Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Celia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Celia. Pokaż wszystkie posty

Jasnofioletowy pomadko-błyszczyk z Celii

Od pewnego czasu prezentuję Wam swoje pomadki:) A to chyba dlatego że ostatnio mam do nich słabość. Za każdym razem, gdy jestem w drogerii, kieruję się do miejsca, gdzie ułożone są szminki.:) Dzisiaj pora na pomadko-błyszczyk z Celii. Jestem szczęśliwą posiadaczką numeru 516.

Kolor
Jestem posiadaczką jasnego fioletu. Zasadniczo takie kolory mi nie pasują, wyglądam w nich dziwnie. Wydaje mi się, że pomadka jest jaśniejsza od mojego koloru ust. Ale ten fiolet tak przypadł mi do gustu, że musiałam go kupić:) Oczywiście, zrobiłam to pod wpływem impulsu, ponieważ zależało mi wtedy na ciemnym fiolecie, przeglądałam różne szminki, a ponieważ nie znalazłam żadnej spełniającej moje oczekiwania, skusiłam się na tę, ponieważ wydała mi się wówczas idealna na wakacje. Wyszłam z założenia, że w upalne dni dobrze byłoby nosić coś delikatniejszego niż ciemny brąz czy ognista czerwień;) Mimo tego, że pomadka jest dla mnie zbyt jasna, to ją lubię i chętnie noszę:) Najwyżej ktoś weźmie mnie za fankę białych kozaczków:D


Wykończenie
Perłowe. Obecne są drobinki, które wprawdzie nie są nachalne, mimo to da się je zauważyć. Reasumując, nie jestem oblepiona brokatem, ale mimo to widać drobinki, od których odbija się światło.


Trwałość
Na moich ustach ten produkt jest w stanie przetrwać 2 godziny. Oczywiście, w sytuacji gdy zaczynam coś jeść, to znika z warg dużo szybciej. Nie jest szczególnie trwały, ale tego od niego nie oczekiwałam.

Zapach
Uwielbiam tę woń, chociaż zdaję sobie sprawę, że to twór chemiczny. Przypomina mi winogrona, a co za tym idzie, kojarzy się z wakacjami:) Przyjemnie jest pachnąć owocami, aż chciałoby się zjeść ten pomadko-błyszczyk.


Opakowanie
Uważam, ze jest ono eleganckie. Poza tym cechuje je trwałość. Nie schodzi z niego farba. Wciąż prezentuje się przyzwoicie. Chociaż nie przepadam za złotem, to tutaj mi ono nie przeszkadza. Samo opakowanie to nowoczesna elegancja, kojarzy mi się z czymś drogim, luksusowym. Celia postarała się i zadbała o walory estetyczne:)

Nie szczypie
Ponieważ nie powiększa ust. Bardzo mnie to cieszy, bo nie przepadam za efektem mrowienia, jestem na to zbyt wrażliwa, poza tym nie lubię siebie w wersji „napuchnięte usta”, ponieważ czuję się wtedy jak po ukąszeniu osy, co nie jest zbyt komfortowe.

Brak nazwy
Niby nic, ale dla mnie to niedogodność, ponieważ nie jestem w stanie zapamiętać numerka, nazwa lepiej zapadłaby mi w pamięć. Przez to w rozmowach z koleżankami nie mogę uściślić, jakiego produktu używam. A fajnie jest się wymieniać wiadomościami o kosmetykach. Jak widzę jakiś ciekawy cień na czyichś powiekach, to od razu pytam o produkt, którym uzyskano ten efekt:)

Smak
Lekko winogronowy, ale dużo słabszy od zapachu.

Nie skleja ust
Pomimo iż mamy tu do czynienia z pomadko-błyszczykiem, to nie zaobserwowałam, żeby produkt sklejał moje usta, włosy też nie przyczepiają się do ust pomalowanych tym kosmetykiem:)

Powiększa optycznie
Pomadkę z Celii powiększa usta, ale mamy tu do czynienia tylko z wrażeniem optycznym. Produkt odbija światło przez co moje wargi wydają się być większe, niż są w rzeczywistości. Jeśli o optyczne powiększanie ust, to jestem jak najbardziej na tak:) Po prostu nie lubię dyskomfortu przy reakcji alergicznej.

Nie podkreśla suchych skórek
Produkt należy do nielicznego grona szminek, które nie podkreślają suchych skórek. Myślę, że to duża zasługa pomadko-błyszczykowej konsystencji.

Nie nawilża, ale i nie wysusza
Produkt z pewnością nie nawilża moich ust. To udaje się tylko nielicznym pomadkom ochronnym. Ale też nie zauważyłam, żeby mi szkodził i powodował pierzchnięcie.

Cena
Zapłaciłam za niego coś koło 10-11 zł, więc nie uważam, by był to drogi kosmetyk. Znam pomadki, które kosztują 40 zł i są dużo gorsze jakościowo, vide szminki z Sephory.
Wydajność
Produkt nie zużywa się szybko, więc powinien wystarczyć na kilka miesięcy regularnego użytkowania.

Dostępność
Na pewno nie dostaniecie go w Rossmannie i Superpharmie, ale powinien być dostępny w mniejszych drogeriach osiedlowych.

Konsystencja
Kremowa. Powiedziałabym, że mam tu bardziej do czynienia z pomadką niż błyszczykiem. Gdyby nie tafla charakterystyczna dla błyszczyków, nazwałabym ten kosmetyk po prostu szminką.


Aplikacja
Łatwa, przyjemna, produkt daje się rozprowadzić równomiernie i nie wymaga to dużego nakładu czasu.

Napis
Bardzo podoba mi się, że po zdjęciu zakrętki, moim oczom ukazuje się logo producenta.:) Jak widać cieszą mnie takie drobnostki.


PS Znacie pomadki z Celii? Lubicie takie kolory? Próbowałyście pomadko-błyszczyków? Jakie znacie inne pomadko-błyszczyki?

Moje szminki part 3




Szminka z Essence, numer 54, odcień honey bee. Pachnie gumą balonówą, mi przypomina tę z Kaczorem Donaldem. Kolor brązowy, dość silnie połyskujący, ja bym wręcz powiedziała, że mamy do czynienia z metalicznym połyskiem. Jest jej dość dużo, bardzo wydajna. Lepiej jest ją nakładać pędzelkiem, ponieważ, jak już wspomniałam, połyskuje metalicznie, a więc na ustach może wyglądać nieco przerażająco. Zauważyłam, że na wargach mieni się i wygląda czasami jakbyśmy użyli szminki z białymi refleksami. Wysusza usta, dlatego odradzam bezpośrednią aplikację. Ja nakładam pod nią Neutrogenę i problem wysuszania ust znika. Jest dość wytrzymała, wiadomo wraz z upływem czasu ściera się, ale pozostaje taka miniwarstewka zapewniająca naszym ustom blask w odcieniu brązu. Taka "pozostałość" jest widoczna do 4 h. Czasami zdarza się, że minimalnie podkreśla przesuszone miejsca na wargach. Opakowanie nie zachwyca, wygląda dość pospolicie, ale można to jej darować, gdyż jest tania i ładnie wygląda na naszych ustach. Nie polecam jej osobom, którym marzy się efekt nude, bo jak już wcześniej wspomniałam, metalicznie połyskuje.


Celia 2 w 1, nawilżająca pomadka-błyszczyk, numer 516. Przepięknie pachnie winogronami, aż chce się ją zjeść;) Zapłaciłam za nią 11 albo 12 zł w drogerii No Name. Kolor wpadający w jasny fiolet, na ustach bladolicych prezentuje się naprawdę doskonale, podkreśla jasny odcień cery. Zawiera małe połyskujące drobinki. Naprawdę łączy w sobie cechy pomadki i błyszczyka. Nadaje ustom dość wyraźny kolor, który utrzymuje się na nich do 2 h, błyszczyk nadaje całości połysk. Czyli nie trzeba kupować dwóch oddzielnych produktów, wystarczy jeden, co pozwoli zaoszczędzić miejsca w naszej kosmetyczce. Jednakże nie zauważyłam owych nawilżających właściwości, owszem, po aplikacji może nam się wydawać, że usta są nawilżone, ale rzeczywiście nic się z nimi nie dzieje. Może nie wysusza jakoś mega, ale osoby, które mają bardzo wrażliwą skórę warg, mogą odczuć pewien dyskomfort, jeśli nie zastosują bazy w postaci pomadki ochronnej. Produkt lepiej aplikować pędzelkiem do ust, ponieważ pomimo tego, iż ów produkt może wydawać się dość lekki w konsystencji, taki nie jest  i lubi zbierać się w różnych przesuszonych partiach warg. Opakowanie jest nowoczesne, za co ogromny plus:)



Rimmel   Lasting Finish, Sugar Plum numer 086. Jak widać na zdjęciu, jest na totalnym wykończeniu, czyli moje usta musiały polubić tę szminkę;) Zawiera ona witaminę E i rzeczywiście mogę powiedzieć, że producent nie okłamał nas, zapewniając o efekcie nawilżenia. Odżywia nasze usta i wygładza nierówności związane z procesem przesuszenia. Nie trzeba pod nią nakładać bazy w postaci pomadki ochronnej, na pewno nam nie zaszkodzi. Pachnie słodkościami.  Kolor to cukierkowe połączenie różu z czerwienią. Można ją użyć przy wykonywaniu makijażu pin-up girl.  Jej kolor jest intensywny, więc nie polecam jej do pracy, chyba że pracujemy/studiujemy w miejscu, gdzie nikt się nas nie będzie czepiał. Osobiście lubię takie intensywne kolory. I często zdarza mi się też wykonywać makijaż w stylu pin-up girl, czyli dla mnie jest idealny. Na ustach wytrzymuje do 5 h.  Wiadomo, po godzinie kolor traci na intensywności, ale pigment wtapia się w skórę warg i zabarwia ją w dość naturalny sposób. Opakowanie przeciętne, dość szybko się brudzi. Planuję zakupić kolejny egzemplarz tej pomadki.

Moje szminki part 1


W dzisiejszej notce nawiąże do swojego nicku. Dlaczego karminowe.usta?  Wynika to z moich upodobań do czerwonych szminek i pomadek, które fantastycznie podkreślają moją bladą cerę.  Dzięki zestawieniu jasna cera i krwistoczerwone usta można uzyskać efekt stylizacji gotyckiej. Pamiętam jeden z występów Amy Lee wraz z Evanescence. Amy miała na sobie długą krwistoczerwoną suknię zdobioną czarną nitką, rozpuszczone czarne włosy, bladą cerę i krwistą pomadkę na ustach, do tego mocno podkreślone oko. Chciałabym tak wyglądać, ale na razie nie posiadam długiej czerwonej sukni. Moja studniówkowa kreacja mogłaby być nieco dłuższa, wówczas spełniałaby moje wymagania;)

Jak już wspomniałam mam ogromną słabość do szminek i pomadek. Dzisiaj zaprezentuję Wam tylko część swojej kolekcji. Tę część aktualnie używam.;) Ponieważ mam bardzo delikatne usta, łatwo pękają pod wpływem wiatru, słońca, wody z basenu, dodatkowo wykazują dużą tendencję do powstawania przebarwień, jak również jestem nosicielką wirusa opryszczki, który co pewien czas lubi o sobie przypominać. Często pękają mi kąciki ust. Jednym słowem skóra moich warg jest niezwykle problematyczna. W związku z powyższym przed każdą aplikacją szminki, nanoszę na usta pomadkę ochronną Neutrogeny z filtrem SPF 20. Pomadka ta nie tylko chroni usta przed wysuszeniem, ale również pomaga nawilżyć silnie popękane usta i chroni skórę warg przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym, które indukuje zwiększoną produkcję melaniny, która to tworzy nieestetyczne przebarwienia. Odkąd regularnie stosuję Neutrogenę, mam też mniej zajadów i nie muszę zmagać się z opryszczką.

Wszystkie szminki i pomadki nanoszę specjalnym, cienkim pędzelkiem. Nie lubię przesady i nie chciałabym mieć kolorowych grudek na ustach. Pędzelek pozwala stworzyć bardzo naturalny efekt.

Ponieważ moje usta nie są ani małe, ani pełne niczym u Angeliny Jolie, mogę eksperymentować ze szminkami i pomadkami, dobierać je w zależności od humoru i kreacjiJ Posiadam zarówno matowe pomadki, jak również z drobinkami.

Poniżej przedstawiam krótką charakterystykę poszczególnych produktów.






Ceglasta szminka to Celia. Niestety nie mogę podać pełnego numeru. Jest on trzycyfrowy, przy czym dwie ostatnie cyfry to 06. Wydaje mi się, że numer owej pomadki to 106, ale trudno jednoznacznie stwierdzić. Tę szminkę kupiłam w osiedlowej drogerii za 6,90 zł. Początkowo wahałam się, gdyż nigdy wcześniej nie miałam produktu tej marki. Akurat trafiłam na promocję. Jest ona matowa. Kolor ceglasty nie pasuje każdej  z nas, ponieważ jeśli mamy żółte zęby, to ów odcień zostanie podkreślony. Szminka ładnie pachnie kwiatami. Ma ładne opakowanie, wygląda dość ekskluzywnie. Materiał, z którego jest ono wykonane, ma też dodatkową zaletę, nawet jeśli wypadnie nam  torebki na beton, to nic nie powinno się stać naszej szmince. Opakowanie nie jest przeźroczyste, zatem nie ma tu mowy o fotorozkładzie. Szminka naniesiona na usta, nie trzyma się na nich długo. Znika po około godzinie. Należy ją aplikować przy użyciu pędzelka, w przeciwnym razie będzie nam tworzyła nieestetyczne grudki i zbierała się w kącikach ust. Nie ma właściwości nawilżających. Jeśli aktualnie mamy przesuszone usta, powinniśmy z niej zrezygnować, ponieważ podkreśla suche skórki na wargach. Ja nakładam ją na pomadkę ochronną z Neutrogeny, dzięki czemu moje usta pozostają nawilżone.



Rimmel numer 250, czyli Birthday Suit. Jedna z moich ulubionych szminek. Powód? Nadaje się do codziennego stosowania i pasuje do każdego stroju. Daje matowe wykończenie. Wygląda tak naturalnie, że mój przyjaciel, nie zauważał jej, podczas gdy miałam na ustach samą Neutrogenę, to dostrzegał obecność kosmetyku. Nakładam ją pędzelkiem na usta nawilżone wspomnianą Neutrogeną. Niewielka ilość daje bardzo naturalny efekt. Ale jeśli nie mamy czasu i naniesiemy ją w sposób tradycyjny, to też nie będzie się rzucać w oczy. Jej uniwersalny kolor pasuje do mojego stylu ubierania. Mam w szafie wszystkie kolory tęczy, więc jeśli nie mam czasu by zastanawiać się, jaki kolor będzie pasował do mojej bluzki, to wybieram właśnie szminkę  z Rimmela. Cieszę się, że jest ona matowa, bo w momencie gdy zależy mi na delikatny makijażu, to brak świecących drobinek jest bardzo ważny. Nie wysusza ust. Mogę powiedzieć, że wręcz nawilża i pielęgnuje. Ładnie wtapia się w skórę na wargach, nie widać grudek, nie zbiera się również w kącikach ust. Jest to produkt zapachowy, woń jest dość intensywna, podobnie jak w przypadku opisanej powyżej Celii, ale dla mnie nawet przyjemna. Jej zapach nic mi nie przypomina, pachnie w sposób specyficzny. Opakowanie zwyczajne, jak dla mnie szału nie ma. Jest ono plastikowe, łatwo się brudzi w kosmetyczce, szybko rysuje. Ale nie popękało. Obawiam się jednak, że gdyby upadło mi na chodnik, mogłoby się roztrzaskać. Szminki nie jest zbyt wiele, dość szybko się kończy. Produkt Celii jest bardziej wydajny, gdyż zawiera większą ilość produktu. Na ustach wytrzymuje nawet do 5 h.  Kiedyś poszłam na wykłady, wróciłam do domu, a ona wciąż była na swoim miejscu. Moje usta i ta szminka z Rimmela bardzo się polubiły.



Szminka zamówiona u koleżanki z katalogu Avonu. Na jej spodzie widnieje adnotacja: Lasting Pink 0221. Pachnie owocowo. Wiązałam z nią ogromne nadzieje, niestety trochę się zawiodłam. Wiadomo, kosmetyki z Avonu to pewna loteria. Jeśli konsultantka nie ma próbki, to niestety rzeczywisty kolor szminki poznamy, gdy zapłacimy za produkt. Myślałam, że będzie bardziej matowa. Niestety po jej aplikacji usta lekko połyskują. Miałam też nadzieję, że kolor będzie mniej jaskrawy. Nałożony na usta odcina się od nich i widać niestety, że czegoś używałam. Nie ma jednak tragedii, ten kolor jest dość delikatny i jeśli nakładamy go pędzelkiem uzyskany efekt jest zadowalający.  Niestety, jeśli nie będziemy używać jako bazy pomadki ochronnej, to szminka wysuszy nam usta. Jeśli chodzi o trwałość, to tu sprawa jest bardziej złożona. Po 3 godzinach wciąż widać pomadkę na naszych ustach, ale jest to delikatna poświata, widać, że kosmetyku trochę ubyło i stracił on na intensywności. Mi to akurat odpowiada. To jest taki naturalny efekt. Opakowanie jest plastikowe, ale bardzo mi się podoba. Uważam, że sprawia wrażenie dość eleganckiego. Bardzo ładnie prezentuje się w kosmetyczce. Przyjemnie aplikuje się ten kosmetyk, jeśli nie mamy ze sobą pędzelka, choć niestety możemy wówczas podkreślić suche skórki na wargach, jeśli przesadzimy z ilością. Mówiąc o przyjemny nakładaniu mam na myśli średnicę szminki, która jest niewielka, przez co łatwiej jest trafić w usta, mniej wyjeżdża się poza ich kontur.

W najbliższych dniach postaram się wrzucić pozostałe szminkiJ W tym mój absolutny hit w intensywnym odcieniu czerwieniJ
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...