Marka Annabelle Minerals
jest mi doskonale znana, korzystałam z jej dobrodziejstw parę lat
temu, gdy miałam problemy z cerą. Między innymi dzięki minerałom
udało mi się wyprowadzić buzię na prostą;) Wszystkim kobietom,
które skarżą się na pryszcze, podskórne gule i zaskórniki
gorąco polecam minerały. One naprawdę świetnie kryją i nie
rozumiem oporów przed ich stosowaniem, skoro mogą nie tylko zakryć
niedoskonałości, ale też podleczyć skórę:) W związku z tym,
iż cenię sobie jej zdrowie, bo wiem, jak łatwo można je utracić
i potem mocno nad tym ubolewać, gdy naszła mnie ochota na
rozświetlacz, pomyślałam o minerałach. Szczerze, zawsze lubię
zerknąć na skład i jak widzę jakieś pochodne parafiny, silikony
itp., to sobie odpuszczam, bo to może potężnie zapychać. Podkład
rozświetlający Annabelle Minerals ma bezpieczny skład i
rzeczywiście jest odpowiedni dla mojej skóry. Oprócz niego
testowałam też cień do powiek, który bardzo pozytywnie mnie
zaskoczył. Do wypróbowania wybrałam też pędzelek do blendowania.
Jak sprawdziły się poszczególne produkty?
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mineralny cień do powiek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mineralny cień do powiek. Pokaż wszystkie posty
Annabelle Minerals podkład rozświetlający, cień do powiek i pędzelek do blendowania
Zakupowo - kosmetyki mineralne
Od pewnego czasu
kosmetyki Lily Lolo cieszą się dużą popularnością w
blogosferze. Nasycone róże i rozświetlacz, który pozostawia
piękną taflę, przekonały mnie do złożenia zamówienia w sklepie
internetowym polskiego dystrybutora. Naczelną kusicielką okazała
się Karotka;)
Gdy zaprezentowała „Surfer Girl”, wiedziałam, że ten produkt
wcześniej czy później zagości na moich policzkach;) Zapraszam Was
na prezentację nowych nabytków;)
Lily Lolo róż
mineralny „Surfer Girl”
Marzyłam o chłodnym
macie, który będzie imitował naturalny rumieniec. Niestety, nie
miałam szczęścia do kosmetyków zamawianych przez internet. Zdaję
sobie sprawę, że na skórze produkt może się utlenić. Każdy
człowiek jest swoistym laboratorium biochemicznym. Nie toleruję
rozbieżności pomiędzy opisem producenta/dystrybutora a tym, co
znajduje się w opakowaniu. Jeśli zamiast proszku wpadającego w
chłodny fiolet widzę kosmetyk, które sprawdziłby się w roli
ziemi egipskiej, czuję się rozczarowana. Tym razem miałam
pewność, że nie spotka mnie przykra niespodzianka. Karotka
stara się wiernie odzwierciedlić kolory, jej szczegółowe opisy
pozwalają uniknąć pomyłek. „Surfer Girl” idealnie wpisuje się
w moje preferencje. Matowy, chłodny róż powinien współgrać z
moim typem urody:)
Lily Lolo matowy cień
do powiek „Black Sand”
Od kilku miesięcy
rozważałam zakup cieni mineralnych, w końcu zrealizowałam swoje
chciejstwo;) Wcześniej nie miałam do czynienia z sypką formułą,
toteż nie wiem, czego mogę się spodziewać, gdy znajdę czas na
makijaż oczu. Wierzę, że doświadczone blogerki udzielą mi
cennych wskazówek związanych z aplikacją nowego nabytku;) Matowy,
ciemny brąz wpada w czekoladową tonację. Wrzuciłam go do koszyka
z myślą o podkreślaniu załamania powieki. Na ręce wygląda
obiecująco. Niestety, niektóre kosmetyki nie sprawdzają się w
„akcji”, o czym przekonałam się, pracując z wkładami Inglota.
Na razie staram się myśleć pozytywnie. Kto wie, może „Black
Sand” stanie się moim ulubieńcem?:)
Lily Lolo cień do
powiek „Sand Dune”
W związku z tym, iż
zakup pojedynczego cienia mineralnego mija się z celem, do
wirtualnego koszyka dorzuciłam „Sand Dune”. W przypadku makijaż
oczu stawiam na bezpieczne kolory. Szampański sypaniec odzwierciedla
moje potrzeby. Choć nowy nabytek zawiera drobinki, jestem z niego
zadowolona. Na skórze tworzy lśniącą taflę. Osoby, które miały
do czynienia z rozświetlaczem „Stardust”, powinny zrozumieć
moją euforię;) Cząsteczki obecne w cieniu nie wyglądają
tandetnie, dyskretnie odbijają światło.
Lily Lolo rozświetlacz
mineralny „Stardust” (próbka)
Ten produkt od pewnego
czasu cieszy się dużą popularnością wśród blogerek. Swatche,
opublikowane w internecie, przekonały mnie do zamówienia próbki.
Wprawdzie otrzymałam 0,75 g proszku, ale zdaję sobie sprawy, że
minerały są niezwykle wydajne. „Stardust” tworzy subtelną,
lśniącą taflę. Ten efekt powinien przypaść do gustu osobom,
które sceptycznie podchodzą do rozświetlaczy.
Lily Lolo podkład
mineralny „Coco Caramel” (próbka)
Z pewnością
zastanawiacie się, po co bladolicej taki odcień;) Postanowiłam
całkowicie przerzucić się na minerały. Niestety, bronzery Lily
Lolo są dość specyficzne. Większość z nich zawiera drobinki, a
jedyny mat nie współgrałby z moim typem urody. Zważywszy na wyżej
wspomniane niedogodności, zainwestowałam w ciemniejszy podkład.
Swatche Agnieszki
kazały się pomocne. Zależało na odcieniu, który wpada w
biszkopt. Swego czasu używałam duetu Alverde. Jaśniejsza połowa
doskonale komponowała się z moim typem urody. Niestety, nabytek z
DMu szybko znika z twarzy. Mam nadzieję, że „Coco Caramel”
spełni pokładane w nim nadzieje.
PS Co myślicie o
kosmetykach mineralnych? Czy mieliście z nimi do czynienia? Jak
podchodzicie do kolorówki w formie proszku?
karminowe.usta
Subskrybuj:
Posty (Atom)