Obniżona
odporność sprzyja aktywacji opryszczki. Staram się zapobiegać
bolesnym pęcherzykom. Odkąd odkryłam, że Carmex zwalcza
„niespodzianki”, w kryzysowych sytuacjach sięgam po popularny
balsam. Choć sztyft
okazał się moim sprzymierzeńcem, nie potrafię przymknąć oczu na
specyficzny film, który oblepia usta. Ponadto zauważyłam, iż w
miarę upływu czasu kosmetyk zbiera się w zewnętrznych kącikach.
Białe gluty nie wyglądają zbyt estetycznie, toteż kilka tygodni
temu kupiłam wiśniowy balsam w tubce. Czy nowy nabytek sprostał
moim oczekiwaniom?
Nawilżenie
Początkowo byłam
zachwycona wiśniowym balsamem. Bohater niniejszej recenzji świetnie
nawilżał usta, efekt utrzymywał się przez kilka godzin. Niestety,
po tygodniu Carmex stracił dobroczynną moc. Kilkadziesiąt minut po
aplikacji wyżej wspomnianego kosmetyku usta domagały się kolejnej
porcji składników odżywczych. Zaistniała sytuacja utwierdziła
mnie w przekonaniu, że moim wargom nie służą produkty, które
zawierają parafinę.
Wygładzenie
Carmex pozornie poprawia
kondycję ust. Niestety, gdy znika warstwa ochronna, mogę zapomnieć
o gładkich wargach. Szorstka, popękana skóra daje o sobie znać.
Mrowienie
Tubka funduje słabszy
efekt chłodzenia niż sztyft,
z którym miałam wcześniej do czynienia. Warto zaznaczyć, iż nie
przepadam za mrowieniem, toteż działanie nowego nabytku przypadło
mi do gustu.
Wpływ
na opryszczkę
Jeśli zareagujemy
stosunkowo szybko, możemy uniknąć inwazji pęcherzyka. Gdy czuję,
że do moich ust dociera fala ciepła, wiem, że zbliża się
nieszczęście i przystępuję do kontrataku;) Carmex parokrotnie
zdusił opryszczkę w zarodku.
Konsystencja
Wiśniowy balsam
przypomina bezbarwny błyszczyk. W związku z tym często aplikuję
Carmex na wargi pokryte czerwoną szminką. Bohater niniejszej
recenzji nie pozostawia lepkiego filmu, jednocześnie nie zbiera się
w zewnętrznych kącikach.
Zapach
Liczyłam na owocową,
apetyczną woń. Niestety, mój nos zarejestrował chemiczny,
wiśniopodobny twór, który nijak nie odzwierciedla moich
preferencji.
Smak
Nie jadam kosmetyków,
ale produkty, które aplikuję na wargi, czasem dostają się do jamy
ustnej. Pewnego dnia przypadkowo zapoznałam się ze smakiem
wiśniowego balsamu. Chciałabym zapomnieć o tym wydarzeniu,
ponieważ specyfik pobudził kubki, które reagują na gorzkie
potrawy.
Opakowanie
Balsam znajduje się w
żółtej, plastikowej tubce. Jej ujścia strzeże czerwona nakrętka,
na której wytłoczono napis „Carmex”. Dzięki temu rozwiązaniu,
możemy aplikować kosmetyk, stojąc na przystanku. Problem pojawia
się, gdy produkt zaczyna sięgać dna. W celu wyciśnięcia resztek
specyfiku musimy użyć siły.
Wydajność
Kosmetyk sięgnął dna
po 5 tygodniach. W tym miejscu warto zaznaczyć, iż z dobrodziejstw
balsamu korzystałam kilka/kilkanaście razy w ciągu dnia.
Cena
Wiśniowa tubka stanowi
wydatek rzędu 9 zł. Na szczęście można natknąć się na
atrakcyjne promocje.
Dostępność
Astor, Hebe, Rossmann,
Superpharm.
Skład
Petrolatum, Lanolin,
Aroma, Ethylhexyl methoxycinnamate, Cetyl esters, Theobroma cacao
seed butter, Cera alba, Benzophenone-3, Camphor, Menthol, Vanillin,
Synthetic linalool, Benzyl cinnamate, Geraniol. Zawiera Oxybenzone.
Reasumując:
Choć balsam w tubce spisał się lepiej niż sztyft,
wiele brakuje mu do ideału. Początkowo nie mogłam narzekać na
poziom nawilżenia. Niestety, po tygodniu czar prysł. Kilkadziesiąt
minut po aplikacji wyżej wspomnianego kosmetyku moje usta domagały
się kolejnej porcji składników odżywczych. Carmex pozornie
poprawia kondycję warg. Gdy znika warstwa ochronna, szorstka skóra
daje o sobie znać. Tubka funduje słabszy efekt mrowienia niż
sztyft, z którym miałam wcześniej do czynienia. Ta właściwość
przypadła mi do gustu, ponieważ nie przepadam za atrakcjami
termicznymi. Gdy czuję, że do moich ust dociera fala ciepła, wiem,
że zbliża się nieszczęście i przystępuję do kontrataku;)
Carmex parokrotnie zdusił opryszczkę w zarodku. Wiśniowy balsam
przypomina bezbarwny błyszczyk. W odróżnieniu od sztyftu, z którym
miałam wcześniej do czynienia, nie pozostawia lepkiego filmu i nie
zbiera się w zewnętrznych kącikach. Zapach kosmetyku nie
zachwyca. Mój nos zarejestrował chemiczny, wiśniopodobny twór.
Balsam znajduje się w żółtej, plastikowej tubce. Jej ujścia
strzeże czerwona nakrętka. Dzięki temu rozwiązaniu, możemy
aplikować specyfik, stojąc na przystanku. Problem pojawia się, gdy
produkt zaczyna sięgać dna. W celu wyciśnięcia resztek kosmetyku
musimy użyć siły. Choć wiśniowy balsam wykazuje mizerne
właściwości pielęgnacyjne, nie poprzestanę na jednym opakowaniu.
Specyfik sprawdza się w podbramkowych sytuacjach, gdy opryszczka
daje o sobie znać.
PS Czy miałyście do
czynienia z wiśniowym balsamem? Jakie wywarł na Was wrażenie?
Jeśli znacie inny kosmetyk, który dusi opryszczkę w zarodku, będę
wdzięczna za podanie namiarów;)
karminowe.usta
miałam, niedawno zdenkowałam
OdpowiedzUsuńale ta gorycz mnie dobijała :(
wolę wersję w słoiczku, najlepiej pielęgnuje i nie ma tego posmaku
ewentualnie sztyft jeszcze ;)
Po raz pierwszy trafiłam na balsam, który ma tak nieprzyjemny smak...
UsuńTo coś dla mnie. Niestety o tej porze roku często mam problem z opryszczką :(
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że ten kosmetyk skutecznie zwalcza opryszczkę, dlatego pozostaję mu wierna, chociaż kiepsko nawilża.
UsuńJa ich nie lubię w żadnej wersji, a z zimnem to wylądowałam u dermatologa:( niestety jestem tak dziwnie skonstruowana, że pomagają mi tylko specyfiki na receptę:(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWspółczuję:( W październiku walczyłam z rozsianą opryszczką, w związku z tym odwiedziłam lekarza. Niestety, pani doktor wyśmiała mój problem i powiedziała, że na takie dolegliwości nie przepisuje się leków na receptę. Musiałam sobie radzić domowymi sposobami. Na szczęście ziołowa pasta do zębów rozwiązała problem. W moim przypadku maści sprzedawane bez recepty nie radzą sobie z opryszczką. Niestety, lekarze kompletnie nie słuchają uwag pacjenta.
UsuńJa akurat mam zaufanego dermatologa, więc kobieta nie ignoruje jakiejkolwiek kropki na mojej twarzy.
UsuńNie przepadam - ani za ich dziwnymi zapachami, ani za konsystencją. Mam wersję klasyczną i sztyft oznaczony jako Moisture Plus, w obu mocno przebija się zapach kamfory co w połączeniu z kleistością raczej nie zachęca do pocałunków... :)
OdpowiedzUsuńW pełni podzielam Twoją opinię;) To połączenie nie działa zachęcająco;)
UsuńMiałam go kiedyś i w sumie byłam zadowolona, ale teraz chętniej kupuję inne specyfiki, głównie ze względu na bardziej apetyczne smaki/zapachy ;)
OdpowiedzUsuńNiektóre balsamy tak pięknie pachną, że pobudzają kubki smakowe:)
UsuńOsobiście nie przepadam za balsamami, które trzeba wyciskać, preferuję te w sztyfcie, ale to kwestia gustu ;) Jak do tej pory nie miałam okazji testować słynnego Carmexu, jestem wierną fanką masełek Nivea :)
OdpowiedzUsuńAnomalia
To wyciskanie bywa irytujące. Gdy kosmetyk zaczyna sięgać dna, wydobycie resztek stanowi nie lada wyzwanie.
UsuńCarmex to już legenda ;-) Może powinnam się w niego zaopatrzyć, pomógłby coś moim spękanym wargom... :(
OdpowiedzUsuńKażde usta reagują inaczej, ale w moim przypadku Carmex nie sprawdza się jako kosmetyk pielęgnacyjny. Słabo nawilża, o regeneracji warg mogę tylko pomarzyć. Stosuję go, ponieważ radzi sobie z opryszczką.
UsuńNiestety nie polubiłam się z Carmexami tak jak i ty miałam problem po chwili z w sumie chyba jeszcze większym wysuszeniem ust.
OdpowiedzUsuńWspółczuję:( Znam ten problem. W moim przypadku sztyfty Nivea pogarszają kondycję warg.
UsuńFuj :)
OdpowiedzUsuńSmak tego kosmetyku przyprawia o mdłości... Po raz pierwszy spotykam się z balsamem, który jest tak nieprzyjemny w odbiorze.
Usuńoj nie lubimy się z nim ;/
OdpowiedzUsuńW moim przypadku ten kosmetyk sprawdza się w podbramkowych sytuacjach. Na co dzień wolę sięgać po nawilżające sztyfty Alterry:)
UsuńMiałam, ale nie polubiliśmy się. Z całej rodziny Carmexu, wiśnia mi najbardziej podeszła, co nie zmienia faktu, że i tak jest beznadziejna.
OdpowiedzUsuńWiśniowy balsam w tubce spisuje się lepiej niż sztyft, ale wiele brakuje mu do ideału.
Usuńma jeszcze jedną wadę: gdy jest gorąco to jest strasznie rzadki przez co wylewa się z tubki go za dużo :/ ja mam truskawkowy i tak samo jak wiśniowy źle smakuje, ale słyszałam, że ten bez dodatków zapachowych jest gorszy co najmniej jak woda z kibelka :/
OdpowiedzUsuńW takim razie wersję pozbawioną kompozycji zapachowej będę omijała szerokim łukiem. Dziękuję za ostrzeżenie:)
Usuńnie wiedziałam, że ma takie działanie :)
OdpowiedzUsuńzapraszam też do mnie na rozdanie :)
mrowienie nie wszystkim przypasuje, ale dobry jest na zamianę z innymi kosmetykami pielęgnacyjnymi do ust
OdpowiedzUsuńMasz rację:) Carmex sprawdza się w podbramkowych sytuacjach, ale na co dzień lepiej sięgam po sprawdzone nawilżacze;)
Usuńczyli ta wersja naprawde zapobiega powstaniu opryszczki??
OdpowiedzUsuńjeśli jest tak skuteczna wolę zakupić ten balsam niż krem zovirax za 20zł;/
Każdy przypadek jest inny, ale u mnie Carmex sprawdza się jako preparat zwalczający opryszczkę:)
Usuńosobiście nie przepadam za carmexem
OdpowiedzUsuńRozumiem. Gdybym nie walczyła z opryszczką, omijałabym Carmex szerokim łukiem.
Usuńmiałam tą wersję:)
OdpowiedzUsuńa teraz mam waniliową:)
Jak spisuje się wersja waniliowa? Czy dobrze nawilża?
UsuńW tamtym roku klasyczny Carmex w słoiczku świetnie się sprawdzał na moich ustach, dlatego kupiłam go ponownie teraz i to był błąd. Nie dość, że nie nawilża ust, to jeszcze bardziej je przesusza :/
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że tak działa kamfora. Początkowo nawilża usta, ale skóra szybko się do niej przyzwyczaja i wtedy osiągamy efekt odwrotny do zamierzonego...
UsuńNie przepadam za Carmexem ;/
OdpowiedzUsuńJa również za nim nie przepadam. Kupuję go ze względu na nawracającą opryszczkę...
UsuńNie przepadałam za Carmexem ;)
OdpowiedzUsuńGdybym nie borykała się z nawracającą opryszczką, omijałabym Carmex szerokim łukiem. Niestety, produkty tej firmy wykazują mizerne właściwości nawilżające...
Usuńdobrze chociaż, że na opryszczkę działa...
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że na tym mi najbardziej zależało;) Znam dobre nawilżacze, które są bezradne w starciu z opryszczką.
UsuńJa na opryszczkę używam mać propolisową Bracki Benedyktów czy jakoś tak. Zawsze pomaga :P
OdpowiedzUsuńDziękuję za cenną informację:) Rozejrzę się za tą maścią:)
UsuńA ja lubię, bardzo lubię wszelkie Carmexy:). Choć nigdy nie próbowałam na opryszczki!
OdpowiedzUsuńUsta mają różne potrzeby. Moje nie przepadają za parafiną:)
UsuńNie miałam go, ale nie lubię mazideł do ust w tubkach.
OdpowiedzUsuńJa preferuję sztyfty, ale w przypadku Carmexu lepiej sprawdza się tubka, ponieważ nie pozostawia lepkiej warstwy:)
UsuńMam wersję truskawkową, ale używam bardzo sporadycznie.
OdpowiedzUsuńWnioskuję, że wersji truskawkowej trochę brakuje do ideału;) W przeciwnym razie częściej korzystałabyś z jej dobrodziejstw:)
UsuńNiestety carmexy nie przypadły mi do gustu, nie mogę znieść zapachu i smaku kamfory.
OdpowiedzUsuńTen specyficzny smak może przyprawiać o mdłości...
UsuńSzał na Carmex :D Ale lubię bardzo :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Carmex służy Twoim ustom:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam go miałam go i był moim numerem 1 ! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przypadł Ci do gustu:) Moje usta potrzebują mocniejszego nawilżacza;)
UsuńZamieniłam go na masełko do ust z nivei, ale o właściwościach pomagający z opryszczką, z która mam od czasu do czasu problem nie wiedziałam, w razie czego wypróbuję (ale miejmy nadzieje, że nie będę musiała :D)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie będziesz musiała testować Carmexu pod kątem opryszczki;) Z doświadczenia wiem, jak zimno potrafi być uciążliwe...
Usuńja mialam klasyczny , wisnie i truskawke...i myślałam , że wiśnia jest bleh...spróbowałam truskawki i padłam !fuuuh ! wolę klasyczną ...u mnie działa kiedy mam spierzchnięte usta...grubsza warstwa na noc i rano usta jak nówka :D
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, która przestrzega przed truskawkową wersją. Ten wariant będę omijać szerokim łukiem;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnie wiedziałam, że carmex ma wpływ na opryszczkę. A z nią niestety mam bardzo częste problemy, często wraca... Miałam kiedyś próbkę tej wiśniowej wersji, ale jakoś mi nie pasowała. Poza tym nie lubię efektu pieczenia/mrowienia.
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, ponieważ sama nie przepadam za mrowieniem. Tego typu "atrakcje" toleruję jedynie przy nawracającej opryszczce, wówczas efekt chłodzenia jest pożądany:)
Usuń