Uwielbiam powieści erotyczne, które
ukazują się nakładem Editio Red. W sposób szczególny cenię
sobie te, które wyszły spod pióra duetu Penelope Ward i Vi
Keeland. Zawsze uważałam je za świetną i lekką lekturę. Gdy
zobaczyłam zapowiedź powieści Napij się i zadzwoń do mnie,
wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Czy było warto?
Rana pracuje jako tancerka brzucha w
jednej z greckich restauracji w Michigan. Młoda kobieta nie jest
jednak do końca szczęśliwa, tajemnica z przeszłości skutecznie
zatruwa jej życie. Rana uczestniczy w programie Starsza Siostra, w
ramach którego spotyka się z Lilith. Poza tym wynajmuje mieszkanie
z Lennym, którego postrzega jako zagrażającego jej psychopatę.
Mężczyzna nic nie mówi, tylko wpatruje się w Ranę.
Pewnego wieczoru Rana pod wpływem
alkoholu postanawia odszukać przyjaciela z dzieciństwa, Landona.
Znajduje numer do niego w internecie, po czym dzwoni do niego.
Wyznaje mu, że za nim tęskni i nie rozumie, dlaczego jego rodzice
wyrzucili jej rodzinę z wynajmowanego im garażu. Landon twierdzi,
że było zupełnie inaczej, Rana nie chce mu jednak uwierzyć. Jeden
telefon, do którego doszło pod wpływem impulsu, zmienia całe
dotychczasowe życie Rany i Landona. Tych dwoje zaczyna do siebie
regularnie dzwonić. Rozmawiają na różne tematy, opowiadają o
swojej pracy, codzienności, radościach i obawach.
Landon wysyła Ranie swoje zdjęcie.
Okazuje się szalenie przystojnym facetem, takim bad boyem z
tatuażami i pięknie wyrzeźbionym ciałem. Opowiada Ranie o
kobietach, z którymi umawia się na jednonocne przygody. Koleżanka
z dzieciństwa staje się zazdrosna, a każde zdjęcie Landona ją
podnieca. Rana nie chce mu jednak odwdzięczyć się tym samym, czyli
swoim zdjęciem. Wstydzi się zmian, jakie zaszły w jej wyglądzie.
W końcu wysyła mu zdjęcie swoich pleców i pośladków. Fotografia
bardzo podnieca Landona.
Mężczyzna stara się o Ranę, umawia
się z nią na randkę przez telefon. Wysyła jej pudełko pełne
niespodzianek. Rana coraz bardziej się w nim zakochuje, ale nie
chce dać szansę tej miłości. Zwyczajnie się jej boi. Jak potoczą
się dalsze losy Rany i Landona? Czy tych dwoje wreszcie umówi się
na randkę w realu? Jaką tajemnicę skrywa każde z nich? Odpowiedzi
na te i inne pytania znajdziecie w powieści Penelope Ward pt. Napij
się i zadzwoń do mnie.
Muszę przyznać, że mam ambiwalentne
uczucia co do powieści Napij się i zadzwoń do mnie. Nie jest to
zła książka. Znalazłam w niej parę scen erotycznych, wiele
rzeczy mnie intrygowało, ale w pewnym momencie, gdzieś ok. 220
strony powieść stała się szalenie przewidywalna. Na dodatek dość
trudna, męcząca. Gdy poznajemy historię Rany sprzed lat, jesteśmy
w stanie przewidzieć zakończenie i dalszy bieg wydarzeń. W tym
momencie zaczyna się osadzenie historii w kanonach
charakterystycznych dla powieści psychologicznych. Nie ukrywam, że
gdy sięgam po powieść erotyczną z wydawnictwa Editio Red liczę
przede wszystkim na lekką i przyjemną rozrywkę. Książka, która
zaczęła się jak klasyczny romans, potem okazała się studium
ludzkiej duszy. Temat troszkę mnie przytłoczył i zmęczył.
Epilog niesie ze sobą odrobinę zaskoczenia. Gdybym miała ocenić
powieść Napij się i zadzwoń do mnie w skali od 1 do 10,
przyznałabym jej 7. Nie jest to zła książka, ale do ideału
troszkę jej brakuje.
Raczej nie dla mnie 😉
OdpowiedzUsuńO nie, to zdecydowanie nie moje klimaty ;). Na pewno nie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuń