Wczoraj rozpoczęłam
kosmetyczne podsumowanie 2013 roku. W niniejszej notce chciałabym
zaprezentować ulubieńców w kategorii kolorówka. Nie ma ich zbyt
wielu, ponieważ mój makijaż zazwyczaj ogranicza się do pudru i
szminki. Zapraszam do lektury:)
Rhea
róż mineralny „Seashell”
Produkt, który wpadł w
moje ręce, jest słabo napigmentowany. Nie przypadnie do gustu
zwolenniczkom matu, ponieważ tworzy jasnoróżową taflę, która
opalizuje na złoto. Długo szukałam kosmetyku, który w subtelny
sposób podkreśli szczyt kości policzkowych. Niestety, zazwyczaj
trafiałam na pryzmy naszpikowane brokatem. Przypadkowo odkryłam róż
Rhea, który świetnie sprawdza się w roli rozświetlacza. Bohater
niniejszego akapitu dobrze się rozciera, jednocześnie nie wykazuje
tendencji do oksydacji.
Tego typu kosmetyki są
stworzone dla osób, które zmagają się z trądzikiem. Nie
zaostrzają przebiegu choroby, jednocześnie tuszują
niedoskonałości. W moje ręce wpadł jasny proszek, w którym
można dostrzec różowe tony. Odcień podkładu świetnie współgra
z moją karnacją. Wyżej wspomniany produkt nie wykazuje tendencji
do oksydacji. Cienka warstwa kosmetyku kryje zaczerwienienia, z kolei
grubsza tuszuje drobne pryszcze. W przypadku większych niespodzianek
do akcji musi wkroczyć korektor. Podkład zapewnia matowe
wykończenie, niestety, po 2 h przypominam latarnię. Jeśli nałożę
primer w postaci pudru bambusowego, makijaż wygląda nienagannie
przez 4-5 h.
Oswajanie wyżej
wspomnianego kosmetyku zajmuje trochę czasu. Każdy musi wypracować
własną technikę aplikacji. W moim przypadku sprawdza się
wklepywanie proszku przy pomocy palca zwilżonego wodą termalną Uriage. Korektor charakteryzuje się mocnym kryciem, ale
odpowiednio nałożony stapia się ze skórą i wygląda naturalnie.
Jasny, neutralny beż powinien przypaść do gustu bladolicym.
Produkt Lily Lolo zapewnia matowe wykończenie. Niepozorny proszek
zawiera tlenek cynku, w związku z tym niedoskonałości szybciej
znikają z twarzy.
Odcień, który wpadł w
moje ręce, przypomina przybrudzoną czerwień. Początkowo obawiałam
się, że nie będzie współgrał z moim typem urody. Na szczęście
pozory mylą. „Vintage Red” zapewnia subtelny efekt, delikatnie
przyciemnia naturalny odcień ust. Produkt Alverde nie zawiera
brokatu, za którym nie przepadam. Blask znika po godzinie, na
szczęście pigment utrzymuje się przez 3 h. Bohater niniejszego
akapitu łączy walory estetyczne z właściwościami
pielęgnacyjnymi. Gdy korzystam z jego dobrodziejstw, mogę
zrezygnować z pomadki ochronnej. Błyszczyk bazuje na naturalnych
olejach, które chronią wargi przed negatywnym wpływem czynników
zewnętrznych.
Długo wzbraniałam się
przed pomarańczową czerwienią. Wychodziłam z założenia, że
ciepłe odcienie nie współgrają z moją karnacją. Pewnego dnia
postanowiłam zweryfikować swoje przypuszczenia i przepadłam;) Za
sprawą „True Coral” moja blada twarz nabiera wyrazu. Sztyft
zapewnia satynowe wykończenie. Wprawdzie nie grzeszy trwałością,
na ustach utrzymuje się przez 2-3 h, ale nie oczekuję cudów od
pomadek z tej półki cenowej. Wyżej wspomniana szminka
charakteryzuje się dobrą pigmentacją, jednocześnie nawilża
wargi. Podejrzewam, że walory pielęgnacyjne zawdzięczam lanolinie
i olejowi rycynowemu. Ścięty sztyft pozwala dotrzeć do
zewnętrznych kącików, toteż podczas aplikacji nie muszę
korzystać z dobrodziejstw pędzelka.
W skład zestawu wchodzą
dwa cienie: jasny i ciemny brąz. Najczęściej sięgam po wariant
dedykowany blondynkom. Wersja skierowana do brunetek w połączeniu
z moim typem urody wygląda karykaturalnie. Podczas aplikacji należy
zachować ostrożność, ponieważ produkt wykazuje tendencję do
osypywania. Oczyszczanie policzków z brązowych paprochów nie
należy do przyjemności. Choć do paletki dołączono pędzelek,
warto rozejrzeć się za czymś solidniejszym. Cienie utrzymują się
na brwiach przez cały dzień, aczkolwiek pod wieczór nieco bledną.
Inglot cień do powiek
358 M
Gdy patrzę na ten wkład,
na usta ciśnie się tylko jedno słowo: taupe. Cień zapewnia
matowe wykończenie. Korzystając z jego dobrodziejstw, koryguję
opadającą powiekę. Wyżej wspomniany kosmetyk chętnie
współpracuje z pędzlami do blendowania. Podczas rozcierania
niektóre wkłady Inglota tworzą prześwity. Na szczęście taupe
nie funduje mi tego typu „atrakcji”.
Miyo cień do powiek
„Vanilla”
Matowy beż sprawdza się jako baza w makijażu
dziennym. Wyżej wspomniany cień nakładam na całą powiekę
ruchomą. „Vanilla” charakteryzuje się świetną pigmentacją.
Przyzwyczaiłam się do kredowych matów Inglota. Tymczasem produkt
Miyo nie jest „suchy”, w związku z tym nie mogę narzekać na
jego przyczepność.
PS Jakim kosmetykom do
makijażu przyznalibyście tytuł ulubieńców 2013 roku? Czy znacie
któryś z produktów, który pojawił się w powyższym
podsumowaniu?
karminowe.usta
Nie mam niczego z Twojej listy, ale ostatnio kupiłam podobny cień z inglota 363. Kiedyś chciałam 358, ale nigdzie go nie widziałam, bo tylko część cieni jest wystawiona, więc nawet nie chciało mi się już prosić babki i wzięłam inny ;)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że poszczególne stoiska różnią się asortymentem:) Będąc we Wrocławiu, obkupiłam się w matowe granaty, których w Opolu na próżno szukać;)
Usuńnic nie wpadło w moje łapki jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą;)
UsuńNie znam ani jednego kosmetyku z tych o ktorych napisalas, ale wstyd :P
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd:) Na rynku mamy tak duży wybór, że trudno zapoznać się ze wszystkimi markami:)
Usuńbardzo lubię cienie Inglota :)
OdpowiedzUsuńPerły spisują się rewelacyjnie:) Z matami bywa różnie, ale i tak regularnie odwiedzam salony Inglota:)
UsuńLili lolo też skradło moje serce:)
OdpowiedzUsuńMiałaś może do czynienia z cieniami tej marki? Warto w nie inwestować?:)
Usuńróż jest przepiękny ;))
OdpowiedzUsuńdelikatny ;)
Świetnie sprawdza się w roli rozświetlacza:) Pamiętam, że 2 lata temu odwiedziłam wszystkie możliwe drogerie i perfumerie, poszukując kosmetyku, który subtelnie podkreśli szczyt kości policzkowych. Moje chciejstwo uaktywniło się pod wpływem makijażu pani prof. Niestety, nigdzie nie znalazłam ideału. Po roku złożyłam zamówienie na róż Rhea i trafiłam na wymarzony rozświetlacz;)
UsuńInglota mam najmniej w swoich zbiorach, może w tym roku to zmienię :)
OdpowiedzUsuńZe swojej strony odradzam matowe wkłady. Tylko nieliczne są dobrze napigmentowane. Czarnym cieniem nie zdziałaby zbyt wiele, ponieważ na sprawdzonej bazie tworzy okropne prześwity.
UsuńTeż bardzo polubiłam podkład LL, ale odstawiłam go w zeszłym roku w zimie, jak stwierdziłam, że podkreśla mi suche skórki na nosie. Ale chyba spróbuję do niego wrócić jak wykończę HN, bo efekt jaki dawał bardzo mi odpowiadał. Lubię również paletkę do brwi Catrice. Zainteresowałaś mnie z kolei Rhea, zupełnie nie słyszałam o Seashell!
OdpowiedzUsuńPaletka Catrice nie jest idealna, ale jeśli poświęcimy trochę czasu na jej oswajanie, możemy uzyskać satysfakcjonujący efekt:)
Usuńzestaw do brwi! muszę go mieć :)
OdpowiedzUsuńostatnio używam jednego cienia z paletki Sleek, bo moje poprzednie rozleciały się w mak ;)
Współczuję z powodu cieniowej katastrofy... Przypomniałaś mi pewną historię. Na III roku studiów tak spieszyłam się na konwerki z ekonomii, że nerwowo nakładałam fioletowy cień. W pewnym momencie mój ulubieniec wyśliznął się z rąk i zasilił kosz na śmieci;)
UsuńPomadka z Oriflame cudna *.*
OdpowiedzUsuńW pełni podzielam Twoją opinię:)
Usuńte wszystkie minerały i czerwone pomadki to nie mój klimat, ale za to też bardzo często sięgałam w tym roku po Eyebrow Set od Catrice. ma pewne wady, ale i tak go lubię, jest dużo lepszy od ichniejszego kosmetyku do brwi w żelu (ze szczotką jak do malowania rzęs)
OdpowiedzUsuńSet nie jest pozbawiony wad, ale jeśli opracujemy odpowiednią technikę aplikacji, możemy uzyskać satysfakcjonujący efekt:) Początkowo moje brwi rzucały się w oczy, ponieważ na pędzel nabierałam zbyt dużą ilość produktu:)
UsuńNie miałam żadnego z tych ulubieńców, ale również pokochałam minerałki tyle tylko, że z firmy amilie ;)
OdpowiedzUsuńCzy miałaś do czynienia z różami Amilie?:) Znasz dobrze napigmentowany, matowy odpowiednik "Seashell"?:)
Usuńja też nie znam żadnego z wyżej wymienionych osobiście,ale ta pomadka z ori wygląda prześwietnie.
OdpowiedzUsuńNamiętnie eksploatuję pomadkę True Coral:) Czuję, że pewnego dnia puste opakowanie pojawi się w projekcie denko;)
UsuńCienie Inglota zawsze lubiłam ;) Podoba mi się też ten matowy waniliowy z Miyo ;)
OdpowiedzUsuńCienie Inglota budzą we mnie ambiwalentne uczucia. Niektóre są świetnie napigmentowane i chętnie współpracują z pędzlem do blendowania. Inne z kolei przypominają kamień, trzeba się sporo namachać, żeby nabrać kosmetyk na pędzel:)
UsuńZnam tylko cienie Inglota, ale te o matowym wykończeniu nie należą do moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, ponieważ maty charakteryzują się tępą, kredową konsystencją. Niechętnie współpracują z pędzlem do blendowania...
UsuńRóż jest bardzo subtelny, mam ten cień z miyo, rzadko go używam ale racja - dobry jest jako bazowy cień pod resztę makijażu oka :)
OdpowiedzUsuńChętnie przygarnęłabym dobrze napigmentowany, matowy róż w identycznym odcieniu:)
UsuńMuszę kupić paletkę z Catrice, od dawna ma na nią ochotę. Z zaprezentowanych przez ciebie kosmetyków mam i bardzo lubię cień 358 z Inglota :)
OdpowiedzUsuńA propos paletki Catrice, nie zrażaj się nieudanymi eksperymentami:) Cienie trzeba oswoić. Początkowo uzyskiwałam karykaturalny efekt, ponieważ nabierałam zbyt dużą ilość produktu;)
UsuńCień Miyo vanilia to też mój ulubieniec :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZastanawiam się, jak mogłam bez niego funkcjonować:) Odkąd wpadł w moje ręce, namiętnie go eksploatuję;)
UsuńLily Lolo- uwielbiam! Reszty nie miałam, za to Catrice bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu zastanawiam się nad zakupem cieni mineralnych Lily Lolo. Miałaś z nimi do czynienia?:)
Usuńco do pomadki też wychodziłam z takiego założenia ale tak samo jak Ty się myliłam :) a ten cień z miyo jest śliczny :D nie tylko jako baza :)
OdpowiedzUsuńCzasem warto dać szansę nietypowemu odcieniowi:) Nasze wyobrażenia bywają mylne;)
UsuńNie miałam żadnego z tych kosmetyków.
OdpowiedzUsuńWidzę, ze u Ciebie dużo minerałów ;) Ja zakochałam się w tym zestawie do brwi z Catrice, bez niego nie ma moich brwi ;)
OdpowiedzUsuńTen zestaw jest rewelacyjny:) Swego czasu miałam problem z brwiami. W pewnym miejscu uległy przerzedzeniu. Na szczęście cień Catrice ukrył tę skazę;)
UsuńFajni ulubieńcy, żadnego nie znam osobiście :( najbardziej mnie minerały interesują :)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku minerały okazały się strzałem w dziesiątkę:) Dzięki nim moja twarz wygląda lepiej. Drogeryjne podkłady nierzadko zaostrzały trądzik...
Usuńwiększości nie znam:)
OdpowiedzUsuńjedynie inglot i miyo:)
obie firmy uwielbiam patrząc pod kątem cieni do powiek:)
ingloty też u mnie wylądowały w poście z ulubieńcami:)
już niedługo:)
Chętnie zapoznam się z Twoimi ulubieńcami:) Będę wiedziała, na jakie cienie warto polować:)
Usuńprzypomniałaś ten zielony makijaż i teraz znowu nad nim wzdycham :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mój makijaż przypadł Ci do gustu:)
UsuńPiękny cień z Inglota :)
OdpowiedzUsuńTen cień jest rewelacyjny:) Można go łączyć z dowolną bazą:) Sprawdza się w towarzystwien zieleni, granatu i beżu:)
UsuńTeż bardzo polubiłam się z korektorem Lily Lolo, tylko ja mam Blush Away. Świetnie stapia się ze skórą. Co do różu, to mam też podobny z LL i właśnie lubię go używać na kości policzkowe. Pięknie rozświetla. No i wpadła mi w oko paletka Catrice, chyba na nią zapoluję w Hebe, bo we wtorek jest -40%
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Hebe ogłosiło tak atrakcyjną promocję:) Chętnie z niej skorzystam:)
UsuńZazdroszczę dostępu do kosmetyków marki Alverde :) Generalnie nie używam ani jednego z produktów, o których wspomniałaś, ale nadzwyczaj ciekawie wygląda matujący podkład z EDM. Już od dawna myślę o zastartowaniu z minerałami i nie mam odwagi;)
OdpowiedzUsuńJeśli zdecydujesz się na minerały, nie zrażaj się niepowodzeniami:) Każdy musi wypracować własną technikę aplikacji. Początkowo przypominałam biszkpot, ale później odkryłam, że okrężne ruchy zapewniają naturalny efekt:)
UsuńTa wanilia z MIYO jest śliczna :)
OdpowiedzUsuńCzuję, że będzie jednym z nielicznych cieni, które zdenkuję:) Często po nią sięgam:)
UsuńNie dziwię się, ja mając go w pamięci, kupiłam podobny odcień z Inglota i też widzę, jak szybko go ubywa :)
UsuńWidzę, że lubisz minerały :) Ja czasami używam Lily Lolo. A z Oriflame nie miałam jeszcze chyba niczego :D
OdpowiedzUsuńPo dobrych doświadczenia z korektorem mineralnym, chętnie zapoznam się z cieniami Lily Lolo:)
Usuń