Gdy rok chylił się ku
końcowi, przystąpiłam do zerowania zalegających kosmetyków. Po
raz kolejny przekonałam się, że dobra mobilizacja stanowi klucz do
sukcesu. Nie mogę narzekać na rozmiary grudniowego denka. Na wannie
pojawiła się wolna przestrzeń do zagospodarowania. Notkę
podzieliłam na dwie części, ponieważ z doświadczenia wiem, że
lepiej przyswaja się krótsze teksty. W niniejszym wpisie pragnę
zaprezentować specyfiki do pielęgnacji ciała i włosów, z którymi
pożegnałam się w zeszłym miesiącu. Zapraszam do lektury:)
I WŁOSY
Dotychczas nie mogłam
narzekać na naturalne kosmetyki. Większość z nich służyła moim
wysokoporowatym włosom. Wyżej wspomniana maska stanowi wyjątek
potwierdzający regułę. Produkt w niewielkim stopniu nawilża
włosy i ułatwia ich rozczesywanie. Niestety, nie mogę liczyć na
zmiękczenie i wygładzenie niesfornych pasm. Gdy korzystałam z
dobrodziejstw kuracji z morelą i kwiatem cytryny, na mojej głowie
gościło dorodne siano.
Wyżej wspomniany produkt
zastępuje mi prostownicę. W tym miejscu warto zaznaczyć, iż moje
włosy są podatne na układanie. Maska doskonale nawilża suche
pasma. Za jej sprawą mogę cieszyć się gładką, lśniącą taflą.
Bohaterka niniejszego akapitu ułatwia rozczesywanie. Niestety,
kosmetyk nie jest pozbawiony wad. Intensywny, mdły zapach przyprawia
mnie o zawroty głowy.
Niepozorny płyn, w
odróżnieniu od swojej poprzedniczki, łączy walory pielęgnacyjne
z właściwościami aromaterapeutycznymi. Apetyczna, malinowa woń
zachęca do systematycznego sięgania po kosmetyk. W związku z tym,
iż płukanka charakteryzuje się kwaśnym odczynem, domyka łuski.
Za jej sprawą mogę cieszyć się gładkimi, lśniącymi włosami.
Sezon grzewczy nie służy
moim wysokoporowatym kosmykom. Od pewnego czasu walczę z puchem.
Na szczęście w podbramkowych sytuacjach mogę liczyć na specyfik
Babydream fur Mama. Maść dociąża niesforne pasma. Za jej sprawą
włosy stają się gładkie i lśniące, a szczotkowanie przebiega
sprawnie.
Po tę wersję sięgam
wówczas, gdy zależy mi na usunięciu silikonowej powłoczki.
Wprawdzie wszystkie szampony Alterry bazują na tych samych
detergentach, ale wariant z bambusem i papają dogłębnie oczyszcza
włosy. Produkt nie wysusza skóry głowy i nie przyczynia się do
powstawania kołtunów. Na jego korzyść przemawia egzotyczna,
owocowa woń.
Po wyżej wspomniany
produkt sięgam wówczas, gdy zależy mi na gładkiej, lśniącej
tafli. W przypadku większości szamponów jestem zdana na odżywkę.
Niestety, oczyszczające specyfiki często plączą pukle i
utrudniają ich rozczesywanie. Tymczasem wariant z morelą i
pszenicą nie funduje mi tego typu „atrakcji”. Jeśli nie
dysponuję zbyt dużą ilością wolnego czasu, ograniczam się do
bohatera niniejszego akapitu. Na szczęście tego typu sytuacje
zdarzają się sporadycznie. Zazwyczaj sięgam po odżywkę, ponieważ
lubię dbać o swoje kosmyki.
Specyfik nie najlepiej
radzi sobie z usuwaniem treściwych olejów i maści na bazie
lanoliny. Wprawdzie odpowiednia ilość szamponu rozwiązuje
problem, ale odbija się to negatywnie na wydajności kosmetyku.
Korzystając z dobrodziejstw omawianego produktu, nie odnotowałam
łupieżu. Warto zaznaczyć, iż wersja z migdałem i jojoba
charakteryzuje się specyficzną wonią, która nie każdemu
przypadnie do gustu.
II CIAŁO
Ten produkt znalazł się
w zestawieniu ulubieńców
2013 roku. Choć peeling nie należy do mocnych zdzieraków,
spełnia swoją funkcję. W związku z tym, iż omawiany kosmetyk
usuwa martwe komórki, skóra staje się gładka i odzyskuje zdrowy
koloryt. Drobinki nie są ostre, toteż nie muszę obawiać się
ran i zadrapań. Gdy korzystam z dobrodziejstw wyżej wspomnianego
specyfiku, mogę zrezygnować z kremu do rąk. Peeling wykazuje
właściwości nawilżające.
Ze względu na cienką
skórę, muszę uważać, wybierając żele pod prysznic. Silne
detergenty często fundują mi suche łuski. Krem Alverde
parokrotnie wybawił mnie z opresji. Gruba warstwa specyfiku,
nałożona na noc, poprawia kondycję zniszczonych dłoni. Choć
kosmetyk ma postać treściwej emulsji, nie pozostawia lepkiej
warstwy. W związku z tym nic nie stoi na przeszkodzie, aby korzystać
z jego dobrodziejstw w ciągu dnia.
Specyfik nabyłam z myślą
o walce z plamami, które szpecą moje ramiona i plecy. Krem uporał
się ze słabo widocznymi przebarwieniami. Niestety, nie poradził
sobie z niedoskonałościami większego kalibru. Wprawdzie producent
wspomina, iż kosmetyk można stosować na twarz, ale nie
zdecydowałam się na to rozwiązanie ze względu na obecność
parafiny. Niestety, kontakt z tym składnikiem kończy się wysypem
podskórnych gul.
PS Czy wizja zbliżającego
się końca roku zmobilizowała Was do zerowania kosmetyków? Jak
prezentuje się Wasze grudniowe denko?
karminowe.usta
też lubię szampony Alterry :) mi zapach maski latte bardzo się podoba, bo kojarzy mi się z budyniem :)
OdpowiedzUsuńDzięki szamponom Alterry pozbyłam się łupieżu. Niestety, większość specyfików oczyszczających nie służy mojemu skalpowi...
UsuńSpore denko:)
OdpowiedzUsuńA to dopiero I część;)
UsuńFajnie się czytało, zwłaszcza , że ostatnio mam jakieś chcice na zwrócenie większej uwagi na włosy.
OdpowiedzUsuńJeśli miałabyś jakieś pytania dotyczące olejowania itp., chętnie pomogę:)
UsuńPeeling Eveline 8w1 jest delikatny ale faktycznie miły w użyciu :)
OdpowiedzUsuńJego delikatność przypadła mi do gustu. Mam cienką skórę, w związku z tym spotkania z niektórymi peelingami kończy się zadrapaniami;)
UsuńMorelowa Alterra to mój ulubiony kosmetyk ostatniego miesiąca - nie dość, że super sprawdza się w pielęgnacji, to jej zapach jest cudowny! :)
OdpowiedzUsuńJej zapach jest przyjemny w odbiorze:)
UsuńZnam kallosa niestety trochę mnie puszył :) Szampon papaja natomiast miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńU mnie Kallos spisuje się bez zarzutu, ale z trudem znoszę jego zapach.
Usuńna razie używałam szamponu z biotyną i morelą właśnie z Alterry i byłam zadowolona, ale mam ochotę wypróbować pozostałe warianty :)
OdpowiedzUsuńWarto się z nimi zapoznać. O dziwo, poszczególne warianty różnią się działaniem. Zazwyczaj wszystkie wersje tego samego produktu sprawują się identycznie.
UsuńZnam jedynie peeling eveline, który również został ulubieńcem roku ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ten peeling jest trudno dostępny. Nie widziałam go w żadnej z pobliskich drogerii:(
UsuńWiększości produktów nie znam, za to Latte jest moją ulubienicą od długiego czasu :)
OdpowiedzUsuńNie przypuszczałam, że drogeryjna maska może tak dobrze nawilżać włosy:)
Usuńw życiu nie pomyślałambym o zastosowaniu tej maści z babydream do włosów :D
OdpowiedzUsuńNa ten pomysł naprowadziła mnie eve, która używała maści do zabezpieczania końcówek:)
UsuńKoniec i kropka. Jutro idę po ten peeling z eveline bo przymierzam się do niego kilka tygodni :)
OdpowiedzUsuńW ten peeling warto zainwestować:) Nie tylko usuwa martwy naskórek, ale też nawilża dłonie:)
UsuńMam tę maskę Latte, ale mi nie przypasowała. Wprawdzie nie zostało mi zbyt wiele, ale ciężko mi idzie to jej denkowanie.
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem. Od kilku miesięcy męczę się z balsamem Flosleku. Jego zapach mi nie odpowiada, toteż niechętnie sięgam po wyżej wspomniany kosmetyk.
UsuńJeśli chodzi o Franza Dindę, to filmy które z nim polecam to: Chmura, Westwind (akurat to jest tylko po niemiecku na stronie http://kkiste.to, ale idzie ładnie zrozumieć wszystko), Berlin 36 (mało go tam, ale film bardzo mi się podobał) i dwie komedie: Akademia wojskowa i Bez limitu ;)
OdpowiedzUsuńBędę mogła przekonać się, ile wyniosłam z 9 lat nauki niemieckiego:)
UsuńBabydream fur Mama dostałam od mojej Czytelniczki i bardzo ją sobie chwalę pod kątem ukojenia podrażnionych/przesuszonych placków na skórze. Muszę poszukać czegoś nowego z lanoliną w składzie.
OdpowiedzUsuńW przypadku moich łuszczących się łokci lanolina potrafi zdziałać cuda:) Ostatnio dodaję ten składnik do gotowych kosmetyków i widzę wyraźną poprawę:)
UsuńMiałam tylko maskę kallos, bardzo ją lubiłam :)
OdpowiedzUsuńChoć maska charakteryzuje się przeciętnym składem, potrafi zdziałać cuda:)
UsuńKusi mnie peeling do rąk Eveline, coś czuję że zapach jest zniewalający :D
OdpowiedzUsuńMnie akurat ten zapach nie przypadł do gustu. Jest zbyt słodki i mdły.
UsuńMuszę koniecznie spróbować Babydream jak ma takie wielozadaniowe działanie i na dodatek dobro ze sobą niesie ( czytałam też komentarz Hexx)
OdpowiedzUsuńMaść potrafi zdziałać cuda, aczkolwiek pojawił się problem z jej dostępnością. Niestety, 2 lata temu została wycofana z polskich drogerii. Obecnie można ją kupić u zachodnich sąsiadów.
UsuńStaram się wszystko sukcesywnie zużywać bo chce zmienić pielęgnacje na bardziej naturalną ,
OdpowiedzUsuńSzampony Alterry niestety mi nie służyły .
Szampony Alterry są dość specyficzne. Myślę, że lepiej sprawdzą się u osób, które mają wysokoporowate włosy. Dla cienkich kosmyków mogą być zbyt treściwe.
Usuńwizja końca roku zazwyczaj jest mobilizująca w wielu aspektach ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda:) Pod koniec roku zrobiłam porządki w szafach, do których zbierałam się przez kilka miesięcy:)
UsuńMam i lubię maskę Kallos Latte i zapach mi odpowiada :)
OdpowiedzUsuńNatomiast ten szampon Alterry z papają u mnie się nie sprawdził, obciążał mi włosy.
A zaciekawiłaś mnie kremem do rąk Alverde :D
Szampony Alterry są dość specyficzne. Myślę, że lepiej sprawdzą się na grubych, wysokoporowatych włosach:)
UsuńTysięczna obserwatorka wita :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam szampony z Alterry! A od niedawna polubilam sie z tym peelingiem z Eveline ;)
Jest mi niezmiernie miło, że zostałaś moją tysięczną obserwatorką:)
UsuńKiedyś bardzo często sięgałam po tą płukankę octową YR, ale ostatnio jakoś nie mam na nią czasu :)
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba ograniczyć pielęgnację do minimum;)
UsuńJa czuję mobilizacje, ale i tak zużywam dosłownie ułamek tego, co widzę u innych blogerek w denku i ciągle zastanawiam się, co robię nie tak? :) Też chcę więcej zużywać!
OdpowiedzUsuńPodziwiam belleoleum:) Jej denka przyjmują gigantyczne rozmiary:) Podejrzewam, że to zasługa systematyczności. Po myciu rąk często zapominam o aplikacji kremu;)
UsuńMoże faktycznie to jest kwestia systematyczności :)
Usuńtyle cudeniek .. ah :D
OdpowiedzUsuńpoprosze latte na klatte ;p
Pozwolę sobie wykorzystać Twoje powiedzenie "poproszę latte na klatte";D
UsuńMiałam Alterra szampon z bambusem i papają, ale strasznie mi kołtunił włosy..
OdpowiedzUsuńSzkoda, że szampon z bambusem i papają nie zdał u Ciebie egzaminu :(
UsuńZapraszam do mnie - nominuję tego bloga do Liebster award.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za nominację:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze ;)
OdpowiedzUsuń