Odkąd rozpoczęłam
swoją przygodę z makijażem, a było to dobrych kilkanaście lat
temu, mam ogromną słabość do cieni do powiek. Jako nastolatka
chciałam mieć do dyspozycji wszystkie kolory tęczy – na
wykończenie nie zwracałam wówczas większej uwagi. W czasach
gimnazjum i liceum wystarczały mi paletki cieni do powiek, które
otrzymałam w prezencie od cioci z Niemiec. Zawierały one około 80
różnych odcieni – w większości perłowych i dawały ogromne
pole manewru. Na studiach przeżywałam inglotomanię – zaczęłam
przywiązywać większą wagę do jakości, więc z każdych zakupów
w pobliskim Solarisie wracałam z nowym wkładem do paletki
magnetycznej. Przez moją toaletkę przewinęły się wszystkie
matowe cienie i kilka perłowych. Z perspektywy czasu nie wiem, co
zachwycało mnie we wkładach Inglota. O ile perły i cienie
zawierające drobinki na ogół wyróżniają się dobrą jakością,
o tyle maty zazwyczaj wypadają słabo. Niektóre są tak kiepsko
napigmentowane, że trudno cokolwiek z nimi zdziałać. Inne z kolei
mają konsystencję kredy i ciężko się z nimi pracuje. Dobre,
matowe cienie Inglota mogę polecić na palcach obu rąk. Do tej
pory nie używałam cieni z wyższej półki, jednak Too Faced
Chocolate Bar paletka cieni do powiek zrewolucjonizowała moje
podejście. Widzę naprawdę ogromną różnicę pomiędzy
kosmetykami za 10 i 180 zł. Przy tych droższych wcale nie trzeba
być mistrzem pędzla, by uzyskać satysfakcjonujący efekt.
Too Faced Chocolate Bar paletka cieni do powiek - kolory
Choć od pewnego czasu
wychodziłam z założenia, że lepiej samemu skomponować własną
paletkę, umieszczając w niej tylko takie cienie do powiek, które
rzeczywiście będziemy używać, dzięki Too Faced Chocolate Bar
paletce do makijażu oczu zmieniłam nastawienie. Rzeczywiście w
większości przypadków lepiej zdać się na własny gust i
doświadczenie – jeśli wiemy, że na co dzień sięgamy tylko po
dwa cienie – beż i czekoladowy brąz, to lepiej na nich
poprzestać. Niemniej osoby, które cenią sobie większy wybór,
mogą być zadowolone z gotowych paletek pod warunkiem, że zawierają
one odcienie, które do siebie pasują, a jednocześnie widać
pomiędzy nimi sporą różnicę. Chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu
Naked od Urban Decay. Owszem, paletka zawiera cienie idealne do
codziennego makijażu oczu, niemniej niektóre są do siebie tak
podobne, że po zblendowaniu praktycznie nie widać różnicy. Z
kolei zestaw krzykliwych kolorów, które kompletnie do siebie nie
pasują, to nie moja bajka. W ogóle nie wyobrażam sobie, że
mogłabym malować się neonowymi cieniami do powiek. Przy moim typie
urody wyglądałabym w nich jak błazen.
Czy możliwe jest
stworzenie paletki idealnej dla takiej marudy jak ja, która nie
znosi monotonii, a zarazem nie lubi szaleć z krzykliwymi kolorami?
Choć mogłoby się wydawać to nierealne, taki set rzeczywiście
istnieje. Jest paletka cieni do powiek Too Faced Chocolate Bar.
Jej fenomen polega na tym, że producent dokładnie przemyślał
wszystkie kwestie, niewykluczone, że wcześniej przeprowadził
jakieś badania wśród konsumentów. Przede wszystkim otrzymujemy
paletkę, w której znajduje się 16 różnych kolorów. Każdy jest
unikalny i pozwala stworzyć nietuzinkowy, a zarazem bezpieczny
makijaż oczu. Nie ma tutaj kolorowego szaleństwa w postaci neonów,
ale znajdziemy oliwkę, róż, fiolet, fiolet wpadający w bordo oraz
brązy w kilku wydaniach. Dla mojej piwnej tęczówki jest to idealny
zestaw. Każdy z 16 cieni do powiek dobrze się z nią komponuje i z
pewnością nie będzie leżał odłogiem. Właścicielki błękitnych
i zielonych oczu też powinny być zadowolone z Too Faced
Chocolate Bar paletki cieni do powiek.
Producent na etapie
projektowania paletki wziął pod uwagę fakt, iż po jasne cienie,
które nakładamy pod łuk brwiowy, sięgamy częściej niż po
pozostałe. W związku z tym White Chocolate i Champagne Truffle są
znacznie większe od pozostałych wkładów. To rozwiązanie bardzo
mi odpowiada, ponieważ przy każdym makijażu korzystam z ich
dobrodziejstw. Na pochwałę zasługuje także nadanie poszczególnym
odcieniom sympatycznych nazw, które kojarzą się z czekoladowymi
łakociami. Dzięki temu w tym miejscu mogę bez przeszkód omówić
poszczególne odcienie.
Gilded Ganache to
piękny, oliwkowy cień o perłowym wykończeniu. Bardzo dobrze się
w nim czuję i chętnie po niego sięgam.
White Chocolate –
to biel z domieszką beżu, dzięki czemu nie musimy obawiać się,
że po nałożeniu kosmetyku na powiekę będziemy wyglądać
nienaturalnie niczym kartka papieru. Bardzo przyjemny odcień o
matowym wykończeniu, który najczęściej służy mi do wypełniania
przestrzeni pod łukiem brwiowym. Sprawdza się też przy blendowaniu
cieni i wówczas, gdy chcemy nieco zmienić ich kolor. Np. w
połączeniu z Semi-sweet daje szarość, której brakuje mi w Too
Faced Chocolate Bar.
Milk Chocolate –
to ciepły, stosunkowo jasny odcień brązu, który służy mi w
dziennym makijażu do podkreślania załamania powieki. W tej roli
sprawdza się wyśmienicie dzięki matowemu wykończeniu. To trochę
taka kawa z mlekiem lub kakao rozpuszczalne;)
Black Forest Truffle
– to fiolet z domieszką bordowych nut. Poniekąd przypomina mi
koktajl z owoców leśnych. Zawiera drobinki, mimo to nadaje się do
makijażu dziennego.
Trip Fudge –
bardzo ciemny, chłodny brąz o matowym wykończeniu. To jedyny cień,
z którym miewam problemy, ponieważ muszę nakładać go w naprawdę
minimalnych ilościach, by nie wyglądać karykaturalnie. Źle czuję
się w ciemnych makijażach oczu. Mam wrażenie, że podkreślają
one mój kanciasty nos, z którego nie jestem zadowolona.
Salted Caramel –
ciepły brąz ze sporą domieszką łososia o matowym wykończeniu.
Nieco ceglasty, ale, o dziwo, dobrze się w nim czuję. Najczęściej
nakładam go na powiekę ruchomą, a załamanie podkreślam
Semi-sweet.
Marzipan –
przypomina różowe złoto, wykończenie perłowe. Bardzo dobrze
czuję się w tym cieniu nałożonym na powiekę ruchomą.
Semi-sweet –
ciepły, czekoladowy brąz, który jest bezpieczny i pasuje niemal
każdej kobiecie. Matowe wykończenie sprawia, iż nadaje się do
podkreślania załamania powieki. Świetnie sprawdza się przy
korygowaniu opadającej powieki. To cień, który można zestawić
niemal z każdym z paletki Too Faced Chocolate Bar, może z wyjątkiem
Champagne Truffle, nie do końca współgra też ze Strawberry Bon
Bon.
Strawberry Bon Bon
– to matowy róż, dość żywy, dlatego wciąż nie mam pomysłu
na zagospodarowanie tego cienia. Zastanawiałam się, czy nie
nakładać go na policzki, ponieważ bardzo dobrze czuję się w
takich odcieniach, dzięki nim moja blada twarz wygląda zdrowo i
promiennie. Jednak raczej nie używam ich w makijażu oczu.
Candied Violet –
to chłodny fiolet zawierający sporą ilość drobinek. Bardzo
chętnie po niego sięgam, ponieważ świetnie podkreśla moją piwną
tęczówkę. Takiego odcienia fioletu szukałam od dobrych kilku
miesięcy, w końcu mogę poczuć się usatysfakcjonowana.
Amaretto – to
brąz wpadający w bordo o perłowym wykończeniu, niezwykle
przyjemny w aplikacji.
Hazelnut –
przypomina masło orzechowe, ciepły odcień brązu o perłowym
wykończeniu i świetnej pigmentacji.
Creme Brulee –
klasyczne złoto o perłowym wykończeniu.
Haute Chocolate –
ciemniejszy i zarazem chłodniejszy odcień brązu, który
charakteryzuje się perłowym wykończeniem.
Cherry Cordial –
to fiolet z domieszką bordo, który może podkreślać sińce pod
oczami. Zawiera niewielką ilość drobinek. Należy do wymagających
odcieni, nie każda kobieta będzie w nim wyglądać korzystnie.
Początkowo w ogóle nie miałam na niego pomysłu, z czasem jednak
zaczęłam podkreślać nim załamanie powieki. Należy jednak
zachować umiar, w przeciwnym wypadku można wyglądać niezdrowo.
Przy pomocy takich cieni wizażyści bardzo często malują aktorów,
którzy grają ofiary wypadków.
Champagne Truffle –
to jasny fiolet o perłowym wykończeniu, po który sięgam zawsze
wtedy, gdy nie mam zbyt wiele czasu na makijaż. Wówczas nakładam
go na całą powiekę ruchomą, tuszuję rzęsy i ... wychodzę z
domu;) Bardzo ładnie rozświetla spojrzenie i podkreśla moją
brązową tęczówkę na zasadzie kontrastu. Mam wrażenie, że
zmiękcza rysy twarzy, dlatego często to właśnie on idzie w ruch:)
Wykończenie
Poszczególne cienie w
paletce Too Faced Chocolate Bar różnią się wykończeniem,
aczkolwiek maty należą tutaj do mniejszości. Większość wkładów
zawiera drobinki lub wpada w perłę. Matowym wykończeniem
charakteryzują się: White Chocolate. Milk Chocolate, Triple Fudge,
Salted Caramel, Semi-sweet, Strawberry Bon Bon (łącznie 6 cieni).
Cherry Cordial pozornie wygląda jak mat, w praktyce jednak zawiera
pojedyncze drobinki o naprawdę niewielkiej średnicy. Nie widać ich
jednak z daleka, toteż można przy pomocy tego cienia podkreślać
załamanie powieki. Black Forest Truffle i Candied Violet zawierają
shimmer. Z kolei Gilded Ganache, Marzipan, Amaretto, Hazelnut, Creme
Brulee, Haute Chocolate i Champagne Truffle charakteryzują się
perłowym wykończeniem.
Pigmentacja
Cienie z paletki Too Faced Chocolate Bar są stosunkowo dobrze napigmentowane. Większość już po naniesieniu na skórę daje intensywny kolor. Oczywiście pod względem pigmentacji najlepiej wypadają cienie o wykończeniu perłowym - przyzwyczaiłam się, że to właśnie one niezależnie od marki przysparzają najmniej problemów. Nie mam większych zastrzeżeń także do wkładów z shimmerem. W przypadku matów sytuacja jest bardziej złożona. Z jednej strony mamy świetnie napigmentowane cienie - Salted Caramel, Triple Fudge, Milk Chocolate. Do Semi-Sweet też nie mam większych zastrzeżeń. White Chocolate to dość specyficzny odcień - na zdjęciach i skórze może tego nie widać, ale w rzeczywistości jest on bardzo dobrze napigmentowany. Aby się o tym przekonać, można nanieść na rękę inny ciemniejszy cień i musnąć go bielą. Od razu widać, że kolor uległ mocnemu rozjaśnieniu. Strawberry Bon Bon wypada najgorzej pod względem pigmentacji, ale i tutaj nie ma tragedii. Dobra baza pod cienie, w tym Too Faced Shadow Insurance, rozwiązuje problem.Konsystencja i stopień zmielenia
Wszystkie cienie,
niezależnie od wykończenia i koloru, są bardzo drobno zmielone,
dzięki czemu praca z nimi stanowi czystą przyjemność. Paletka Too
Faced Chocolate Bar uwiodła mnie konsystencją. Cienie Inglota są
kredowe i trudne w użytku, ich blendowanie wymaga sporej praktyki.
Tymczasem Too Faced Chocolate Bar paletka cieni do powiek
zapewnia nam komfort, o jakim wcześniej mogłam tylko pomarzyć.
Wszystkie cienie są kremowe, wręcz „mokre”, toteż
charakteryzują się wysoką przyczepnością. Bardzo dobrze nakłada
się je na gołą powiekę, niepokrytą wcześniej primerem. Cienie
praktycznie się nie osypują, a ich blendowanie jest bajecznie
proste. Nie ma przy tym znaczenia, czy sięgam po pędzel Zoeva, La
Rosa (mój ulubiony) czy fioletową kuleczkę Essence. Każdy z nich
świetnie rozciera granicę między cieniami. Trwa to dosłownie
chwilę. Paletkę cieni do powiek Too Faced Chocolate Bar mogę z
czystym sumieniem polecić każdemu, nawet osobom, które dopiero
rozpoczynają swoją przygodę z makijażem. Z perspektywy czasu
widzę, że warto zainwestować w jedną, droższą paletkę niż
kupować kolejne niskopółkowe cienie w nadziei, że te w końcu
okażą się przyjemne w obsłudze. Gdybym miała policzyć, ile
wydałam na wkłady Inglota, pojedyncze cienie Miyo i Bell,
uzbierałaby się z tego suma, która pozwoliłaby mi na zakup kilku
paletek Too Faced.
Aplikacja i blendowanie
Do tej pory makijaż oczu
nie był moją mocną stroną, wciąż nie czuję się mistrzem w tej
dziedzinie, ale dzięki paletce Too Faced Chocolate Bar odkryłam, że
korygowanie opadającej powieki może przebiegać szybko i sprawnie.
Przy tak dobrych kosmetykach nie są potrzebne wybitne umiejętności.
Cienie praktycznie blendują się same, wystarczy przyłożyć do
skóry odpowiedni pędzel.
Too Faced Chocolate Bar paletka cieni do powiek – trwałość
Baza pod cienie w moim
przypadku jest koniecznością. Przy tak tłustych i opadających
powiekach mogę tylko pomarzyć o trwałym makijażu bez użycia
primera. Niemniej postanowiłam sprawdzić, jak cienie z paletki Too
Faced Chocolate Bar radzą sobie solo. O dziwo, okazały się całkiem
trwałe. Bez bazy wyglądały nienagannie przez 4 godziny. To świetny
wynik, zważywszy na fakt, że niektóre bazy pod cienie, vide Hean i
Inglot, są tak słabe, że zapewniają 4-godzinną trwałość
makijażu. Później cienie zaczynają się na nich rolować. Cienie
z paletki Too Faced Chocolate Bar na ogół nakładam na bazę Too Faced Shadow Insurance, na których prezentują się nienagannie
przez cały dzień.
Podrażnienie
Ostatnio, głównie przez
pracę przy komputerze, moje oczy stały się bardzo wrażliwe.
Wystarczy namalować kreskę wzdłuż powieki, by po chwili policzki
zalał potok łez. Na szczęście cienie z paletki Too Faced
Chocolate Bar są dobrze tolerowane przez moje wrażliwe oczy.
Odkąd korzystam z ich dobrodziejstw, ani razu nie doświadczyłam
podrażnienia.
Wydajność
Podejrzewam, że paletka
cieni do powiek Too Faced Chocolate Bar wystarczy mi na długo.
Gramatura cieni jest dosyć spora, a ja nie maluję oczu do pracy,
ponieważ nie jestem w stanie pracować przy komputerze, nie
zakraplając oczu co kilka godzin.
Zapach
Too Faced Chocolate Bar
paletka cieni do powiek pachnie niezwykle apetycznie. Gdy pierwszy
raz wzięłam ją do rąk, poczułam najprawdziwszą czekoladę. Na
uwagę zasługuje również fakt, że cienie Too Faced zawierają
naturalne kakao. To prawdziwa zmysłowa rozkosz bez żadnych
konsekwencji dla naszej figury.
Opakowanie
Too Faced Chocolate
Bar paletka cieni do powiek ma niezwykłą oprawę. Producent
zadbał, aby wszystkim kojarzyła się z tabliczką mlecznej
czekolady. Żłobienia na brązowym, metalowym opakowaniu
przypominają kostki czekolady. Wewnątrz paletki znajdziemy
lusterko, w którym możemy przeglądać się, wykonując makijaż.
Bardzo lubię takie rozwiązania, ponieważ łączą w sobie walory
estetyczne z użytkowymi. Opakowanie paletki jest niezwykle solidne i
działa bez zarzutu.
Cena
Za paletkę cieni do
powiek Too Faced Chocolate Bar zapłacimy w Sephorze 179 zł. To
niewiele zważywszy na fakt, iż produkty te charakteryzują się
świetną jakością. Jeśli przeprowadzimy dokładne obliczenia,
okaże się, iż za jeden cień Too Faced płacimy tyle samo co za
wkład Inglota, który w zależności od odcienia różni się
jakością.
Dostępność
Kosmetyki Too Faced są
dostępne wyłącznie w perfumeriach Sephora, w tym także w sklepie internetowym.
karminowe.usta
Opakowanie zachęca do zakupu, szczegolnie łakomczuchów. Z zawartości najbardziej podoba mi się złotko ;)
OdpowiedzUsuńDzięki paletce Too Faced Chocolate Bar w końcu polubiłam złoto, którego do tej pory unikałam jak ognia;)
Usuńbardzo ładne kolorki, idealne na codzien w moim przypadku ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIdealne na co dzień, ale odpowiednio połączone sprawdzą się też w makijażu wieczorowym:)
Usuńta paletka to moje marzenie, niestety nie sądzę, abym kiedyś mogła się na nią skusić, kolory ma piękne - w większości dla mnie
OdpowiedzUsuńMyślę, że w tych kolorach większość kobiet będzie wyglądała korzystnie:)
UsuńPo samym patrzeniu na tą paletkę chciałabym jeśc czekoladę :P
OdpowiedzUsuńJakbyś poczuła jej zapach, to z pewnością Twój apetyt by wzrósł:)
UsuńŚwietna recenzja :) Bardzo bym chciała mieć tą paletkę w swojej kolekcji
OdpowiedzUsuńToo Faced Chocolate Bar to naprawdę świetna paletka, którą mogę polecić Ci z czystym sumieniem:)
UsuńPiękne kolory. Bardzo moje odcienie. Kolor amaretto mnie zachwycił.
OdpowiedzUsuń
UsuńAmaretto jest obłędny:) Ostatnio coraz bardziej się do niego przekonuję:)
Kusząca jest ta paletka :) a makijaż bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
labonnyblog.blogspot.com
UsuńDziękuję za miłe słowa nt. mojego makijażu:)
Mam semi sweet i również jestem bardzo zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie paletki Too Faced są bardzo udane – widzę, że w internecie zbierają przychylne recenzje:)
UsuńDobrze znam te zestawy kilkudziesięciu cieni w jednej palecie, z którymi miałaś do czynienia :)
OdpowiedzUsuńTe palety z kilkudziesięcioma cieniami stanowiły niegdyś marzenie każdej dziewczyny;)
Usuńi znowu mam na nią ochotę :<
OdpowiedzUsuńMoże warto zasugerować bliskim, że chętnie przygarnęłabyś paletkę Too Faced Chocolate Bar jako prezent urodzinowy?
Usuńświetne zdjęcia, dokładnie odwzorowują odcienie. bardzo podoba mi się ta paleta
OdpowiedzUsuńStarałam się jak najlepiej oddać odcienie poszczególnych cieni. Cieszę się, że moje zdjęcia przypadły Ci do gustu:)
UsuńŚliczna jest ta paleta, ale takich kolorków już troszkę mam , więc muszę się powstrzymywać przed zakupem :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, jak spożytkujesz to, co masz, to warto dać szansę paletce Too Faced Chocolate Bar:)
UsuńPiękne cienie :)
OdpowiedzUsuńW pełni się z Tobą zgadzam, ostatnio używam tylko cieni Too Faced:)
UsuńAż nabiera się smaczka na tę paletę :))
OdpowiedzUsuńPaletka na dodatek obłędnie pachnie czekoladą i wzmaga apetyt;)
UsuńUwielbiam tę paletę <3 ja również mam opadającą powiekę :P
OdpowiedzUsuńU Ciebie w ogóle nie widać opadającej powieki – to znaczy, że dobrze ją tuszujesz makijażem:)
UsuńGdybym nie miała tyle palet pewnie bym się na nią skusiła, ale ostatecznie mój wybór padł na paletę TF z matami :)
OdpowiedzUsuńMoże i ja kiedyś skuszę się na paletkę Too Faced z matowymi cieniami do powiek:)
UsuńKolory są niesamowite :)
OdpowiedzUsuńTo prawda – nie ma praktycznie żadnego, może poza truskawką, z którego nie byłabym zadowolona:)
UsuńPiękna paletka i piękny makijaż :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa nt. moich poczynań makijażowych:)
UsuńSłodkie cacko. I to pachnące :) Cienie też śliczne, i przyjemne w używaniu, bo miałam okazję. Ale cena- boli... :)
OdpowiedzUsuńCena nie należy do niskich, ale warto od czasu do czasu sprawić sobie jakąś drobną przyjemność;)
Usuńpiękna jest i pewnie w przyszłości do mnie trafi :) choć bon bons podoba mi się troszkę bardziej :) a poza tym na razie przechodzę fascynację cieniami Zoevy i The Balm, a Too Faced zostaiwam sobie na trochę dalszą przyszłość :)
OdpowiedzUsuńZ Zoevy mam tylko bazę pod cienie i pędzle, ale może kiedyś skuszę się na przetestowanie cieni:)
UsuńUwielbiam tę paletę, ale chyba jeszcze bardziej Bon Bons ;).
OdpowiedzUsuńCienie Too Faced – niezależnie od paletki – są genialne:)
UsuńFantastyczna i rzeczowa recenzja, ta paletka to moje ''cieniowe'' chciejstwo na 2016 rok :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to chciejstwo już niebawem uda Ci się spełnić:)
UsuńWszystko jest tak pięknie dopracowane w tej palecie że ich cena to Pikuś. Wato mieć takie cudo.
OdpowiedzUsuńPaletka Too Faced Chocolate Bar to inwestycja na dłużej:) Cienie są naprawdę świetne jakościowo, więc nie istnieje ryzyko, że po jej zakupie będzie nas ciągnęło do szukania czegoś lepszego;)
UsuńKiedyś na pewno ją kupię, bo... ponoć pięknie pachnie. :D No i wygląda cuuudnie. :) Też mam opadającą i tłustą powiekę i niestety z tego powodu nie za bardzo lubię się malować, bo... po prostu nie widać różnicy między prostym a skomplikowanym makijażem. :(
OdpowiedzUsuń
UsuńU mnie niemal w ogóle nie widać różnicy między makijażem oczu a jego brakiem. Mam tak opadające powieki, że chyba tylko wizażysta z wieloletnim doświadczeniem mógłby coś zdziałać.
Paletkę muszę mieć :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto sprawić sobie tę paletkę, ponieważ jakość cieni jest fenomenalna i nieporównywalna z tańszymi setami.
Usuńmam i bardzo lubię. zużycie widać szczególnie po cieniu Marzipan :D
OdpowiedzUsuńMarzipan to piękny cień, który bardzo polubiłam:)
UsuńFaktycznie po przeliczeniu za cień wychodzi tyle, co za wkład Inglota ;) Mam tę czekoladkę i również polubiłam :) No i zgadzam się z tym, że cienie Inglota szału nie robią ;)
OdpowiedzUsuńGdy patrzę na pewne sprawy z perspektywy czasu, to coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że na pewnych rzeczach w ogóle nie warto oszczędzać. Lepiej kupić dobre kozaki za kilkaset złotych niż tańsze za sześćdziesiąt i po dwóch tygodniach wrócić do sklepu z reklamacją, bo but się rozkleił. To samo dotyczy płaszczy, bluzek i spodni. Te droższe na ogół są lepsze jakościowo i służą nam przez lata. Jak widać paletka droższych cieni to lepsza inwestycja niż zakup pojedynczych wkładów Inglota, których jakość pozostawia sporo do życzenia. Naprawdę nie rozumiem, co mną kierowało, gdy znosiłam do domu kolejne wkłady. Chyba tak na mnie zadziałała blogosfera, w której wiele osób chwaliło Inglota za świetne cienie. Wydaje mi się, że cały czas wierzyłam, że w końcu trafię na cienie, które rzeczywiście będą dobre, a to nie następowało... Przez jakiś czas byłam nawet przekonana, że w ogóle nie potrafię się malować, skoro nie umiem nic wykrzesać z tych cudów...
UsuńPaleta jest bardzo ładna, może kiedyś się na nią skuszę, ale obecnie mam tyle palet, że zakupu kolejnych nie planuję ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, ja też muszę przystopować z zakupami niektórych kosmetyków i zużyć to, co mam;)
UsuńPiękne są. <3
OdpowiedzUsuńA praca z nimi to czysta przyjemność:)
UsuńMam sporo cieni na chwilę obecną i nie kuszą mnie kolejne :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, cieszę się, że czujesz się cieniowo zaspokojona:)
UsuńCzasem jest lepiej wydać więcej i dostać kosmetyk naprawdę świetnej jakości ;) Piękne kolory,kocham brązy na oczach :) nie mam w swojej kosmetyczce żadnej paletki do makijażu :O same cienie jednokolorowe i to może 2 z których czasem korzystam :) Z taką paletą mogłabym się zaprzyjaźnić i polubić malowanie swoich oczu :)
OdpowiedzUsuńSą rzeczy, na których nie warto oszczędzać, bo na kupowaniu tańszych zwyczajnie tracimy więcej, niż wydaliśmy na jeden droższy, a zarazem solidny przedmiot.
UsuńJedna z moich ulubionych palet ;) Semi-Sweet też jest fajna a nowość Bon-Bon podbiła moje serce mini serduszkami ;)
OdpowiedzUsuńToo Faced wie, jak przekonać do siebie kobiety oprawą swoich kosmetyków;)
Usuńsliczne ma kolorki ta paletka;) szkoda ze az tyle kosztuje;)
OdpowiedzUsuńp.s zapraszam do mnie;)
Wbrew pozorom nie jest taka droga, jeden cień kosztuje tyle samo co pojedynczy wkład Inglota:)
UsuńZastanawiałam się nad nią, ale w końcu wzięłam tą najnowszą Chocolate Bon Bons. Są świetne! :) na moim blogu napisalam co nieco o trzeciej paletce z czekoladowej serii.
OdpowiedzUsuńZaraz do Ciebie zajrzę;)
Usuńśliczne są te paletki, chodzą za mną od bardzo dawna :-)
OdpowiedzUsuńMoże już niebawem spełnisz swoje kosmetyczne chciejstwo:)
UsuńSuper kolorki, akurat w moim stylu i śliczny makijaż :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
Kolory cieni są niezwykle uniwersalne i powinny pasować większości kobiet:)
UsuńPaleta jest piękna, mam na nią ogromną ochotę.
OdpowiedzUsuńWiesz, za każdym razem gdy czytałam, że po co kupować Urban Decay skoro mamy Make Up Revolution, to aż mną szarpało.
Nie dość, ze te tanie palety w ogóle by nie powstały gdyby nie mieli się czym zainspirować, to jakość cieni jest nieporónywalna i tak może pisać ktoś kto w życiu nie malował się np. Urban Decay czy Too Faced
Sama widzę, że w ogóle nie ma porównania między Too Faced a cieniami za 10 zł. Tymi pierwszymi każdy, nawet taka niezdara jak ja, jest w stanie uzyskać ładny makijaż:)
UsuńUwielbiam takie odcienie, na co dzień. Jest naturalnie i może być wieczorowo
OdpowiedzUsuńDokładnie, tylko od nas zależy, jaki efekt końcowy uzyskamy:)
UsuńMam już kilka paletek cieni do powiek, ale z chęcią przygarnęłabym jeszcze jedną! Chocolate Bar jest śliczna :)
OdpowiedzUsuńJest śliczna i naprawdę przyjemna w obsłudze;)
UsuńPaleta takich kolorów jakie lubię :)
OdpowiedzUsuńJa też najlepiej czuję się w takich naturalnych odcieniach. Nie dla mnie neony;)
UsuńPiękna ta czekolada :)
OdpowiedzUsuńAż chce się malować oczy:)
UsuńPaletka jest świetna :) Bardzo ładny makijaż!
OdpowiedzUsuńOstatnio używam tylko paletki Too Faced Chocolate Bar:)
Usuń