Bardzo podobają mi się
notki, w których blogerki przedstawiają obecny stan swoich włosów
i porównują je z kondycją kosmyków z początku miesiąca. Takie
aktualizacje mobilizują do systematycznego stosowania zabiegów
pielęgnacyjnych. Nie ukrywam, że moim największym problemem jest
brak regularności. Najlepiej widać to po masłach do ciała.
Uzbierałam całkiem pokaźną kolekcję, ale bardzo rzadko po nie
sięgam. Z włosami na szczęście jest inaczej, ponieważ
zaangażowałam się w ich pielęgnację. Postanowiłam, że dzisiaj
przedstawię swoją pierwszą aktualizację;)
STAN
Kolor
Od 17 miesięcy nie
farbuję włosów i z tego powodu rozpiera mnie duma. Moje naturalne
kosmyki charakteryzują się ciemnobrązowym zabarwieniem. Przy
dobrym świetle na moich włosach można dostrzec miedziano-złote
refleksy. W przeszłości używałam farb w odcieniach wiśni,
burgundu i mahoniu, w związku z tym jestem zadowolona z takiego
efektu.
Długość
Nie mierzyłam swoich
włosów na początku października, w związku z tym nie wiem, ile w
tym miesiącu wyniósł przyrost. Jestem zadowolona z obecnej
długości swoich kosmyków. Moim obecnym priorytetem jest
zagęszczenie włosów.
Grubość
Październik okazał się
dobrym miesiącem dla moich kosmyków. Codziennie traciłam
pojedyncze włosy, przez co odnoszę wrażenie, iż mój kucyk zyskał
na grubości.
Baby hair
Nad tym muszę jeszcze
popracować. Niestety, nie zanotowałam wysypu krótkich włosków.
Najwyraźniej stosowana przeze mnie pielęgnacja nie stymuluje ich
wzrostu.
Wypadanie
W tym miesiącu traciłam
pojedyncze włoski. To poniekąd zasługa stosowanych zabiegów
pielęgnacyjnych, ponieważ dzięki nim rozczesywanie przestało być
udręką. Włosy nie są poplątane i chętnie współpracują ze
szczotką. Trochę obawiałam się, że moja choroba odciśnie piętno
na kondycji moich włosów, ale na szczęście na razie nic złego
się z nimi nie dzieje.
Skręt
Stosowane metody
pielęgnacyjne służą powstawaniu pięknych fal, co mobilizuje mnie
do ich systematycznego stosowania.
Gładkość
Stosowanie wegańskiej
wersji laminowania, maseczki drożdżowej i glutka z siemienia
lnianego przełożyło się na domknięcie łusek. Dzięki temu moje
włosy są mniej podatne na uszkodzenia mechaniczne i lepiej się
układają.
Rozczesywanie
Przestało być dla mnie
udręką. Moje włosy nie są poplątane, dzięki czemu przestały
pałać niechęcią do szczotki;)
Miękkość
Moje włosy są przyjemne
w dotyku. Mam nadzieję, że włożony przeze mnie wysiłek w
przyszłości zaowocuje zmianą porowatości z wysokiej na średnią:)
Blask
Moje kosmyki przy dobrym
oświetleniu przepięknie lśnią. Uwidaczniają się ich
miedziano-złote refleksy.
STOSOWANE ZABIEGI
PIELĘGNACYJNE
Olejowanie (Alterra,
Alverde, olej rzepakowy, olej słonecznikowy)
Podczas wieczornego spa
najczęściej sięgałam po oleje. To najprostsze rozwiązanie.
Rozprowadzenie tego typu produktu zajmuje zaledwie chwilę. Nie
muszę nic przygotowywać. Po prostu wyciągam ulubiony olej i
nakładam go na włosy. Po paru godzinach biorę kąpiel i myję
głowę;) To świetne rozwiązanie dla wszystkich osób, które na co
dzień nie dysponują dużą ilością wolnego czasu;) W tym miesiącu
odkryłam cudowne właściwości oleju rzepakowego. Moje włosy
kochają wielonienasycone kwasy tłuszczowe zawarte w tym produkcie.
O tym, jak olej rzepakowy wpływa na moje kosmyki, wspominałam
niedawno na blogu;)
Nasze włosy, podobnie
jak my, nie znoszą monotonii. Nie można stosować tylko jednego
rodzaju oleju, bo szybko się do niego przyzwyczają, a produkt
stanie się dla nas bezużyteczny. W związku z tym co parę dni
sięgałam po olej słonecznikowy. Na moich włosach sprawdza się on
równie dobrze jak rzepakowy kuzyn;)
Zmiana czasu zawsze
gwałtownie pogarsza mój nastrój. W związku z tym postanowiłam
sobie jakoś uprzyjemnić życie i zaczęłam używać perfumowanych
olejków. Wybór padł na Alterrę z granatem i awokado. Niebawem
poświęcę osobną notkę temu olejkowi. Na razie mogę powiedzieć
tylko tyle, że nie podoba mi się decyzja Rossmanna i wycofanie
tego produktu ze sprzedaży.
Olejek
Alverde stosowałam zarówno solo, jak i w różnych
kombinacjach. Dodawałam go do maseczki drożdżowej i glutka z
siemienia lnianego. Cieszę się, że na początku grudnia uzupełnię
zapasy tego kosmetyku. Już złożyłam stosowne zamówienie;)
Laminowanie wegańskie
Swego czasu laminowanie
było bardzo modne. Efekty tego zabiegu wyglądały zachęcająco.
Któż z nas nie marzy o lśniących, sypkich i gładkich włosach?:)
Długo nie decydowałam się na ten zabieg, ponieważ od kilku lat
jestem wegetarianką i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym sięgnąć
po żelatynę. Na szczęście nie brakuje roślin wytwarzających
związki o właściwościach zbliżonych do tego zwierzęcego białka.
Swoją przygodę z wegańską wersją laminowania rozpoczęłam od
glutka z siemienia lnianego. Dawno nie miałam tak dobrze domkniętych
łusek. Na korzyść tego zabiegu przemawiają również pozostałe
efekty. Sypkie, błyszczące i miękkie włosy wyglądają na tyle
kusząco, że na pewno nie raz zastosuję to rozwiązanie. W
październiku prezentowałam swoje włosy po wykonaniu wegańskiego
laminowania.
Maseczka drożdżowa
Do tej propozycji
podchodziłam jak pies do jeża. Moje włosy nie lubią odżywek
naszpikowanych keratyną, więc obawiałam się ich reakcji na
drożdże, które stanowią bogate źródło białka. Tutaj
pilnowałam czasu. Bałam się, że gdy maseczka będzie gościła na
mojej głowie o 5 minut dłużej, to uzyskam efekt odwrotny do
zamierzonego. Perspektywa przeproteinowania skłoniła mnie do
dokładnego odmierzania czasu. Uzyskane efekty przerosły moje
najśmielsze oczekiwania. Mogę powiedzieć, iż były zbliżone do
tych rezultatów, jakimi cieszyłam się po wegańskiej wersji
laminowania. Łuski były domknięte, włosy sprawiały wrażenie
zabezpieczonych niewidzialnym filmem. Jeśli chcecie zobaczyć, jakie
efekty udało mi się uzyskać, to zapraszam do zapoznania się z tą
notką.
Po tę maseczkę będę sięgać okazjonalnie. Myślę, że jeśli
będę ją stosować raz w miesiącu, to nie doczekam się
przeproteinowania.
Maseczka z siemienia
(różne warianty)
Swoją przygodę z
glutkiem rozpoczęłam od wersji podstawowej, o której swego czasu
wspominała Idalia.
W związku z tym, iż maseczka częściowo domknęła moje łuski, a
włosy stały się sypkie i lśniące, postanowiłam rozszerzyć to
rozwiązanie o dodatkowe składniki. Nie wszystkie modyfikacje
okazały się dla mnie korzystne. Dobrze sprawdziło się u mnie
nakładanie glutka na włosy
wcześniej pokryte warstwą olejku Alverde. Wersja z siemieniem
gotowanym na naparze ziołowym i nakładaniem żelu lnianego na włosy
wcześniej pokryte warstwą odżywki, nie przyniosły
satysfakcjonujących rezultatów. O sukcesach i niepowodzeniach
związanych z modyfikacją rozwiązania opisanego przez Idalię,
możecie przeczytać w tej notce.
Parę
dni później posłuchałam rad eve,
co przełożyło się na wzbogacenie
wersji z odżywką i glutkiem dwoma kroplami olejku Alverde.
Reasumując:
Jestem zadowolona z kondycji swoich kosmyków. Najbardziej cieszy
mnie fakt, że moich włosów na razie nie dopadł jesienny kryzys.
Nie wypadają, chociaż przez I połowę października chorowałam.
Wirusowa infekcja nie chciała mnie opuścić. Gdy tylko się od niej
uwolniłam, ułożyłam sobie zbilansowaną dietę. Zadbałam o dużą
rozmaitość posiłków. Musiałam swojemu organizmowi jakoś
zrekompensować straty, jakie poniósł, gdy brak węchu i
napuchnięte gardło uniemożliwiało regularne odżywianie. Gdy nie
czujemy smaku, bardzo często tracimy apetyt. Poza tym codziennie
urządzałam moim włosom wieczorne spa;) Nie tylko je olejowałam,
ale też nakładałam naturalne maseczki (drożdżowa, lniana w kilku
wersjach) i zdecydowałam się na przeprowadzenie popularnego
laminowania w wersji dla wegan. Moja troska o włosy została
nagrodzona.
PS Chcecie czytać notki
poświęcone aktualizacjom włosowym? Czy mam poprzestać na
dzisiejszej?
karminowe.usta
Chciałabym mieć taki naturalny kolor. Mój jest zbyt szary, chyba nigdy nie zrezygnuję z farbowania bo tak się zdecydowanie lepiej czuję :)
OdpowiedzUsuńWszystko jest dla ludzi;) Nie należy popadać w skrajności i rezygnować z tego, co nam polepsza samopoczucie. Jeśli przy farbowaniu dbamy o włosy, to wcale nie muszą być zniszczone;)
UsuńTeż lubię akutalizacje, moim zdaniem miesiac to odpowiedni okres czasu :)
OdpowiedzUsuńJeśli śledzimy kondycję swoich włosów co miesiąc, to łatwiej dostrzec, co im szkodzi, a co służy. Przy dłuższym okresie czasu można zbadać długofalowe oddziaływanie pewnych czynników, ale wtedy może już być za późno, by uratować włosy...
UsuńMasz śliczne włosy a kolor to sam bym taki chciał mieć !!!!
OdpowiedzUsuńTeraz go doceniam, ale kiedyś nieustannie go maskowałam przy użyciu różnych farb... Dopiero z czasem docenia się swój kolor. Szkoda, że w międzyczasie tak bardzo zniszczyłam włosy...
Usuńbardzo bardzo ładne!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa:) Aż chce się testować nowe metody i udoskonalać te, które w jakimś stopniu się sprawdziły:)
UsuńŁadne błyszczące włosy, śmiało kontynuuj aktualizacje ;-)
OdpowiedzUsuńChciałam poznać Wasze zdanie:) Teraz wiem, że warto robić takie aktualizacje:) Dla mnie to doskonała okazja do podsumowania tego, co robiłam przez miesiąc. Przy okazji takich notek można wyciągnąć jakieś wnioski i zastosować je w praktyce:)
Usuńdługgie włoski :) ale ja na Twoim miejscu podcięłabym ok.5cm końcówek :)
OdpowiedzUsuńWezmę to pod uwagę;)
UsuńPodoba mi się skręt Twoich włosów i ich połysk. Mimo, że nasze włosy mają różną strukturę to mimo to z przyjemnością będę zaglądała do Ciebie przy okazji comiesięcznej aktualizacji. Takie wpisy są zazwyczaj kopalnią inspiracji pielęgnacyjnych.:)
OdpowiedzUsuńA co do maseczki lnianej - ostatnio przełamałam się i zaczęłam żelować włosy na noc wraz z olejem. Najpierw zwilżam włosy wodą, potem kładę na całość żel i na to dwie łyżki oleju. Efekty są rewelacyjne.:)
Muszę wypróbować tę metodę w weekend:) Wtedy będę mogła pozwolić sobie na poranne mycie głowy:) Jestem ciekawa, czy kolejność nakładania żelu i oleju ma znaczenie:) Poza tym nigdy nie zwilżałam włosów wodą, a to również może okazać się kluczowe;)
UsuńJa też chętnie podziwiam włosy zróżnicowane pod względem struktury, koloru, długości, ponieważ to niewyczerpana kopalnia wiedzy:) Zawsze można podpatrzeć coś dla siebie:)
Już wiem po czym Cię rozpoznam na spotkaniu blogerek :) po pięknych włosach :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pogoda pozwoli przyjść w rozpuszczonych, ale na wszelki wypadek zacznę ćwiczyć jakieś upięcia, bo kompletnie nie umiem zaplatać francuza i kłosa;) A muszę się nauczyć, bo szkoda, żeby wiatr plątał i niszczył mi włosy. Dzisiaj rano wyszłam z domu w rozpuszczonych i to był błąd, bo wystarczyła chwila, by się poplątały...
UsuńAle dłuuugie włosy :)
OdpowiedzUsuńWidać, że są dopieszczane przez Ciebie :) Domowe sPA to rarytas dla naszych czupryn ;d
Ja ze swojej strony wręcz nalegam, żebys robiła aktualizację - normalnie jak zobaczyłam końcówki tak długich włosów w tak świetnej kondycji to chętnie będę śledziła historię Twojej pielęgnacji na bieżąco.
Zatem taka aktualizacja będzie pojawiać się co miesiąc:) Będę miała motywację do regularnego stosowania zabiegów pielęgnacyjnych:) Dzisiaj w sklepie przyszło mi do głowy parę prostych pomysłów na maseczki domowej roboty:) Będę je wcielać w życie i zobaczymy, co z tego wyjdzie;) Mam nadzieję, że za miesiąc będę mogła się pochwalić równie dobrym efektem:)
UsuńDługie i piękne masz włosy :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba kolor Twoich włosów. Widać, że są zadbane i pięknie się błyszczą. Pielęgnacja się opłaca i nie idzie na marne, oby tak dalej :))
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Na pewno jej nie zaprzestanę:) Właśnie siedzę z maseczką winogronową na głowie:) Jestem ciekawa, jakie efekty przyniesie;) Dzisiaj zrobiłam ją na bazie oleju, ale planuję też inne wersje:)
UsuńŚliczne masz włosy - pięknie błyszczą , zgadzam się z tym że włosy potrzebują urozmaicenia , nie dawno też przekonałam się do maseczki z siemieniem lnianym .
OdpowiedzUsuńJa muszę co pewien czas zmieniać szampony, bo moje włosy się do nich bardzo szybko przyzwyczajają, co kończy się pogorszeniem ich kondycji...
UsuńZawsze kiedy patrzę na Twoje wlosy sa mega błyszczące ! Gratuluje :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Za każdym razem, gdy po wysuszeniu włosów widzę blask, ogarnia mnie radość. Jeszcze niedawno były suche i matowe...
UsuńPewnie, ze chcemy takie notki :). A wlosy faktycznie ladnie lsnia :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj je trochę zmatowiłam. Jednak nie polubiły się z połączeniem siemię lnianego z papką winogronową. Na szczęście na braku połysku się skończyło, bo w dotyku wciąż są miękkie. Myślę, że wystarczy trochę oleju i odzyskają blak;)
Usuńco za blask :) są piękne, widać, że to czym ich karmisz, bardzo im służy :D
OdpowiedzUsuńJestem z nich zadowolona, ale mogłyby się trochę zagęścić;) Chyba zdecyduję się na wcierkę eve z cebulą i czosnkiem. Jakoś zniosę ten zapach, jeśli pojawią się baby hair;)
Usuń