Wyrzutki października

Październik powoli dobiega końca. W niniejszej notce pragnę rozliczyć się z pustych opakowań. Wprawdzie w tym miesiącu nie zużyłam zbyt wielu produktów, ale jestem zadowolona, że zużyłam krem pod oczy. Z 15-mililitrowej tubki prawdopodobnie korzystałabym przez rok, ale tego typu kosmetyki należy spożytkować w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Jeśli chcecie wiedzieć, jakie specyfiki sięgnęły dna w październiku, zapraszam do lektury:)

I WŁOSY
Ten produkt poznałam w zeszłym roku. W związku z tym, iż przypadł mi do gustu, często do niego powracam. We wrześniu wysłałam kuzyna do DMu. Na mojej chciejliście znajdował się szampon z aloesem i hibiskusem. Niestety, egzemplarz, który do mnie dotarł, różni się konsystencją od produktów, z którymi miałam wcześniej do czynienia. Jego poprzednicy wykazywali silne właściwości pianotwórcze. Usuwanie resztek oleju nie stanowiło problemu. Niestety, w październiku musiałam włożyć sporo wysiłku, aby oczyścić włosy przy pomocy wyżej wspomnianego szamponu. Wciąż wierzę, iż trafiłam na wadliwą partię. Mam nadzieję, że nie majstrowano przy formule kosmetyku.

Gdy zależy mi na intensywnym blasku i wygładzeniu sterczących włosków, sięgam po wyżej wspomniany produkt. Szampon doskonale oczyszcza włosy. Radzi sobie z resztkami oleju oraz silikonową powłoczką, która w ciągu dnia chroni kosmyki przed urazami mechanicznymi.

Jest to najlepsza drogeryjna odżywka, z jaką miałam do czynienia. Dociąża niesforne pasma, nie fundując przy tym spektakularnego oklapu. Za sprawą Long Repair włosy stają się gładkie i miękkie. Kosmyki odbijają światło niczym tafla wody, toteż wyglądają lepiej. Z pewnością powrócę do wyżej wspomnianej odżywki.

Ten produkt można zaliczyć do przeciętniaków. Kwiatowa kompozycja zapachowa stanowi największy atut omawianej odżywki. Raczej do niej nie powrócę, ponieważ znam produkty, które działają lepiej. Wersja z kamelią wprawdzie wygładza włosy i ułatwia ich rozczesywanie, ale pożądane rezultaty uzyskuję wówczas, gdy nakładam sporą ilość odżywki.

II TWARZ
Wyżej wspomniany specyfik nawilża suchą skórę. Za jego sprawą znika uczucie ściągnięcia. Niestety, znajduję się na tym etapie, kiedy wokół oczu pojawiają się pierwsze zmarszczki mimiczne. Liczyłam na to, iż omawiany specyfik zmniejszy widoczność bruzd. Niestety, krem Alterry nie radzi sobie sobie z tym problemem. Powinien przypaść do gustu osobom, które nie mają zbyt dużych oczekiwań i stawiają na prewencję:)

AA płyn micelarny „Wrażliwa Natura”
Ten kosmetyk regularnie pojawia się w notkach poświęconych zużytym kosmetykom. Pozostaję mu wierna, ponieważ usuwa makijaż, nie podrażniając przy tym mojej delikatnej skóry. Wprawdzie nie radzi sobie z wodoodporną maskarą, ale po tego typu produkty sięgam sporadycznie. Nie zauważyłam, żeby micel AA przyczyniał się do zwiększonego wysypu zaskórników. Ten płyn jest moim pewniakiem. Mam nadzieję, że firma Oceanic nie wpadnie na pomysł wycofania wyżej wspomnianego specyfiku.

Działanie kosmetyku rekompensuje jego wysoką cenę. Serum doskonale nawilża. Za jego sprawą skóra staje się gładka i sprężysta, co przekłada się na lepszą współpracę z kolorówką. Od pewnego czasu używam minerałów. Sypki podkład wykazuje tendencję do podkreślania suchych skórek, toteż pielęgnacja twarzy odgrywa niezwykle istotną rolę. Ekoampułka charakteryzuje się lekką, żelową konsystencją. Serum pozostawia delikatny film, który znika po kilkunastu minutach. Naturalna, różana woń zachęca do regularnego sięgania po specyfik Pat&Rub.

III CIAŁO
Mam nadzieję, że wyżej wspomniany produkt nie zostanie wycofany ze sprzedaży. Niewiele kosmetyków zdaje egzamin w upalne dni, mleczko Alverde sprostało temu wyzwaniu. Choć charakteryzuje się lekką formułą, doskonale nawilża ciało. Kosmetyk poradził sobie z moimi łokciami, które wykazują tendencję do łuszczenia. Podejrzewam, że osoby, które borykają się z suchą skórą, zimą będą potrzebowały czegoś mocniejszego. Konsumenci, którzy spodziewali się nut charakterystycznych dla jaśminu, mogą poczuć się rozczarowani świeżą, cytrusową wonią.

IV HIGIENA
Nazwa produktu może wprowadzać konsumentów w błąd. W rzeczywistości mamy do czynienia z żelem peelingującym. Kosmetyk Alterry raczej nie przypadnie do gustu zwolennikom mocnych zdzieraków. Doskonale usuwa brud, ale jest bezradny wobec martwego naskórka. Drobinki cukru traktuję jako urozmaicenie kąpieli.

Alverde żel pod prysznic z miętą o bergamotką
Ta miniaturka została dołączona do pełnowymiarowego kosmetyku Alverde. Choć żel wykazuje słabe właściwości pianotwórcze, doskonale usuwa zanieczyszczenia. Omawiany produkt nie wysusza skóry. Specyfik Alverde charakteryzuje się przyjemną, cytrusowo-miętową wonią. Zapach kosmetyku przypomina mi cukierki z lat 90. , które były sprzedawane w żółtych papierkach.

Ziołowy specyfik spełnia swoją rolę, doskonale oczyszcza zęby. Niestety, stosowany regularnie przyczynia się do wysypu aft.

Słyszałam, że niektóre blogerki zwalczają opryszczkę przy pomocy wyżej wspomnianej pasty. Gdy na moich wargach pojawiły się charakterystyczne, czerwone bąble, postanowiłam wypróbować ten patent. Ta nietypowa metoda przynosi pożądane rezultaty. Pasta szybciej wysusza opryszczkę niż popularny Zovirax. W przypadku produktu Himalaya Herbals strupek pojawia się po dwóch dniach od aplikacji ziołowego mazidła.

V PAZURY
Delia wzmacniający zmywacz do paznokci
Omawiany zmywacz stosunkowo szybko usuwa kolorowe emalie. Niestety, stosowany na dłuższą metę wysusza skórki. Charakteryzuje się wysoką wydajnością.

Delia regenerujący zmywacz do paznokci
Ten produkt doskonale radzi sobie z usuwaniem resztek lakieru. W przeciwieństwie do wariantu wzmacniającego nie wpływa negatywnie na skórki.

PS Czy jesteście zadowolone ze swoich październikowych osiągnięć? Jakie produkty dominują w Waszym denku? Odkąd publikuję notki poświęcone wyrzutkom, zauważyłam, że produkty do pielęgnacji włosów idą u mnie jak woda:)


karminowe.usta

Czy ekoampułka Pat&Rub jest warta swojej ceny?

Długo zwlekałam z recenzją ekoampułki nr 1 Pat&Rub. Wychodzę z założenia, że serum należy oceniać po kilku miesiącach regularnego stosowania. W styczniu kupiłam specyfik sygnowany przez Kingę Rusin. Wówczas moja skóra przeżywała gorszy okres. Przypominałam jaszczurkę w trakcie wylinki. Czy popularna ekoampułka spełniła moje oczekiwania?

Nawilżenie
Producent nie rzuca słów na wiatr. Specyfik jest adresowany do osób, które borykają się z suchą, wrażliwą skórą. Zimą moje policzki przypominają Saharę. Serum stosowałam regularnie. Zauważyłam, że omawiany produkt stosunkowo szybko przyniósł ukojenie problematycznym partiom twarzy. Za sprawą ekoampułki skóra staje się nawilżona i sprężysta. Zimą po aplikacji serum nakładałam krem. Latem ograniczyłam się do produktu Pat&Rub. Jego lekka formuła nie obciąża skóry w upalne dni.

Wygładzenie
Wprawdzie serum Pat&Rub nie likwiduje niedoskonałości, ale zadbana skóra wygląda korzystniej. Na suchych plackach żaden kosmetyk nie prezentuje się zachęcająco. Nawilżona twarz zyskuje na gładkości, co kolei przekłada się na lepszą współpracę z kolorówką.

Zaczerwienienia
Moja płytko unaczyniona skóra jest narażona na niekorzystne oddziaływanie czynników zewnętrznych. Upały, mrozy, wiatr oraz wszechobecny dym sprawiają iż przeobrażam się w indora. W związku z tym w mojej codziennej pielęgnacji nie może zabraknąć kosmetyków łagodzących zaczerwienienia. Serum Pat&Rub przynosi ukojenie moim naczynkom.

Zapychanie
Choć ekoampułka jest adresowana do właścicielek skóry suchej, nie powinna zaszkodzić cerze tłustej i mieszanej. Nie zauważyłam, żeby wyżej wspomniany kosmetyk przyczynił się do zwiększonego wysypu niedoskonałości. Przed złożeniem zamówienia dokładnie przeanalizowałam skład serum. Wyrzucanie 180 zł w błoto mija się z celem. W związku z tym, iż specyfik nie zawiera żadnych substancji, które mogłyby zaszkodzić mojej kapryśnej cerze, zdecydowałam się na zakup.

Konsystencja
Serum charakteryzuje się żelową formułą. Tuż po aplikacji mamy do czynienia z lekkim filmem, który znika po kilkunastu minutach. W związku z tym, iż serum Pat&Rub jest stosunkowo lekkie, sięgałam po nie w upalne dni.

Zapach
Naturalna, różana woń przypadła mi do gustu. Piękny zapach sprawia, iż z przyjemnością sięgam po ekoampułkę.

Opakowanie
Buteleczki wykonane z grubego szkła nie są zbyt praktyczne. W związku z tym, iż nie podróżuję zbyt często, to rozwiązanie nie budzi moich zastrzeżeń. W miarę możliwości stawiam na szklane pojemniki. Ubolewam nad tym, iż 1,5-litrowa woda mineralna jest sprzedawana w plastikowych butelkach. Może jestem przewrażliwiona, ale wyczuwam w niej dziwny posmak. Podobno związki wykorzystywane przy produkcji tworzyw sztucznych mogą przenikać do produktów spożywczych i kosmetyków. Serum nabieramy przy pomocy pipetki. Początkowo zachwycałam się tym rozwiązaniem, ale gdy kosmetyk zaczął sięgać dna, zmieniłam zdanie. Aplikator nie chciał zasysać produktu.

Wydajność
Ekoampułka Pat&Rub charakteryzuje się wysoką wydajnością. Przez 4 miesięce korzystałam z jej dobrodziejstw.

Cena
Za 30 ml serum musimy zapłacić 180 zł.

Dostępność
Sklep internetowy Pat&Rub, Sephora.

Skład
Aqua, Rosa damascena flower water, Sodium hyaluronate, Tripleurospermum maritima extract, Phenethyl alcohol, Sodium phytate.

Reasumując: Działanie ekoampułki rekompensuje jej wysoką cenę. Serum doskonale nawilża przesuszone partie twarzy. Za sprawą produktu Pat&Rub skóra staje się napięta i gładka, chętnie współpracuje z kolorówką. Gdy korzystamy z minerałów, nie możemy pozwolić sobie na suche placki, ponieważ zostaną one wyeksponowane przez podkład. Ekoampułka łagodzi zaczerwienienia, które są moją zmorą. Choć serum jest adresowane do właścicielek suchej skóry, nie powinno zaszkodzić cerze tłustej i mieszanej. Zanim złożyłam zamówienie, dokładnie przeanalizowałam skład specyfiku Pat&Rub. Nie znalazłam w nim substancji, które mogłyby zaszkodzić mojej twarzy. W związku z tym, iż mam słabość do róż, zapach serum stanowi ucztę dla moich nozdrzy.

PS Po jakie serum sięgacie najchętniej? Czy mieliście do czynienia z ekoampułkami Pat&Rub? Jakie wrażenie wywarło na Was serum sygnowane przez Kingę Rusin?


karminowe.usta

Powrót do peelingów mechanicznych

Moja cera nastręcza sporo trudności. Z jednej strony potrzebuje dogłębnego oczyszczania, ponieważ wykazuje tendencję do nadmiernej produkcji sebum. Z drugiej muszę zachować umiar, ponieważ zbyt mocny zdzierak może przyczynić się do popękania naczynek. Przez 1,5 roku korzystałam z peelingów enzymatycznych. Nie mogę odmówić im skuteczności, aczkolwiek na efekt musimy trochę poczekać. Nie jest on tak spektakularny jak rezultaty uzyskane w wyniku mechanicznego usuwania martwego naskórka. Przez kilka miesięcy stosowałam peeling do skóry suchej i wymagającej regeneracji marki AA, który wchodzi w skład linii Eco. Zapraszam na recenzję tego specyfiku:)

Usuwanie martwego naskórka
Bohater dzisiejszej notki doskonale oczyszcza twarz. Za jego sprawą skóra staje się gładka i miękka. Po użyciu peelingu kremy, które stosuję na co dzień, wchłaniają się o wiele lepiej. W związku z tym, iż omawiany produkt usuwa martwy naskórek, lico odzyskuje zdrowy koloryt. Twarz sprawia wrażenie rozjaśnionej, znika z niej szary odcień.

Nawilżenie
Od zdzieraków nie oczekuję zbyt wiele. Uważam, iż peeling powinien przede wszystkim oczyszczać skórę, nie wyrządzając jej przy tym krzywdy. Gdy twarz domaga się nawilżenia, sięgam po sprawdzony krem. Bohater niniejszej notki sprawił mi niespodziankę. Kremowa formuła produktu przekłada się na jego działanie. Peeling nawilża skórę. Po oczyszczeniu twarzy nie muszę aplikować kremu.

Regulacja wydzielania sebum
Odkąd korzystam z dobrodziejstw zaprezentowanego zdzieraka, moja twarz przetłuszcza się nieco wolniej. Warto jednak zaznaczyć, iż peeling pozostawia delikatny film. Choć twarz nie przypomina latarni, osoby, które liczą na płaski mat, mogą poczuć się rozczarowane.

Zapychanie
Choć kosmetyk jest adresowany do osób, które walczą z suchą skórą, nie wpłynął negatywnie na kondycję mojej kapryśnej cery. Masło shea, które znajduje się na drugim miejscu w składzie, służy mojej twarzy. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, iż ten składnik może przyczyniać się do zwiększonego wysypu zaskórników.

Podrażnienie
Producent wspomina, iż specyfik zawiera cucurbitynę. Ten składnik podobno wspomaga łagodzenie zaczerwienień. Dotychczas unikałam peelingów mechanicznych, ponieważ mogą podrażniać naczynka. Na szczęście nie pojawiły się nowe pajączki. Kosmetyk nie przyczynił się do wystąpienia niepożądanych reakcji. Zaczerwienienie, które pojawia się po użyciu zdzieraka, znikało stosunkowo szybko.

Konsystencja
W białej, kremowej bazie zatopiono mikroziarenka z pestek wiśni. Drobinki, choć wyglądają niepozornie, przy silnym tarciu mogą uszkodzić naskórek. Kosmetyk jest stosunkowo gęsty, w związku z tym nie zasila odpływu, przeciekając między palcami.

Zapach
Produkty, które wchodzą w skład linii Eco, charakteryzują się subtelną, migdałową wonią. Wprawdzie kompozycja zapachowa zawiera chemiczne nuty, ale nie wpływają one negatywnie na odbiór kosmetyku.

Opakowanie
Myślałam, że nakrętki odeszły do lamusa. Niestety, ekologiczne specyfiki marki AA zaprzeczają mojej tezie. Gdy mamy mokre ręce, o wiele lepiej sprawdza się zatrzask. Choć tubkę wykonano z białego, solidnego plastiku, umieszczając kosmetyk pod światłem, możemy ocenić stopień zużycia produktu. Nie miałam problemów z wydobyciem resztek specyfiku.

Wydajność
Peeling charakteryzuje się wysoką wydajnością. Z jego dobrodziejstw korzystałam przez 4 miesiące. W tym miejscu warto wspomnieć, iż raz w tygodniu sięgam po mechaniczne zdzieraki.

Cena
Za opakowanie, w którym znajduje się 125 ml produktu, musimy zapłacić ok. 50-60 zł.

Dostępność
Hebe, Douglas, apteki.

Skład
Aqua, Butoryspermum parkii butter, Dicaprylyl carbonate, Glycerin, Glycine soja oil, Cetyl alcohol, Glyceryl stearate citrate, Myristyl myristate, Prunus cerasus shell powder, Prunus domestica seed extract, Theobroma cacao seed butter, Glyceryl stearate, Cucurbita pepo seed extract, Hexyldecanol, Hexyldecyl laurate, Parfum, Tocopheryl acetate, Citric acid, Xanthan gum, Glyceryl caprylate.

Reasumując: Nie żałuję powrotu do mechanicznych zdzieraków. Peeling AA, który wchodzi w skład linii Eco, doskonale usuwa martwy naskórek. Za jego sprawą twarz staje się gładka i miękka. Działanie specyfiku nie ogranicza się do usuwania martwego naskórka. Bohater niniejszej notki wykazuje właściwości nawilżające. Po jego użyciu nie muszę aplikować kremu. Choć peeling charakteryzuje się treściwą formułą, nie przyczynił się do zwiększonego wysypu zaskórników. Kosmetyk swoje działanie zawdzięcza mikroziarenkom z pestek wiśni. Mimo iż drobinki wyglądają niepozornie, należy zachować umiar, ponieważ wskutek silnego tarcia może dojść do uszkodzenia naskórka. Peeling nie wpłynął negatywnie na moje naczynka. Wprawdzie za 125 ml produktu musimy zapłacić ok. 50-60 zł, ale wysoka wydajność rekompensuje cenę.

PS Czy używacie peelingów mechanicznych? Jakie delikatne zdzieraki poleciłybyście osobie, która boryka się z kruchymi naczynkami?


karminowe.usta

Zielona poświata

Gdy prezentowałam kolekcję wkładów Inglota, cień 418 P wzbudził spore zainteresowanie. W związku z tym postanowiłam przybliżyć tę oryginalną zieleń, wykorzystując ją w makijażu. Mam nadzieję, że wybaczycie mi niedociągnięcia. Długo zastanawiałam się nad kolorem pomadki. Gdy sięgam po nudziaki, moja twarz traci wyraz. W końcu zdecydowałam się na czerwony błyszczyk Alverde, który wygląda naturalnie. Poniżej przedstawiam rezultaty popołudniowego eksperymentu;)



Dziwne miny na zdjęciach można uznać za moją specjalność:D Mam nadzieję, że wybaczycie mi posępny wyraz twarzy. Wybrałam najlepsze fotografie. Tak się złożyło, że te, na których jestem uśmiechnięta, do niczego się nie nadają;)
WYKORZYSTANE KOSMETYKI
TWARZ: 1) puder bambusowy Biochemia Urody; 2) matujący podkład mineralny EDM „Fair”; 3) róż mineralny Rhea „Seashell”
OCZY: 1) baza pod cienie La Rosa; 2) Inglot 418 P; 3) Inglot 358 M; 4) Inglot 348 M; 5) Inglot 390 M; 6) rozświetlacz mineralny La Rosa „Light”; 7) Inglot konturówka do powiek 301; 8) maskara Max Factor Clump Defy
BRWI: 1) Catrice Eyebrow Set – jasny cień
USTA: 1) błyszczyk Alverde „Vintage Red”

PS Czy w Waszym makijażu pojawiają się zielone akcenty? Jak zapatrujecie się na nietypowy cień Inglota? Będę wdzięczna za rady i wskazówki techniczne. Makijaż nie jest moją mocną stroną;)


karminowe.usta

Ulubieńcy października

Zawsze chętnie czytam notki poświęcone kosmetycznym ulubieńcom. Tego rodzaju wpisy pozwalają poznać specyfiki, które zasługują na uwagę. Dzisiaj przychodzę do Was z minirecenzjami produktów, które w październiku zaskarbiły sobie moją sympatię. Tym razem skupiłam się na kolorówce.

Maskara Max Factor Clump Defy
Choć pierwsze opakowanie tuszu nie spełniło moich oczekiwań, postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę. Wszystko wskazywało na to, iż trafiłam na macany egzemplarz. Maskara, która w ciągu dwóch tygodni przeobraża się w kamień, wygląda podejrzanie. Moje przypuszczenia znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Drugie opakowanie Max Factor Clump Defy sprawuje się bez zarzutu.

Po użyciu tuszu rzęsy są pogrubione, podkręcone i idealnie rozdzielone. Po raz pierwszy trafiłam na silikonową szczoteczkę, która nie nastręcza trudności podczas aplikacji. Dotychczas stawiałam na tradycyjne aplikatory.

Moje rzęsy nie prezentują się zbyt okazale. Maskara Clump Defy otwiera oko. Za jej sprawą włoski stają się widoczne.

Miyo „Vanilla” - cień do powiek
Matowy beż stanowi świetną bazę dla dziennego makijażu. Wyżej wspomniany cień charakteryzuje się świetną pigmentacją. Chętnie współpracuje z pędzlem do blendowania. Matowe wkłady Inglota przyzwyczaiły mnie do tępej konsystencji. „Vanilla” stanowi przyjemną odmianę. Cienie Miyo nie są suche, w związku z tym nie mogę narzekać na ich przyczepność.

Inglot 358 Matte
Gdy patrzę na ten wkład, na usta ciśnie mi się tylko jedno słowo: taupe. Cień Inglota stanowi połączenie brązu, szarości i fioletu. Charakteryzuje się przyzwoitą pigmentacją. Nie nastręcza trudności podczas rozcierania. W związku z tym regularnie korzystam z jego dobrodziejstw. Mój makijaż zazwyczaj ogranicza się do nałożenia waniliowego cienia na ruchomą powiekę i roztarcia granicy przy pomocy wkładu Inglota.


Lily Lolo korektor mineralny „Blondie”
Początkowo nietypowa formuła korektora nastręczała sporo problemów. Proszek nałożony przy pomocy pędzla odznaczał się na twarzy. Jednak znalazłam sposób na produkt Lily Lolo. Jeśli nałożymy go przy pomocy palca wcześniej zwilżonego wodą termalną, uzyskamy naturalny efekt.

Korektor radzi sobie z tuszowaniem popękanych naczynek oraz drobnych niedoskonałości. W przypadku podskórnych gul nie zdaje egzaminu. Zaletą omawianego korektora jest jasny, neutralny odcień. Zauważyłam, iż ten niepozorny proszek przyśpiesza proces gojenia. Minerały charakteryzują się wysoką wydajnością. Od roku korzystam z dobrodziejstw „Blondie” od Lily Lolo.


Carmex
Długo zastanawiałam się, czy umieścić ten sztyft w notce poświęconej ulubieńcom. Wyżej wspomniany balsam nie wykazuje wybitnych właściwości nawilżających. Nie przepadam za efektem mrowienia. Paradoksalnie ta „wada” okazała się wybawieniem dla warg dotkniętych opryszczką. Pęcherzykowi, który pojawia się na ustach, towarzyszy stan zapalny. Carmex zawiera mentol, który aktywuje receptory zimna i tym samym pozwala pozbyć się dyskomfortu. Ten popularny sztyft zasługuje na stałe miejsce w mojej kosmetyczce, jednak na co dzień preferuję naturalne pomadki ochronne. Moje wargi potrzebują solidnej porcji nawilżenia.



PS Czy mieliście do czynienia z kosmetykami, które trafiły na listę ulubieńców października? Jakie wywarły na Was wrażenie? Chętnie poznam produkty, które w październiku zaskarbiły sobie Waszą sympatię:)


karminowe.usta

Jesienna aktualizacja włosów

Długo zwlekałam z publikacją notki poświęconej aktualnej kondycji moich włosów. Niestety, nie jestem zadowolona z ich stanu. Uwiecznienie niesfornych pasm stanowi nie lada wyzwanie. Nie chciałam straszyć Was szopą. W końcu doprowadziłam włosy do ładu i postanowiłam udokumentować swój sukces na zdjęciu:)

PIELĘGNACJA
Szampony
Ze względu na kapryśny skalp pozostaję wierna kosmetykom, które dobrze znam. Ostatnio korzystałam z dobrodziejstw trzech szamponów. Poniżej zamieściłam krótką charakterystykę każdego z nich.

Do szamponu Alverde z aloesem i hibiskusem powracam w miarę możliwości. Mój kuzyn ostatnio często odwiedza rodzinne strony, toteż nie mogę narzekać na brak dostępu do kosmetyków z DMu. Aczkolwiek odnoszę wrażenie, iż niektóre specyfiki zmieniły konsystencję. Dotychczas szampon z aloesem i hibiskusem doskonale usuwał zanieczyszczenia. Teraz pieni się o wiele słabiej. W celu usunięcia brudu należy kilkukrotnie powtórzyć aplikację produktu Alverde. Szampon nie plącze włosów. Nie zauważyłam, żeby podrażniał skalp.

Gdy zależy mi na blasku i ujarzmieniu niesfornych pasm, sięgam po szampon Alterry z morelą i pszenicą. Produkt jest na tyle delikatny, iż nie wyrządza krzywdy mojej wrażliwej skórze głowy. Nie plącze włosów.

Alterra z kofeiną i biotyną spisuje się bez zarzutu. Doskonale usuwa zanieczyszczenia, radzi sobie z resztkami olejów. Oryginalny zapach jest największym atutem wspomnianego szamponu. Nuty charakterystyczne dla pieprzu nie cieszą się zbyt dużym zainteresowaniem wśród producentów kosmetyków do pielęgnacji włosów.

Odżywki
W końcu znalazłam produkt, który potrafi ujarzmić moje niesforne pasma. Nivea Long Repair dociąża włosy. Dzięki wspomnianemu specyfikowi pozbyłam się siana, które dotychczas gościło na mojej głowie. Odżywka doskonale zmiękcza i wygładza kosmyki. Jednocześnie nadaje włosom zdrowy blask.

Gdy Nivea Long Repair sięgnęła dna, postanowiłam wypróbować odżywkę Timotei z kamelią. Niestety, wspomniany produkt zasługuje na miano przeciętniaka. Przynosi pożądane rezultaty wówczas, gdy nie żałuję włosom kosmetyku. W wyniku aplikacji sporej porcji specyfiku moje pasma zyskują na gładkości, miękkości i blasku, a szczotkowanie przestaje być udręką.

Olej
W związku z tym, iż moje włosy wykazują tendencję do puszenia, postanowiłam powrócić do olejów, które stosowałam na początku włosomaniactwa. Oliwka Babydream fur Mama rewelacyjnie nawilża zniszczone pasma. Niestety, nie zawsze mogę sobie pozwolić na paradowanie z tłustymi strąkami. Kiedyś nakładałam olej przed każdym myciem głowy. Moje włosy doceniały troskę. Odkąd aplikuję olej 2 razy w tygodniu, kondycja kosmyków uległa pogorszeniu.

Płukanka
Od pewnego czasu korzystam z gotowych rozwiązań. Płukanka octowa z malin Yves Rocher spełnia moje oczekiwania. W związku z tym, iż wspomniany produkt charakteryzuje się kwaśnym odczynem, łuski ulegają domknięciu, co z kolei przekłada się na blask i gładkość włosów. Omawiany specyfik charakteryzuje się apetyczną, malinową wonią.

Stylizacja
Gdy moje włosy nie chcą się układać, sięgam po piankę Alverde z trawą cytrynową i białą herbatą, dzięki której uzyskuję regularne fale. Niestety, wczoraj zawiodłam się na wyżej wspomnianym kosmetyku. Po zdjęciu papilotów pasma zwisały smętnie. W końcu sięgnęłam po spinki i postawiłam na sprawdzonego koka. Pianka nie obciąża moich włosów. Nie zauważyłam, aby za jej sprawą fryzura przedwcześnie traciła świeżość.

KONDYCJA WŁOSÓW
Wypadanie
Moje włosy coraz częściej wybierają emigrację. W związku z tym poszukuję wcierki, która mogłaby uporać się z moim problemem. Może znacie jakiś preparat godny polecenia? Początkowo rozważałam przygotowanie własnej mikstury na bazie czosnku i cebuli, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Obawiam się, że mój nos nie zniósłby tej kuracji;) Wprawdzie w ciągu dnia tracę ok. 50-60 włosów (mieszczę się w normie), ale czuję, że muszę zacząć działać.

Układanie
Choć stosuję odżywki i pianki, zdarza się, iż moje włosy odmawiają współpracy. Gdy na mojej głowie gości bliżej nieokreślony twór, stawiam na sprawdzone upięcia. Kok jest jedyną fryzurą, która wychodzi mi niezależnie od okoliczności. Jeśli znacie jakiś preparat, który radzi sobie z niesfornymi pasmami, proszę o podanie namiarów w komentarzu:)

Blask
Pod tym względem nie mam moim kosmykom nic do zarzucenia. Odkąd zrezygnowałam z drogeryjnych farb i regularnie stosuję odżywki, zapomniałam o matowych włosach.

Gładkość
Ostatnio powróciłam do kosmetyków na bazie silikonów. Za ich sprawą włosy zyskały na gładkości. Niestety, uzyskany efekt jest krótkotrwały. Niestety, po usunięciu silikonowej powłoczki na mojej głowie pojawia się dorodne siano.

PS Jak Wasze włosy znoszą jesień? Czy zmagacie się z wypadaniem? Co robicie, gdy Wasze włosy nie chcą się układać?


karminowe.usta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...