Ulubieńcy października

Zawsze chętnie czytam notki poświęcone kosmetycznym ulubieńcom. Tego rodzaju wpisy pozwalają poznać specyfiki, które zasługują na uwagę. Dzisiaj przychodzę do Was z minirecenzjami produktów, które w październiku zaskarbiły sobie moją sympatię. Tym razem skupiłam się na kolorówce.

Maskara Max Factor Clump Defy
Choć pierwsze opakowanie tuszu nie spełniło moich oczekiwań, postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę. Wszystko wskazywało na to, iż trafiłam na macany egzemplarz. Maskara, która w ciągu dwóch tygodni przeobraża się w kamień, wygląda podejrzanie. Moje przypuszczenia znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Drugie opakowanie Max Factor Clump Defy sprawuje się bez zarzutu.

Po użyciu tuszu rzęsy są pogrubione, podkręcone i idealnie rozdzielone. Po raz pierwszy trafiłam na silikonową szczoteczkę, która nie nastręcza trudności podczas aplikacji. Dotychczas stawiałam na tradycyjne aplikatory.

Moje rzęsy nie prezentują się zbyt okazale. Maskara Clump Defy otwiera oko. Za jej sprawą włoski stają się widoczne.

Miyo „Vanilla” - cień do powiek
Matowy beż stanowi świetną bazę dla dziennego makijażu. Wyżej wspomniany cień charakteryzuje się świetną pigmentacją. Chętnie współpracuje z pędzlem do blendowania. Matowe wkłady Inglota przyzwyczaiły mnie do tępej konsystencji. „Vanilla” stanowi przyjemną odmianę. Cienie Miyo nie są suche, w związku z tym nie mogę narzekać na ich przyczepność.

Inglot 358 Matte
Gdy patrzę na ten wkład, na usta ciśnie mi się tylko jedno słowo: taupe. Cień Inglota stanowi połączenie brązu, szarości i fioletu. Charakteryzuje się przyzwoitą pigmentacją. Nie nastręcza trudności podczas rozcierania. W związku z tym regularnie korzystam z jego dobrodziejstw. Mój makijaż zazwyczaj ogranicza się do nałożenia waniliowego cienia na ruchomą powiekę i roztarcia granicy przy pomocy wkładu Inglota.


Lily Lolo korektor mineralny „Blondie”
Początkowo nietypowa formuła korektora nastręczała sporo problemów. Proszek nałożony przy pomocy pędzla odznaczał się na twarzy. Jednak znalazłam sposób na produkt Lily Lolo. Jeśli nałożymy go przy pomocy palca wcześniej zwilżonego wodą termalną, uzyskamy naturalny efekt.

Korektor radzi sobie z tuszowaniem popękanych naczynek oraz drobnych niedoskonałości. W przypadku podskórnych gul nie zdaje egzaminu. Zaletą omawianego korektora jest jasny, neutralny odcień. Zauważyłam, iż ten niepozorny proszek przyśpiesza proces gojenia. Minerały charakteryzują się wysoką wydajnością. Od roku korzystam z dobrodziejstw „Blondie” od Lily Lolo.


Carmex
Długo zastanawiałam się, czy umieścić ten sztyft w notce poświęconej ulubieńcom. Wyżej wspomniany balsam nie wykazuje wybitnych właściwości nawilżających. Nie przepadam za efektem mrowienia. Paradoksalnie ta „wada” okazała się wybawieniem dla warg dotkniętych opryszczką. Pęcherzykowi, który pojawia się na ustach, towarzyszy stan zapalny. Carmex zawiera mentol, który aktywuje receptory zimna i tym samym pozwala pozbyć się dyskomfortu. Ten popularny sztyft zasługuje na stałe miejsce w mojej kosmetyczce, jednak na co dzień preferuję naturalne pomadki ochronne. Moje wargi potrzebują solidnej porcji nawilżenia.



PS Czy mieliście do czynienia z kosmetykami, które trafiły na listę ulubieńców października? Jakie wywarły na Was wrażenie? Chętnie poznam produkty, które w październiku zaskarbiły sobie Waszą sympatię:)


karminowe.usta

76 komentarzy:

  1. Bardzo lubię tusze MF. Ten również bardzo przypadł mi do gustu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotychczas nie miałam do czynienia z tuszami Max Factor, ale czuję, że Clump Defy nie będzie ostatnią maskarą tej marki:)

      Usuń
  2. Tusz bardzo chętnie wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten tusz jest świetny, aczkolwiek trzeba uważać na to, gdzie kupujemy maskarę. Pierwsze opakowanie nabyłam w Rossmannie. Niestety, trafił mi się macany egzemplarz:(

      Usuń
  3. Jestem ciekawa czy żółtek z Lovely dawałby u Ciebie ten sam efekt bo ma bardzo podobną szczoteczkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę w końcu przetestować ten tusz:) Słyszałam o nim wiele dobrego. Jeśli okaże się równie dobry, to zaoszczędzę 30-40 zł:)

      Usuń
  4. Miałam tusz i carmex ;) ale tusze wolę akurat dające mocniejszy efekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Każdy ma inne preferencje:) Ja akurat stawiam na maskary dające naturalny efekt, ponieważ mam słabe rzęsy i nie chcę ich nadmiernie obciążać:)

      Usuń
  5. Zaciekawiłaś mnie tym tuszem MF, widzę, że ma szczoteczkę bardzo podobną do mojego ulubieńca Gosh Catchy eyes, więc może sprawdzi się równie dobrze :)
    Carmexa też lubię i również zauważyłam, że pomaga jak wyskoczy "zimno" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie muszę przyjrzeć się maskarze Gosha:) Dotychczas nie miałam do czynienia z tuszami tej marki.

      Usuń
  6. chyba muszę wreszcie wypróbować tą maskarę!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto ją przetestować:) W drogeriach często można natknąć się na promocję Clump Defy. Polecam zakupy w Hebe, ponieważ tam wszystkie kosmetyki kolorowe są zaklejone:)

      Usuń
  7. szkoda, że wcześniej nie wiedziałam o tym tuszu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zorientowałam się, że powinnam wrzucić tę notkę kilka dni wcześniej:( W Hebe można było nabyć kosmetyki Max Factora o 40% taniej.

      Usuń
  8. Ta maskara swego czasu bardzo mnie kusiła :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam Carmex, ale wersję w tubce. Reszty Twoich ulubionych produktów nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo rozważałam zakup wersji w tubce, ale uznałam, że skoro mam opryszczkę, to lepiej kupić sztyft. Gdy problem minie, pozbędę się wierzchniej warstwy i mogę dalej korzystać z dobrodziejstw balsamu;)

      Usuń
  10. Ja lubię carmex :) Na spierzchnięte usta nic mi tak nie pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku Carmex nie najlepiej radzi sobie ze spierzchniętymi ustami, ale jest niezastąpiony, gdy na horyzoncie pojawia się opryszczka:)

      Usuń
  11. Właśnie dlatego nie kupuję tuszów do rzęs, np. w rossmannie. Tam tusze nie są zabezpieczone i każdy może sobie go macać, a później odkładać na półkę. Z tego co wiem to w superpharm są zawsze zabezpieczone. Najbardziej lubię kupować tusze w małych drogeriach, bo tam nie ma aż takiego ryzyka. :) Dobrze, że tym razem tusz nie był felerny. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotychczas nie kupowałam kolorówki w Rossmannie. Nie wiem, co mnie podkusiło do zmiany przyzwyczajeń. Naiwnie wierzyłam, ze tusz, który został wyciągnięty z szuflady musi być świeży. Ostatnio widziałam, jak ekspedientki chowały maskary wyeksponowane w szafie do szuflady. Teraz wiem, dlaczego trafiłam na sucharka.

      Cieszę się, ze Superpharm wziął przykład z Hebe:) Aczkolwiek tutaj też może nas spotkać przykra niespodzianka. Słyszałam, że ekspedientki mają nakaz przyklejania nowych pasków na kosmetyki, z których zabezpieczenie zostało zerwane.

      Usuń
    2. Mimo to popieram ideę zaklejania kosmetyków:) Zawsze ogranicza to ryzyko:)

      Usuń
  12. Z przedstawionej gromadki znam jedynie Clump Defy - nie polubiłam się z tą maskarą..
    Z kolei, do Carmexu mam podobnie ambiwalentny stosunek jak Ty - czasem mnie denerwuje..czasem ratuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Carmexu zawsze znajdzie się miejsce w mojej kosmetyczce, ponieważ nigdy nie wiem, kiedy opryszczka postanowi uprzykrzyć mi życie;) Aczkolwiek na co dzień preferuję pomadki Sylveco i Alterry. Dzięki nim moje usta są nawilżone i miękkie:)

      Usuń
  13. Znam jedynie Clump Defy - nie lubię... Bardzo kapryśna była u mnie ta maskara, raz wszystko było super, efekt śliczny, a raz sklejała rzęsy i robiła pajęcze nóżki. Na pewno do niej nie wrócę i cieszę się, że już się jej pozbyłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd ja to znam;) Akurat Clump Defy nie funduje mi takich niespodzianek, ale korzystanie z Curly Lash od My Secret przypomina grę w rosyjską ruletkę. Nie wiem, od czego zależy efekt, jaki uzyskamy...

      Usuń
  14. Miałam ten tusz i niestety nie polubiłam się z nim, mimo wielkich chęci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, zawsze istnieje ryzyko, że hit blogosfery w naszym przypadku okaże się niewypałem. Mam nadzieję, że Clump Defy upolowałaś na promocji, ponieważ w przeciwnym wypadku wyrzuciłaś 50 zł w błoto:(

      Usuń
  15. Nie lubię Carmex'u bo niestety moje usta strasznie wysusza.
    Z resztą produktów nie miałam jeszcze do czynienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moich warg na szczęście nie wysusza, ale nie zauważyłam, żeby wykazywał spektakularne właściwości nawilżające. W chłodniejsze dni będę musiała powrócić do sprawdzonych, naturalnych pomadek. Moje usta są niezwykle wymagające.

      Usuń
  16. tuszu nie znam, wygląda fajnie, podoba mi się efekt. Camex znam i lubię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że lubisz maskary, które dają naturalny efekt:)

      Usuń
  17. fajny efekt na rzęsach - wyglądają naturalnie, ale są podkreślone. oba cienie mam i oba uwielbiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te cienie jeszcze nigdy mnie nie zawiodły:) Gdy spieszę się lub zależy mi na dobrym wyglądzie, sięgam po nie odruchowo:)

      Usuń
  18. Ta szczoteczka jest podobna do tego tuszu z lovely Pump Up :D mam cień z miyo, lubię też, Carmex - na zimę dla mnie must have (no nie tylko na zimę).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio czytałam Twoją recenzję maskary Lovely. Spodobał mi się efekt, jaki uzyskałaś przy pomocy tego tuszu:) Na pewno przyjrzę się temu kosmetykowi. Być może uda mi się zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych na maskarze:)

      Usuń
  19. nie miałam clump defy. z maskar MF bardzo lubię masterpiece max :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio natknęłam się na kilka pozytywnych recenzji Masterpiece Max:) Widzę, że Max Factor wypuszcza coraz lepsze tusze:)

      Usuń
  20. Wszyscy chwalą Carmex, a ja jestem wierna masełkom Nivea :)
    Anomalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam porównania z masełkami Nivea;) Cieszę się, że znalazłaś kosmetyk, który chroni Twoje usta przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych:)

      Usuń
  21. Carmex uwielbiam! Tusz mnie zaciekawił:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Carmex z pewnością zostanie ze mną na dłużej, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy zaatakuje opryszczka;)

      Usuń
  22. Muszę przyjrzeć się tuszom MF, nowe serie zbierają świetne recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio natknęłam się na kilka pozytywnych recenzji Masterpiece Max, aczkolwiek nie orientuję się, czy ten tusz można zaliczyć do nowości:)

      Usuń
  23. Carmex miałam i również bardzo lubię, a na tusz chyba się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tusz zasługuje na uwagę, aczkolwiek odradzam zakupy w Rossmannie. Tamtejsze maskary często padają ofiarą macantów. Po powrocie do domu może nas spotkać rozczarowanie. Suchy tusz do niczego się nie nadaje;/

      Usuń
  24. A ja właśnie się zastanawiałam na 358 inglota by używać go od brwi, ale tak jak piszesz, czytałam ze jest w nim też fiolet... myślisz że nadałby się do brwi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu podkreślałam nim brwi. Nie było tragicznie, aczkolwiek nie można przesadzić z ilością:)

      Usuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Clupm Defy to moja ulubiona maskara :D Chociaż ja z kolei nie lubiłam jej na początku za szczoteczkę,bo zawsze się ubrudziłam tuszem i wsadzałam sobie ją w oko ;p ale jak się już z nią zgrałam to po prostu bajka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd ja to znam;) Nie zapomnę, jak w lipcu szykowałam się do pracy. Byłam już spóźniona, gdy wsadziłam sobie szczoteczkę w oko;D Nie jest przyzwyczajona do tak giętkich aplikatorów:)

      Usuń
  27. Odpowiedzi
    1. Warto polować na promocje:) Chociaż tusz spisuje się bez zarzutu, to musimy za niego zapłacić ok. 50 zł. Jeśli wstrzymamy się z zakupem, zaoszczędzimy nawet 20 zł:)

      Usuń
  28. Tusze z Max Factor jak dotąd omijałam szerokim łukiem. Za to z Carmexem się nie rozstaję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotychczas nie miałam do czynienia z tuszami Max Factora. Na Clump Defy zdecydowałam się za sprawą recenzji Hexxany:)

      Usuń
  29. Ja z wyżej wymienionych miałam tylko Carmexa,którego nienawidziłam.Do dziś omijam je szerokim łukiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że gdybym nie miała problemów z opryszczką, to nie doceniłabym Carmexa. Przeciętnie nawilża, poza tym nie przepadam za efektem mrowienia.

      Usuń
  30. Odpowiedzi
    1. Na co dzień potrzebuję silniejszego nawilżacza, ale Carmex jest niezastąpiony, gdy opryszczka daje się we znaki;)

      Usuń
  31. Nie znam żadnego z tych produktów, ale planuje zakup cieni Inglot :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszczególne wkłady Inglota różnią się jakością. Odradzam zakup fioletowych matów, ponieważ są kiepsko napigmentowane. Ich konsystencja przypomina kredę.

      Usuń
  32. bardzo fajne cienie :D, szczególnie spodobał mi się ten Miyo „Vanilla” :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten cień jest codziennie eksploatowany:) Bardzo go polubiłam:) Czuję, że pewnego dnia sięgnie dna, chociaż mam problem ze zużywaniem kolorówki:)

      Usuń
  33. Miyo „Vanilla” - gdzie można dostać te cienie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. I odnalazłam u Ciebie też swoich faworytów- cień 358 oraz Carmexa :) Podziwiam Ciebie też, że skusiłaś się na drugi egzemplarz CD. Ja też wróciłam do niego i bardzo go lubię, jednak to spływanie z dolnej linii rzęs nie zachęca mnie do ponownego zakupu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy zobaczyłam Clump Defy u Hexxany, wiedziałam, że musi być mój:) Gdy po dwóch tygodniach tusz przypominał kamień, uznałam, że padł ofiarą macantów i powinnam dać mu jeszcze jedną szansę:)

      Ja na szczęście nie mam problemu ze spływaniem tuszu z dolnej linii rzęs, ale zdaję sobie sprawę, że to zjawisko jest irytujące...

      Usuń
  35. Uwielbiam ten wkład Inglota 358 :-) A Ty ślicznie wyglądasz na zdjęciu, czerwone szminki to jednak Twoje kolory!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa:) Najlepiej czuję się w czerwonych pomadkach, aczkolwiek nie pogardzę fioletem i fuksją;)

      Usuń
  36. Carmex lubię, choć wolę Tisane! A ten cień z Inglota jest fantastyczny, pięknie podkreśla zwłaszcza niebieskie oczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również wolę Tisane, aczkolwiek w niektórych sytuacjach Carmex jest niezastąpiony;) W niedzielę na moich ustach pojawił się niewielki pęcharzyk. Od razu pokryłam go grubą warstwą Carmexu. Dziś nie ma śladu po opryszczce:)

      Usuń
  37. Definitywnie trafiłaś na otwierany Clump Defy, bo ja go wygrałam w konkursie na Rossnecie w kwietniu i jeszcze do zeszłego tygodnia się nim malowałam, czyli minęło 6 miesięcy ;)) Ogólnie go lubiłam w miarę, ale wolę większe pogrubienie i wróciłam do Maybelline ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwiłam się, że mój Clump Defy tak szybko zakończył żywot. Ta maskara zbiera pozytywne recenzje. Gdyby przedwcześnie traciła świeżość, na pewno któraś z blogerek wspomniałaby o tym w notce:) W związku z tym uznałam, że kosmetyk musiał paść ofiarą macantów;)

      Jakiej maskary Maybelline obecnie używasz?:)

      Usuń
  38. Wypróbuję ten tusz z Max Factora. Jeśli chodzi o macane egzemplarze, to od jakiegoś czasu nie kupuję tusze w Superpharmie, bo są pozaklejane... W Rossmannie wszyscy macają ile wlezie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Superpharm wziął przykład z Hebe. Mam nadzieję, że Rossmann w końcu dostrzeże problem i zacznie zaklejać kosmetyki. Gdy klient trafia na odkręcany tusz i wyrzuca go po 2 tygodniach, następnym razem wybierze inną drogerię...

      Usuń

Pozostawiając u mnie komentarz, pozostawiasz u mnie swoje dane osobowe. Są one starannie przechowywane i nieudostępniane innym podmiotom.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...