L`Oreal Pure Zone-żel dogłębnie oczyszczający



Dziś pora na recenzję kompletnego niewypału. Czasami tak jest, że skuszone marką, kupujemy produkt, który nie tylko okazuje się kiepski, ale również nam szkodzi. Ja się nacięłam przy zakupie L`Oreal Pure Zone.

Co mówi producent?
Żel dogłębnie oczyszczający
Działanie:
  1. Przeciw zaskórnikom
  2. Przeciw niedoskonałościom
  3. Przeciw błyszczeniu się skóry”

CleanPod
To chyba jedna z niewielu zalet tego produktu. Bardzo przyjemnie masuje się nim twarz. Jest rzeczywiście miękki, nie poranimy się nim, ale jednocześnie jest to rzecz poprawiająca nasze ukrwienie. Trochę bałam się, jak będzie z jego trwałością. Niepotrzebnie, CleanPod jest trwały. Nie ma problemu z jego myciem po zakończeniu użytkowania produktu. Ponieważ żel z L`Oreala to totalna porażka, to zaczęłam stosować CleanPoda przy wykonywaniu peelingów, ponieważ całkiem przyjemnie masuje się nim twarz, pomaga w pozbyciu się martwego naskórka.

Dobrze się zalepia
Początkowo myślałam, ze CleanPoda będę musiała trzymać w jakimś pudełku, bo byłam przekonana, że ta nalepka długo nie przetrwa i trzeba będzie mu znaleźć nową lokalizację. Tymczasem nalepka okazała się stabilna i trwała, za każdym razem można było wsadzić CleanPoda na jego miejsce.

Skóra mniej się błyszczy
Rzeczywiście skóra po umyciu twarzy żelem błyszczy się mniej. Ale tutaj nie mamy do czynienia z efektem zmatowienia twarzy, lecz doświadczamy jej przesuszenia.

Pory nadal zamknięte
Na początku myślałam, że muszę dłużej poużywać żelu, żeby odblokować pory. Stosowałam prawie 3 tygodnie i nie zauważyłam, żeby doszło do jakiegokolwiek oczyszczenia. Gdy oczyściłam twarz przy użyciu plastrów, pomyślałam, że może ów żel zwęży moje pory. Nic takiego nie miało również miejsca.

Podrażnia
Ten żel ma wybitne właściwości podrażniające. Powoduje uczucie pieczenia, wywołuje zaczerwienienie skóry. Myślę, że to zasługa kwasu salicylowego, którego stężenie wcale nie jest „optymalne”, jak deklaruje producent. Jest to produkt niezwykle żrący. Gdy go zmywałam, to nawet ręce mnie piekły.

Wysusza
Jeszcze żaden żel nie stworzył na mym licu takiej Sahary jak ten. Skóra schodziła dosłownie płatami, bolała niemiłosiernie. W nocy budziłam się z bólem. Przez tydzień musiałam ją intensywnie nawilżać, by powróciła do jako takiego stanu.

Nie zapycha
Żel nie zapycha, ale to nie ma znaczenia, jeśli spojrzy się na jego właściwości wysuszająco-podrażniające.

Charakterystyczny zapach
Produkt śmierdzi chemią. Zasadniczo na podstawie zapachu powinnam go odrzucić i nie nakładać na twarz. Takie stężenie żrących, silnych chemikaliów musi nam wyrządzić krzywdę.

Usuwanie zanieczyszczeń
Produkt dobrze usuwa zanieczyszczenia typu pyły, paprochy, które w ciągu dnia zgromadziły się na naszej twarzy.

Nie radzi sobie z niedoskonałościami
Ten produkt wysusza wszystko prócz niedoskonałości. Pryszcze stają się jeszcze bardziej nabrzmiałe i pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że zwiększają swoją liczebność. Myślę, że nasza skóra na wysuszenie reaguje zwiększeniem pracy gruczołów łojowych i takie są tego efekty. Poza tym CleanPod uszkadza nasze pryszcze i rozprzestrzenia mikroorganizmy leżące u podłoża wysypu.

Cena
Produkt jest dość drogi. W regularnej sprzedaży można go nabyć za 25 zł, mnie skusiła promocyjna cena 15 zł.

Konsystencja
Zwykły, przeźroczysty żel, który jest dość ciągliwy.

Tragiczny skład
Gdybym nie wparowała do Rossmanna na 5 minut przed zamknięciem i przeczytałabym skład, na pewno nie zdecydowałabym się na niego. Na drugim miejscu ma silny, żrący detergent- Sodium Laureth Sulfate, potem widzimy jeszcze glicerynę, kwas salicylowy, perfumy, mentol, ekstrakt z mięty pieprzowej. Nic więc dziwnego, że nasza skóra jest przesuszona, piekąca i obolała. Ja źle reaguję na mentol nawet w błyszczykach. Nie znoszę tego efektu napuchnięcia, tutaj twarz również była nabrzmiała. Efekt powiększenia ust to reakcja alergiczna na mentol, zatem nie powinno dziwić, że żel z L`Oreala podrażnia naszą twarz.

Ciekawe opakowanie
Jest ono niestandardowe, nowoczesne.

Nie polecam
Za każdym razem, jak słyszę o tym żelu, to wręcz czuję misję ostrzegania przed jego zakupem. Bardziej nacierpiałam się tylko przy aloesowym żelu pod prysznic z Lidla.  

Soraya maseczka z zielonej glinki




Każda z nas lubi się od czasu do czasu zrelaksować z maseczką na twarzy. Ja też przynajmniej raz w tygodniu urządzam sobie domowe spa. Od pewnego czasu korzystam z zielonej maseczki do twarzy z glinką mineralną marki Soraya.
Obietnice producenta:
Liftingująco-matująca zielona maseczka do twarzy z glinką mineralna przeznaczona jest do pielęgnacji cery mieszanej, tłustej i łojotokowej. Głęboko oczyszcza twarz z martwych komórek naskórka, ogranicza wydzielanie sebum oraz minimalizuje przetłuszczanie się skóry. Zawiera witaminę B3, która reguluje pracę gruczołów łojowych, zmniejsza widoczność porów oraz hamuje powstawanie wyprysków, Aquaphiline zapewnia intensywne nawilżenie skóry od wewnątrz, Liftiline substancja lifingująca o potrójnym działaniu, poprawia elastyczność, wygładza istniejące zmarszczki oraz gwarantuje błyskawiczny efekt napięcia skóry. Maseczka pozostawia skórę idealnie wygładzoną, zmatowioną i oczyszczoną.”

Przyjemnie pachnie
Miła woń jest wyczuwalna od razu po otwarciu tubki. Jest to zapach „ziemi”, kojarzy mi się z wonią unoszącą się nad kamionkami podczas upałów. Niewątpliwie jest to syntetyczny aromat.

Zasycha, tworząc drugą twarz
Maseczka po aplikacji zasycha, tworząc drugą twarz. Nie widać grudek, produkt rozprowadza się równomiernie.

Bardzo szybko zasycha
To jest zarówno wada, jak i zaleta. Wada, bo trzeba spieszyć się z rozprowadzaniem produktu na naszym licu. Zaleta, bo wiemy, że niczego nie pobrudzimy ową maseczką, bo ściśle przylega do naszej twarzy.

Wygładza
Maseczka rzeczywiście wygładza. Czasami możemy wręcz odnieść wrażenie, że przeszczepiono nam skórę;)

Rozjaśnia
Jest to ogromna zaleta tego produktu. Tuż po zmyciu tej maseczki moja twarz jest idealnie rozjaśniona, sprawia wrażenie jednolitej. Świetna sprawa, zwłaszcza przed wieczornym wyjściem. Gdy zmyję ów kosmetyk z twarzy, a wychodzę na piwo ze znajomymi, nie muszę nakładać pudru, moja skóra sprawia wrażenie bezproblemowej.

Matuje
Maseczka rzeczywiście matuje nasze lico. Mamy do czynienia z płaskim matem, czyli efektem, za którym osobiście przepadam.

Domyka pory
Kosmetyk rzeczywiście sprawia, że pory stają się mniej widoczne. Nie wiem, czy to nie jest przypadkiem złudzenie optyczne, ale najważniejsze, że nasza skóra wygląda zdrowo.

Wydajna
Tę tubkę kupiłam jakoś przed egzaminem licencjackim, do którego podchodziłam w czerwcu. Z maseczki korzystam raz w tygodniu. Wciąż mam co nieco w tubce.

Tania
Za swoją tubkę zapłaciłam naprawdę niewiele, bo zaledwie 12 zł.

Łatwo dostępna
Możemy ją dostać zarówno w Naturze, jak i w Rossmannie. Z tego co się orientuje, możemy ją znaleźć również na półkach w Realu czy w Tesco.

Ładne opakowanie
Opakowanie nie jest jakimś dziełem sztuki, ale biel przełamana odcieniami zieleni prezentuje się dosyć estetycznie.

Konsystencja
Zwarta, gęsta. Przykrywa naszą twarz tak, że nie widać jej naturalnego koloru.

Nie podrażnia
Kosmetyk jest naprawdę delikatny, nie podrażnia, a drobne ranki nie pieką.

Łatwo dozować
Ilość produktu łatwo dostosować do swoich indywidualnych potrzeb, z opakowania nie wylewa się go ani za dużo, ani za mało.

Oczyszczanie twarzy z martwego naskórka
Producent obiecuje głębokie oczyszczenie. Ja bym powiedziała,że skóra jest wprawdzie oczyszczona, ale bardziej powierzchownie.

Napina skórę
Maseczka naprawdę ma właściwości liftingujące, już po minucie od aplikacji możemy wyczuć napięcie skóry. Po zmyciu twarz wydaje się gładsza, jędrniejsza.

Skład
Zawiera glicerynę, parabeny, Sodium Laureth Sulfate(silny detergent), ale ma też kaolin (skałę osadową, która zawiera głównie kaolinit, a także kwarc i mikę), titanium dioxide(dwutlenek tytanu, który często jest składnikiem aktywnym w filtrach przeciwsłonecznych), hydrolyzed wheat protein(zhydrolizowane białka pszenicy), witaminę B3, witaminę E, Cucumis melo(wyciąg z melona), pantenol łagodzący podrażnienia. Zatem skład nie jest idealny, ale też nie jest tragiczny. Dobrze byłoby, gdyby te składniki pochodzenia naturalnego nie występowały w towarzystwie silnych detergentów i zapychaczy. Może uda mi się zainwestować w jakąś lepszą maseczkę, jak w listopadzie dostanę stypendium rektora:) Na razie muszę wykończyć to, co mam;)

Płyn micelarny z AA do cery wrażliwej




Dzisiaj podzielę się z Wami swoim absolutnym hitem, jeśli chodzi o demakijaż. Jest to czynność, którą często wykonujemy po wielu godzinach spędzonych w pracy czy na uczelni, zatem wówczas, gdy jesteśmy już zmęczone. Zatem ważne jest, by produkt usuwał makijaż stosunkowo szybko i dokładnie. Dzisiaj przedstawię Wam płyn micelarny do demakijażu oczu i twarzy z AA przeznaczony do cery wrażliwej, niezawierający alergenów, parabenów i barwników. Skusiłam się na niego głównie ze względu na skład, od pewnego czasu lubią mi wyskakiwać niespodzianki, więc poszukiwałam czegoś, co nie będzie mnie zapychać i jednocześnie nie będzie mnie podrażniać, wysuszać.

Deklaracja producenta
Dzięki strukturom micelarnym niezwykle skutecznie usuwa makijaż oraz wszelkie zanieczyszczenia z powierzchni skóry, doskonale zastępując mleczko i tonik. Roślinny kompleks glukozy i ksylitolu ogranicza TEWL-przeznaskórkową utratę wody-i nadaje skórze wyjątkową gładkość. Organiczna woda z bławatka, pochodzącego z certyfikowanych upraw ekologicznych, tonizuje skórę i łagodzi podrażnienia. Efekty: skóra jest doskonale oczyszczona, optymalnie nawilżona i wygładzona.”

Dobrze zmywa makijaż
Choć początkowo obawiałam się, że nie poradzi sobie z usuwaniem nawet niewodoodpornego makijażu ze względu na stosunkowo delikatny skład, to nic takiego nie ma miejsca. Make-up jest dokładnie usuwany przy użyciu tego płynu micelarnego z AA.

Szybko usuwa makijaż
Ja z reguły zmywam make-up, gdy mam niewielki kontakt z otaczającym mnie światem, ten płyn robi to błyskawicznie. Wystarczą dwa do trzech dobrze nasączonych wacików do całkowitego pozbycia się makijażu z naszego lica. Cała czynność trwa góra dwie minuty:)

Oczy mogą być lekko wysuszone
Płyn z AA bardzo delikatnie podrażnia oczy, gdy dostanie się do ich wnętrza. Jednakże sama powieka może trochę piec wskutek delikatnego przesuszenia. Ale problem znika wraz z nałożeniem kremu pod oczy, obecnie używam produktu przeznaczonego do pielęgnacji delikatnej skóry powiek z tej samej serii AA, z którego również jestem bardzo zadowolona. W najbliższym czasie możecie spodziewać się recenzji tego produktu:) Wracając do przesuszenia, to jeszcze nie spotkałam się z produktem, który by nie przesuszył skóry powiek.

Nie wysusza cery twarzy
Jeśli chodzi o twarz, to nie ma mowy o jakimkolwiek przesuszeniu. Mam cerę mieszaną, nawet moje policzki, skłonne do utraty wody, nie przesuszają się wskutek stosowania tego płynu micelarnego.

Lekko wygładzona skóra twarzy
Po użyciu tej miceli, skóra rzeczywiście sprawia wrażenie lekko wygładzonej. Jest bardzo miła w dotyku, staja się taka trochę aksamitna. Ten efekt nie trwa zbyt długo, ale miło, że w ogóle się pojawia:)

Nie ma zapachu, choć perfumy są na drugim miejscu
Jest to bardzo interesujące zjawisko. Nie wiem, za co odpowiadają te perfumy. W każdym razie są praktycznie niewyczuwalne przez mój zmysł węchu;)

Ciekawy skład
Jest on krótki. Mamy tylko 10 ingredientów. Tylko dwa komponenty budzą mój niepokój. Są to gliceryna oraz betaine. Woda organiczna z bławatka to ogromny plus tego produktu. Lubię naturalne wyciągi, a tutaj ekstrakt roślinny znajduje się na piątej pozycji, czyli całkiem niezłej jak na kosmetyk z drogerii:) Ponadto mamy jeszcze kwas cytrynowy pełniący konserwujący płyn micelarny. Jest to również składnik pochodzenia naturalnego. Jak widać można obyć się bez parabenów.

0%
Producent również zapewnia, że płyn micelarny nie zawiera alergenów, konserwantów, syntetycznych barwników, alkoholu, olejów mineralnych i pochodnych ropy naftowej, silikonów, syntetycznej kompozycji zapachowej, olejków eterycznych, glikolu propylenowego (PEG)

Lekko rozjaśniona i rozświetlona skóra
Po użyciu tego płynu micelarnego moja skóra sprawia wrażenie lekko rozjaśnionej i rozświetlonej. Nie jest to efekt świecącej latarni, lecz zdrowe rozświetlenie. Myślę, że efekt rozjaśnionej cery to efekt obecności kwasu cytrynowego w produkcie.

Średnio wydajny
Płyn micelarny jest średnio wydajny. Mi wystarczył na nieco ponad miesiąc codziennego, regularnego użytkowania. Aczkolwiek uważam, że micele mają to do siebie, że nigdy nie będą wydajne. Na pierwszym miejscu w składzie mają wodę, są leiste, stosunkowo dużo płynu wylewa się na płatek kosmetyczny. Ale jeśli o konsystencję to preferuje lekkie produkty, takie jak micele. Za mleczkami średnio przepadam, bo są bardziej treściwe.

Tani
Produkt jest naprawdę tani. Zwłaszcza jeśli popatrzymy na skład. Istnieje wiele droższych płynów micelarnych, które nie zmywają dokładnie makijażu, podrażniają i zapychają. Na dodatek mają tonę alkoholu i parabenów w składzie. Za tę cenę, ja płaciłam bodajże 18 zł, naprawdę warto. Można często trafić na promocję. I wtedy zapłacić tylko 13 zł.

Nie podrażnia
Kosmetyk rzeczywiście nie podrażnia skóry twarzy. To zasługa rzecz jasna przyjaznego składu.

Nie pozostawia tłustej warstwy
Wcześniej używałam miceli z Perfecty i ta zostawiała tłusty film, tutaj nie mamy wrażenia, że jesteśmy czymś oblepione.

Delikatnie matuje
Nie jest to płaski mat, ale wskutek oczyszczenia skóry z sebum, nasza twarz mniej się błyszczy.

Ładne opakowanie
Opakowanie jest proste, plastikowe, białe, półprzeźroczyste z zielonymi motywami, które przypominają o tym, że składniki zostały pozyskane naturalnie.

Łatwo dostępny
Tę micelę bez problemu dostaniemy w pierwszej lepszej drogerii. Nie znajdziemy jej za to w hipermarketach. Dzisiaj szukałam tego płynu w Tesco i Kauflandzie. W tych sklepach znajdują się produkty do demakijażu z AA, ale nie te z zielonej serii.

Nie wiem, czy poradziłby sobie z makijażem wodoodpornym
Nie stosuję kosmetyków wodoodpornych, więc nie miałam okazji przetestować go pod tym kątem. Mam mascarę z L`Oreala, która jest wodoodporna, ale jeśli nie planuję przebywania w ekstremalnych warunkach, to go nie używam, bo nie chcę szkodzić swoim rzęsom.

Nie zapycha
Micela z AA mnie nie zapycha. Widać, że stan naszej skóry zależy od składu używanych kosmetyków. Te bardziej „chemiczne” zwyczajnie nam szkodzą.

Kupię ponownie
Już dzisiaj chciałam kupić kolejne opakowanie, ale niestety nie znalazłam. Myślę, że resztki wystarczą mi do poniedziałku. Znalazłam swój ideał i zamierzam dochować mu wierność.

Myślę o zakupie kremu nawilżającego z tej serii
Produkty z zielonej serii AA ewidentnie mi służą, bo mają świetne składy. Rozważam zakup kremu, tylko jest jeden problem. Jest on nawilżający, nie ma mowy o przeznaczeniu dla cery mieszanej.

PS A Wy miałyście do czynienia z produktami z zielonej serii AA? Jakie macie wrażenia? Lubicie micele, a może wolicie mleczka?  

Peeling gruboziarnisty z Perfecty do cery tłustej i mieszanej




Chyba jeszcze nie omawiałam żadnego peelingu ani maseczki. Dziś to zmienię i wezmę na celownik peeling gruboziarnisty z Perfecty z minerałami morskimi przeznaczony do cery tłustej i mieszanej.

Parę słów od producenta:
Aktywny peeling z drobinkami orzecha włoskiego polecany dla osób w każdym wieku, do pielęgnacji cery tłustej i mieszanej. Wyjątkowo dokładnie usuwa martwe komórki naskórka, wygładza powierzchnię skóry, oczyszcza pory i redukuje wszelkie niedoskonałości cery. Zawiera minerały morskie, odżywczy koktajl witamin E+C+F, a także miód z dzikich kwiatów, który odświeża cerę i nadaje jej ładny, zdrowy koloryt.”

Usuwanie martwych komórek
Rzeczywiście z tym zadaniem radzi sobie całkiem nieźle, ale mimo to część martwych komórek naskórka wciąż pozostaje na naszym licu. Na jakiś drugi dzień od zastosowania peelingu, na naszej twarzy pojawiają się odłażące skórki. Moim zdaniem, gdyby peeling rzeczywiście dobrze usuwał obumarłe komórki, to taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.

Wygładzanie powierzchni naskórka
Rzeczywiście peeling daje krótkotrwały efekt wygładzenia powierzchni naszej twarzy. Ów efekt znika już na drugi dzień. Aczkolwiek warto wykonać ów peeling rano przed imprezą/większym wyjściem, bo skóra naprawdę prezentuje się rewelacyjnie.

Oczyszczanie porów
Peeling dobrze radzi sobie z oczyszczaniem moich porów na policzkach (mam cerę mieszaną), wszystkie zostają odetkane. Natomiast kompletnie nie daje sobie rady z zatkanymi porami na nosie. Nie unikniemy stosowania plastrów oczyszczających przeznaczonych na nos. Z zatkanymi porami na czole i brodzie radzi sobie w niewielkim stopniu, dlatego tutaj po raz kolejny sięgam po plastry oczyszczające.

Redukcja niedoskonałości
Nie zauważyłam redukcji niedoskonałości. Wręcz przeciwnie, stosując ten peeling trzeba uważać na wszystkie pryszcze i omijać je szerokim łukiem, ponieważ peeling wywołuje ich stan zapalny i pozwala na rozsiew owych niedoskonałości. Nie dziwi mnie to specjalnie, ponieważ peeling jest gruboziarnisty, uszkadza pryszcze i pozwala na rozprzestrzenianie się mikroorganizmów.

Odświeża cerę
Rzeczywiście skóra twarzy po peelingu daje wrażenie oczyszczonej i odświeżonej. Jest to bardzo przyjemny stan, który jednocześnie sprawia, że nie mamy wyrzutów sumienia, że nie dbamy o swoją cerę.

Poprawia koloryt cery
To też prawda. W moim przypadku po zastosowaniu tego peelingu, widzę, że moja skóra jest rozjaśniona( w końcu pozbyłam się martwych komórek naskórka potraktowanych przez słońce i dotarłam do świeższych warstw).

Dostępność
Peeling z Perfecty jest łatwo dostępny, można go kupić niemalże w każdej drogerii.

Wydajny
Peeling jest bardzo wydajny. Jedno opakowanie wystarcza na 3 miesiące cotygodniowego stosowania. Ja korzystam z tego kosmetyku tylko raz na siedem dni, chociaż producent pisze, że produkt nadaje się do stosowania 2 razy w tygodniu. Wolę nie ryzykować, że moja cera zostanie nadmiernie złuszczona i przez to straci jakąkolwiek barierę ochronną przed czynnikami zewnętrznymi.

Zapach
Peeling pachnie całkiem miło, woń przypomina mi aromat alg morskich. Jest świeży, orzeźwiający.

Duże, ostre drobinki
Drobinki są ostre i naprawdę dość sporych rozmiarów, dlatego sam zabieg złuszczania martwych komórek może skutkować podrażnieniami i otarciami naskórka. Zdecydowanie nie polecam tego kosmetyku do skóry suchej, wrażliwej. Można nim sobie tylko narobić krzywdy. Jeśli nie jesteście zwolenniczkami tego typu drobinek, również odradzam zakup.

Konsystencja i kolor
Peeling ma dosyć zwartą konsystencję. Preparat przypomina zielono-niebieską maź z dosyć sporymi, ciemnymi drobinkami. Mi ta konsystencja odpowiada. Jeśli chodzi o maseczki i preparaty do usuwania martwych naskórek to wolę, żeby nie były zbyt rzadkie, bo nie lubię jak coś ścieka mi na szyję i dekolt.

Skład
Nie jest idealnie, ale skład prezentuje się naprawdę imponująco, zważywszy, że mamy do czynienia z kosmetykiem drogeryjnym, a nie aptecznym. Na drugim miejscu są cząstki pozyskane z nasiona moreli zwyczajnej, są też fragmenty łupiny z Juglans regia, czyli orzecha włoskiego, fragmenty słodkich migdałów, jest też pantenol i lecytyna z soi, witamina E, C i F. Oprócz tych pożytecznych i naturalnie pozyskanych składników, możemy znaleźć glicerynę, Paraffinum liquidum, jak również parabeny. Ale z tego co zauważyłam, to i droższe kosmetyki z naturalnymi ekstraktami z Prowansji, mają owe zapychacze w składzie.

Trudno zmyć
Peeling dosyć trudno zmyć, dlatego nie należy z niego korzystać na 5 minut przed wyjściem, bo jego usuwanie zabiera sporo czasu. Drobinki lubią zostawać w załamaniach zwłaszcza w tych w okolicach nosa. Zauważyłam, że nie można sobie pozwolić na pozostawienie tychże, nie tylko ze względów estetycznych, ale również praktycznych. Resztki peelingu pozostawione w zagłębieniach skutkują zaczerwieniem, podrażnieniem i schodzeniem skóry w postaci płatów.

Przyjemny masaż
Masaż tymi ostrymi granulkami jest całkiem przyjemny, relaksujący, poprawia ukrwienie naszej skóry. A skóra lepiej ukrwiona równa się skórze lepiej odżywionej.

Matuje
Po zmyciu peelingu twarz jest matowa, gładka i rozjaśniona. Uwielbiam ten stan.:) Jeśli jest akurat wieczór, a mam gdzieś wyjść, to nie nakładam na skórę twarzy żadnych kosmetyków:)
Pory wydają się zwężone, ale to tylko złudzenie
Tuż po zmyciu peelingu, pory sprawiają wrażenie zwężonych, ale to złudzenie optyczne. Jeśli nasza skóra jest matowa, to pory automatycznie wydają się zwężone.

Dosyć drażniący
Osobiście uważam ten peeling za dość inwazyjny. Jeśli będziemy nieostrożnie pocierać drobinkami albo nie zauważymy resztek produktów w zagłębieniach, to nasza skóra może być podrażniona, zaczerwieniona, może się łuszczyć. Wszelkie niewidoczne ranki są wyczuwalne po aplikacji tego peelingu. Dlatego doszłam do wniosku, że zamienię go na peeling enzymatyczny z Perfecty, który jest przeznaczony dla skóry suchej i wrażliwej.

Cena
Kosmetyk nie jest drogi. Kosztuje około 11-12 zł. Za taką tubkę to rozsądna cena:) Wiem, że peelingi z Perfecty są też sprzedawane w saszetkach za 2 zł, ale bardziej opłaca się kupić pełnowartościowe opakowanie. Wychodzi taniej, a poza tym mamy pewność, że peeling nam nie zaschnie, czy też nie stanie się pożywką dla drobnoustrojów.

PS A Wy używałyście kiedyś peelingów z Perfecty? A może same robicie sobie peelingi? Może macie dla mnie jakieś rady, zanim rozpocznę swoją przygodę z peelingiem enzymatycznym z Perfecty?

Stara Mydlarnia Algae-żel do kąpieli




Dzisiaj recenzji poddam żel do kąpieli Algae ze Starej Mydlarni, który swego czasu dostałam w prezencie od przyjaciółki:) Producent deklaruje, że mamy do czynienia z preparatem antycellulitowym.

Parę słów od producenta:
Esencja do kąpieli i pod prysznic Algae (algi morskie) doskonale oczyszcza i nawilża skórę, pozostawiając uczucie świeżości”

Nawilżanie
Trudno mówić tu o jakimś spektakularnym efekcie nawilżenia, w końcu żel pod prysznic to nie balsam do ciała. W moim przekonaniu dobry żel, to taki, który przede wszystkim nie szkodzi, a więc nie wysusza skóry. Moja cera nie wymaga intensywnej kuracji nawilżającej, dlatego ten żel świetnie się u mnie sprawdza. Skóra nie jest przesuszona, poparzona chemicznie, nie pojawiają się żadne zaczerwieniania. Skóra wydaje się być pokryta lekko kleistą substancją, za czym osobiście średnio przepadam, ale w wypadku tego kosmetyku wybaczam, bo ma wiele innych zalet:) To „oblepienie” to może być słabe działanie nawilżające:)

Antycellulitowe właściwości
Podejrzewam, że ów żel nie poradziłby sobie z zaawansowanym cellulitem, ja nie mam poważniejszych problemów z pomarańczową skórką, więc trudno mi ocenić jego działanie pod tym kątem. Myślę, że jego działanie antycellulitowe wygląda w ten sposób, że pod prysznicem masujemy ciało, wykorzystując do tego ów żel, a masaż jest jednym z elementów zalecanych w kuracjach antycellulitowych. Nie zauważyłam, żeby ów preparat miał jakieś szczególne właściwości napinające skórę. Owszem, żel pozostawia na skórze wrażenie lekkiego sklejenia, ale osobiście nie wiązałabym go ze zwalczaniem pomarańczowej skórki. Zresztą wątpię, by żel pod prysznic mógł mieć aż tak silne właściwości antycellulitowe;) Wprawdzie żel zawiera ekstrakt z baobabu właściwego i z palmy (Serenoa serrulata), ale ich występowaniem wiązałabym raczej ze słabym efektem nawilżenia i uczucie „kleistości”.

Konsystencja
Żel jest dosyć skoncentrowany, lepki. Ja go minimalnie rozcieńczam wodą, wtedy się lepiej rozprowadza na ciele. Na razie jest go wystarczająco dużo i nie stwierdzam problemów z jego wydobywaniem, ale podejrzewam, że gdy zostaną resztki, trudno będzie je wydostać z butelki ze względu na konsystencję. Ale zawsze można dolać trochę wody:)

Wrażenie lekkiego sklejenia
Jak już wcześniej pisałam, ten żel może nam zafundować wrażenie „kleistości”. Jest to dość dziwne odczucie, ciężko mi to opisać, to po prostu trzeba przeżyć;) Ale generalnie ta „kleistość” mimo wszystko mnie nie odstrasza, a należę do osób, które nie lubią czuć się „lepkie”.

Oczyszcza
Czyli robi to, do czego został stworzony żel pod prysznic. Po jego użyciu czuję się świeża i czysta:)

Przepięknie pachnie
Mamy tu do czynienia z wonią „morza i alg”. Bardzo lubię ten zapach, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że mam do czynienia z syntetycznym aromatem, wszakże morze nie pachnie w ten sposób. Ten zapach odpręża i sprawia, że czujemy się orzeźwione, i oczyszczone:)

Gustowna buteleczka z korkiem
Opakowanie tego żelu to prawdziwe mistrzostwo:) Szklana butelka zamykana korkiem. Czuć nastrój „Piratów z Karaibów” i przesyłania listów w butelkach:) Opakowanie idealnie komponuje się z morską wonią. Butelka jest przeźroczysta i naprawdę gustowna. Gdy zakończę użytkowanie żelu, z pewnością jej nie wyrzucę:) Być może wykorzystam jako wazon albo wsypię do niego kolorowego piasku w celu zapewnienia sobie wakacyjnej atmosfery:) Początkowo bałam się, że produkt będzie wyciekał przez korek, ale na szczęście nic takiego nie ma miejsca. Jak produkt się przewróci, to ma na tyle gęstą konsystencję, że nieprędko przemieści się w okolice korka, do tego czasu zdążymy przywołać butelkę do pionu;) Butelka parę razy mi się przewróciła, ale na szczęście się nie roztrzaskała. Aczkolwiek nie polecam jej zabierać ze sobą w daleką podróż.

Turkusowe zabarwienie żelu
Bardzo optymistycznie nastraja i relaksuje. Osobiście uwielbiam turkus, kojarzy mi się z morzem, wakacjami, wypoczynkiem.

Stosuję jako żel pod prysznic
Choć można go stosować również jako płyn do kąpieli, dlatego nie będę oceniała jego właściwości do tworzenia piany w wannie;)

Bardzo wydajny
Mam go od urodzin, które obchodzę na wiosnę, a wciąż można podziwiać 1/3 zawartości butelki:) Myślę, że to zasługa jego wysokiego stopnia skondensowania. Poza tym nie stosuję go przy każdej kąpieli, bo lubię dobierać zapachy w zależności od nastroju:)

Nie uczula
Nie wywołuje alergii, nie podrażnia skóry, nie wywołuje zaczerwienienia.

Skład
Nie ma parabenów, ale zawiera za to Sodium Laureth Sulfate, czyli jeden z silniejszy detergentów, są też zapychacze jak choćby gliceryna. Ale ma w swym składzie również naturalne ekstrakty z baobabu pospolitego czy też palmy (Serenoa serrulata).

Nagroda konsumencka
Żel zdobył nagrodę konsumencką, trudno mi przeczytać jaką konkretnie, bo napis się starł. Ale Stara Mydlarnia została okrzyknięta Firmą Roku 2009? 2008? 2010?(rok też jest trudny do jednoznacznej weryfikacji)

Pochodzenie
Jest to produkt polski za co ogromny plus:)

Rozgwiazda na naklejce
Idealnie wpisuje się w morski, wakacyjny charakter produktu.

Nie mam pojęcia, ile kosztuje
Dostałam go w prezencie i była to bardzo miła niespodzianka:)

PS Miałyście żele pod prysznic ze Starej Mydlarni? Też zwracacie uwagę na zapach, opakowanie, barwę kosmetyków przeznaczonych do higieny?:) Czy tylko ja mam takie odpały na tym punkcie?:D

Rozświetlający krem z L`Occitane





Jakiś czas temu nabyłam bardzo gustowny zestaw marki L`Occitane en Provence. Oprócz kremu z drobinkami złota przeznaczonego do pielęgnacji ciała, otrzymałam jeszcze mydło z oliwy z oliwek i żel pod prysznic. Całość znajdowała się w przepięknym czerwonym pudełku, które obecnie służy mi jako schowek na biżuterię. Kosmetyki zostały owinięte w ciemnozielony papier, na którym widniała nazwa marki napisana złotym kolorem. Do tego dołączone były wysuszone owoce drzewa oliwnego. To był najpiękniej zapakowany zestaw kosmetyków, którego do tej pory jeszcze nic nie zdołało przebić. Ponieważ pozostałe produkty już dawno temu zostały zużyte, dziś omówię krem L`Occitane Creme Scintillante Luminous Body Cream aux extraits de l`olivier with olive tree extracts.

Tłusty
Krem jest naprawdę tłusty. Ma tępą konsystencję. Można go zdrapywać łyżką. Jeden z najbardziej tłustych kremów, jakie kiedykolwiek posiadałam. Pomimo jego niezbyt ciekawej konsystencji, używam go z przyjemnością, gdyż ma wiele zalet, a ponadto nawet przyjemnie się go rozsmarowuje.

Obecne drobinki złota
Drobinki złota rzeczywiście są obecne. Słowo drobinki nie jest tutaj nadużywane, bo nie mamy tu do czynienia z brokatem, ale z niewielkimi cząsteczkami szlachetnego kruszcu. Te drobinki można zobaczyć, jeśli staniemy pod światłem, ale trudno tu mówić o nachalności. Ja używam tego kremu na blady dekolt, który jest przepięknie rozświetlony za sprawą tego kosmetyku. Drobinki nie znikają z ciała tak długo, jak nie zdecydujemy się na kąpiel. Pomimo iż nie nałożyłabym rozświetlacza na twarz, to z aplikacji tego kremu na dekolt często korzystam. Może dlatego że jest on raczej przesuszony niż tłusty i nigdy nie cierpiałam z powodu błyszczącego dekoltu;)

Przyjemny oliwkowy zapach
Ten zapach jest bardzo naturalny, wyrazisty, aczkolwiek nienachalny. Tę woń umieściłabym w kategorii unisex. Jeśli mężczyźnie nie przeszkadzają złote drobinki, to nie ma przeszkód, by korzystał z dobrodziejstw tego produktu.

Sporo wyciągów roślinnych
Ten krem zawiera sporo naturalnych ekstraktów, masło shea jest już na drugiej pozycji zaraz po wodzie. Oczywiście nie jest on w 100% naturalny, pewne chemikalia, w tym typowe zapychacze, również współtworzą ten kosmetyk. Mimo to uważam, że jego skład dalece odbiega od typowo drogeryjnych kremów, które są w 99% osiągnięciami laboratoriów chemicznych, a w 1% laboratoriów biochemicznych.

Dosyć łatwo się wchłania pomimo gęstej konsystencji
Ta właściwość okazała się dla mnie wielką niespodzianką. Myślałam, że tak tłusty krem nie będzie chciał się wchłaniać, że będę się męczyła kilkanaście minut z jego rozprowadzaniem.

Wydajny
Krem jest bardzo wydajny. Mam opakowanie 250 mililitrowe. Użytkuje je od dobrych kilku miesięcy i wciąż mam jedną piątą zawartości. Może nie korzystam z tego kremu codziennie, ale dosyć często, zwłaszcza w roku akademickim:)

Drogi
Krem nie należy do tanich. Pamiętam, że za cały zestaw zapłaciłam coś koło 400 zł, sprawdziłam, że sam krem o pojemności 250 ml, jest dostępny na Ebayu za 26 funtów angielskich. Zakładając, że kurs funta to 5 zł, to wychodzi 130 zł za jedno opakowanie.

Nawilża
Krem świetnie nawilża skórę. Jeśli z jakichś względów doszło do jej przesuszenia, spękania, to jest w stanie stosunkowo szybko doprowadzić do jej regeneracji.

Nie zapchał mi dekoltu
Choć jest tłusty i ma parę zapychaczy, w tym micę. Dlaczego piszę o dekolcie? Ponieważ u mnie dekolt i szyja są równie podatne na zapychanie jak twarz.

Trudno dostępny
Krem nie należy do produktów łatwo dostępnych. Można go kupić w sklepach L`Occitane (Wrocław: Galeria Dominikańska), ale nie w każdym mieście je znajdziemy, dlatego pozostaje zamawianie  na Ebayu lub Allegro.

Duża pojemność
250 ml to całkiem przyzwoita pojemność dla tego typu kosmetyków. Jak już wspomniałam, ta objętość starcza na długo.

Reasumując, polecam ten krem tym wszystkim z Was, którym zależy na efekcie rozświetlenia dekoltu, nóg. Drobinki złota wyglądają naprawdę pięknie na jasnej cerze.

Modelujące masło do ciała z Ziaji o zapachu anyżku




Postanowiłam podzielić się swoimi wrażeniami związanymi z użytkowaniem masła do ciała z Ziaji. Od lipca odurzam się zapachem anyżu pochodzącym z masła Rebuild Odbudowa Skóry, które to odpowiada za ukierunkowane ujędrnianie ud, pośladków, bioder i brzucha.

Parę słów od producenta:
Kofeina, koenzym A, L-karnityna, ekstrakty z kawt, Centella asiatica, ananasa, bluszczu, rozmarynu, morszczynu i gorzkiej pomarańczy, witamina E
  • w połączeniu z masażem wspomaga spalanie tkanki tłuszczowej
  • intensywnie ujędrnia, zwiększa spoistość i elastyczność naskórka
  • delikatnie napina i wygładza skórę oraz skutecznie zapobiega jej wiotczeniu
  • aktywnie modeluje i poprawia wygląd sylwetki
  • zawiera harmonijne połączenie kwiatowo-orientalnej kompozycji kumquatu, kwiatów Davana, drzewa Massoina i cynamonu z dzikością anyżu

Polecony przez przyjaciółkę
Pewnie nigdy nie byłoby mi dane używać tego masła do ciała, gdyby nie moja przyjaciółka, która podobnie jak ja jest uzależniona od anyżu. Podczas wakacji przeglądała KWC, gdy natknęła się na opis produktu z Ziaji, od razu poinformowała mnie o swoim odkryciu. Na drugi dzień udałam się do drogerii w poszukiwaniu tego cuda:) Nieważne, że miałam wówczas jakieś 4 masła do ciała:D Początkowo szukałam tego specyfiku na dziale z masłami do ciała i nie umiałam go znaleźć. Przeszłam Rossmann, Superpharm, Naturę. W końcu poprosiłam panią sprzedawczynię o pomoc. Okazało się, że poszukiwane przeze mnie masło znajduje się na dziale z kosmetykami do modelowania sylwetki. Nie pomyślałam o tym, żeby szukać go na dziale „slim”.

Zapach anyżu
Głównym atutem tego masła początkowo był zapach. Rzeczywiście czuć dzikość anyżu, która od siebie uzależnia i pobudza. Jestem niemalże uzależniona od anyżu, mam kilka flakoników perfum zawierających nutę anyżu. Gdy w sklepie znajdę coś z anyżem,jest gwarantowane, że nabędę ten produkt. Nieważne, czy są to perfumy, masło do ciała, wódka czy też ciasteczka;) Dla anyżu jestem w stanie na moment odstąpić od rygorystycznej diety i zjeść kilka ciasteczek;)

Nie wyróżnia się nazwą i opakowaniem
To jest główna wada tego produktu. Oprócz masła do ciała z anyżem, dostępne jest również masło modelujące do ciała, które zamknięte jest w identycznym czarnym opakowaniu. Oba produkty nie różnią się nazwą. W celu uniknięcia pomyłki, należy sprawdzić z tyłu skład kompozycji, można również sugerować się tym, iż masło do ciała o woni anyżku nie służy do modelowania piersi. To drugie kształtuje również kształt biustu. Jeśli chcemy zrobić szybko zakupy, to nietrudno o pomyłkę. Odradzam wypad po masło w trakcie przerwy pomiędzy zajęciami na uczelni, bo możemy wrócić do domu z niewłaściwym kosmetykiem.

Tani
Masło z Ziaji jest stosunkowo tanie. Za swoje zapłaciłam bodajże 17 zł, ale często można je znaleźć na promocji:) Jak na kosmetyk pomagający spalić tkankę tłuszczową, nie jest to wygórowana cena.

Miła konsystencja, nie jest zbyt treściwe
Masło do ciała z Ziaji ma bardzo fajną konsystencję. Jak już zapewne wiecie, nie przepadam za zbyt tłustymi, treściwymi produktami do pielęgnacji ciała, wolę jak mają lżejszą formułę. I tak jest w tym przypadku. Masło nie jest tępe, aczkolwiek daleko mu jeszcze do leistego balsamu do ciała. Ma ładny, biały kolor:)

Nie zapycha dekoltu
Zdarza się, że używane przez nas balsamy i masła do ciała zapychają pory zlokalizowane na dekolcie. Ja mam ogromną tendencję do zapychania, zarówno twarzy, jak i dekoltu. W przypadku tego masła problem zapychania nie występuje. Wprawdzie producent nie pisze nic o tym, żeby używać tego produktu do modelowania dekoltiu, ale ja zawsze uważałam, że skóra, które je opina, jest zbyt mało elastyczna. W związku z tym doszłam do wniosku, że wypróbuję kosmetyk Ziaji na tej części ciała, w końcu nic złego nie może mi się stać. Moja skóra po 2 tygodniach regularnego korzystania z kosmetyku, rzeczywiście stała się bardziej jędrna i zaczęła lepiej opinać moje kości.

Średnio wydajny
Jak już wspomniałam kosmetyk ma dosyć lekką konsystencję, poza tym używam go do całego ciała, przez co muszę wybrać z opakowania dość spore ilości preparatu. Jedno opakowanie starcza mi średnio na 3 tygodnie. Ale produkt nie należy do drogich, więc można sobie pozwolić na kupowanie tego masła co kilka tygodni.

Zawiera parabeny
Masło do ciała z Ziaji ma wiele zalet, ale niestety, brak parabenów nie jest jedną z nich. A szkoda, bo jest prawie idealne.

Całkiem sporo ekstraktów
Zdziwiłam się, że masło do ciała za 17 zł dostępne w polskich drogeriach zawiera aż taką ilość naturalnych ekstraktów. I część z nich zajmuje całkiem przyzwoite pozycje na liście składników.

Witamina E
Jak powszechnie wiadomo, zalicza jest ona do witamin młodości, zapobiega wytwarzaniu wolnych rodników, które odpowiadają za procesy starzenia się. Cenię sobie kosmetyki mające witaminę E w składzie.

Szybko się wchłania
Ja korzystam z masła przed pójściem spać. Nie mam czasu na pielęgnację ciała o poranku, ponieważ i tak zawsze jestem spóźniona, bo często zmieniam zdanie odnośnie stroju, w którym mam wyjść na uczelnię, albo coś mi nie pasuje kolorystycznie albo wydaje się za nudne, albo nie odzwierciedla mojego humoru. Gdybym miała jeszcze znaleźć czas na wklepywanie masła, to chyba już dawno zostałabym skreślona z listy studentów. Zmierzam do tego, iż bardzo ważne jest dla mnie szybkie wchłanianie się kosmetyku, ponieważ wieczorem, gdy jestem zmęczona, chcę się jak najszybciej położyć spać i nie uciapkać przy tym pościeli:) Ten kosmetyk wchłania się błyskawicznie:) Ale oczywiście lepsze efekty można osiągnąć, wmasowując go.

Nawilża
Masło, choć jego główną funkcją jest modelowanie pewnych części ciała, świetnie nawilża naszą skórę. Zwłaszcza moje uda są wysuszone wskutek regularnej depilacji. Masło pozwala im odzyskać właściwe stosunki wodne.

Daje lekkie uczucie szczypania/chłodzenia
Takie wrażenie dają wszystkie kosmetyki mające modelować nasze ciało. Nie jest to tak silne szczypanie, jak ma to miejsce w przypadku kremu antycellulitowego z Eveline. Jest delikatniejsze. Jest to wspaniałe rozwiązanie na upalne wieczory, gdy szukamy chłodu i ukojenia. To masło zaspokaja te potrzeby.

Czarne opakowanie-klasyka
Opakowanie masła sprawia wrażenie klasycznego. Na jego piękno składa się prostota formy i czarny kolor, który zawsze wygląda elegancko.

Pozwala zachować jędrność skórze narażonej na wahania wagi-brzuch
Przed okresem jestem strasznym obżarciuchem, potrafię zjeść cały bochenek chleba razowego, kilogram winogron, makaron pełnoziarnisty z twarogiem naraz, w związku z czym mam dość obfity brzuszek. Po miesiączce mój apetyt spada i brzuch staje się płaski. To wahanie wagi może odbić się na kondycji skóry. Regularne stosowanie tego masła pozwala zapobiec ewentualnym rozstępom czy też wiotkości.

Działa na pośladki
Może nigdy nie miałam większych problemów z cellulitem, ale nie zawsze moje pośladki były idealnie gładkie. To anyżkowe masło do ciała pozwoliło mi ujednolicić ich fakturę.

Dba o napięcie skóry na udach. Działanie prewencyjne
Myślę, że nie poradziłoby sobie z daleko posuniętym cellulitem, ale jako środek prewencyjny sprawdza się znakomicie, ponieważ napina skórę, która wskutek suchego powietrza i depilacji narażona jest na utratę elastyczności.

PS A Wy jakie znacie produkty z anyżem? Co możecie mi polecić? Chętnie poznam Wasze zdanie nt. anyżu, który budzi skrajne emocje i poznam inne kosmetyki o tym zniewalającej woni.

Rimmel Lasting Finish Hot & Spicy




Dzisiaj postanowiłam opisać swoje wrażenia dotyczące użytkowania lakieru do paznokci I Love Lasting Finish marki Rimmel. Mam odcień 060 Hot & Spicy.




Dostałam go jako prezent do transparentnego pudru Stay Matte. Za cały zestaw zapłaciłam coś koło 15-18 zł, czyli trafiłam na prawdziwą okazję. Sam Stay Matte kosztuje około 22 zł. Podejrzewam, że cena lakieru to wydatek rzędu co najmniej 11 zł.

W tym roku wakacyjny trend zachęcał do sięgania po wyraziste, soczyste, nietuzinkowe kolory. Ja początkowo nie byłam przekonana do tego ceglastego odcienia. Uwielbiam czerwień na paznokciach, ale wolę gdy jest ona ciemniejsza, wpadająca w brąz. Ten jaskrawy odcień początkowo sprawiał wrażenie niepasujące do mojego wieku. Kojarzył mi się z szaloną nastolatką, jaką sama byłam stosunkowo niedawno;) Zatem przystąpiłam do manikiuru targana przez sprzeczne z uczucia. Z jednej strony była ciekawość, z drugiej bałam się, jak ten kolor będzie prezentował się na moich dłoniach. Jestem chyba już w tym wieku, gdy człowiek zaczyna się zastanawiać, czy mu wypada xD Jestem zadowolona z uzyskanego efektu, moje dłonie wydają się ożywione,a jednocześnie uniknęłam karykaturalnego efektu. Kolor na dłoniach nie wygląda na aż „żrący”, jak mogłybyśmy podejrzewać na podstawie opakowania:)

Nie ma drobinek
Lakier nie zawiera żadnych drobinek, można więc powiedzieć, że jak na lakiery jest „matowy”. Osobiście uważam to za ogromną zaletę, ponieważ przy zmywaniu jest zawsze problem z drobinkami. Albo nie chcą schodzić z naszej płytki, albo brudzą wszystko dookoła i palce obklejone są brokatem. Poza tym sam kolor jest dość odważny i drobinki mogłyby dawać zbyt nachalny efekt.

Średnio trwały
Z tą jego trwałością jest różnie. Pamiętam, że na początku utrzymywał się nawet 6 dni na moich paznokciach. Z czasem zaczął odpryskiwać po trzecim/czwartym dniu. Odpryskuje głównie na końcówkach i po bokach, ale ten lakier ma jeszcze ciekawą tendencję do odpadania w postaci kółeczka ze środka płytki. Nie wiem, jak zobrazować to, co mam na myśli. Wyobraźcie sobie płytkę paznokcia z wyciętym pośrodku kołem o niewielkiej średnicy.

Pęcherzyki powietrza
Przy aplikacji lubią się tworzyć pęcherzyki powietrza, które po zaschnięciu wyglądają bardzo nieestetycznie. Zatem na staranny manicure trzeba poświęcić troszkę więcej czasu.

Całkiem fajny pędzelek
Może nie jest taki super jak ten z lakieru Astor Quick`n Go!, który ekspresowo pokrywa całą płytkę, tutaj trzeba się trochę namachać, ale generalnie łatwo się operuje tym pędzelkiem. Można wykonać manicure bez wyjeżdżania na skórki.

Potrzebne dwie warstwy
Jeśli nałożymy tylko jedną, to wszelkie białe plamki będą bardzo dobrze widoczne. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że przy jednej warstwie lakier z Rimmela jest półtransparentny. Trzeba nałożyć dwie warstwy. One całkowicie wystarczają, ujednolicając koloryt płytki. Przez te dwie warstwy, lakier schnie odpowiednio dłużej.

Schnie około 8-10 min.
Nie ma tragedii, aczkolwiek znam lakiery, które wysychają szybciej od niego, np. wspomniany wyżej kosmetyk z Astora. Rimmelowi jeszcze daleko do lakieru z Essence, który zasycha do pół godziny, a zdarza się, że i wtedy jest jeszcze w stanie pobrudzić np. drzwi. Nie mam zazwyczaj zbyt wiele czasu na nicnierobienie i suszenie paznokci, w związku z tym za szybkość schnięcia przyznaję Rimmelowi mocną 3 w skali od 1 do 5.

Łatwość zmywania
Bardzo nie lubię spędzać nad usuwaniem lakieru 15 min., wylewając przy tym połowę buteleczki ze zmywaczem. Tutaj tego problemu nie ma, lakier zmywa się bezproblemowo, nawet nie trzeba specjalnie pocierać, wystarczy przyłożyć nasączony wacik i delikatnie przetrzeć nim płytkę. Produkt nie pozostaje po bokach paznokcia, nawet z tych trudnych miejsc można go stosunkowo łatwo usunąć.

Nie barwi paznokci, nie powoduje ich żółknięcia
Paznokcie po zmyciu kosmetyku mają taki sam kolor, jaki obserwowałyśmy przed aplikacją. Lakier z Rimmela nie powoduje ich ciemnienia czy też żółnięcia.

Pozytywnie odbierany przez otoczenie
Ceglasty kolor, choć dość odważny, nie był negatywnie odbierany przez moje otoczenie, wręcz przeciwnie:) Wiele osób pytało się, co to za szałowy lakier:)

Całkiem estetyczna buteleczka
Opakowanie prezentuje się całkiem, całkiem, choć nie jest jakieś wymyślne. Czarna rączka od pędzelka dodaje całości elegancji.

Pojemność 8 ml, czyli w sam raz
Nie jest lakieru zbyt mało, nie jest go też na tyle dużo, bym nie mogła go zużytkować. Nie lubię wywalać buteleczek z połową zaschniętego lakieru w środku. Dlatego nie przepadam za lakierami Sally Hansen, choć są dobre jakościowo, to ich spora część jest marnotrawiona, bo ląduje w kuble.

Konsystencja
Lakier nie jest mega gęsty, nie skapuje też z pędzla. Jest na tyle rzadki, że jedna warstwa nie wystarczy, ale na tyle gęsty, by nie pobrudzić dywanu/łóżka/spodni.

Kolorystyka
Niekoniecznie trzeba mieć ceglastą sukienkę, by móc malować nim paznokcie, wystarczą jeansy i bluzka w odcieniach czerwieni, brązu, czerni, granatu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...