campestris.
Triethanolamine-regulator odczynu. Jego maksymalne stężenie wynosi 2,5%. Substancja ta nie powinna być dodawana do produktów zawierających substancje nitrozujące.
Polyquaternium-7-substancja o właściwościach antystatycznych i filmotwórczych.
Disodium EDTA-jest substancją chelatującą, wyłapuje wolne jony metali, może wiązać także wolne rodniki. Spełnia rolę konserwantu, stabilizatora i regulatora lepkości.
Coffea arabica extract-ekstrakt z kawy zielonej. To gatunek, który charakteryzuje się najmniejszą zawartością kofeiny. Połowę tego ekstraktu stanowi kwas chlorogenowy, który posiada silne właściwości antyoksydacyjne, przeciwwirusowe i przeciwbakteryjne.
Parfum-kompozycja zapachowa.
Synthetic wax-emolient, o właściwościach silnie natłuszczających skórę.
DMDM hydantoin- DMDM hydantoina. Środek konserwujący. W określonych warunkach substancja ta może uwalniać aldehyd mrówkowy. Ponadto przyspiesza procesy starzenia skóry.
Methylchloroisothiazolinone-konserwant. Może wywoływać alergie i podrażnienie skóry.
Methylisothiazolinone-konserwant. Może wywoływać alergie i podrażnienie skóry.

Reasumując: Zapach peelingu budził spore obawy. Aromat kawy wywołuje u mnie nudności. Na szczęście omawiany produkt charakteryzuje się wonią imitującą lody czekoladowe. W związku z tym mogłam korzystać z jego dobrodziejstw. Po użyciu peelingu mogłam cieszyć się gładkimi, miękkimi udami, a stosowane balsamy wchłaniały się w tempie ekspresowym. Jednak nie zdecyduję się na zakup kolejnego opakowania wariantu wzbogaconego o ekstrakt z kawy. Moje nozdrza lepiej reagują na wersję z imbirem.

PS Czy istnieje jakiś produkt spożywczy, do którego nie potraficie się przekonać, choć cieszy się sporą popularnością? Czy Wasza niechęć przekłada się na decyzje dokonywane podczas wizyty w drogerii?

karminowe.usta

Smerfne paznokcie


Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z lakierami Bell, choć te swego czasu cieszyły się sporą popularnością w internecie. Od pewnego czasu mam słabość do niebieskości. Ten smerfny lakier od razu wpadł mi w oko. Cena obniżona o 40% zrobiła swoje i w ten sposób weszłam w posiadanie emalii Bell Glam Wear, której odcień kryje się pod numerem 411. Czy mam ochotę zapoznać się z innymi lakierami tej marki? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w poniższej recenzji:)

Kolor
Nasycone niebieskości wywarły na mnie ogromne wrażenie. Ten optymistyczny odcień przypomina mi środowe wieczory, gdy z wypiekami na twarzy zasiadało się przed telewizorem, żeby śledzić losy smerfów;) Choć nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego moja płeć jest tak słabo reprezentowana w wiosce niebieskich istot, to polubiłam tę bajkę:)

Wykończenie
Lakier Bell charakteryzuje się kremowym wykończeniem, który doskonale wpisuje się w moje preferencje.

Krycie
Po nałożeniu pierwszej warstwy krycie jest mizerne. Na paznokciach goszczą nieestetyczne, niebieskie smugi. Początkowo byłam przekonana, że nie obejdzie się bez trzech warstw lakieru. Jednak emalia Bell sprawiła mi miłą niespodziankę. Po nałożeniu drugiej warstwy uzyskałam satysfakcjonujące krycie.

Schnięcie
Pomimo wodnistej konsystencji lakier zastyga stosunkowo szybko. Po 10-15 minutach możemy sięgnąć po zwykły top i utrwalić nasze paznokciowe dzieło;) Jednak gdy po 1,5 godziny zahaczyłam o ostrzejszy przedmiot, ten pozostawił po sobie ślad.

Trwałość
Lakier dobrze prezentuje się na paznokciach przez 2 dni. Potem należy sięgnąć po zmywacz. Niestety, emalia Bell nie grzeszy trwałością.

Pędzelek
Długi, którego grubość określiłabym jako średnią. O dziwo, z jego pomocą nakładanie emalii przebiega niezwykle sprawnie.

Konsystencja
Wodnista konsystencja lakieru nie ułatwia jego aplikacji. Zauważyłam, że lepiej nie dojeżdżać emalią do brzegów płytki, ponieważ niebieskości lubią rozlewać się na skórki.

Smużenie
Po nałożeniu pierwszej warstwy na paznokciach goszczą spektakularne smugi. Jednak po uzyskaniu satysfakcjonującego krycia trudno dostrzec pociągnięcia pędzla.

Bąbelkowanie
Podczas aplikacji lakieru nie stwierdziłam obecności pęcherzyków powietrza.

Zmywanie
Emalia nie stawia oporu podczas spotkania z wacikiem, który został wcześniej nasączony zmywaczem. Wbrew moim obawom nie doszło do pobrudzenia skóry.

Barwienie płytki
Uważam, iż w przypadku tego lakieru nie należy rezygnować z bazy, ponieważ płytka może ulec przebarwieniu. Po aplikacji smerfnej emalii na zabezpieczone paznokcie nie odnotowałam żadnego niepożądanego zjawiska.

Opakowanie
Szklana butelka, która ulega zwężaniu w miarę przesuwania się w kierunku górnej i dolnej krawędzi. Nakrętkę pokryto srebrną powłoką. Niestety, ta ostatnia wykazuje tendencję do ścierania.

Testowanie na zwierzętach
Bell nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach.

Cena
Jeśli lakier Bell nie jest objęty promocją, za jedną buteleczkę emalii zapłacimy ok. 10 zł.

Dostępność
Hebe, Astor, Dodo.

Reasumując: Smerfny odcień należy uznać za główny atut lakieru Bell. Niestety, emalia tej marki nie grzeszy jakością. 2-dniowa trwałość nie spełnia moich oczekiwań. Z kolei rzadka konsystencja utrudnia aplikację emalii. Moim zdaniem cena lakieru jest niewspółmierna do jego jakości. Te 10 zł można lepiej zainwestować. Dysponując tą kwotą, możemy nabyć lakier Rimmela, którego właściwości nie budzą zastrzeżeń.

PS Czy miałyście do czynienia z lakierami Bell? Czy inne serie charakteryzują się równie kiepską jakością? Może jesteście w stanie polecić mi inną emalię w smerfnym odcieniu, która utrzymuje się na paznokciach co najmniej 3-4 dni?

karminowe.usta

Nowości w pielęgnacji włosów i ciała


Wczoraj przedstawiłam swoje kolorowe łupy, dzisiaj pragnę przybliżyć nowości, które pomogą mi zachować w dobrej kondycji ciało i włosy. Moje ekstremalnie przesuszone łokcie i kolana wymagają silniejszego uderzenia, dlatego zdecydowałam się na preparaty lecznicze. Podczas składania zamówienia w DMie skupiłam się na pielęgnacji włosów. W minionym tygodniu uśmiechnęło się do mnie szczęście i w jednym z konkursów zorganizowanych na Facebooku wygrałam krem z kwasem hialuronowym. Jeśli chcecie poznać szczegóły, to niniejsza notka przybliży Wam poszczególne produkty:)


Alverde maska do włosów z winogronami i awokado
Ten kosmetyk również wybrałam świadomie. Wcześniej miałam okazję poznać szampon i odżywkę z tej serii. Nie mam im nic do zarzucenia. Liczę na to, iż maska również wykaże pozytywne oddziaływanie na kondycję moich włosów. Na blogu prezentowałam efekty uzyskane po użyciu masek domowej roboty, które bazowały na winogronach i awokado. Moje włosy zaprzyjaźniły się z tymi owocowymi papkami, dlatego liczę na to, iż zaprezentowana maska Alverde również przypadnie im do gustu.

Alverde masło odbudowujące włosy na bazie awokado i masła shea
Wiem, że ten produkt cieszy się sprzecznymi opiniami, ale każde włosy reagują inaczej na zestaw tych samych maseł i olejów roślinnych. Choć te pierwsze nie są polecane wysokoporowatym kosmykom, to nie obawiam się ich negatywnego wpływu na moje włosy, ponieważ nie występują w pierwszej linijce składu. Przeglądając blogi, zdążyłam się zorientować, że ten kosmetyk charakteryzuje się zwartą konsystencją, dlatego prawdopodobnie nie obejdzie się bez jego podgrzewania przed aplikacją.

Alverde aromatyczny olejek do ciała z kokosem
Ten produkt zamówiłam z myślą o ciele przypominającym sucharki. Mam słabość do naturalnego kokosowego aromatu. Niestety, wielu producentów stawia na przesłodzone kompozycje zapachowe. Mam nadzieję, że Alverde udało się odzwierciedlić woń kokosa. Oczywiście, sprawdzę, czy olejek służy moim kosmykom. Mój narzeczony również połknął włosowego bakcyla;) Zależy mu na dłuższych włosach, toteż jest gotowy do poświęceń;)

Alverde odżywka do rzęs
Rzęsy nigdy nie były moim atutem i to raczej nie ulegnie zmianie. Nie sądzę, aby udało się przeskoczyć geny, jednak liczę na to, że odżywka powstrzyma wypadanie włosków. Natężenie tego niepożądanego procesu ostatnio mocno mnie zaniepokoiło. Jednak forma, w jakiej dotarła do mnie odżywka, woła o pomstę do nieba. Poprosiłam kuzyna o zapakowanie kosmetyków do mininesesera, w którym zamierzam nosić netbooka. Wszystko zostało odpowiednio zabezpieczone, mimo to cienie i odżywka uległy zniszczeniu. Paletkę można odratować. Na blogu Chochlika widziałam stosowny tutorial, w którym główną rolę odegrał spirytus. Niestety, odżywkę musiałam przelać do sterylnego słoiczka, a pędzelek przechowuję w formie zawiniątka. Takich kombinacji alpejskich jeszcze nie było...

Henna Khadi, odcień czerń
Ostatnio szukałam paru zdjęć na dysku zewnętrznym. Przy okazji przejrzałam fotografie z początku studiów. Wówczas farbowałam włosy na czarno. Choć znajdowały się w kiepskiej kondycji, to w ciemniejszym odcieniu prezentowałam się korzystniej. Postanowiłam do niego wrócić. Jednak tym razem postawiłam na hennę, ponieważ nie niszczy włosów. Zamierzam skorzystać z jej dobrodziejstw po powrocie z uczelni. Nie ukrywam, że parę kwestii wzbudza mój niepokój, ale niebieskie refleksy zawsze można wypłukać;)

Syis Tri-hialuronic Cream
Wszyscy zgarniają błyszczyki z Princessy, a ja mam szczęście do konkursów organizowanych na Facebooku;) Moja skóra powoli zaczynać zdradzać mój wiek. Niestety, nie odziedziczyłam genów po mamie. Czytałam, że obecność kwasu hialuronowego w kremie nie zawsze gwarantuje nam pożądane rezultaty. Wszystko zależy od struktury tego składnika i technologii produkcji, która pozwoliła na stworzenie danego preparatu. Krem Syis łączy w sobie trzy rodzaje kwasu hialuronowego. W stosownym czasie z pewnością poinformuję Was, czy to rozwiązanie przełożyło się na poprawę kondycji mojej skóry.

Oxedermil krem do skóry z nadmiernym złuszczaniem i rogowaceniem
Mocznik ma za zadanie przywrócić naszej skórze jej dawną kondycję. Liczę na to, że ten krem zmiękczy i wygładzi naskórek na łokciach i kolanach, ponieważ te prezentują się niewyjściowo. Tymczasem zbliżają się różne uroczystości i zależy mi na dobrym wyglądzie. Sukienki już czekają na swoją premierę, ale nie wiem, czy do niedzieli uda mi się doprowadzić łokcie i kolana do pożądanego stanu.

Elo-baza
Farmaceutka poleciła mi ten produkt. W ciągu dnia należy dokonywać kilkukrotnej aplikacji. Wizja zadbanych łokci i kolan motywuje mnie do regularnego sięgania po tę emulsję. Nie chcę zapeszać, ale mam wrażenie, że kombinacja Oxedermilu i Elo-bazy służy mojej skórze.

PS Jakie kosmetyki pielęgnacyjne w marcu zasiliły Waszą półkę? Czy w szczególny sposób przygotowujecie swoje ciało na nadejście wiosny?

karminowe.usta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...