Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podkład. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podkład. Pokaż wszystkie posty

Annabelle Minerals Beige Cream matujący podkład mineralny


Wspominałam Wam jakiś czas temu, że zamierzam wrócić do podkładów mineralnych Annabelle Minerals. Latem miałam okazję przetestować najjaśniejszy odcień dostępny w stacjonarnej drogerii Hebe. Jednak on okazał się dla mnie minimalnie za ciemny, choć byłam wówczas lekko opalona. Niemniej formuła matującego podkładu mineralnego Annabelle Minerals przypadła mi wówczas do gustu. Ostatnio namiętnie testuję matujący podkład mineralny Annabelle Minerals Beige Cream. Jak go oceniam?
Annabelle Minerals Beige Cream matujący podkład mineralny

Avon True Super Stay podkład do twarzy Porcelain


Na co dzień używam podkład mineralnych, gdyż cenię sobie lekkie konsystencje. Moja cera znajduje się w bardzo dobrej kondycji i nie wymaga dużego krycia. Wystarczy lekkie wyrównanie kolorytu i zmatowienie. Dawno nie używałam fluidów. Jak wypadł podkład Avon True Super Stay Porcelain?

Avon True Super Stay podkład do twarzy Porcelain

Pędzle gejszy od Killy`s Tokyo Night w drogeriach Rossmann + podkłady Christian Laurent


Dzisiaj przychodzę do Was z krótką prezentacją nowości w drogeriach Rossmann. Nie wiem jak Wy, ale ja kocham pędzle do makijażu. Kosmetyków kolorowych nigdy nie nakładam palcami, bo nie lubię, gdy resztki produktu wchodzą mi pod paznokcie. Jest to szalenie niehigieniczne. Pędzli nigdy dosyć, zwłaszcza tych wysokiej jakości. Czy wiecie, że tylko w październiku w drogeriach Rossmann znajdziecie pędzle gejszy Killy`s Tokyo Night inspirowane kulturą Japonii? Musicie się pospieszyć, jeśli zaprezentowane przeze mnie akcesoria przypadły Wam do gustu. W niniejszej notce pokażę też swatche podkładów Christian Laurent.

Pędzle gejszy od Killy`s Tokyo Night

Lily Lolo podkład mineralny Porcelain + Lily Lolo Super Kabuki


Makijaż mineralny nie jest dla mnie niczym nowym, ponieważ kilka lat temu namiętnie używałam podkładu mineralnego, gdy miałam problemy z cerą. Dzięki zamianie drogeryjnych kosmetyków na naturalne udało mi się zwalczyć problemy skórne. Ostatnio postanowiłam powrócić do podkładów mineralnych, gdyż te w naturalny sposób chronią skórę przed działaniem promieni UV, gdyż zawierają tlenek cynku pełniący rolę filtra mineralnego. Oznacza to, że odbija on promienie słoneczne niczym lustro i nie pozwala im wniknąć w głąb skóry. Tym samym chroni naszą cerę przed powstawaniem wolnych rodników, które przyspieszają procesy starzenia się. Jak w moich testach wypadły Lily Lolo podkład mineralny Porcelain oraz Lily Lolo Super Kabuki?


Lily Lolo  podkład mineralny Porcelain


7 powodów, dla których nie stosuję podkładu


Podkład to dla wielu kobiet kosmetyk pierwszej potrzeby, bez którego nie wyobrażają one sobie wyjścia z domu. Ja jednak fluidy omijam szerokim łukiem. Nigdy za nimi nie przepadałam. To zdecydowanie nie jest produkt, który kiedykolwiek nakładałam na twarz, odczuwając przy tym jakąkolwiek przyjemność. Dzisiaj przedstawiam 7 powodów, dla których nie stosuję podkładu.

Becca Skin Love podkład


Golden Rose podkład długotrwale matujący nr 01 - najlepszy podkład do cery mieszanej?

Podkład to kosmetyk, po który sięgam od czasu do czasu. Odkąd stan mojej cery uległ poprawie, ostatnio coraz częściej wychodzę z domu bez makijażu. Czasem jednak chciałabym wyglądać ciut lepiej i wówczas sięgam po podkład. Przez lata unikałam tradycyjnych fluidów. Zawsze coś mi w nich przeszkadzało. Jedne były za tłuste i skóra się od nich okropnie lepiła, drugie za ciemne, trzecie za żółte, jeszcze inne miały kiepski skład i okropnie mnie zapychały. Nie brakowało też podkładów, które po godzinie przeobrażały się w dorodną pomarańczę ani takich, które nieprzyjemnie pachniały. Reasumując, jedynym podkładem spełniającym moje oczekiwania był Everyday Minerals. Minerałki są nieocenione w walce z trądzikiem. Jednak po kilkuletniej przygodzie z Everyday Minerals zapragnęłam fluidu, który ukryje wszystkie moje mankamenty po nieprzespanej nocy. Czy Golden Rose podkład długotrwale matujący nr 01 sprostał moim oczekiwaniom?


Golden Rose podkład długotrwale matujący

Golden Rose BB Cream, czyli mój pierwszy krem BB

Do tej pory kremy BB omijałam szerokim łukiem. Powodów było kilka. Po pierwsze, staram się unikać azjatyckich i ukraińskich kosmetyków ze względu na awarie elektrowni atomowych, które miały miejsce w przeszłości. Po drugie, już jakiś czas temu odeszłam od tradycyjny fluidów na rzecz minerałów, które służą mojej skórze. Po trzecie, nie lubię mokrego, połyskującego wykończenia, jakie zapewnia większość kremów BB. Jak oceniam Golden Rose BB Cream 01 Light, który wpadł w moje ręce?


bb cream Golden Rose


Podkład idealny?

Dotychczas po podkłady sięgałam okazjonalnie. Jeśli sytuacja tego nie wymagała, makijaż ograniczałam do oprószenia twarzy pudrem. Perspektywa zabawy z lepką, pomarańczową mazią sprawiała, iż każdy fluid kończył żywot w koszu na śmieci. W październiku ubiegłego roku odkryłam podkład, który przypadł mi do gustu do tego stopnia, iż po kilku miesiącach ujrzałam jego dno. Mowa o EDM (Everyday Minerals) matte base. Czytając opis poszczególnych odcieni, zdecydowałam się na „Fair”. Zapraszam na recenzję kosmetyku, który zaskarbił sobie moją sympatię.

Kolor
Choć odcień wybierałam w ciemno, kierując się jedynie opisem polskiego dystrybutora, weszłam w posiadanie produktu, który idealnie współgra z moją karnacją. Omawiany podkład jest bardzo jasny. Choć w „Fair” możemy znaleźć różowe tony, to nie musimy się obawiać efektu świnki. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, iż po użyciu drogeryjnych podkładów często przypominam osobę uskarżającą się na problemy z wątrobą. Za ten stan odpowiadają żółte pigmenty wykorzystane w kosmetykach.

Utlenianie
Kiedy nosiłam się z myślą zamówienia minerałów, przetrząsnęłam internet w poszukiwaniu przydatnych informacji. Wówczas dowiedziałam się, iż niektóre podkłady wykazują tendencję do oksydacji. W związku z tym, iż większość drogeryjnych kosmetyków funduje mi efekt marchewki, obawiałam się, iż „Fair” podzieli ich los. Tymczasem spotkała mnie miła niespodzianka. Podkład EDM nie utlenia się na mojej skórze.

Wykończenie
Omawiany kosmetyk charakteryzuje się matowym wykończeniem. Warto jednak podkreślić, iż końcowy efekt zależy od tego, ile produktu rozprowadzimy na twarzy. Jeśli podczas aplikacji nie będziemy oszczędzać podkładu, doczekamy się płaskiego matu. Osoby, które pragną uzyskać naturalny efekt, powinny poprzestać na otuleniu lica cienką warstwą minerałów.

Krycie
Możemy dostosować do aktualnej kondycji naszej skóry. Aplikując niewielką ilość produktu, tuszujemy zaczerwienienia i plamy depigmentacyjne. Grubsza warstwa podkładu tuszuje niewielkie pryszcze. Przy niespodziankach większego kalibru do akcji musi wkroczyć korektor.

Trwałość
Po 2 h od aplikacji skóra zaczyna się błyszczeć. Sięgając po primer w postaci pudru bambusowego czy Dry-Flo, możemy cieszyć się matowym wykończeniem przez 4-5 h. Później podkład zaczyna się warzyć. Ten problem dotyczy strefy T, przy czym ciastolina pokrywa czoło, nos nie wygląda najgorzej.

Podkreślanie porów
Do minerałów podchodziłam nieufnie. Byłam przekonana, iż proszek wyeksponuje kratery, tymczasem uzyskany efekt okazał się miłą niespodzianką. Minerały zmniejszają widoczność porów. Po aplikacji podkładu EDM moja twarz wygląda o wiele lepiej.

Nawilżenie/wysuszenie
Nie zauważyłam, aby minerały wysuszały moją skórę. Aczkolwiek formuły o właściwościach matujących nie poleciłabym właścicielkom suchej cery, ponieważ omawiany kosmetyk mógłby pogorszyć jej kondycję. Posiadany przeze mnie produkt podkreśla suche partie twarzy, jednak jestem skłonna przymknąć oko na tę wadę, ponieważ nie można jej wykluczyć w przypadku specyfików w formie proszku.

Smużenie
Aplikując primer, warto zachować umiar, ponieważ grubej warstwie pudru pojawia się problem z równomiernym rozprowadzeniem podkładu.

Konsystencja
Otrzymujemy drobno zmielony, jasny proszek, w którym wprawne oko dostrzeże różowe tony.

Zapychanie
Minerały stanowią świetne rozwiązanie dla osób, które walczą z niedoskonałościami. Wiele podkładów dostępnych na rynku zaostrza trądzik. Jeśli chcemy uniknąć ryzyka, to warto przyjrzeć się kosmetykom ze stajni EDM, Lily Lolo, Lumiere czy Anabelle Minerals.

Zmywanie
Omawiany podkład współpracuje z kosmetykami do demakijażu. Nawet delikatny płyn micelarny radzi sobie z usunięciem warstwy minerałów.

Podrażnienie
Z dobrodziejstw zaprezentowanego podkładu korzystałam pod koniec marca, gdy zmagałam się z poparzeniem. Kosmetyk nie przyczynił się do wystąpienia niepożądanych reakcji. Minerały mogą być stosowane przez alergików, ponieważ nie wykazują właściwości drażniących.

Zapach
Omawiany produkt jest bezwonny. Jako wrażliwiec doceniam ten fakt. Jeśli chcę, aby towarzyszył mi piękny zapach, to sięgam po perfumy. W przypadku twarzy preferuję kosmetyki pozbawione woni.

Opakowanie
Podkład umieszczono w białym, plastikowym opakowaniu. Na nakrętce znajduje się nazwa producenta. Lubię minimalizm, dlatego to rozwiązanie przypadło mi do gustu. Spód zawiera informacje nt. składu. W słoiczku znajduje się ruchome sitko, które chroni produkt przed przypadkowym rozsypaniem.

Wydajność
Minerały stanowią świetną inwestycję. Mój podkład sięgnął dna po 9 miesiącach codziennego stosowania. Ten wynik uważam za satysfakcjonujący, zważywszy na fakt, iż często poprawiam makijaż.

Testowanie na zwierzętach
EDM nie testuje swoich produktów na zwierzętach.

Cena
Za pudełko, w którym znajduje się 4,8 g produktu, musimy zapłacić ok. 60 zł. Jeśli nie wiemy, jaki odcień będzie współgrał z naszą karnacją, możemy zamówić próbki.

Dostępność
Sklepy internetowe.

Skład
Mika (CI 77019), Lauroyl Lysine. Może zawierać: Dwutlenek Tytanu (CI 77891), Tlenek Żelaza (CI 77491, CI 77492, CI 77499), Ultramaryna (CI 77007).

Reasumując: „Fair” idealnie wpisuje się w moje potrzeby. Jasnoróżowy odcień podkładu świetnie stapia się z moją skórą. Produkt zmniejsza widoczność porów. Omawiany kosmetyk charakteryzuje się matowym wykończeniem. Niestety, ten efekt jest krótkotrwały. Po 2 h skóra zaczyna się świecić. Jeśli zastosujemy primer w postaci pudru bambusowego, trwałość makijażu możemy przedłużyć do 4-5 h. Podkład EDM nie przyczynił się do wysypu niedoskonałości. Ten mineralny produkt może być stosowany podczas leczenia trądziku.

PS Czy mieliście do czynienia z minerałami? Jakie wrażenie wywarły na Was tego typu produkty?


karminowe.usta 

Naturalna pomarańcza od Lirene


Znacie to uczucie, gdy trafiacie na podkład, którego większość właściwości Wam odpowiada, ale i tak nie możecie go używać. Ja znam. Dzisiaj przedstawię Wam fluid rozświetlający Lirene Shiny Touch nr 104 (naturalny).

Kolor
Jest dla mnie zdecydowanie za ciemny. Nazwa odcienia jest zupełnie nieadekwatna do rzeczywistości. Ja określenie naturalny definiuję jako jasny beż. Mieszkam w Polsce, w której nie brakuje bladych Słowianek. Tym bardziej niezrozumiała wydaje mi się polityka firm kosmetycznych, które nie wypuszczają na rynek jasnych odcieni podkładów. Odcień podkładu Lirene na pewno nie jest „naturalny” w naszej strefie klimatyczno-geograficznej.

Utlenianie
Podkład oksyduje w ciągu dnia. Wygląda to fatalnie. Należy przy tym uwzględnić fakt, że wyjściowy kolor podkładu jest zupełnie oderwany od rzeczywistości, nie spotkałam jeszcze osoby, która miałaby pomarańczowy odcień skóry. Jeśli jakaś kobieta mijana na ulicy miała na twarzy „marchewkę”, to winę za ten stan rzeczy ponosił źle dobrany podkład. Właściwie nie powinnam pisać „źle dobrany”, ponieważ w Polsce nie bardzo jest w czym wybierać. Producenci podkładów uważają chyba że lubimy wyglądać jak dorodne pomarańcze. Po kilku godzinach noszenia podkładu, wyglądamy przerażająco. Pomarańczowy podkład staje się bowiem jeszcze bardziej pomarańczowy.

Rozświetlenie
Co ciekawe, produkt rzeczywiście zawiera jakieś mikroskopijne drobinki, niedostrzegalne gołym okiem, które w ciągu dnia odbijają światło, dzięki czemu twarz wygląda na bardziej wypoczętą i młodszą.

Efekt maski
Niestety, podkład nie tylko jest za ciemny o dobrych kilka tonów, ale również występuje w nienaturalnym pomarańczowym odcieniu. Efekt maski staje się nieunikniony.

Podkreślanie suchych skórek
Podkład ich nie podkreśla, chyba że płat skóry widocznie odstaje od reszty. Sam kosmetyk nie pełni roli mikroskopu i nie pokazuje tego, co niedostrzegalne gołym okiem.

Krycie
Na pewno nie jest to podkład stworzony do sesji zdjęciowych, ale jak na kosmetyk przeznaczony do codziennego użytku, kryje naprawdę dobrze. Większych niespodzianek wprawdzie nie zatuszuje, ale od tego mamy korektor. Gdyby występował w odcieniu zbliżonym do mojej karnacji, na pewno ładnie ujednolicałby koloryt mojej twarzy.


Wykończenie
Satynowe. Po nałożeniu podkładu nie błyszczymy się, ale nie mamy również do czynienia z płaskim matem.

Podkreślanie porów
Nie podkreśla.

Konsystencja
Jest dosyć gęsty, ale nie odczuwamy jego obecności na twarzy.

Zapychanie
Przy dłuższym używaniu podkład mnie niestety zapycha.

Zapach
Kwiatowo-pudrowy, przyjemny dla moich nozdrzy, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie do gustu.

Filtr przeciwsłoneczny
Posiada, aczkolwiek uważam, że SPF 8 to bardzo niska ochrona. Ale lepszy rydz niż nic.

Nawilżenie
Myślę, że osoby mające suchą skórę mogą być z niego zadowolone, ponieważ rzeczywiście lekko ją nawilża.

Wygładzenie
Twarz po nałożeniu podkładu staje się aksamitna i przyjemna w dotyku.

Warzenie
Nie występuje.

Smużenie
Podkład rozprowadza się równomiernie. Dobrze stapia się z naszą skórą.

Trwałość
5-7 godzin. Podkład ściera się równomiernie. Nie musimy obawiać się powstania „placków”.

Łatwość zmywania
Podkład nie jest jakoś szczególnie oporny na kosmetyki do demakijażu. Schodzi przy użyciu pierwszego lepszego mleczka czy płynu micelarnego.

Opakowanie
Podkład został wyposażony w pompkę. Takie rozwiązania uważam za higieniczne i wygodne. Możemy wycisnąć pożądaną ilość kosmetyku.

Kraj producencki
Polska.

Testowanie na zwierzętach
Lirene należy do Laboratorium Kosmetycznego dr Irena Eris, które nie testuje swoich produktów na zwierzętach.

Skład
Aqua-woda, rozpuszczalnik polarny, składnik bazowy wielu kosmetyków.
Caprylic/capric trigliceryde-emolient, środek rozpuszczający. Pochodzenia różnego. Stanowi mieszaninę różnych kwasów tłuszczowych, zawiera w sobie korzystne właściwości oleju kokosowego i palmowego, które tworzą ester wraz z gliceryną. Poleca się go skórze wrażliwej i skłonnej do przesuszenia. Posiada właściwości nawilżające i natłuszczające. Dzięki niemu skóra staje się miękka.
Cetearyl octanoate-zaliczany do wosków, emolientów. Pochodzenie tej substancji może być różne. Związek ten jest estrem kwasu etyloheksanowego i alkoholu cetostearylowego. Kwas 2-etyloheksanowy jest syntetycznym odpowiednikiem oleju pochodzącego z gruczołu ogonka ptaka wodnego. Składnik ten ma za zadanie wygładzać, natłuszczać i zmiękczać naszą skórę. Wytwarza również film, który chroni przed nadmiernym parowaniem wody.
Ethylhexyl methoxycinnamate-filtr UV. Chroni skórę przed niekorzystnym działaniem promieni ultrafioletowych, absorbując promienie słoneczne. Jego maksymalne stężenie w kosmetyku wynosi 10%. Związek ten może naśladować estrogeny, dlatego jego stosowanie może nie pozostawać bez wpływu na rozwój nowotworów piersi.
Propylene glycol- glikol propylenowy, związek pochodzenia chemicznego. Jest cieczą oleistą, bezbarwną i bezwonną, uzyskiwaną z ropy naftowej. Glikol propylenowy wykazuje silne podobieństwo do gliceryny. Doskonale rozpuszcza się w wodzie, alkoholu i acetonie. Stosowany w wyższych stężeniach pełni rolę konserwantu, ponieważ obniża aktywność wodną, przez co mikroorganizmy mają gorsze warunki do rozwoju. Jest dobrym rozpuszczalnikiem dla parabenów obecnych w emulsjach. W emulsjach i pastach do zębów ma za zadanie utrzymywać wilgotność. Może powodować podrażnienia.
Talc-talk, czyli uwodniony krzemian magnezowy. W przyrodzie występuje w postaci minerału-steatytu. Zapewnia poślizg, dzięki czemu chroni skórę przed podrażnieniem. Posiada właściwości matujące. Talk absorbuje wilgoć. To dzięki niemu po aplikacji kosmetyku nie odczuwamy „tłustości”. Zapobiega zbrylaniu.
Potassium cetyl phosphate--surfaktant i substancja umożliwiająca emulgację.
Cyclomethicone-cyklometikon. Pełni rolę rozpuszczalnika, regulatora lepkości, emolienta, substancji antystatycznej. Substancja pochodzenia chemicznego bazująca na silikonie. To dzięki niemu skóra jest dobrze nawilżona i gładka.
C12-15 alkyl benzoate-emolienty, konserwanty. Mieszanina składników syntetycznych uzyskiwanych m.in. z ropy naftowej. Nie działa natłuszczająco, rozprowadzony na skórze pochłania lepkość tłustych olejów. Nadaje miękkość, elastyczność i gładkość.
Dimethicone-substancja pochodzenia chemicznego, pochodna silikonu. Pełni funkcję emolienta i substancji antystatycznej. Składnik ten jest stosowany jako emulgator lub koemulgator w mieszaninach olej-woda. Substancja nawilżająca, natłuszczająca i wygładzająca.
Cetyl alcohol-alkohol cetylowy. Jego pochodzenie może być różne. Ma za zadanie wygładzać i nawilżać skórę. Pełni rolę emolienta, emulgatora i regulatora lepkości.
PVP/Hexadecene copolymer--substancja rozpuszczalna w wodzie i wytwarzająca film. Niewrażliwa na zmiany odczynu, bardzo bezpieczna. Stosowana przede wszystkich w środkach do stylizacji włosów i tuszach do rzęs. Nawilża, zmiękcza i wygładza skórę. Powoduje wzrost objętości kosmetyków.
Magnesium aluminum silicate-pełni rolę środka zagęszczającego. Stabilny w zakresie pH 2-13. Stabilizuje emulsje. W przypadku kolorówki uczestniczy przy zawieszaniu pigmentów w układzie. Dzięki temu podkład dobrze rozprowadza się na skórze i pozostawia ją jedwabistą w dotyku.
Glyceryl stearate-stearynian glicerolu. Emolient tzw. tłusty. Jeśli jest używany w swej czystej formie, może przyczynić się do wysypu niespodzianek. Na powierzchni skóry tworzy warstwę okluzyjną, która chroni przed parowaniem wody. Emulgator, czyli środek umożliwiający połączenie fazy wodnej z fazą tłuszczową. Wpływa na lepkość kosmetyku.
Petrolatum-mieszanina węglowodorów syntetycznych pozyskiwana z ropy naftowej. Zaliczana do emolientów tłustych. Nie posiada właściwości komedogennych. Tworzy warstwę okluzyjną, która chroni przed nadmiernym parowaniem wody z powierzchni włosków, dzięki temu uelastycznia rzęsy. Zwiększa lepkość kosmetyku. Wazelina uchodzi za substancję bezpieczną.
Glyceryl polymethacrylate- regulator lepkości, substancja filmotwórcza. Uważany za substancję bezpieczną.
Xanthan gum-stabilizator, chroniący emulsję przed rozwarstwianiem na warstwę rozpuszczalną w wodzie i rozpuszczalną w tłuszczach. Obie te warstwy w warunkach naturalnych nie mieszają się ze sobą, dlatego konieczne jest użycie emulgatorów, które muszą być stabilizowane jakimiś substancjami. Guma ksantanowa jest pozyskiwana na drodze biotechnologicznej przy udziale Xanthomonas campestris.
Glycerin-gliceryna, substancja nawilżająca.
Silica-krzemionka. Silnie chłonie wodę. Stabilizator emulsji, przedłuża trwałość kosmetyków, chroni przed ich rozwarstwianiem. Zwiększa lepkość.
Disodium EDTA-jest substancją chelatującą, wyłapuje wolne jony metali, może wiązać także wolne rodniki. Spełnia rolę konserwantu, stabilizatora i regulatora lepkości. Może podrażniać skórę, błony śluzowe. Powinny go unikać kobiety w ciąży i karmiące piersią. W obecności witaminy C i wodorowęglanu sodu może przyczyniać się do powstawania związków rakotwórczych.
Aleuritic acid-składnik uzupełniający, lipid. Substancja pochodzenia naturalnego, otrzymywana z żywicznej wydzieliny pluskwiaków, które pasożytują na drzewach tropikalnych. Cieszy się on sporym zainteresowaniem w przemyśle perfumeryjnym, ponieważ składnik ten uczestniczy w przygotowaniu piżma. W przypadku skóry wrażliwej ma za zadanie chronić ją przed działaniem wolnych rodników, opóźnia procesy starzenia.
Glycoproteins- białka zawierające związane kowalencyjnie oligosacharydy. Glikoproteiny chronią przed proteolizą oraz zlepiają i „smarują” powierzchnię faz.
Yeast extract-ekstrakt drożdżowy. Bogate źródło białka oraz witamin z grupy B.
Methylparaben-substancja konserwująca, którą podejrzewa się o działanie estrogenne.
Diazolidinyl urea- środek konserwujący o działaniu przeciwbakteryjnym. Stymuluje on wydzielanie formaldehydu, który wykazuje działanie kancerogenne. Oczywiście, o szkodliwości danej substancji decyduje dawka, wrażliwość osobnicza i częstość ekspozycji.
Parfum-kompozycja zapachowa.
Linalool-nienasycony alkohol należący do grupy terpenów. Otrzymuje się go z olejków eterycznych w tym kolendrowego, pomarańczowego i innych.
Hexyl cinnamal-substancja pochodzenia chemicznego, pełni funkcję aromatyzującą. Może wywoływać alergię.
Butylphenyl methylopropional-aldehyd aromatyczny, stanowi potencjalny alergen. Składnik kompozycji zapachowych.
Hydroxyisohexyl 3-cyclohexene carboxaldehyde-składnik kompozycji zapachowej.
Limonene-komponent zapachowy o świeżym zapachu, występuje w olejku rozmarynowym, grejpfrutowym, pomarańczowym i cytrynowym. Posiada świeży zapach. Działa antybakteryjnie.
Benzyl benzoate-benzoesan benzylu. Potencjalny alergen. Składnik kompozycji zapachowych. Składnik ten musi być uwzględniony w składzie INCI, jeśli występuje w szmince, a więc w produkcie niespłukiwanym w stężeniu przekraczającym 0,001%. Związek ten występuje naturalnie w imbirze.
Citronellol-naturalny, acykliczny monoterpenoid. Znajduje się w olejku róży i pelargonii. Wykorzystywany przy produkcji perfum i repelentów owadów (odstraszaczy), a także w przynętach dla roztoczy.
Titanium dioxide-dwutlenek tytanu. Substancja pochodzenia naturalnego, otrzymywana z czarnej rudy tytanu. Jest to biały barwnik, występujący w postaci proszku, który rozpuszcza się w olejach. Jest nietoksyczny i fotostabilny. W pastach do zębów stanowi barwnik, w pudrach rozjaśnia kosmetyk, natomiast w formie drobno zmielonej wykorzystywany jest jako filtr UVA i UVB. Chroni tym samym przed poparzeniem słonecznym, przedwczesnym starzeniem się skóry i czerniakiem. Dodaje się go do przeźroczystych kosmetyków w celu uzyskania zmętnienia, które chroni przed przenikaniem światła.
Mica- mika, nadaje żądany kolor i właściwości odbijające.

Cena
16-21 zł.

Dostępność
Podkład można kupić w Realu, Rossmannie, Superpharmie, a także w drogeriach no name.

Reasumując: Gdyby podkład był dostępny w jasnym odcieniu, nie utleniał się i nie zapychał mnie przy dłuższym stosowaniu, uznałabym go za ideał. Wygładzanie, rozświetlanie, krycie, niepodkreślanie suchych skórek i porów to niewątpliwe atuty tego kosmetyku.

PS Macie podkłady, które byłyby idealne, gdyby nie pewne niedociągnięcia?

karminowe.usta

Max Factor Creme Puff transluscent

Jak widać napis się starł


Nie wiem, czy widać napis o przydatności produktu od chwili otwarcia

Zdjęcie wykonałam z lampą, która potrafi ze mnie zrobić ducha, a mimo to jest ciemny

Tutaj lepiej widać naturalny kolor tego produktu


Od czasu do czasu znanym markom zdarza się wypuścić na rynek totalny bubel. Taką wpadkę ma w swojej historii również Max Factor, który przez wiele kobiet jest kojarzony z pewną jakością wyrobów. Ta renoma to niewątpliwie zasługa dobrze prowadzonego marketingu i kampanii reklamowych. W reklamach pojawiają się wizażyści, makijażyści gwiazd, którzy opowiadają, że w swojej codziennej pracy korzystają z produktów marki Max Factor. Recenzja będzie poświęcona Max Factor Creme Puff w odcieniu transluscent, czyli produktowi 2 w 1. Jest to połączenie pudru i podkładu w jednym.

Nie jest transparentny
Choć nazwa sugeruje, iż ów produkt posiada tę cechę. Wprowadza ona odbiorców w błąd. Nie wiem, jak to się stało, że tak mocno napigmentowany produkt, który nie wykazuje dosłownie żadnych właściwości dostosowywania się do naturalnego kolorytu cery, jest sprzedawany pod nazwą: „transluscent”.

Marchewkowy kolor
Nie wiem, dla kogo ten puder i podkład w jednym został wyprodukowany. Nie znam nikogo, kto miałby marchewkowy odcień cery. Produkt wygląda na twarzy bardzo nienaturalnie. Na mojej jasnej cerze wygląda fatalnie. Myślałam, że dostosuje się do mojego naturalnego kolorytu, nic bardziej mylnego.

Nadaje się do zużycia w charakterze bronzera
I tak go spożytkuję. Jeśli nałożę go bardzo niewiele i rozprowadzę przy użyciu ściętego pędzla do różu, to może spełniać rolę bronzera. Już pozostało mi go na szczęście niewiele. Ten produkt ma niewątpliwie jedną zaletę, zmusił mnie do rozpoczęcia nauki konturowania twarzy.

Skład
Jak dla mnie kiepski. Zawiera zapychacze: Paraffinum Liquidum oraz talk. Jest konserwowany z wykorzystaniem parabenów, które też mogą przyczynić się do wysypu niespodzianek. Jedynek tlenek cynku i dwutlenek tytanu uważam za zaletę tego kosmetyku, ponieważ pełnią one rolę filtrów przeciwsłonecznych.

Cena
Ja swój kupiłam na promocji za jakieś 23 zł. Normalnie kosztuje koło 30 zł. Nie jest więc tani. Jeśli cenę zestawić z jakością, to uważam, że nie jest wart tych pieniędzy. Za 23 zł można kupić wiele jasnych, matujących pudrów produkowanych przez Rimmel, Manhattan.

Zapach
Akurat zapach mi się podoba. Bardzo lubię takie pudrowe, babcine wonie. Jak byłam mała, to uwielbiałam wąchać kosmetyki mojej babci, która miała ich mnóstwo. Wiadomo po kim tak lubię kupować szminki, kredki i cienie;) Ten zapach kojarzy mi się bardzo przyjemnie.

Zapycha
Gdy go kupowałam, nie przyjrzałam się ingredientom, a wśród nich widnieje paraffinum liquidum oraz talk, które wiele osób, w tym mnie, skutecznie zapychają.

Plami
Ten kosmetyk marki Max Factor lubi tworzyć plamy na naszej twarzy. Wygląda to bardzo nieestetycznie. Owe plamy są praktycznie niemożliwe do roztarcia. Konieczny jest demakijaż.

Konsystencja
Mi ten produkt wydaje się być gliniasty. Nie jest to produkt, który łatwo nabiera się na pędzel. O wiele łatwiej aplikuje się go gąbeczką, ale ja akurat jej nie lubię używać, ponieważ zawsze nabieram ją nadmierną ilość produktu, co potem jest widoczne na mojej twarzy. Ciężko jest go równomiernie rozprowadzić. Trochę dużo z nim zabawy.

Jest widoczny
Nie wiem, jak spisuje się na ciemniejszych karnacjach, ale w przypadku mojej skóry wyraźnie się od niej odcina.

Podkreśla suche skórki
Może nie eksponuje ich tak bardzo jak opisany parę dni temu podkład Rimmel Match Perfection, ale są one bardziej zauważalne.

Nie kryje niedoskonałości
A podobno ten produkt łączy w sobie cechy podkładu. Pryszcze, krosty jak były wcześniej widoczne tak dalej są. Zerowe krycie.

Po kilku godzinach zaczyna znikać z twarzy
Ale nie znika równomiernie.

Matuje na krótko
Na jakieś 2-3 godziny, potem konieczne są poprawki.

Dostępność
Można go nabyć w Rossmannie, SuperPharmie, Naturze i wielu drogeriach no name.

Opakowanie
Początkowo wydawało mi się eleganckie, takie granatowe. Z biegiem czasu napis się wytarł. Aczkolwiek jest ono solidne, produkt się nie odkręca w torebce, w przeciwieństwie do pudru Rimmel Stay Matte.

Gąbeczka
Zwyczajna, trudno ją wymyć z resztek produktu. Ja mogłabym się obejść bez niej, ponieważ tego typu produkty wolę aplikować przy pomocy pędzla, gdyż pozwala mi to wykorzystać bardziej naturalny efekt.

Wydajność
Ja mam go już 1,5 roku i wciąż jest zdatny do użycia, ponieważ może leżeć aż 60 miesięcy od momentu otwarcia. Nie używam go codziennie, bo za nim nie przepadam, ponadto pełni u mnie funkcję bronzera. Myślę, że przy regularnym stosowaniu zniknąłby stosunkowo szybko, skoro przy trybie „raz na jakiś czas jako bronzer” już jest na wykończeniu.

Reasumując: nie polecam go.

PS A Wy miałyście kiedyś ten produkt? Lubicie kosmetyki Max Factora, a może uważacie je za przereklamowane? Używacie pudru i podkładu w jednym?

Rimmel Match Perfection Foundation



Wiem, że wygląda to fatalnie, ale chciałam Wam pokazać, jak radzę sobie z jego przechowywaniem


Jak każda z nas czasem trafiam na totalny bubel. Tym razem biorę na tapetę podkład Rimmel Match Perfection, odcień ivory.

Gama kolorów
Bardzo ograniczona. Jest ich stanowczo za mało, żeby móc dobrze dobrać podkład pod swój naturalny odcień skóry. Dla bladziochów nie ma praktycznie nic. Ten ivory jest najjaśniejszy, a dla mnie i tak był za ciemny, nawet latem. Nie ma mowy o indywidualnym wyborze podtonów, a przecież jasny podkład to dopiero połowa sukcesu. Największą zbrodnią jest nałożenie żółtego podkładu na różową cerę i różowego na żółtą. Ja tę zbrodnię popełniłam, ponieważ mam różowawą cerę, a ów podkład ma lekko żółte podtony, które mi ewidentnie nie służą.

Utlenia się
I to dość znacznie. Po upływie około pół godziny na naszej twarzy wykwita dorodna pomarańcza, przez co kosmetyk się odznacza na naszej twarzy. Ja dostałam ten podkład w prezencie, wcześniej go nie miałam, poszłam na zakupy do centrum handlowego, nałożywszy go na twarz, gdy weszłam do przymierzalni, to przestraszyłam się własnego odbicia, wyglądałam jak marchewka.

Kiepsko matuje
Ów efekt utrzymuje się góra 30 minut, co jest dla mnie bardzo słabym rezultatem, zważywszy na fakt, że producent obiecuje zmatowienie i jest ono obecne również w nazwie. Trzeba go zmatowić pudrem, co tworzy tapetę. Jeśli nie nałożę pudru, to błyszczę się jak smalec.

Zapycha
Wystarczy nałożyć go jeden raz, by wszystkie pory zostały zablokowane. Strasznie wchodzi w pory, podkreśla je.

Tworzy smugi
Trzeba się nieźle natrudzić, by ich nie uzyskać. Nakładanie niewielkiej ilości nie gwarantuje sukcesu, bo nawet wówczas jest w stanie zrobić smugi. Trzeba go rozsmarowywać przez dobrych kilka minut, a mimo to widać całą drogą wyrysowaną przez nasze palce. Kiepsko wtapia się w cerę.

Podkreśla suche skórki
Nawet jeśli normalnie tych skórek nie dostrzegamy, to po nałożeniu tego podkładu widzimy, gdzie za kilka dni skóra będzie nam schodzić płatami,

Nie wysusza skóry
Chociaż tyle dobrego, ale jednocześnie warto nadmienić, że nie nawilża, ale tego po nim też nie oczekiwałam.

Krycie
Coś tam kryje, ale głównie zaczerwienienia (ma żółte podtony), drobne niedoskonałości, z większymi pryszczami, bliznami potrądzikowymi sobie nie poradzi.

Czasami warzy się na twarzy
Nie wiem od czego to zależy, chyba od środowiska, jakie w danym dniu stworzy nasza skóra. Czasami nie obserwuję tego niekorzystnego zjawiska, a czasami wyglądam jak masa budyniowa, przy wytwarzaniu której nie dawkowałam budyniu, ale wlałam cały za jednym zamachem.

Konsystencja
Tłusta, nieprzyjemna w dotyku. Wyraźnie wyczuwalna frakcja oleju. Czasami odnoszę wrażenie, że produkt nie jest najlepiej zemulgowany.

Zapach
Dość trudny do określenia, ja wyczuwam delikatne nuty kwiatowe, całkiem przyjemny. Nawet go lubię.

Opakowanie
Szklane i to z dość delikatnego szkła. Jest ciężkie. Na dodatek raz mi upadł i opakowanie uległo częściowemu uszkodzeniu, nie rozpadło się na części, ale wyraźnie widać rysę, przez którą produkt czasami może przeciekać, dlatego obecnie ten podkład przetrzymuję w kilku warstwach folii.

Wydajność
Akurat pod tym względem nie mam mu nic do zarzucenia. Standardowa pojemność, czyli 30 ml, wystarcza na bardzo długo, wciąż go mam, chociaż akurat ten kosmetyk chciałabym wykończyć w tempie iście ekspresowym. Zamierzam tego dokonać przez przerwę świąteczną. Szkoda mi go wyrzucić, ale jednocześnie jest dość kiepski. Na szczęście moja mama się z nim polubiła (ma ciemniejszą karnację od mojej) i u niej nie błyszczy się, nie obserwuję również procesu utleniania. Myślę, że to kwestia rodzaju cery. Moja mama ma stosunkowo suchą cerę, a ja mieszaną w kierunku tłustej. Podejrzewam, że ten produkt najlepiej sprawdzi się w przypadku cery normalnej.

Nie nadaje się na filtr
Źle współpracuje z filtrami, przy niektórych rozwarstwia się.

Cena
Moim zdaniem zbyt wysoka na tak kiepską jakość, średnio kosztuje 25 zł.

Dostępność
Można go znaleźć w Rossmannie, SuperPharmie, Naturze.

Nie zasycha zbyt szybko
To akurat uważam za zaletę, bo można go próbować równomiernie rozsmarować, nanosić pewne korekty, bez konieczności gnania po płyn do demakijażu.

Łatwo o efekt maski
Ponieważ po pierwsze się utlenia, po drugie dla totalnych bladziochów jest za ciemny, po trzecie, tworzy smugi i podkreśla suche skórki. Odznacza się na twarzy.

Nie dopasowuje się do odcienia skóry
Dla mnie jest po prostu za ciemny, powiedziałabym wręcz, że w opakowaniu prezentuje się lepiej niż na mojej twarzy.

Filtr
SPF 15 to zawsze coś. Nie jest to duża ochrona, ale zawsze lepszy rydz niż nic. Pamiętam, że gdy skończył mi się filtr we wrześniu i szukałam nowego, to smarowałam się tym podkładem i pomimo zwiedzenia połowy miasta, nie opaliłam się, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

Skład
Ma trochę zapychaczy, syntetyczne konserwanty.

Szybko znika z twarzy
Bardzo szybko zaczyna znikać z twarzy. Już po 3 godzinach widać znaczne ubytki. Nie jest to na pewno podkład do pracy czy na wesele, ponieważ spłynie z twarzy.

Reasumując: wolę podkład Golden Rose. Był tańszy i spisywał się o niebo lepiej.

A Wy miałyście ten podkład? Jak się u Was sprawdził? Jakich podkładów używacie? A może nie przepadacie za nimi?  

Podkład Soraya lifting make-up





Dzisiaj postanowiłam zrobić wpis-ciekawostkę. Chyba każda z nas chociaż raz w życiu kupiłam za ciemny podkład. I ja nie ustrzegłam się przed tym błędem i jakiś czas temu, zaopatrzyłam się w podkład Lifting make-up marki Soraya, odcień 03, czyli naturalny. Kupiłam go pewnego zimowego popołudnia. Ponieważ na zewnątrz było już ciemno, zasugerowałam się sztucznym oświetleniem i to był ogromny błąd.

Słowa producenta:
Lifting make-up doskonale kryje wszelkie niedoskonałości cery oraz zapewnia matowe wykończenie makijażu. Dzięki wyjątkowej formule zawierającej składnik liftingujący natychmiastowo poprawia napięcie skóry oraz modeluje owal twarzy. Wygładza drobne zmarszczki, intensywnie nawilża i odżywia skórę”

Nazwa a kolor
Nazwa kłóci się z kolorem. Naturalny kolor w naszym kręgu kulturowym to średni beż, tymczasem serwuje się nam produkt o odcieniu przypominającym karnację Hiszpanek. Kolor jest zdecydowanie za ciemny nie tylko dla mnie, wyjątkowego bladziocha, ale również mojej mamy, która ma śniadą cerę.

Matowienie
Podkład rzeczywiście nie ma zbyt tłustej konsystencji, choć lekki też nie jest. Nie przyczynia się do wzmocnienia połysku naszej skóry, delikatnie ją matuje. Jednakże nie ma mowy o płaskim macie.

Utlenia się
Zasadniczo ta własność nie powinna nas dziwić. Większość podkładów dostępnych w polskich drogeriach utlenia się w kierunku pomarańczy, tak jest i w tym przypadku. Na naszej twarzy tworzy się wyjątkowo nienaturalny efekt.

Podkreślanie suchych skórek
Jeśli chodzi o podkreślanie suchych skórek, to trudno mi się wypowiedzieć, gdy go używałam, nie miałam takowych.

Ładnie pachnie
To chyba największa zaleta tego produktu. Trudno mi określić ten zapach, ale wyczuwam w nim pewne odmiany kwiatów.

Miła konsystencja, która łatwo się rozprowadza
Szkoda, że kosmetyk ma tak koszmarne odcienie, bo jeśli chodzi o konsystencję, to gwarantuje dobre rozprowadzenie kosmetyku na naszej twarzy. Można to zrobić równomiernie, wystarczy tylko trochę się postarać. Nie trzeba na rozprowadzaniu spędzać 8 minut, wystarczy dosłownie chwila. Jego rozprowadzanie to prawdziwa przyjemność.
Efekt maski
Ponieważ kolor, w którego jestem posiadaniu jest dla mnie o kilka tonów za ciemny, zatem odcina się od reszty ciała. Ma na tyle dobrą konsystencję, że gdyby wyprodukowany bardzo jasny odcień, to byłby idealny. Sama konsystencja nie stwarza efektu sztuczności i przesady.

Zapycha
Niestety, zapycha, bo ma w składzie m.in. silikony, które prawdopodobnie mają odpowiadać za efekt liftujący i naprężenia skóry pozbawionej jędrności.

Delikatnie napina
Kosmetyk rzeczywiście lekko napina naszą skórę, ale nie ma tu mowy o efekcie godnym wstrzyknięciu botoksu czy też wypełniacza.
Nie daje całkowitego krycia
Jeśli mamy poważniejsze niedoskonałości, to nie poradzi sobie z nimi. Przy lżejszym możemy zaobserwować zamaskowanie problemu.

W odżywcze moce podkładów nie wierzę
Ten również nie poprawi stanu naszej skóry, aczkolwiek jej nie wysuszy, myślę, że temu niekorzystnemu zjawisku zapobiega panthenol.

Nie mam zmarszczek
Zatem trudno mi się wypowiedzieć nt. Ich wypełnienia i ukrycia. Ale nie sądzę, by ten kosmetyk miał tak niezwykłe właściwości. Ponieważ lekko napina naszą skórę, zatem pewnie zaobserwujemy minimalne wygładzenie i nasza twarz będzie prezentować się trochę lepiej.

Modelowanie
Modeluje owal twarzy, jeśli użyjemy go jako bronzera, poza tym wiadomo, że przyciemnione fragmenty twarzy sprawiają wrażenie chudszych.

Nie najgorsza pompka
Spotykałam się z naprawdę wieloma pompkami. Jedne z nich sprawowały się lepiej, inne gorzej, a jeszcze inne w ogóle nie pozwalały na wydobycie produktu. Tutaj można wydobyć kosmetyk nawet wtedy, gdy w opakowaniu znajdują się jego resztki.

Dość niezłe opakowanie
Wygląda dość estetycznie, porządnie, nie niszczy się, nie ma tendencji do odkształceń.

Nakładka
Nakładka na pompkę ma ponadprzeciętną tendencję do zsuwania się i odsłaniania dozownika, przez co jest on nieustannie narażony na zanieczyszczenie mikroorganizmami i wirusami obecnymi w powietrzu.

Podkład mineralny z Golden Rose



Już od pewnego czasu rozważałam zakup podkładu. Ale długo nie kupowałam żadnego, bo ten był za ciemny, tamten za żółty, jeszcze inny się utleniał albo robił efekt maski, wchodząc w pory. Ostatnio nabawiłam się trochę pryszczy, jak to zwykle bywa przed okresem. Ponieważ przestało mi się to podobać, postanowiłam zatuszować swoje niedoskonałości. Od pewnego czasu polowałam na podkłady z Golden Rose, ponieważ jest to jedyna łatwo dostępna firma produkująca jasne podkłady o różowawym odcieniu, czyli takim, jaki naturalnie ma moja skóra. Podkłady tej firmy nie są drogie, mogę je nabyć w niektórych galeriach handlowych, a co za tym idzie, istnieje opcja ich wcześniejszego przetestowania.

Już wcześniej testowałam podkłady tej firmy, przez cały dzień chodziłam z ręką wysmarowaną testerem. Produkt w ogóle się nie utlenił, co jest rzadkością. Do tej pory próbowałam naprawdę różnych rzeczy, były podkłady ze średniej i najwyższej półki. Dotychczas żaden mnie nie zadowolił, bo albo były za ciemne albo za żółte lub utleniały się w kierunku pomarańczy.

W poniedziałek zdecydowałam się zakupić podkład, udałam się na wrocławskie stoisko Golden Rose, a tu niespodzianka, nie ma mojego najjaśniejszego upatrzonego podkładu. Pani kazała mi przyjść na drugi dzień. Przyszłam, ale okazało się, że chwilowo producent nie ma na stanie najjaśniejszych odcieni. Pani zaproponowała przetestowania odcienia 03. Spróbowałam od niechcenia. Byłam pewna, że będę miała do czynienia z ciemnicą. Gdy wycisnęłam trochę podkładu na przegub ręki, rzeczywiście wyglądał nieciekawie, przypominał karmel. Zaczęłam go rozsmarowywać i wklepywać. Po zakończeniu procesu rozprowadzania, moim oczom ukazał się nieprawdopodobny widok. Podkład idealnie pasował do mojej cery, był jasnoróżowawy. Wyszłam na zewnątrz galerii handlowej, by zobaczyć, czy nie mam do czynienia z grą światła. Ku mojemu zdziwieniu podkład w świetle dziennym nadal prezentował się nienagannie. Ponieważ pamiętałam, że 01 nie utleniał się, postanowiłam zaryzykować i kupić ciemniejszy odcień, który na dobrą sprawę okazał się tylko od pół tonu ciemniejszy od tego najjaśniejszego.

Producent na opakowaniu podaje,że podkład dopasowuje się do naturalnego odcienia naszej skóry i coś w tym chyba musi być, skoro 03 prezentowała się na mojej skórze idealnie. Bałam się, że będzie trochę inaczej, gdy nałożę podkład na twarz, ale i na twarzy prezentuje się nienagannie.

Dobra, ja już to od jakiegoś czasu opisuję całą historię, ale nadal nie napisałam, z którym podkładem Golden Rose mam do czynienia, bo Golden Rose Golden Rose nierówny. Jestem szczęśliwą posiadaczką Golden Rose Mineral Make-Up SPF 15 Liquid Powder Mineral Foundation z witaminami A i E.

Parę słów od producenta:
„Podkład mineralny. Wodoodporny o bogatej kompozycji 8 minerałów, pokrywa wszelkie niedoskonałości cery. Dopasowuje się do naturalnego odcienia skóry, odżywia ją i nawilża. Posiada filtr UV SPF 15 oraz przeciwutleniacze, witaminy A i E, opóźniające proces starzenia się skóry. Bezzapachowy, nie zatyka porów, gdyż nie zawiera talku i wosku”

Produkt z całą pewnością jest bezzapachowy. To akurat uważam za zaletę, bo wszelkiej maści syntetyczne perfumy mogą wywoływać alergię i podrażniać naszą skórę.

Różowawy odcień, dla mnie jest to ogromna zaleta, gdyż jestem naturalnie różowawa. Większość drogeryjnych podkładów jest żółtawa. Gdy nałożę na różową cerę żółty podkład wyglądam na osobę, która ma poważne problemy z wątrobą.


Podkład jest dość trwały w normalnych warunkach, tzn. temperaturze 24 stopni Celsjusza, pełnym słońcu i przy wychodzeniu na zakupy/uczelnię. Nie wiem, jakby sprawował się w bardziej ekstremalnych warunkach, ponieważ ze względów zdrowotnych nie mogłam w ostatnim czasie jeździć na rowerze czy też biegać. Jak nakładam go koło 11, to do 18 spokojnie utrzymuje się na twarzy. Nie spływa, nie zbiera w zagłębieniach.
Niestety, trzeba go bardzo uważnie rozcierać, ponieważ lubi pozostawiać nieestetyczne smugi. Trzeba nakładać go w niewielkich ilościach i rozsmarowywać przez około 5 minut, wtedy wygląda naprawdę dobrze.

Uczucie tłustości to mój największy problem. Nie było chyba podkładu, w którym bym się nie czuła niczym smalec. Ten też sprawia, że czuję się tłusto, choć tak naprawdę w ogóle się nie tłuści na twarzy, nawet po kilku godzinach. Ale nic na to nie poradzę, że czuję się tłusto i niekomfortowo i chyba w związku z tym nie będę go stosowała zbyt często, zwłaszcza przed zajęciami na uczelni, bo mam nieodparte wrażenie, że mój podkład widzą osoby z samego końca korytarza i wyglądam na zaszpachlowaną tapeciarę. Nie chcę być sztuczna. Bliskie mi osoby twierdzą, że tego podkładu w ogóle nie widać, ale ja wciąż mam wrażenie, że jest widoczny i wyglądam paskudnie. Moja mama stwierdziła, że mam manię prześladowczą na punkcie podkładów.

Ku mojemu zdziwieniu podkład Golden Rose nie zapycha. Do tej pory nie wierzyłam w zapewnienia producentów o niezapychaniu. Uważałam,że skoro coś jest tak tłuste i lepkie, to siłą rzeczy musi zapchać. A tu taka miła niespodzianka;)

Podkład naprawdę się nie utlenia. Efekt pomarańczowej skórki tym razem nie będzie miał miejsca. Podkład pomimo upływu czasu wciąż pozostaje jasnoróżowy. Nie wiem, jaką formułę zastosował producent, ale naprawdę zdaje egzamin. Na mnie utleniał się nawet True Match z L`Oreala, czy zachwalany na Wizażu podkład Bourjoisa.


Podkład jest lepki, byłam pewna, że będę się po nim jeszcze bardziej świeciła, na szczęście nie potęguje efektu latarni, nie mamy do czynienia z matowym wykończeniem, ale satyna, którą uzyskujemy, nie jest najgorsza, tym bardziej, że po 15 minutach nie zamienia się w smalec;)

Dobrze maskuje, co jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Oczywiście większych kulfonów się nie pozbędziemy, ale te mniejsze, jak również gojące się ranki, staną się praktycznie niewidoczne. Nie jest to krycie takie, z jakim mamy do czynienia w przypadku Revlonu, ale dla mnie jest całkiem zadowalające;) Zresztą nie chciałabym mieć do czynienia z tak silnym kryciem, bo wtedy ma się do czynienia z odpowiednią treściwą konsystencją podkładu.

Podkład nie podkreśla porów, w moim przypadku jest to bardzo istotne, ponieważ na moim nosie występują prawdziwe kratery. Pory po nałożeniu produktu stają się mniej widoczne.

Nie podkreśla suchych skórek, jeśli nie są to suche skórki odłażące płatami i widoczne gołym okiem. Jeśli skóra jest tylko trochę przesuszona, to produkt z Golden Rose tego nie uwidoczni.

Ładnie się wtapia niczym BB cream. Wprawdzie trzeba poświęcić trochę czasu równomiernemu rozprowadzaniu produktu, to końcowy efekt gejszy jest tego wart:) Wiele dziewczyn na swoich blogach pokazuje jak wygląda ich twarz przed, a jak po nałożeniu BB cream. Po skóra wydaje się taka jednolita, aksamitna, tak samo jest w przypadku podkładu Golden Rose.

Wyrób zawiera filtr, jest on słaby, SPF 15 to stanowczo za niska ochrona w przypadku mojej cery, która sympatyzuje z przebarwieniami. Ale dobrze,że pomyśleli o ochronie skóry przed szkodliwym promieniowaniem UV. Im więcej preparatów z filtrami, tym bezpieczniej się czuję.

Produkt nie zawiera parabenów, które zapychają, uczulają i działają estrogennie.

Rzeczywiście skład produktu jest dość przyzwoity, wiele składników mineralnych i naturalnych ekstraktów, choć i związków typowo syntetycznych nie brakuje. Ale jak na produkt za 24 złote, skład jest naprawdę przyzwoity. Niektóre droższe podkłady są bardziej syntetyczne.

Produkt nie zawiera alergenów i rzeczywiście nie uczula, ani nie podrażnia naszej skóry.

Taniość to jedna z licznych zalet tego produktu. Za swój podkład zapłaciłam 24 złote. Czyli niewiele jak na tę jakość.

Produkty Golden Rose są dostępne zarówno w internecie, jak również w stacjonarnych sklepach. W niektórych galeriach istnieje stoisko tej firmy. Można ich szukać również w drogeriach. Warto sprawdzić na stronie firmy, gdzie w naszej okolicy można je dostać.

Produkt zawsze musi mieć jakąś wadę, w przypadku tego podkładu jest to pompka, która nabiera zawsze zbyt dużą ilość kosmetyku. I tu pojawia się problem, bo na twarz wszystkiego nie naniosę, a szkoda zmywać.

Ciekawe opakowanie, z taką propozycją opakowania jeszcze się nie spotkałam. Wygląda na większą tubkę z fluidem, a jednocześnie mamy do czynienia z pompką.

Wracając do opakowania, to irytuje mnie wiecznie spadająca nakrętka, której nie można tak naprawdę mocniej nałożyć na pompkę. Nie wiem, czy trafiłam na wadliwy egzemplarz, czy wszystkie tak mają, ale na dłuższą metę jest to irytujące i niehigieniczne.

Pompka łatwo się brudzi, co również jest niehigieniczne, ale można przetrzeć ją ręcznikiem papierowym, przy czym produkt jeszcze bardziej się rozmazuje i brudzi pompkę.

Pojemność tego produktu jest standardowa. Myślę, że spokojnie starczy go na pół roku dla osób codziennie korzystających z podkładów. U mnie będzie chyba zalegał latami.

Duży wybór kolorów, w tym wiele jasnych odcieni należy uznać niewątpliwie za zaletę. W naszym kraju promuje się niezdrową opaleniznę i w ten trend wpisują się również producenci, rzucający na rynek karmel pod napisem ivory.

Z firmy Golden Rose polecam również korektory w sztyfcie pokrywające niedoskonałości. Można kupić biały, białożółty i białoróżowy korektor, wszystko zależy od naturalnego odcienia naszej skóry;)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...