Moje tłuste, opadające
powieki niechętnie współpracują z cieniami. Bez bazy makijaż
oczu zaczyna znikać już po godzinie. Zazdroszczę dziewczynom,
które nie muszą nic nakładać, aby cienie pozostały na swoim
miejscu do końca dnia. Ja, niestety, nie mam tyle szczęścia i
muszę wspomagać się bazami pod cienie. Ba, mało tego, większość
z nich nie współpracuje z moimi powiekami i tak po kilku godzinach
makijaż wygląda mało estetycznie. Jak spisała się Too Faced
Shadow Insurance baza pod cienie?
Podbijanie koloru
Mam sporą kolekcję
cieni, niemniej część z nich wypada dość blado i potrzebuje
wsparcia z zewnątrz. Too Faced Shadow Insurance baza pod cienie
bardzo dobrze radzi sobie z podbijaniem koloru słabiej
napigmentowanych kosmetyków. Różnica jest wyraźna, co czyni
omawiany kosmetyk „pogotowiem ratunkowym”. Na tej bazie nawet
matowe cienie, które nałożone samodzielnie dają jedynie kolorową
poświatę, wypadają całkiem przyzwoicie. Jeśli macie sporo
kiepsko napigmentowanych paletek – nasyceniem koloru szczególnie
nie grzeszą maty, to warto zaopatrzyć się w bazę pod cienie Too
Faced Shadow Insurance. To naprawdę dobry kosmetyk, który sprawdza
się w każdych warunkach. Na omawianej bazie nie zawiodłam się ani
razu. Nakładałam na nią cienie różnych marek – od
niskopółkowych, poprzez średniopółkowe, na wysokopółkowych
skończywszy i zawsze byłam zadowolona z efektu końcowego. Pod tym
względem baza pod cienie Too Faced Shadow Insurance dorównuje
bazie Virtual, która do tej pory była niekwestionowanym numerem
jeden w kategorii podbijanie koloru cieni.
Too Faced Shadow Insurance baza pod cienie – wykończenie
Wieloletnie eksperymenty
z różnymi bazami pod cienie utwierdziły mnie w przekonaniu, że
moje powieki najlepiej dogadują się z kosmetykami zastygającymi do
matu. Kosmetyki o bardziej nawilżającym i mokrym wykończeniu nie
są w stanie utrzymać makijażu oczu w ryzach. Make-up spływa ze
skóry wraz z primerem już po kilku godzinach. Gdy po raz pierwszy
sięgnęłam po bazę pod cienie Too Faced Shadow Insurance, moim
oczom ukazał się kosmetyk przypominający korektor w płynie, który
nakłada się pod oczy w celu zniwelowania sińców. Byłam
przekonana, że tak mokra formuła nie dogada się z moimi tłustymi,
opadającymi powiekami. Na szczęście po aplikacji baza staje się
coraz bardziej kremowa i stopniowo zastyga. Wprawdzie nie daje
matowego wykończenia jak Zoeva, ale i tak wypada całkiem
przyzwoicie, co przekłada się na jej właściwości utrwalające
makijaż.
Trwałość
O ile mogę bazie pod
cienie mogę wybaczyć jeszcze to, że nie podbija koloru cieni, o
tyle na brak właściwości utrwalających nie jestem w stanie
przymykać oczu. Z moich tłustych powiek makijaż znika w tempie
ekspresowym. Na szczęście wystarczy nałożyć bazę pod cienie Too
Faced Shadow Insurance, by cieszyć się nienagannym make-upem przez
cały dzień. To jedyny tego typu produkt po matującej bazie Zoeva,
który jest w stanie zapewnić mi kilkunastogodzinny komfort. Baza
pod cienie Too Faced o wiele lepiej radzi sobie z utrwalaniem
makijażu oczu niż Urban Decay, która stała się już produktem
kultowym. Nie ma przy tym znaczenia, czy sięgam po paletkę Too
Faced Chocolate Bar czy po maty Inglota. Trwałość za każdym
razem jest równie satysfakcjonująca. Make-up wygląda nienagannie
nawet przez 14 h – możliwe, że prezentowałby się korzystnie
znacznie dłużej, ale nie udało mi się dłużej chodzić z pełnym
makijażem oczu.
Kolor i konsystencja
Too Faced Shadow
Insurance baza pod cienie do złudzenia przypomina mi korektor
pod oczy w formie płynnej. Omawiany produkt wyróżnia się lekką
konsystencją, zaś jego odcień można porównać do podkładu
Revlon Colorstay Buff. Nie jest najjaśniejszy, ale też nie
przypomina fluidu dla przywódcy Apaczów. Pod tym względem wypada
całkiem przyzwoicie. Too Faced Shadow Insurance baza pod cienie
tuszuje drobne niedoskonałości i subtelnie wyrównuje koloryt
powieki. Krycie kosmetyku jest jednak na tyle lekkie, iż nie musimy
się obawiać, że jego kolor będzie przebijał się spod jasnych
cieni. Sprawdziłam to na White chocolate z paletki Too Faced
Chocolate Bar i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie
odnotowałam żadnych trudności z wykonaniem jasnego makijażu oczu.
Baza pod cienie Too Faced Shadow Insurance - aplikacja
Cieszę się, że
producent umieścił bazę pod cienie w błękitnej, plastikowej
tubce, ponieważ nigdy nie przepadałam za wygrzebywaniem kosmetyku
ze słoiczka. Nie dość, że tego typu rozwiązania należą do mało
higienicznych, to często opakowania mają jeszcze tak małą
średnicę, że produkt zbiera się pod paznokciami:( Aplikacja bazy
pod cienie Too Faced Shadow Insurance to czysta przyjemność. Tubka
pozwala dozować odpowiednią ilość kosmetyku, zaś sama emulsja
gładko się rozprowadza na skórze powiek. Robi to dość
równomiernie, więc nie musimy później koncentrować się na walce
z ewentualnymi zaciekami.
Podrażnienie
Moje oczy ostatnio stały
się niezwykle wrażliwe – wszystko to zasługa długiej pracy przy
komputerze. W ciągu dnia muszę wspomagać się specjalnymi,
nawilżającymi kroplami. Na szczęście baza pod cienie Too Faced
Shadow Insurance jest jednym z tych kosmetyków, które moje wrażliwe
oczy dobrze tolerują. Ani razu po jej aplikacji nie odczuwałam
dyskomfortu.
Zapach
Baza pod cienie Too
Faced według mojego nosa jest produktem bezwonnym. Nie ukrywam,
że bardzo mnie to cieszy, ponieważ uważam, że kosmetyki nakładane
wokół oczu powinny być delikatne i wolne od potencjalnych
alergenów. Jeśli będę chciała cieszyć się przyjemnym zapachem,
sięgnę po perfumy lub balsam do ciała.
Opakowanie
Błękitna, plastikowa
tubka cieszy oko i sprawia, że nie mam problemów ze znalezieniem
bazy pod cienie spośród wielu kosmetyków zamieszkujących moją
toaletkę. Jak wcześniej wspominałam, opakowanie to uważam za
niezwykle udane i praktyczne. Dzięki temu rozwiązaniu mogę
korzystać z kosmetyku w sposób higieniczny.
Baza pod cienie Too Faced - wydajność
Podejrzewam, że pomimo
niewielkiej pojemności, baza pod cienie Too Faced wystarczy mi na
wiele miesięcy. By uzyskać satysfakcjonujący efekt – trwały i
intensywny makijaż oczu, nie trzeba wcale nakładać sporej ilości
produktu. Wystarczy odrobina, by kolor cieni został podbity, a
make-up przetrwał w stanie nienaruszonym aż do demakijażu.
Cena
Za bazę pod cienie Too
Faced Shadow Insurance musimy zapłacić 65 zł – to niewiele
zważywszy na fakt, że tego typu kosmetyki kupuje się raz na pół
roku albo i rzadziej.
Dostępność
Kosmetyki Too Faced
znajdziemy wyłącznie w perfumeriach Sephora, w tym także w sklepie
internetowym.
karminowe.usta
Tej jeszcze nie miałam ;) Ale w kolejce czekają dwie i beżowy liner z inglota, więc póki co raczej nie kupię.
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak spisuje się beżowy liner z Inglota w roli bazy pod cienie:)
Usuńcałkiem spoko podbija kolorki ;)
OdpowiedzUsuńPotrafi sporo wykrzesać ze słabo napigmentowanych cieni:)
UsuńA u mnie na blogu pojawił się wpis o bubli tej marki.
OdpowiedzUsuńNiestety, każdej marce przytrafiają się buble.
UsuńPolubiłam się z tym produktem ;))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś z niego zadowolona:) To jedna z najlepszych baz, jakie miałam okazję używać:)
UsuńObecnie stosuję zwykłą bazę z Essence i jestem z niej zadowolona. W zapasach czeka produkt Wibo.
OdpowiedzUsuńWibo muszę wypróbować, bo słyszałam o tej bazie sporo dobrego. Na Essence się nie skuszę, bo już po konsystencji widzę, że moje tłuste powieki by jej nie polubiły...
UsuńCiekawy produkt, ale na razie stosuję inną bazę - 6 razy tańszą a całkiem niezłą :D
OdpowiedzUsuńMożesz zdradzić jej nazwę?:)
UsuńCiekawie wygląda ta baza. Podoba mi się też fakt, że ma beżowy odcień.
OdpowiedzUsuńMożna ją stosować także do tuszowania drobnych naczynek krwionośnych, gdy nie mamy ochoty wykonywać pełnego makijażu, a chcemy wyglądać lepiej:)
Usuńjuż nie mogę doczekać się jak wykończę inną bazę i dorwę się do tej :)
OdpowiedzUsuńA jakiej obecnie bazy używasz? Pamiętam, jak swego czasu męczyłam Hean i miałam w zapach matującą Zoevę. W końcu nie wytrzymałam i otworzyłam kolejny produkt. Baza Hean jest naprawdę dziwna, u mnie się roluje i tworzy grudki.
UsuńA widzisz, u mnie odwrotnie :)
OdpowiedzUsuńLepiej spisuje się baza UD niż ta z Too Faced.
Powieki są różne i służą im inne primery;) U mnie najgorszą bazą pozostaje ta z Hean i Inglota, chociaż obie mają spore grono zwolenniczek. Moje powieki są okropnie tłuste i jeśli primer ma nawilżającą formułę, to jest spora szansa, że z nich ścieknie;)
Usuńna pewno kiedyś ją kupię :) od dłuższego czasu planuję spotkanie z tą bazą, ale jak to zwykle bywa, wpadnie mi w oko albo dostanę coś innego, i zakup odkładam ;)
OdpowiedzUsuńjeśli zaś chodzi o bazy UD (mam próbki czterech wersji) u mnie też zachwytów brak
Też testowałam różne wersje, dawałam im kilka szans, ale za każdym razem kończyło się tak samo. Bazy Urban Decay nie są odpowiednie dla moich tłustych powiek, cieszę się, że przetestowałam je, zanim kupiłam pełnowymiarowe opakowanie. W przeciwnym wypadku byłabym niezadowolona z niewłaściwego ulokowania niemałych pieniędzy.
UsuńDla mnie najlepszą bazą jest kremowy cień z Maybelline lub po prostu korektor :).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że możesz wykorzystywać korektor w formie bazy:)
Usuńpóki co szukam czegoś tańszego, ale na pewno warto sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńZ tańszych baz mogę polecić Ci matującą Zoevę. Virtual też wypada całkiem przyzwoicie, ale lubi zasychać, dziwnie pachnie i ma niewygodne opakowanie (słoiczek o niewielkiej średnicy).
UsuńJa również jestem posiadaczką tłustej powieki. Makijażu za wielkiego nie robię, bo cieniami niestety nie umiem się malować, ale robię kreskę i często jest ona w opłakanym stanie już w połowie dnia. Muszę się rozejrzeć kiedyś za jakąś bazą, bo myślę, że rozwiązałaby moje problemy :D
OdpowiedzUsuńDobra baza mogłaby przedłużyć żywotność kreski, przy czym na bazę zawsze lepiej coś nałożyć, chociażby puder transparentny, bo większość primerów jest dość tłusta;)
UsuńPolubiłam tę bazę, bo do tej pory lepszej nie miałam, ale szczerze mówiąc, to nie zauważyłam podbicia pigmentacji cieni, pozostałe moje bazy dają w tej kwestii efekt kolosalnie lepszy. No i z trwałością u mnie znacznie gorzej niż u Ciebie :( Tak po 3-4h zaczynały mi się cienie zbierać w tych miejscach co zawsze. Ale to i tak jest dobry rezultat jak na mnie :)
OdpowiedzUsuńJakie bazy lepiej podbijają u Ciebie kolory cieni?:) Swego czasu używałam bazy Virtual, jest tania jak barszcz, a świetnie radzi sobie ze słabo napigmentowanymi wkładami Inglota. Aczkolwiek ma parę wad - zapach, niewygodne opakowanie. Ponadto szybko zastyga, tworząc skorupę twardą jak kamień. Kiedyś sobie z tym radziłam, umieszczając bazę na kaloryferze, ale teraz brakowałoby mi do tego cierpliwości:)
UsuńNic nie miałam tej marki, ale marzy mi się paletka :)
OdpowiedzUsuńPaletka jest rewelacyjna, swoje spostrzeżenia opisałam w notce, która zostanie opublikowana dziś o 18:)
UsuńNie miałam jeszcze tej bazy, ale ciekawi mnie ona.
OdpowiedzUsuńWarto dać jej szansę, ponieważ to naprawdę dobry i wydajny produkt:)
UsuńNie miałam jej, ale po Twoim opisie mam ochotę kiedyś się z nią zaprzyjaźnić.
OdpowiedzUsuń