Puder, który wzmaga produkcję sebum

Gdybym miała zabrać na bezludną wyspę tylko jeden kosmetyk, niewątpliwie zdecydowałabym się na puder. Jako mieszaniec nie potrafię funkcjonować bez sypańca. Jeśli nie zmatowię pewnych partii twarzy, przypominam latarnię. Czy puder Jadwigi do cery tłustej i trądzikowej sprostał moim oczekiwaniom? Zapraszam na recenzję:)

Kolor
W związku z tym, iż nie mamy wyboru, spodziewałam się, że kosmetyk będzie transparentny. Niestety, moje przypuszczenia nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. Jasnobeżowy puder początkowo dobrze wygląda na twarzy. Niestety, po godzinie zaczyna się utleniać. W zeszłym roku popełniłam błąd. Gdy dotarła do mnie paczka z sypańcem Jadwigi, oprószyłam nim lico, po czym udałam się na zajęcia. Po powrocie do domu okazało się, że puder zafundował mi pomarańczową maskę. Blada szyja nie wyglądała zbyt dobrze w połączeniu z twarzą Apacza.

Krycie
Choć bohater niniejszej recenzji nie jest transparentny, osoby, którym zależy na zatuszowaniu niedoskonałości, powinny rozejrzeć się za czymś innym. Wyżej wspomniany puder nie ukryje popękanych naczynek, pryszczy czy przebarwień.

Matowienie
Odnoszę wrażenie, iż za sprawą sypańca moja skóra przetłuszcza się szybciej niż zazwyczaj. Po kilkudziesięciu minutach twarz zaczyna się świecić, po 2 h przypominam latarnię. Jest to najgorszy puder, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia.

Wpływ na niedoskonałości
Kosmetyk nie poprawił kondycji mojej problematycznej cery. Gdy chcę przyśpieszyć proces gojenia, sięgam po korektor mineralny Lily Lolo. Za jego sprawą niedoskonałości szybciej znikają z mojej twarzy. Niestety, nie mogę tego powiedzieć o pudrze, który jest bohaterem niniejszej recenzji.

Współpraca z filtrami
Niestety, specyfik Jadwigi nie radzi sobie z nadmiernym blaskiem, który pozostają po sobie kremy z wysokim filtrem.

Wysuszenie/nawilżenie
Puder nie przyczynił się do wysypu suchych skórek, aczkolwiek po demakijażu sięgam po olej słonecznikowy, który w przypadku mojej problematycznej cery spisuje się rewelacyjnie.

Zapychanie
Walczę z trądzikiem, w związku z tym staram się tak dobierać kosmetyki, aby nie zaostrzały przebiegu choroby. Bohater niniejszej recenzji nie spowodował wysypu pryszczy i zaskórników.

Podrażnienie
Korzystając z dobrodziejstw specyfiku, nie odnotowałam niepożądanych reakcji w postaci pieczenia czy zaczerwienienia.

Konsystencja
Puder ma postać drobno zmielonego, jasnobeżowego proszku. Preferuję sypkie formuły, ponieważ są one stosunkowo lekkie i nie podkreślają rozszerzonych porów. Sypaniec pozostawia skórę aksamitną w dotyku. Niestety, ten efekt nie utrzymuje się zbyt długo. Po kilkudziesięciu minutach twarz zaczyna się świecić.

Zapach
Wyżej wspomniany produkt jest bezwonny. Tę właściwość docenią osoby, które borykają się z wrażliwą skórą.

Opakowanie
Puder znajduje się w czarnym, plastikowym opakowaniu. Nie wygląda ono zbyt solidnie, ale przeżyło kilka upadków. Nie mam problemu z wydobyciem produktu, chociaż otwory w sitku są stosunkowo niewielkie. Na nakrętce nie mogło zabraknąć logo producenta. Czasem odnoszę wrażenie, że osoba odpowiedzialna za marketing i reklamę pomyliła grupę docelową. Ilustracja, która przedstawia wyginającą się kobietę, nie działa na moją wyobraźnię;) Puder nie nadaje się do nanoszenia poprawek w ciągu dnia. Po pierwsze, często wysypuje się z opakowania, brudząc przy tym torebkę. Po drugie, w przypadku sypkich formuł najlepiej sprawdza się pędzel. Wprawdzie do opakowania dołączono aplikator w formie gąbki, ale nie używam tego typu gadżetów, ponieważ łatwo można uzyskać efekt maski.

Wydajność
Bohater niniejszej recenzji charakteryzuje się wysoką wydajnością. Zastanawiam się, czy spożytkuję kosmetyk, zanim ten ulegnie przeterminowaniu.

Cena
Za puder do cery tłustej i trądzikowej musimy zapłacić 28,50 zł.

Dostępność
Sklep internetowy producenta, portale aukcyjne.

Skład
Kaolin, Montmorillonite, Zinc oxide.

Reasumując: Puder do cery tłustej i trądzikowej zamówiłam w zeszłym roku, korzystając z Dnia Darmowej Dostawy. Zdecydowałam się na ten specyfik pod wpływem pozytywnych recenzji, na które natknęłam się w internecie. Niestety, bohater niniejszej recenzji okazał się pomyłką. Choć puder nie jest transparentny, chcąc ukryć niedoskonałości, musimy sięgnąć po inne kosmetyki. Zauważyłam, że jasnobeżowy proszek wykazuje tendencję do utleniania. W zeszłym roku popełniłam błąd. Gdy dotarła do mnie przesyłka, oprószyłam twarz nowym nabytkiem, po czym poszłam na zajęcia. Po powrocie do domu odkryłam, że moje lico przypomina dorodną pomarańczę. Odnoszę wrażenie, że wyżej wspomniany puder wzmaga produkcję sebum. Po kilkudziesięciu minutach moja twarz zaczyna się świecić, po 2h przypominam latarnię. Niestety, kosmetyk nie poprawił kondycji cery. Moim zdaniem bohater niniejszej notki nie wykazuje walorów pielęgnacyjnych. Na szczęście nie zaostrza przebiegu trądziku. Korzystając z jego dobrodziejstw, nie odnotowałam wysypu suchych skórek, aczkolwiek po demakijażu, aplikuję olej słonecznikowy, który nawilża moją kapryśną cerę. Puder nie nadaje się do nanoszenia poprawek w ciągu dnia. Po pierwsze, często wysypuje się z opakowania, brudząc przy tym torebkę. Po drugie, tego typu produkty najlepiej nakładać przy pomocy pędzla. Po nieudanym romansie z sypańcem Jadwigi, wróciłam do sprawdzonych kosmetyków.

PS Czy miałyście do czynienia z pudrem Jadwigi? Jakie wywarł na Was wrażenie? Czy jesteście zadowolone z jego właściwości matujących? Po jaki puder sięgacie najchętniej i dlaczego?


karminowe.usta

Garść ciekawostek z pogranicza kosmetologii

Notki poświęcone ciekawostkom z pogranicza kosmetologii cieszą się dużym zainteresowaniem. W związku z tym, że trafiłam na wartościowe informacje, postanowiłam przedstawić je w telegraficznym skrócie. Zapraszam do lektury:)

Lakiery bez nitrocelulozy
Nitroceluloza odgrywa istotną rolę w produkcji kolorowych emalii. Ten składnik wykazuje właściwości adhezyjne, czyli odpowiada za przyleganie lakieru do płytki. Niestety, nie jest on pozbawiony wad. Wyżej wspomniana substancja nadaje niedostateczny połysk kolorowym emaliom. Jednocześnie trwałość lakierów, które zawierają nitrocelulozę, często pozostawia wiele do życzenia.

Naukowcy postanowili poprawić jakość kolorowych emalii. W tym celu opracowali nową recepturę. Nie zawiera ona nitrocelulozy. Kopolimery styrenu i bezwodnika maleinowego wprawdzie nadają lakierom wysoki połysk, ale jednocześnie obniżają ich trwałość. Aby wyeliminować nadmierną kruchość, wyżej wspomniane związki należy łączyć ze składnikami współtworzącymi film.

Jeśli nowa receptura zostanie wykorzystana w skali przemysłowej, będziemy mogły cieszyć się trwałymi lakierami o wysokim połysku:)

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej nt. formuły kolorowych emalii, zapraszam do zapoznania się z artykułem.

Rola tatuażu w medycynie i kosmetologii
Tatuaż wciąż budzi spore kontrowersje. Zazwyczaj rozmawiamy o nim w kontekście symbolicznych rysunków i cytatów. Tymczasem pigmenty wykorzystywane w studium tatuażu mogą znaleźć zastosowanie w medycynie i kosmetologii. Kobiety po mastektomii coraz częściej poddają się rekonstrukcji piersi. Podczas operacji lekarze muszą stworzyć brodawkę sutkową ze zwykłej skóry, w tym celu wstrzykują odpowiedni pigment.

Tatuaż znajduje zastosowanie w kamuflowaniu bielactwa, naczyniaków i blizn poparzeniowych. Aby uzyskać pożądany efekt, do skóry wprowadza się barwnik, który współgra z karnacją pacjenta. Tego typu zabiegi mają przewagę nad operacjami plastycznymi. Są stosunkowo bezpieczne i tanie.

Osobom, które pragną zgłębić temat, polecam artykuły, których zarys znajduje się tutaj i tutaj.

Genetyczne podłoże alergii
Desmogleina 1 (DSG1) jest białkiem, które wchodzi w skład desmosomów, czyli struktur, które odpowiadają za połączenia międzykomórkowe nabłonka.

Naukowcy wykazali, że mutacje w obrębie genu kodującego desmogleinę 1, mogą przyczyniać się do wystąpienia alergii. Skóra pełni funkcję bariery. Niestety, brak ekspresji wyżej wspomnianego białka lub jego defekt strukturalny powoduje rozluźnienie połączeń międzykomórkowych. Jednocześnie niedobór DSG1 pociąga za sobą nasiloną ekspresję genów kodujących cytokiny.

Cytokiny odpowiadają za wzrost i pobudzanie komórek, które biorą udział w odpowiedzi immunologicznej, tym samym odgrywają istotną rolę w reakcjach o podłożu alergicznym.

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej nt. genetycznego podłoża alergii, to polecam artykuł Magdaleny Bartosiak oraz krótką notkę zamieszczoną na portalu e-dermatologia.pl.

PS Czy jesteście zainteresowane kontynuacją cyklu poświęconego ciekawostkom?


karminowe.usta

Godny następca Nivea Long Repair?

Odkąd zauważyłam, że w supermarketach można kupić produkty do włosów w atrakcyjnych cenach, często zaglądam na dział z kosmetykami. Podczas jednej z takich wizyt zwróciłam uwagę na odżywkę Nivea Volume Sensation. Specyfik zawiera ekstrakt z bambusa i płynną keratynę. Czy przypadł do gustu moim wysokoporowatym włosom?

Nawilżenie
Decydując się na zakup Nivea Volume Sensation, nie liczyłam na regenerację zniszczonych pasm. Zdaję sobie sprawę, że tego typu produkty doraźnie poprawiają kondycję włosów. Wyżej wspomnianej odżywce nie mogę odmówić właściwości nawilżających, aczkolwiek jej działanie trudno uznać za spektakularne. Osoby, które pragną naprawić szkody wyrządzone wskutek nadużywania prostownicy, powinny poszukać innego specyfiku.

Blask
Bohaterka niniejszej recenzji sprawia, że włosy odbijają światło niczym lustro. Wprawdzie moim kosmykom nie można odmówić blasku, ale odżywka potęguje efekt.

Gładkość
Za sprawą Volume Sensation moje pukle przypominają gładką taflę. Podobne rezultaty osiągałam wówczas, gdy korzystałam z dobrodziejstw Nivea Long Repair.

Miękkość
Po użyciu wyżej wspomnianego produktu kosmyki stają się przyjemne w dotyku. Warto podkreślić, że odżywka zmiękcza szorstkie końcówki.

Rozczesywanie
Odkąd używam specyfiku Nivea, szczotkowanie jest przyjemnością. Volume Sensation zapobiega powstawaniu kołtunów, w związku z tym nie wyrywam zdrowych włosów.

Skręt
Dwie porcje wielkości orzecha włoskiego pozwalają rozprostować fale. Mniejsza ilość odżywki nie wpływa negatywnie na skręt.

Obciążenie
Według producenta bohaterka niniejszej recenzji nadaje fryzurze objętości. Ta obietnica nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Odżywka dociąża niesforne pukle. W tym miejscu warto podkreślić, iż produkty, które są w stanie ujarzmić moje kosmyki, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Właścicielki niskoporowatych włosów powinny zachować ostrożność podczas aplikacji Nivea Volume Sensation. Po użyciu większej porcji produktu pasma mogą sprawiać wrażenie oklapniętych.

Przetłuszczanie
Nie zauważyłam, aby wskutek stosowania wyżej wspomnianej odżywki, moja fryzura przedwcześnie traciła świeżość. Warto jednak zaznaczyć, iż kosmetyki do pielęgnacji włosów oceniam z punktu widzenia osoby, która nie boryka się z przetłuszczaniem.

Konsystencja
Po naciśnięciu opakowania naszym oczom ukazuje się biała, treściwa maź. Moje wysokoporowate pukle upodobały sobie gęste specyfiki.

Zapach
Volume Sensation charakteryzuje się przyjemną, kwiatowo-kremową wonią. Odżywki Nivea fundują moim nozdrzom miłe doznania. Choć poszczególne wersje różnią się zapachem, odnoszę wrażenie, że kremowe nuty łączą wszystkie warianty dostępne na rynku.

Opakowanie
Zostało wykonane ze stosunkowo twardego, niebieskiego plastiku. Odżywka stoi na płaskiej klapce. To rozwiązanie współgra z gęstą konsystencją kosmetyku. Produkt spływa pod wpływem grawitacji, w związku z tym nie mamy problemu z jego wydobyciem.

Wydajność
Bohaterka niniejszej recenzji sięgnęła dna po dwóch tygodniach codziennego stosowania. Ten wynik uważam za satysfakcjonujący, zważywszy na pojemność specyfiku (250 ml) i długość moich włosów (do talii).

Cena
Zakup odżywki stanowi wydatek rzędu 8-11 zł. Będąc w supermarkecie, warto zajrzeć na dział z kosmetykami. Korzystając z promocji w Kauflandzie, za Volume Sensation zapłaciłam 6 zł.

Dostępność
Astor, Rossmann, Superpharm, Kaufland, Real.

Skład
Aqua, Stearyl alcohol, Cetyl alcohol, Dimethicone, Stearamidopropyl dimethylamine, Hydrolyzed keratin, Bambusa vulgaris shoot extract, Silicone quaternium-18, Guar hydroxypropyltrimonium chloride, Lactic acid, Coco betaine, Trideceth-6, Sodium chloride, Trideceth-12, C12-15 pareth-3, Cocamidopropyl betaine, Citric acid, Propylene glycol, Ethylhexylglycerin, Potassium sorbate, Phenoxyethanol, Benzyl alcohol, Citronellol, Parfum.

Reasumując: Odżywka Nivea Volume Sensation służy moim wysokoporowatym włosom. Nie mogę  jej odmówić właściwości nawilżających, ale osoby, które liczą na regenerację zniszczonych pasm, powinny rozejrzeć się za innym specyfikiem. Bohaterka niniejszej recenzji sprawia, że moje pukle odbijają światło niczym lustro. Dzięki Volume Sensation kosmyki przypominają gładką taflę. Kosmetyk ze stajni Nivea zmiękcza szorstkie końcówki. Odkąd korzystam z jego dobrodziejstw, z przyjemnością szczotkuję włosy. Gdy zależy mi na rozprostowaniu fal, aplikuję dwie porcje odżywki, każda z nich ma wielkość orzecha włoskiego. Według producenta wyżej wspomniany specyfik nadaje fryzurze objętości. Ta obietnica nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Paradoksalnie odżywka dociąża niesforne pasma. Kosmetyki, które radzą sobie z tym zadaniem, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Z przyjemnością powrócę do wyżej wspomnianego produktu.

PS Po odżywki jakiej firmy sięgacie najchętniej? Czy mieliście do czynienia z Volume Sensation? Jakie wrażenie wywarł na Was wyżej wspomniany produkt? Czy odżywka ze stajni Nivea nadała objętości Waszej fryzurze?


karminowe.usta

Kolorówkowy zestaw awaryjny

Bardzo spodobała mi się zabawa zainicjowana przez KawaiiManiac. Prezentacja awaryjnego zestawu pozwala wyłowić kosmetyczne perełki. Makijaż zazwyczaj ograniczam do minimum. W związku z tym wskazanie niezbędnych specyfików zajęło mi kilka minut. Zapraszam do lektury:)

Puder bambusowy z Biochemii Urody
Ten produkt parokrotnie zdradzałam z innymi sypańcami, ale zawsze do niego wracałam. Za jego sprawą moja twarz pozostaje matowa przez 5 h. Na razie żaden puder nie pobił tego wyniku. Bambus rzeczywiście jest transparentny, nałożony w rozsądnej ilości nie bieli skóry. Z jego dobrodziejstw mogą korzystać osoby, które walczą z trądzikiem, ponieważ nie wykazuje właściwości komedogennych. Staram się zwracać uwagę na skład kosmetyków, które mają kontakt z moją twarzą, ponieważ nie chcę zaprzepaścić efektów wielomiesięcznej pracy. Z domu mogę wyjść bez tuszu czy szminki, ale muszę oprószyć lico. Jeśli pominę ten krok, po 2 h przypominam latarnię.



Moja skóra miewa lepsze i gorsze dni. Czasem ograniczam się do pudru, ale gdy pojawiają się niedoskonałości, sięgam po podkład. Przez moją kosmetyczkę przewinęły się różne produkty, jednak z perspektywy czasu widzę, że najlepiej sprawdzają się minerały. Nie lubię ciężkich formuł. Gdy w ciągu dnia czuję obecność podkładu, kosmetyk jest u mnie skreślony. Podkład EDM charakteryzuje się przyzwoitym kryciem. Jednocześnie nie funduje efektu maski. Bogactwo odcieni stanowi atut minerałów. W końcu znalazłam kosmetyk, który świetnie współgra z moją jasną karnacją.



Alverde konturówka do ust „Soft Red”
Mój makijaż zazwyczaj sprowadza się do podkreślenia ust i wytuszowania rzęs. Poza domem nie mam czasu na zabawę z pędzelkiem. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym nałożyć pomadkę, dociskając sztyft do warg, ponieważ ten sposób aplikacji jest mało precyzyjny. Konturówka Alverde pozwala dokładnie obrysować i wypełnić usta. W przypadku wyżej wspomnianego kosmetyku mamy do czynienia z klasyczną czerwienią.



Ten specyfik często nakładam na wargi pokryte konturówką. Dzięki temu rozwiązaniu optycznie powiększam usta. Błyszczyk charakteryzuje się przyzwoitą pigmentacją. Stosowany solo podkreśla naturalny koloryt moich warg. „Red Vintage” utrzymuje się na ustach przez 3 h. Ten wynik uważam za satysfakcjonujący. Większość błyszczyków znika z warg po godzinie.

Na ustach konturówka "Soft Red" pokryta błyszczykiem "Vintage Red"

Mój makijaż oczu zazwyczaj ogranicza się do wytuszowania rzęs. Jeśli maskara skleja włoski, jest u mnie skreślona. Wiem, że niektóre osoby rozwiązują problem przy pomocy specjalnego grzebyczka. Nie grzeszę cierpliwością, dlatego nie rozczesuję rzęs. Wychodzę z założenia, że skoro płacę kilkadziesiąt złotych za tusz, to nie powinien on fundować „atrakcji” w postaci owadzich nóżek. Clump Defy w 95% spełnia moje oczekiwania. Wyżej wspomniana maskara wydłuża i pogrubia rzęsy. Łukowato wygięta, silikonowa szczoteczka nie tylko rozdziela włoski, ale też unosi je u nasady. Niestety, tusz nie jest pozbawiony wad. Po miesiącu na policzkach pojawiły się czarne grudki. Gdyby maskara Clump Defy nie wykazywała tendencji do osypywania, uznałabym ją za ideał.




PS Jak wygląda Wasz awaryjny zestaw? Czy wyjeżdżając na urlop/weekend, rezygnujecie z makijażu?


karminowe.usta

Walka ze zmarszczkami mimicznymi wokół ust

Mam słabość do pomadek. Piękne odcienie wymagają odpowiedniej oprawy. Żadna szminka nie wygląda dobrze na zaniedbanych wargach. Makijaż powinna poprzedzać odpowiednia pielęgnacja. Przez kilka miesięcy stosowałam serum do ust i okolic ze stajni Pat&Rub. Czy kosmetyk spełnił moje oczekiwania?

I USTA
Nawilżenie/podrażnienie
Bohater niniejszej recenzji nie służył moim wargom. Po jego aplikacji miałam wrażenie, że do ust przykleił się piasek. Kuracja nie trwała zbyt długo. Przerwałam ją po kilku dniach, ponieważ skóra stała się sucha i zaczęła pękać do krwi.

Smak
Zazwyczaj nie degustuję kosmetyków. Serum Pat&Rub przypadkowo dostało się do ust podczas aplikacji. Niezbyt dobrze wspominam to zdarzenie. Bohater niniejszej notki charakteryzuje się nieprzyjemnym, słodko-gorzkim posmakiem.

II OKOLICE UST
Nawilżenie
Nie mogę odmówić serum właściwości nawilżających, aczkolwiek specyfik ze stajni Pat&Rub nie zastąpi sprawdzonego kremu. Przyzwyczaiłam się, że skoncentrowane preparaty stanowią element uzupełniający codzienną pielęgnację. Oceniając tego typu kosmetyki, biorę pod uwagę fakt, iż mam do czynienia z produktami do zadań specjalnych.

Ujędrnienie
Preparat Pat&Rub stosowałam regularnie. Systematyczność popłaca. Po dwóch miesiącach zauważyłam, że skóra wokół ust stała się napięta. Ujędrnienie przełożyło się na mniejszą widoczność zmarszczek, których dorobiłam się ze względu na rozbudowaną mimikę twarzy.

Film
Serum pozostawia lepką warstwę, która znika po 15 minutach. Korzystając z dobrodziejstw kosmetyku, nie odczuwałam dyskomfortu.

Zapychanie
Gdy rozpoczynałam swoją przygodę ze specyfikiem Pat&Rub, obawiałam się, że wyżej wspomniany produkt przyczyni się do wysypu zaskórników wzdłuż dolnej wargi. Na szczęście serum nie zafundowało mi przykrej niespodzianki w postaci czarnych punkcików.

Podrażnienie
Gdy rozprowadzałam kosmetyk wokół ust, nie odnotowałam żadnych niepożądanych reakcji. Aplikując produkt na wargi, odczuwałam dyskomfort. Miałam wrażenie, że do skóry przykleił się piasek. Uważam, że te doznania świadczą o reakcji alergicznej.

Konsystencja
Preparat ma postać białego kremu. Specyfik charakteryzuje się stosunkowo lekką konsystencją, w związku z tym szybko się wchłania.

Zapach
Subtelna, owocowo-kremowa woń sprawia, że aplikacja serum jest przyjemnością. W przypadku kosmetyków, które mają kontakt z moją twarzą, unikam intensywnych kompozycji zapachowych. Tego typu „atrakcje” mogą przyczynić się do wystąpienia reakcji alergicznych.

Opakowanie
Produkt umieszczono w poręcznej tubce z „dzióbkiem”. Opakowanie zostało wykonane z białego, miękkiego plastiku, w związku z tym wydobywanie specyfiku nie nastręcza trudności. Problem pojawia się wówczas, gdy chcemy określić, jaka ilość kosmetyku pozostaje do naszej dyspozycji.

Wydajność
Serum sięgnęło dna po trzech miesiącach codziennego stosowania. Uważam, że bohater niniejszej recenzji charakteryzuje się wysoką wydajnością.

Testowanie na zwierzętach
Kosmetyki Pat&Rub nie są testowane na zwierzętach.

Cena
Zakup serum do ust i okolic stanowi wydatek rzędu 79 zł.

Dostępność
Sephora, sklep internetowy Pat&Rub.

Skład
Aqua, Cetearyl olivate, Sorbitan olivate, Prunus amygdalus oil, Propanodiol, Glycerin, Hydrogenated olive oil, Palmitoyl isoleucine, Sodium hyaluronate, Butyrospermum parkii butter, Xanthan gum, Benzyl alcohol, Dehydroacetic acid, Citrus grandis peel oil, Limonene.

Reasumując: Nie potrafię jednoznacznie ocenić serum Pat&Rub. Preparat wpływa negatywnie na kondycję warg. Po jego aplikacji odnoszę wrażenie, że wiatr przeniósł ziarenka piasku na moje usta. Kurację zakończyłam po kilku dniach, ponieważ wargi stały się suche i zaczęły pękać do krwi. Z drugiej strony kosmetyk, stosowany regularnie, wykazuje działanie ujędrniające. Napięta skóra przekłada się na mniejszą widoczność zmarszczek mimicznych. Specyfik pozostawia lepką warstwę, która znika po 15 minutach. Serum nie przyczyniło się do wysypu zaskórników. Bohater niniejszej notki nie podrażnił okolic ust. Niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o cienkiej skórze warg:(

PS Po jakie preparaty sięgacie, aby zmniejszyć widoczność zmarszczek mimicznych wokół ust? Czy mieliście do czynienia z serum Pat&Rub? Jakie wrażenie wywarł na Was preparat sygnowany przez Kingę Rusin?


karminowe.usta

Proszek, który tuszuje niedoskonałości

Dotychczas nie miałam szczęścia do korektorów. Większość z nich tworzyła na mojej twarzy pomarańczowe placki. Inne z kolei zawierały parafinę, która sprawia, iż niewielki pryszcz przeobraża się w podskórną gulę. Leczenie tego typu „atrakcji” trwa kilka tygodni, w związku z tym uznałam, że otoczenie będzie musiało jakoś znieść widok moich niedoskonałości. W zeszłym roku zdecydowałam się na zakup minerałów. Wśród zamówionych kosmetyków znalazł się korektor Lily Lolo. Długo wahałam się nad odcieniem, w końcu wybrałam „Blondie”. Zapraszam na recenzję:)

Sposób aplikacji
Oswajanie korektora w postaci proszku zajęło mi kilka tygodni. Początkowo kosmetyk odznaczał się na twarzy. Nie przypuszczałam, że minerały mogą charakteryzować się tak mocnym kryciem. Gdy aplikowałam kosmetyk pędzlem kabuki, niedoskonałości wciąż były widoczne. Nakładanie proszku przy pomocy palca kończyło się tym, że na mojej twarzy pojawiała się ciastolina. Metodą prób i błędów wypracowałam technikę, która pozwala uzyskać satysfakcjonujący efekt. Palec zwilżam wodą termalną Uriage, po czym nabieram niewielką ilość korektora i wklepuję go w problematyczne miejsca. Dzięki temu rozwiązaniu kosmetyk dobrze stapia się ze skórą, a makijaż wygląda naturalnie.

Krycie
Odpowiednia aplikacja specyfiku pozwala zatuszować niedoskonałości. Niepozorny proszek charakteryzuje się mocnym kryciem. Wprawdzie podskórne gule są nadal widoczne, ale z tego typu niespodziankami radzą sobie nieliczne kosmetyki. Korektor Lily Lolo świetnie kamufluje zaczerwienienia. Ubolewam nad tym, że nie mogę nakładać go pod oczy. Obawiam się, że bohater niniejszej recenzji, stosowany na dłuższą metę, mógłby wysuszyć cienką skórę. Paradoksalnie mineralny proszek doskonale neutralizuje sińce.

Kolor
W przypadku „Blondie” mamy do czynienia z jasnym, neutralnym beżem. Ten odcień powinien przypaść do gustu bladolicym. Nie znajdziemy w nim pomarańczowych tonów.

U góry: korektor aplikowany na sucho,
U dołu: korektor nałożony na skórę zwilżoną wodą termalną

Wykończenie
Korektor funduje nam płaski mat. Zdaję sobie sprawę, że to wykończenie nie każdemu przypadnie do gustu. Ja czuję się usatysfakcjonowana, ponieważ moja cera wykazuje tendencję do przetłuszczania.

Wpływ na niedoskonałości
Kosmetyk zawiera tlenek cynku, który wykazuje właściwości przeciwbakteryjne. Zauważyłam, że za sprawą korektora niedoskonałości szybciej znikają z twarzy.

Konsystencja
Kosmetyk ma postać beżowego, drobno zmielonego proszku. Wyżej wspomniany produkt jest stosunkowo lekki. W ciągu dnia nie czuję jego obecności.

Nawilżenie/wysuszenie
Nie zauważyłam, żeby korektor wysuszał moją skórę. Warto jednak zaznaczyć, iż borykam się z nadmierną produkcją sebum. Obawiam się, że u osób, które walczą z suchymi skórkami i uczuciem ściągnięcia, kosmetyk Lily Lolo nie zdałby egzaminu.

Zapychanie
Jeśli trądzik uprzykrza Wam życie, warto rozważyć zakup minerałów. Tego typu kosmetyki nie zaostrzają choroby i nie przyczyniają się do wysypu zaskórników.

Podrażnienia
Korzystając z dobrodziejstw korektora, nie odnotowałam niepożądanych reakcji. W tym miejscu warto wspomnieć, iż nakładałam go na drobne rany.

Opakowanie
Cieszę się, że osoby odpowiedzialne za projekt opakowania, postawiły na praktyczne rozwiązanie. Gdy nie korzystamy z kosmetyku, możemy przykryć dziurki, przekręcając plastikową nakładkę. W ten sposób zabezpieczamy korektor przed przypadkowym wysypywaniem. Na białej, matowej nakrętce umieszczono nazwę producenta. Bardzo lubię tę charakterystyczną czcionkę, która przypomina zamaszysty podpis.

Wydajność
Początkowo obawiałam się, że kosmetyk Lily Lolo po miesiącu sięgnie dna. Moje przypuszczenia opierały się na zawartości opakowania, 5 g proszku nie wróży długiej znajomości. Na szczęście pozory mylą. Atutem minerałów jest ich wysoka wydajność. Od ponad roku korzystam z dobrodziejstw bohatera niniejszej recenzji.

Cena
Zakup korektora stanowi wydatek rzędu 42,90 zł.

Dostępność
Costasy, Kosmetyki-mineralne.com, portale aukcyjne.

Skład
Kaolin, Zinc Oxide, Titanium dioxide Cl 77891, Cl 7491, Cl 77492, Cl 77499.

Reasumując: Oswajanie korektora w postaci proszku zajęło mi kilka tygodni. Metodą prób i błędów wypracowałam technikę aplikacji, która pozwala uzyskać satysfakcjonujący efekt. Palec zwilżam wodą termalną Uriage, po czym nabieram niewielką ilość kosmetyku i wklepuję go w problematyczne miejsca. Bohater niniejszej recenzji doskonale tuszuje niedoskonałości. Podskórne gule stanowią wyjątek, aczkolwiek z tego typu niespodziankami radzą sobie nieliczne specyfiki. Odcień, który wybrałam, jest jasnym, neutralnym beżem. Korektor funduje nam płaski mat. To wykończenie przypadło mi do gustu, ponieważ moja cera wykazuje tendencję do przetłuszczania. W związku z tym wolę unikać rozświetlających drobinek. Zauważyłam, że za sprawą kosmetyku Lily Lolo niedoskonałości szybciej znikają z mojej twarzy. Bohater niniejszej recenzji nie przyczynił się do wysypu suchych placków, aczkolwiek warto zaznaczyć, iż walczę z nadmierną produkcją sebum. Producent postawił na praktyczne opakowanie. Gdy nie korzystamy z korektora, możemy przykryć dziurki, przekręcając plastikową nakładkę. W ten sposób zabezpieczamy kosmetyk przed przypadkowym wysypywaniem. Wysoka wydajność stanowi atut minerałów. Od ponad roku korzystam z dobrodziejstw produktu Lily Lolo. Gdy specyfik sięgnie dna, z pewnością zamówię kolejne opakowanie korektora.

PS Czy macie swojego faworyta wśród korektorów? Chętnie poznam Wasze typy. Czy korzystaliście z dobrodziejstw minerałów? Jak podchodzicie do korektorów w postaci proszku?


karminowe.usta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...