Ostatnio podczas zakupów
w supermarkecie natknęłam się na gazetę, której wydawca
postanowił zwiększyć sprzedaż, opierając się na podliczaniu
dochodów Kasi Tusk związanych z prowadzeniem bloga. Nic tak nie
pobudza wyobraźni czytelnika jak pieniądze.
Nie rozumiem sensacyjnego
charakteru tego artykułu. Dlaczego Kasia Tusk miałaby zrezygnować
z korzyści majątkowych czerpanych z bloga? Skąd bierze się to
oburzenie? Czyżby niektórymi osobami kierowała zazdrość? Wszak,
Kasia Tusk zarabia na swojej pasji. Zapewne znajdą się osoby,
które stwierdzą, że zajmowanie się modą czy kosmetykami nie jest
pracą zasługującą na godziwe wynagrodzenie. Podejrzewam, że
gdyby Kasia Tusk nosiła nazwisko nieznane dziennikarzom, to wśród
jej czytelników i tak znalazłyby się osoby przepełnione
zazdrością. Pod notkami niektórych blogerek można natknąć się
na dywagacje nt. ich źródeł dochodu. To zjawisko nie ominęłoby
Kasi Tusk, ale czym innym są opinie internautów, którzy trafili na
daną stronę, a czym innym artykuły ukazujące się w gazetach o
zasięgu ogólnopolskim.
Na Zachodzie zarabianie
na blogu nie jest niczym dziwnym. Prowadzenie dobrej internetowej
wymaga sporego nakładu pracy. Nic dziwnego, że osoby zajmujące
się taką formą aktywności korzystają z możliwości czerpania
korzyści majątkowych.
Wątpliwości może
budzić wiarygodność notek publikowanych na blogu generującym
zyski. Jeśli korzyści czerpane są z reklam zamieszczanych na
stronie, to istnieje szansa, iż mamy do czynienia z rzetelnymi
opiniami. Wszak reklama baner reklamujący najnowszy makaron z 5 jaj
nie ma związku z prezentowaną stylizacją. Gorzej gdy tematyka
notek pokrywa się z treścią banerów. W przypadku blogerek
modowych sponsorowanie ich działalności wygląda nieco inaczej.
Dana stylizacja stanowi tylko pewien wzorzec. Odbiorca nie musi
nabywać płaszcza od Versace. W sieciówkach można znaleźć
podobny model. W przypadku kosmetyków napotykamy na bardziej złożony
problem.
Cudowny krem
rozprawiający się z zaskórnikami, może zaszkodzić skórze.
Blogerka opisująca dany preparat, pomijając przy tym jego wady,
naraża swoje czytelniczki na przykre konsekwencje i wizyty w
gabinecie dermatologicznym. Najnowszy płaszcz od Versace może co
najwyżej pozbawić nas oszczędności. Jednak korzystając z
internetu, musimy zachować świadomość, iż prezentowane treści
mogą posiadać wydźwięk o charakterze reklamowym.
Przeglądając blogi,
można w pewnym zakresie ocenić rzetelność zamieszczanych opinii.
Jeśli autorka codziennie prezentuje nowy krem na noc, to istnieje
spore prawdopodobieństwo, iż jej notki mijają się z prawdą.
Właściwości kosmetyków pielęgnacyjnych można ocenić tylko
wtedy, gdy korzystamy z nich przez dłuższy czas. Aczkolwiek
szanująca się blogerka wybiera takie oferty współpracy, które
pozwalają zachować jej niezależność. Nie zaryzykuje ciężko
wypracowanej renomy w imię przetestowania kremu za 30 zł.
Współprace to temat
rzeka, ale o pewnych produktach nie dowiedziałabym się, gdyby inne
blogerki nie otrzymały produktów do testów. Pod koniec 2011 roku
za sprawą Siouxie
odkryłam kosmetyki Sylveco. Ich pomadki ochronne świetnie radzą
sobie z moimi wymagającymi ustami. Klucz do sukcesu tkwi w tym, by
nigdy nie tracić zdrowego rozsądku. Wybierając kosmetyki należy
kierować się potrzebami swojej skóry i pamiętać o tym, że
produkt doskonały nie istnieje. Gdy żadna recenzja powstała w
ramach współpracy nie zawiera wzmianki o wadach kosmetyku, to taka
sytuacja powinna zasiać w nas ziarno niepewności i skłonić do
refleksji.
Mam nadzieję, że nie
zanudziłam Was swoimi dywagacjami. Przeglądając prasę,
przypomniałam sobie o artykule, którego autor postanowił wcielić
się w rolę głównego księgowego. Wciąż intryguje mnie, skąd
dziennikarz wziął dane, które wykorzystał w publikacji. Czy
kierował się stawkami reklam, które obowiązują przy danej
liczbie wyświetleń, a może jakimś cudem trafił na poufne dane,
którymi dysponuje bank? Swoją drogą jestem ciekawa, jak
dziennikarz, jego redaktor naczelny i wydawca zareagowaliby, gdyby
społeczeństwo przyjrzało się ich zarobkom.
karminowe.usta
Hmmmm, czytam, czytam i nie wiem, co napisać.
OdpowiedzUsuńMnie ten temat w ogóle nie interesuje.
Nie rozmyślam nad tym ;)
Szkoda, że nie wszyscy mają takie podejście jak Ty, wtedy ludzie nie kierowaliby się zawiścią, że ktoś ma lepiej...
UsuńJa tam uważam, ze zarabianie na blogu to nic złego. Oburzają sie jedynie osoby, które śpią na pieniądzach. Niestety nie pomyślą ani przez chwilę o tym, że być może taki blog jest jedynym źródłem dochodu danej blogerki czy też gdyby nie współprace blog dawno by upadł. Nie ma co się oszukiwać większość dorosłych kobiet ma ważniejsze wydatki niż kolejna szminka, więc jak dostaję propozycje przetestowania takiej w zamian za recenzję to dlaczego nie? Sama chętnie nawiążę współpracę z firmą, która ma do zaoferowania produkt dostosowany do moich potrzeb. Każdy orze jak może, bo czasy mamy takie a nie inne, niestety...
OdpowiedzUsuńWspółprace nie są niczym złym, jeśli są właściwie dobierane. Szanująca się blogerka wybierze tylko takie propozycje, które będą odpowiadać jej potrzebom. Jeśli ma cerę suchą, nie przystanie na testowanie kremów przeznaczonych do cery tłustej. Nie zgodzi się na współpracę za pozytywną recenzję.
UsuńMadzia, czy Ciebie sesja w tym roku nie dopadła? :D Ostatnio rozpisujesz się na takie esejowe tematy :D
OdpowiedzUsuńhmmm... a może Ty już nie masz sesji? xD
UsuńOstatni egzamin pisałam w środę;) Aczkolwiek wciąż czekam na wyniki;) Liczę na to, ze okażą się pomyślne i nic nie zmąci mojego błogiego, dwutygodniowego lenistwa;) Cieszę się, że ktoś wpadł na pomysł podzielenia semestru na dwie części;) Dzięki temu połowa przedmiotów kończyła się w listopadzie i ewentualne egzaminy, zaliczenia wypadły przed sesją. A ten, który miał odbyć się w sesji został przeprowadzony w środę;)
UsuńA mi się wydaje, że problem leży w nazwisku owej blogerki :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nazwisko robi swoje. O pani X prowadzącej poczytnego bloga o modzie nie napisaliby w ogólnopolskiej gazecie. Ale X też spotkałaby się z komentarzami, że zbija kokosy na blogu. Tylko ukazałaby się one w internecie.
Usuńzaglądanie innym do portfela to jedno z najbardziej znienawidzonych przeze mnie zjawisk społecznych. nie rozumiem, dlaczego innych interesuje, co robimy z własnymi pieniędzmi.
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o współprace, to troszkę inny temat. ja nie jestem im przeciwna, ale też nie czytuję blogów, których autorki biorą wszystko jak leci, bez względu na wiek, rodzaj skóry itp. jeśli osoba z suchą skórą testuje krem przeciwtrądzikowy, coś jest nie halo ;)
Ja bardzo nie lubię, gdy postronna osoba zaczyna interesować się tym, że właśnie wychodzę ze sklepu z nowym flakonikiem perfum. Niektóre osoby interesują się wydatkami innych po kryjomu. Inne potrafią podejść i zapytać, skąd mam pieniądze na kolejne zakupy. To drugie jest po prostu bezczelne.
UsuńKosmetyki, także te pochodzące ze współprac, powinny być dostosowane do naszych potrzeb. Ostatnio dostałam bardzo ciekawą propozycję, ale odmówiłam, ponieważ nie mam skóry suchej i atopowej, więc nie byłabym w stanie ocenić właściwości prozdrowotnych kosmetyku.
pfff, naprawdę Ci się coś takiego zdarzyło? masakra.
Usuńwiem, o jakiej propozycji mówisz. ja również współpracy nie podjęłam - z tego samego powodu ;) mam tłustą cerę...
Mam jedną sąsiadkę, która jak widzi mnie albo moją mamę, to pyta się, po co idziemy. Po co znowu na zakupy. Co chcemy kupić i skąd mamy na to tyle pieniędzy. A jak widzi wielką siatkę (nieważne, że w środku jest papier toaletowy, ręcznik kuchenny i gazeta), to od razu twierdzi, że nie mamy co robić w wolnym czasie tylko wydawać pieniądze.
Usuńkurczę, to jest już jakiś wyższy level wścibstwa dosłownie
UsuńNiejednokrotnie musiałam się ugryźć w język, żeby nie wyrazić swojego zdania nt. wścibstwa tej osoby, ale przed skomentowaniem tego zachowania powstrzymuje mnie jedynie wiek sąsiadki. Jest po 70-stce. Gdyby była młodsza, to nie wahałabym się i wyraziła swoje zdanie.
UsuńFakt u naszych sąsiadów to norma, a u nas od razu jest nienawiść i jakieś oszczerstwa. "Założyłaś blog dla kasy, a nie dla pasji!" itp. To trochę przykre, ale u nas tak się na patrzy i sądzę, że jeszcze długo tego nie zmienimy.
OdpowiedzUsuńNiestety, niektórzy kompletnie pomijają czynnik ludzki i od razu zastanawiają się nad wielkością zysków, generowanych przez bloga. Mój wykładowca kiedyś powiedział, że najgorszym pytaniem, jakie można zadać fotografowi podczas wystawy jest: "jakim sprzętem wykonujesz zdjęcia?", ponieważ świadczy o pominięciu cudzego talentu i pasji. Myślę, że niewątpliwie coś w tym jest. O ile nie widzę nic złego w pytaniu: "jakiego aparatu używasz", gdy zależy mi na kupnie sprzętu o dobrych parametrach, o tyle na wystawie fotografii najpierw zwróciłabym uwagę na talent i zdjęcia, które skłaniają do przemyśleń. Tak naprawdę wydźwięk poszczególnych pytań zależy od kontekstu i od tego, czy doceniamy cudzą pasję, czy wszystko przeliczamy na wymierne korzyści.
UsuńO zaglądaniu do portfela sama chciałam napisać, ale w kontekście komentarzy "jak można mieć tyle kosmetyków!?!?", "przecież wszystko się przeterminuje" itp itd. Dulce Candy właśnie wrzuciła filmik ze swoją kolekcją i nawet jedna blogerka musiała to skomentować. Naprawdę nie rozumiem co kogo obchodzi kto ile pieniędzy wydaje na kosmetyki. Czy na cokolwiek innego.
OdpowiedzUsuńNie tylko JEDNA :) Nie ma się co oburzać :) jest temat do dyskusji, dyskutujmy więc :)
UsuńDokładnie, temat budzi emocje i fajnie porozmawiać o tym, co same na dany temat sądzimy. Nie mylmy dyskusji z wścibstwem i zaglądaniem do portfela. Mnie też to dziwi i zastanawiam się jak można mieć tyle kosmetyków, bo dla mnie to przesada, ale przecież nie oznacza to, że uważam, że się jej nie należy/na pewno nie zasłużyła/jest głupia bo ma tyle kosmetyków, czy cokolwiek innego! Każdy temat skłania do przemyśleń, a jakie są u kogo to już inna sprawa :)
UsuńCo do samego tematu Kasia Tusk z tego, co zauważyłam, bo nie czytuję prasy, która by się o niej rozpisywała, ale i nie trudno mi to zauważyć - chyba najbardziej znienawidzoną blogerką w Polsce... Już kiedyś było jakieś podliczanie ile zarabia i ktoś przywoływał jakieś niebotyczne kwoty zarobku na reklamach, które są nie realne. Dla mnie niech każdy ma ile wlezie, zwłaszcza jak zasłużył na to swoją pracą i dopóki szanuje innych i nie uważa się lepszym :)
"Dla mnie niech każdy ma ile wlezie, zwłaszcza jak zasłużył na to swoją pracą i dopóki szanuje innych i nie uważa się lepszym :)" Uważam dokładnie tak samo. Od siebie dodałabym jeszcze, że odprowadza od swoich zarobków podatki na takich samych zasadach jak reszta społeczeństwa. Nie przemawiają do mnie kombinatorzy, którzy całe życie nie skalają się żadną opodatkowaną pracą, zmieniają samochody jak rękawiczki, korzystając przy tym z publicznych dróg, na które wszyscy łożymy. W tym osoby, które zarabiają grosze, rozładowując towar w hipermarketach.
UsuńW ogólnym wydzwieku zgadzam się z Tobą: zaglądanie do portwela jest zdecydowanie niefajne. Zarabianie na blogu to też jak dla mnie po prostu jedna z niezliczonych form zarobku.
OdpowiedzUsuńW szczegółach, w przypadku bloga Tuskówny, nie jest to już takie proste. Zwłaszcza, że autorka pozoruje na prostą, zwyczajną dziewczynę. Mnie osobiście to drażni, dlatego w pewnym momencie przestałam tego bloga czytać.
Ja też nie czytam jej bloga, bo poruszana tematyka nie trafia w moje zainteresowanie. Skoro trafia do jakiejś rzeszy odbiorców, to czemu miałaby nie zarabiać na reklamach? Mi nie przeszkadza, gdy komuś wiedzie się dobrze;)
UsuńDziwi mnie fakt, że ktoś DZIWI SIĘ, że KTOŚ INNY zarabia na blogu... jak każde zajęcie wymaga to poświęcenia czasu, wiedzy, środków... prąd nie zapłaci się sam ;)
OdpowiedzUsuńDobrze ujęłaś problem. Prowadzenie bloga wymaga nakładu wielu czynników, które zazwyczaj nie są dobrami wolnymi, do których mamy bezpłatny i nieograniczony dostęp. Prąd, baterie do aparatu, to wszystko kosztuje.
UsuńMnie nawet nie rusza fakt zarabiania na swoim blogu. Nie interesują mnie czyjeś dochody, skąd i na co bierze.ie tak, jak chce. W tych czasach już nie powinna nikogo dziwić ta forma zarobku.
OdpowiedzUsuńMasz dużo racji. W ogóle jesteś bardzo rozsądną osobą.
Bloga Kasi Tusk nie czytam i nie lubię. Tak jak Pani Marta, uważam, że udają prostą dziewczynę z sąsiedztwa. Nie nabieram się na to.
Ja też nie śledzę jej bloga. Nie interesuje mnie moda. Po prostu wychodzę z założenia, że każdy ma prawo robić w swoim życiu to, na co ma ochotę, jeśli przy tym nikogo nie krzywdzi. Źródłem zarobku i jego wielkością powinien interesować się jedynie fiskus. A roztrząsanie tak poufnych kwestii na łamach gazet jest po prostu żenujące.
UsuńMoim zdaniem współprace są spoko. A jeśli producent ma fajne kosmetyki to ten się sprawdzi, zostanie polecony to tym samym sprzedaż wzrośnie. Sama często zazdroszczę tych darmowych kosmetyków. Ale też zdaję sobie sprawę, że prowadzenie bloga wymaga wiele pracy i czasu, bo trzeba pomyśleć co napisać, napisać, sprawdzić, żeby to miało ręce i nogi, więc dlaczego nie otrzymać za to wynagrodzenia? :)
OdpowiedzUsuńZa granicą jest normą, że producenci przesyłają kosmetyki i nie usiłują wpływać na recenzję. W Polsce nie jest to powszechną praktyką, ale mimo to można trafić na ciekawe i uczciwe propozycje. Jeśli kosmetyk będzie dobry, to sam się obroni pod warunkiem, że firma zadbała o właściwy dobór blogerek i nie wysyłała kremów przeciwtrądzikowych przypadkowym osobom.
UsuńZgadzam się z Tobą całkowicie. Faktem jest, że Kasia Tusk przez swoje nazwisko zawsze będzie "na celowniku" i nie da się tego uniknąć. Myślę też, że wieloma osobami nie kieruje o tyle czysta zazdrość o pieniądze, a zazdrość o to, że komuś, kto ubiera się tak zwyczajnie (bo, umówmy się, takie Kasie można spotkać często na ulicach większych miast), udało się osiągnąć sukces, i to jeszcze w głównej mierze przez nazwisko.
OdpowiedzUsuńBo kto kojarzy Kasię przez udane stylizacje? Nikt. To jest jej przekleństwo, ale i sposób na sukces.
Ja tam do niej osobiście nic nie mam, zwisa mi :)
Ja nie wchodzę na jej bloga i nie śledzę jej życia, ale nie przeszkadza mi, że zarabia na swojej działalności. Z kolei irytuje mnie takie zaglądanie do portfela. Tak naprawdę takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, bo są to poufne dane.
UsuńMoim zdaniem tu nie chodzi o to, że zarabia na blogu, ale o to ILE zarabia? 18 tys zł za to, że się ubierze w ładny ciuch, zrobi sobie parę fotek w tych ciuchach. Podczas gdy wiele młodych ludzi nie ma jakiejkolwiek pracy, albo zarabia grosze na śmieciówkach mocno harując. A ona sobie paraduje w ciuchach przed obiektywem, siedzi w kawiarni popijając kawkę, itp.
OdpowiedzUsuńNa dobrą sprawę można by się przyczepić do każdej modelki, muzyka, malarza itp, o tym, że zajmują się błahostkami i na tym zarabia. Tak naprawdę to, jak potoczy się nasze życie jest uwarunkowane dwoma czynnikami. Pracą, wiedzą, umiejętności (czynnik nr 1) oraz szczęściem (czynnik nr 2). Kasi Tusk nie można odmówić szczęścia, bo nie każdemu uda się uczynić bloga źródłem dochodu, ale też musi mieć odpowiednie umiejętności.
UsuńNo i niech tyle zarabia, co nam do tego? :)
UsuńOd tego, że komuś się lepiej wiedzie, nic nam nie ubywa;)
UsuńTa cała nagonka na Kaśce Tusk będzie zawsze, takie uroki bycia córką znanego polityka. A to ile zarabia też mnie mało interesuje. Ogólnie drażni mnie sam fakt zaglądania komuś w portfel. Jeśli kogoś razi wysokość czyiś zarobków - przepraszam bardzo, nic nie stoi na przeszkodzi byś i ty spróbował swoich sił w danej kategorii.
OdpowiedzUsuńLudzie często się oburzają, że ktoś inny ma lepiej, bo zna języki obce, prowadzi bloga itp., a jednocześnie takie narzekające osoby nie robią nic, by zmienić coś w swoim życiu. Jeśli prowadzenie bloga to takie banalne i proste zadanie, to dlaczego ci wszyscy wichrzyciele okazji nie założyli własnego i nie zbijają na nim kokosów?
UsuńJeśli ktoś chce zarabiać na swoim blogu, to niech to robi :) Ja nie widzę problemu.
OdpowiedzUsuńJa mam takie samo podejście. Wychodzę z założenia, że każdy może robić wszystko, na co ma ochotę, oczywiście w granicach prawa i zdrowego rozsądku.
UsuńWydaje mi się, że w przypadku Kasi Tusk głównym 'problemem' jest jej nazwisko. Nawet gdyby na swoim blogu pisała przepisy o robieniu dżemów to ludzie w sieci i tak wieszaliby na niej psy tylko dlatego, że jest córką tego, kogo jest. A że zarabia na blogu - jej sprawa. Osobiście strasznie nie lubię zaglądania do portfela i wytykania innym po co/za ile itd. I całej tej otoczki zawiści.
OdpowiedzUsuńMasz rację, że pewne osoby są narażone na atak ze strony mediów i osób postronnych ze względu na swoje pochodzenie. Jeśli prowadzą zwykłe życie, to zostaje im przypięta łatka "przeciętniaków, nudziarzy". Jeśli się czymś wyróżniają, to "szpanują, bo mają sławnych rodziców". Każdy ich krok zostanie rozłożony na czynniki pierwsze i oceniony.
UsuńMiałam zamiar napisać elaborat ale nie, nie zrobię tego :P A wiesz dlaczego? Bo ten temat budzi we mnie pogardę wobec ludzi, którzy oceniają kogoś po nazwisku/wyglądzie/pochodzeniu itd.
OdpowiedzUsuńZaglądanie do portfela to zupełnie inny problem, szkoda komentować.
Współprace, zarabianie na blogu itd. To jest ciekawe jak wiele osób krytykuje za jednocześnie wyciąga za przeproszeniem łapy do darmochę. To gdzie ta konsekwencja?
Świat byłby znacznie przyjaźniejszy gdyby ludzie zajęli się swoim życiem i potrafili cieszyć się z drobiazgów.
Dokładnie, w szczególności zgadzam się z ostatnim zdaniem.
Usuń"Świat byłby znacznie przyjaźniejszy gdyby ludzie zajęli się swoim życiem"- dokładnie :)
UsuńHexx, świetnie to ujęłaś. Moim zdaniem największy problem tkwi w mentalności ludzi, którzy przyznają sobie moralne prawo do oceniania życia innych i nadmiernie interesują się tym, czym zajmuje się sąsiad/kolega/szef. Podejrzewam, że gdyby te osoby miały własne pasje, to cudze życie nie pochłaniałoby ich zainteresowania w takim stopniu...
UsuńKochana moja sasiadka przyznala ze, obserwowala po slubie moj brzuch z okna domu(za pomoca jakiegos przyrzadu, jak odwiedzalam mame) :D. Ubzdurala sobie, ze jestem w ciazy :p. No coz wkoncu musiala sie przyznac do pomylki ;). To dopiero dziwne zjawisko i ogromne wscibstwo.
UsuńCzasami sie ciesze, ze mieszkam w miejscu gdzie mnie nikt nie zna :D.
To dobrze, że mnie nikt jeszcze nie podejrzewał o ciążę:P Przynajmniej nic o tym nie słyszałam:P Aż strach się bać, co ludzie powiedzą, gdy zjemy większy obiad i nasz brzuch przez to się nieco rozciągnie;P Toż to czwarty miesiąc ciąży:P
UsuńMnie też mało interesuje kto na czym zarabia, dopóki nie kradnie, to mi nic do tego...Bywa jednak, że wątpię w szczerość notek, ale wtedy po prostu takiego bloga unikam. Nie lubię też blogów, gdzie wszystkie opisywane produkty pochodzą z współpracy, nie dlatego, że zazdroszczę, ale dlatego, że taki blog jest strasznie "bezosobowy", nie mam pojęcia, co ta dziewczyna kupiłaby dla siebie, co lubi, jaką jest osobą...To taka trochę maszynka do testowania. Stanowczo wolę blogi dziewczyn, które opisują coś, co same kupiły, a współprace stanowią powiedzmy 20% tego, co recenzuje.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś jedzie na współpracach, to też nie widzę powodu, żeby wieszać na nim psy - po prostu będę takiego bloga omijać.
Mi też nie przeszkadzają współpracę. Jeśli uważam, że jakiś blog jest przez to bezosobowy albo mało wiarygodny, to po prostu na niego nie wchodzę. Jest tyle ciekawych stron, że każdy znajdzie coś dla siebie;)
UsuńMasz rację, że trudno określić czyjeś zainteresowania i preferencje, jeśli w ogóle nie recenzuje kosmetyków, które kupił. Jednak to, po co sięgamy, w pewnym stopniu odzwierciedla nasze potrzeby i styl.
Tu, gdzie mieszkam jest jawność dochodów. Wystarczy na odpowiedniej stronie wpisać nazwisko i można sprawdzić zarobki każdego - od sąsiada po premiera. Na początku mnie to zniesmaczało, teraz już nie. Przynajmniej ludzie mają inne zmartwienia niż zastanawiać się, kto ile i na czym zarabia. A możliwość sprawdzenia dochodów innych sprawia, że szczerze rozmawiamy o naszych zarobkach i nie jest to temat tabu. I tak naprawdę niewiele ludzi sprawdza swoich sąsiadów ;)
OdpowiedzUsuńOdkąd zarobki stały się jawne, to minęła pewna otoczka tajemniczości, która kazała dociekać, jak wysokie są dochody sąsiada. Mimo to uważam, że lepiej byłoby, gdyby pewne informacje nadal charakteryzowały się poufnością. Opisane przez Ciebie rozwiązanie sprawia, że zarobki nie są tematem tabu, ale jednocześnie mogą stanowić pokusę dla przestępców.
UsuńLudzie niestety tak mają, że interesują się skąd taka blogerka ma pieniądze. Jednak nie tylko blogerki mają takie problemy. W życiu codziennym też można się spotkać z takim czymś-przykład Twoja sąsiadka, która interesuje się po co znów idziecie na zakupy. To z nudów chyba.
OdpowiedzUsuńMnie denerwuje jeszcze inna rzecz. Ja nie wytykam komuś palcem, że wydał tyle na to, czy tamto. Kiedyś się wkurzyłam, bo koleżanka paląca papierosy, widząc moje zakupy kosmetyczne ( na około 30 zł) stwierdziła, że jej by było szkoda pieniędzy. A sama kilka razy tyle wydaje miesięcznie na fajki. Nie chodzi o to, że się interesuję tym , że ona pali, ale ja jej nie mówię tekstów o marnowaniu pieniędzy i puszczaniu ich z dymem.
Tak samo raz w pracy, jak wróciłam od dentysty, głupie uwagi w stylu ,,A dlaczego chodzisz prywatnie?'' ,,A dlaczego nie idziesz na NFZ?'' ,,Co 150 zł za zęba, szkoda kasy''
Tęż się wkurzyłam, bo to moja sprawa, na co wydaję zarobione pieniądze, a na zęby akurat nie żałuję.
Masz rację, uwagi osób, z którymi mamy do czynienia na co dzień, potrafią być jeszcze bardziej irytujące. Ja też parę razy słyszałam, dlaczego chodzę na prywatne badanie USG, przecież można je zrobić w ramach NFZ. To moja prywatna sprawa, dlaczego wybieram prywatny gabinet. Nie zamierzam obcej osobie opowiadać o swoich problemach zdrowotnych, które mają wpływ na moją decyzję. Również nie oszczędzam na zdrowiu.
UsuńRównież nie rozumiem osób, które komuś zarzucają marnotrawstwo, bo kupuje kosmetyki/gazety/buty/bluzki, a same potrafią puścić z dymem o wiele wyższą kwotę pieniędzy. Dopóki ktoś sam się truje, to jego sprawa. Gorzej gdy zaczyna mi wypominać moje wydatki. Wtedy potrafię powiedzieć, co myślę.