Nie należę do miłośniczek poradników, uważam, że większość książek z
zakresu samorozwoju to zwykłe nabijanie ludzi w butelkę. Wolę zdecydowanie
literaturę faktu, obyczajową i kryminalną.
Poradnik Siggy Flicker pt. Dlaczego kobiety kochają drani
dostałam w pracy, musiałam go zrecenzować, więc przeczytałam od deski do
deski. Jakie wywarł na mnie wrażenie?
Staroświeckie podejście do relacji damsko-męskich
Zacznę od tego, co mnie zdenerwowało w tej książce. Siggy Flicker ogólnie
rzecz biorąc, wydaje się całkiem sympatyczną przewodniczką po meandrach relacji
damsko-męskich, niemniej czasami jej rady były staroświeckie. W jednym z rozdziałów przywołano historię
kobiety, która nie bała się okazywać mężczyźnie zainteresowania. Oczywiście
została ona ukazana jako przykład negatywny.
Siggy Flicker rozłożyła jej błąd na czynniki pierwsze. Kobiecie nie
wolno pierwszej zagadywać do faceta, podtrzymywać z nim kontaktu, pisząc głupie:
„Jak mija dzień?”, a broń Boże proponować wspólnych wyjść. Muszę przyznać, że
głęboko kłóci się to z moimi wewnętrznymi przekonaniami. Nie rozumiem, co
złego jest w tym, że osoba, która chce po prostu pisze, dzwoni lub proponuje
spotkanie. Na tym polega spontaniczność, której jestem gorącą orędowniczką. Już
wystarczy, że w pracy muszę trzymać się sztywnych reguł w kontaktach z
reklamodawcami. Jakbym miała jeszcze w życiu prywatnym bawić się w konwenanse, to niechybnie moja cierpliwość
uległaby wyczerpaniu i byłabym głęboko nieszczęśliwa. Nie należę do osób
trzymających emocje na wodzy i latami kiszących się we własnym sosie. Jak coś
mi przeszkadza lub niepokoi, to po prostu daję temu wyraz.
Udawanie niedostępnej i nieokazywanie uczuć
Nie spodobało mi się też stwierdzenie, że w przeciągu pół roku znajomości
nie należy uzewnętrzniać swoich uczuć. Uważam, że to gruba przesada. Owszem,
jeśli ktoś wyznaje miłość na drugiej randce, jest to przerażające. Nie należę
do osób, które od razu widzą się w białej sukni i zastanawiają się, czy
nazwisko faceta pasuje do ich imienia. Dla mnie to druga skrajność. Nadmierne
okazywanie uczuć i ich ukrywanie. Nie widzę powodu, dla którego miałabym
zachować dla siebie informację, że facet, z którym się spotykam, powoli staje
się dla mnie kimś więcej niż zwykłym kolegą. W poradniku Dlaczego kobiety
kochają drani rozśmieszyło mnie podejście Siggy Flicker. Autorka z jednej
strony pisze o seksie na wczesnym etapie znajomości, a z drugiej zniechęca do
rozsądnego i adekwatnego do sytuacji wyrażania uczuć.
Chcesz do niego zadzwonić, musisz się pomodlić
Tym, co mnie najbardziej rozśmieszyło w książce Dlaczego kobiety kochają
drani, był fragment o tym, aby za wszelką cenę nie odzywać się do faceta,
to on ma pisać i dzwonić, a kobieta leżeć i pachnieć. Ba, ma odmawiać spotkań,
jeśli wypadają one częściej niż 2 razy w tygodniu. W ogóle nie widzę nic złego
w tym, że dwoje dorosłych ludzi chce spędzać ze sobą jak najwięcej czasu i
lepiej się poznać. Ale nie mogę pominąć
prawdziwego hitu, Kasiu:*, Ty już wiesz, o co chodzi. Gdy cię korci, by napisać do faceta: „Jak
mija dzień?”, masz się pomodlić lub pomedytować. Dobrze, że Siggy Flicker
nie wysłała nas w tym miejscu do psychologa. Przecież chęć napisania do
drugiego człowieka jest taka „nienormalna”.
Dlaczego kobiety kochają drani? Bo nie kochają siebie samych
Nie chcę powiedzieć, że poradnik Dlaczego kobiety kochają drani jest
beznadziejny. Podoba mi się, że Siggy Flicker pisze o tym, że szczęście tak
naprawdę leży w nas samych. Tylko od nas zależy bowiem, czy pokochamy siebie
same na tyle, aby cieszyć się czasem spędzonym z samą sobą np. na szkicowaniu,
robieniu zdjęć, opracowywaniu notek na bloga itp. Każda z nas ma jakąś pasję,
która daje nam szczęście, pracę, którą lubi i wspaniałych przyjaciół. Nasze
życie jest wartościowe samo w sobie. To nie związek ani facet nadają mu wyższy
wymiar. Osoba, która nie czuje się szczęśliwa sama ze sobą, nie rozwiąże
problemu, wchodząc w związek.
Siggy Flicker radzi, jak poradzić sobie z rozstaniem
Podoba mi się też sposób, w jaki Siggy Flicker każe podejść do rozstania.
Powinnyśmy się cieszyć, że niektóre wady partnera, które są nie do
przeskoczenia, wyszły na jaw, zanim zdążyłyśmy związać się z nim na poważnie.
Nie należy zamykać się w domu i popadać w czarną rozpacz. Po rozstaniu
powinnyśmy wyjść do ludzi, ponieważ tylko oni dadzą nam siłę niezbędną do
pokonania czarnych myśli i dalszego kroczenia ku szczęściu.
Czy należy obniżać wymagania stawiane mężczyznom?
Dlaczego kobiety kochają drani to poradnik, który budzi we mnie skrajne emocje. Przy niektórych
rozdziałach czułam się podbudowana psychicznie. Siggy Flicker daje swoim
czytelniczkom niezwykłą siłę do stawiania czoła przeciwnościom losu.
Jednocześnie skłania je do rozwiązywania quizów, zapisywania najważniejszych
rzeczy dotyczących oczekiwań wobec związku oraz odpowiedzi na trudne 50 pytań
nt. aktualnej relacji. Z drugiej strony idiotyczne jest podejście, zgodnie z
którym trzeba obniżać swoje wymagania wobec faceta. Pamiętam, że pod koniec
książki Siggy Flicker przytoczyła historię 40-latki, która spotykała się z
młodszymi facetami i czuła się przy nich szczęśliwa, jednak żaden z nich nie
chciał mieć dzieci na tym etapie. Autorka znalazła dla niej mężczyznę gotowego
zostać ojcem, który był w porządku. Niemniej 40-latce czegoś brakowało.
Wszystko wskazuje na to, że bohaterka go nie kochała i był to klasyczny związek
z rozsądku. W związku z tym, iż jestem zwolenniczką gorącej miłości, ten
fragment jakoś mną wstrząsnął. Nie lubię letniej zupy, niedoprawionego ryżu,
niedopieczonego ciasta, niedopasowanych sukienek, odstających kozaków,
bezkształtnych płaszczy itp. Dlaczego zatem mam zadowalać się związkiem z
mężczyzną, który nie budzi we mnie namiętności i gorących uczuć? Jeśli do
tego dodamy uprawianie gierek i modlenie się w chwilach, gdy chcemy napisać
SMS-a do faceta, to poradnik Dlaczego kobiety kochają drani wydaje mi
się ciekawą lekturą z elementami komedii.
ta książka to idealna lektura dla mnie, zrozumiałabym nie tylko facetów ale i samą siebie, czasami w takich relacjach zachowuję się irracjonalnie.
OdpowiedzUsuń