Kiedy wirus opryszczki
przypomniał o swojej obecności, postanowiłam sięgnąć po
popularny Carmex. Nie przepadam za efektem mrowienia, dlatego długo
wstrzymywałam się z zakupem tego kultowego produktu.
Skapitulowałam, gdy bolesny, piekący bąbel uniemożliwiał
normalne funkcjonowanie. Liczyłam na to, iż mentol zawarty w
kosmetyku przyniesie ulgę moim rozpalonym wargom. Czy Carmex w
formie sztyftu sprostał moim oczekiwaniom?
Nawilżenie
Moje usta są niezwykle
wymagające. Upodobałaby sobie pomadki, które bazują na oleju
rycynowym, wosku pszczelim oraz maśle shea. Wazelina nigdy nie
służyła moim wargom. Carmex nie radzi sobie ze spierzchniętą,
popękaną skórą. Przynosi krótkotrwałe ukojenie. Pół godziny
po aplikacji pojawia się dyskomfort. Usta domagają się solidnej
porcji nawilżenia. Gdy podczas spożywania posiłku ścieram warstwę
ochronną, skóra zaczyna piec. Biorąc pod uwagę powyższe
obserwacje, omawiany sztyft zaliczam do przeciętniaków.
Wygładzenie
Carmex pozornie wygładza
wargi. Niestety, czar pryska po starciu warstwy ochronnej. Sucha,
spękana skóra przypomina o swoim istnieniu. Gdy regularnie
stosowałam pomadkę Alterry, cieszyłam się gładkimi wargami.
Efekt utrzymywał się po spożyciu posiłku.
Mrowienie
Nie przepadam za tego
rodzaju „atrakcjami”. Unikam kosmetyków z mentolem. Wyjątek
stanowi serum antycellulitowe Eveline. W przypadku wspomnianego
produktu mogę przymknąć oko na mrowienie. Niestety, w październiku
opryszczka dała mi się we znaki. Stan zapalny, który towarzyszy
bąblom, powoduje dyskomfort. Uznałam, że w zaistniałej sytuacji
należy przeprosić się z mentolem. Efekt chłodzenia mógłby
zneutralizować nieprzyjemne doznania. Nie myliłam się. Carmex
przyniósł ulgę ustom, na których zagościła opryszczka.
Jednocześnie zauważyłam, iż sztyft, zastosowany stosunkowo
wcześnie, przyczynia się do bezbolesnego wchłaniania bąbli.
Bielenie
Carmex często pozostawia
na ustach biały nalot. Balsam wykazuje tendencję do zbierania się
w załamaniach. W związku z tym niechętnie sięgam po omawiany
sztyft, gdy wychodzę z domu. Przypadkowi przechodnie mogliby uznać,
iż mają do czynienia z osobą dotkniętą drożdżycą ust.
Konsystencja
Po zdjęciu nakrętki
naszym oczom ukazuje się żółty sztyft. Balsam charakteryzuje się
miękką konsystencją. Wykręcając kosmetyk, musimy liczyć się z
tym, iż pobrudzi opakowanie. Po aplikacji omawianego produktu,
wycieram tubkę i nakrętkę. Żółte gluty nie wyglądają zbyt
estetycznie. Jednocześnie mogą pobrudzić torebkę/kosmetyczkę.
Zapach
Carmex charakteryzuje się
apetyczną, waniliową wonią. Niestety, jego smak nie jest już tak
przyjemny. Nie znam amatorów kamfory;)
Opakowanie
Chętnie sięgam po
sztyfty. Uważam, iż stanowią stosunkowo higieniczne rozwiązanie.
Niestety, moja radość nie trwała długo. Mechanizm, który
odpowiada za wykręcanie balsamu, często zawodzi. Nie mogę
wykluczyć, że trafiłam na felerny egzemplarz. Wczoraj nabyłam
kolejne opakowanie Carmexu. Mam nadzieję, że problem się nie
powtórzy.
Wydajność
Miękka konsystencja
sztyftu przekłada się na niską wydajność kosmetyku. Produkt
sięgnął dna po upływie miesiąca.
Cena
Zakup balsamu stanowi
wydatek rzędu 9 zł.
Dostępność
Rossmann.
Skład
Petrolatum, Lanolin,
Euphorbia cerifera cera, Ethylhexyl methoxycinnamate,
Benzophenone-3, Ozokerite, Cetyl esters, Theobroma cacao seed
butter, Cera alba, Paraffin, Camphor Menthol, Salicylic acid, Parfum,
Vanillin, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool, Geraniol,
Citronellol.
Reasumując:
Moje usta są niezwykle wymagające. Ich pielęgnacja nastręcza
sporo trudności. Carmex nie sprawdził się w roli balsamu. Pozornie
nawilża i wygładza wargi. Niestety, po starciu warstwy ochronnej
sucha skóra przypomina o swoim istnieniu. Bohater dzisiejszej notki
bieli usta i zbiera się w załamaniach. Przypadkowy przechodzień
może uznać, iż ma do czynienia z osobą, która cierpi na
drożdżycę ust. Choć nie przepadam za efektem mrowienia, to
właściwości chłodzące mentolu przyniosły ukojenie moim wargom,
gdy pojawiła się opryszczka. Jeśli stosunkowo wcześnie sięgniemy
po omawiany produkt, bąble wchłoną się bezboleśnie. Balsam
charakteryzuje się miękką konsystencją. Wykręcając kosmetyk,
musimy liczyć się z tym, iż pobrudzi opakowanie. W związku z tym,
iż Carmex sprawdza się w sytuacjach podbramkowych, na pewno nie
zabraknie dla niego miejsca w mojej kosmetyczce:)
PS Czy miałyście do
czynienia z Carmexem? Jakie wywarł na Was wrażenie? Czy sięgacie
po wersję w słoiczku, a może preferujecie sztyfty?
karminowe.usta
Ja jeszcze sztyftu nie używałam, zawsze sięgam po wersję w słoiczku ;)
OdpowiedzUsuńO wersji w słoiczku słyszałam wiele dobrego, ale w końcu ze względów praktycznych zdecydowałam się na sztyft:)
UsuńDla mnie Carmex również nie jest jakimś ekspertem jeżeli chodzi o nawilżanie. Ale w walce z opryszczką jest niezastąpiony ;)!
OdpowiedzUsuńCarmex można uznać za specjalistę od trudnych spraw;) Na co dzień sięgam po sztyfty innych marek. Bardzo lubię pomadkę Alterry:)
UsuńJak dla mnie wyłącznie wersja w słoiczku jest warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńPrzeglądając recenzje, zauważyłam, że większość osób poleca wersję w słoiczku. Możliwe, że gdybym zdecydowała się na wyżej wspomniany wariant, moja recenzja Carmexu wyglądałaby nieco inaczej;)
UsuńMam wersję słoiczkową w torebce, ale rzadko po nią sięgam. U mnie Carmex się nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak sprawuje się wersja w słoiczku, ale sztyft pozornie nawilża:(
UsuńMm wersję w tubce i bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńKtórej wersji używasz: wiśniowej czy jaśminowej?:) Zauważyłam, że ta druga zbiera niezbyt przychylne recenzje.
UsuńNie miałam i mnie nie kusi nie lubię kosmetyków do ust z mentolem :)
OdpowiedzUsuńJa również nie przepadam za kosmetykami do ust z mentolem:) Po tego typu produkty sięgam w sytuacjach podbramkowych, gdy wyskoczy opryszczka...
UsuńNie lubię go za mentolowy zapach i mrowienie...a na opryszczkę sprawdza się u mnie niezastąpiony Tisane:) Zmiękcza strupki, które znacznie szybciej znikają,
OdpowiedzUsuńGdy dorobię się strupka, na pewno sięgnę po Tisane:) Dziękuję za cenną informację:)
UsuńMialam wersję w sztyfcie, wiśniową w tubce, a teraz korzystam ze słoiczka i w zasadzie wszystkie wersje lubię, chociaż po odkryciu pięknie pachnących masełek z nivei nie wracam do carmexu tak często, chociaż u mnie się sprawdza.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się;) Niektóre masełka ze stajni Nivea pachną obłędnie:) Niestety, moje usta są wymagające i muszę stawiać na mocniejsze nawilżacze;)
UsuńNie ale miałam inny balsam z mentolem i się sprawdzał.
OdpowiedzUsuńJakiego balsamu używałaś?:) Chętnie porównam jego skład z Carmexem. A nuż stosowany przez Ciebie kosmetyk zawiera naturalne oleje i okaże się równie skuteczny w walce z opryszczką?:)
UsuńJa mam Carmex w tubce i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Carmex Ci służy:)
Usuńmam w tubce i lubię. Dla mnie jest ok
OdpowiedzUsuńSkoro tak wiele osób chwali tubkę, może powinnam się z nią zapoznać?:)
Usuńnie miałam go nigdy, raczej stosuję inne balsamy:) Ale kto wie, może kiedyś wypróbuję:))
OdpowiedzUsuńJakie balsamy stosujesz?:) Który z nich jest Twoim ulubieńcem?:)
UsuńMiałam wersję w sztyfcie, słoiku i tubce. Żadna z nich nie nawilzala ust a tylko potegowala przesuszenie.
OdpowiedzUsuńNiestety, Carmex pozornie nawilża usta. Pomadki ze stajni Nivea działały identycznie. Na dłuższą metę pogłębiały problem, dlatego po Carmex sięgam okazjonalnie, gdy widzę zalążek opryszczki.
Usuńja tez nie bylam carmexem zachwycona
OdpowiedzUsuńW moim przypadku ten kosmetyk sprawdza się w kryzysowych sytuacjach. Na co dzień sięgam po sprawdzone nawilżacze;)
UsuńMiałam Carmex w wersji wiśniowej w tubce i to było dla mnie najlepsze rozwiązanie. Poza tym Carmex to produkt, który działa doraźnie, generalnie kamfora powinna być tylko tak stosowana, bo skóra naszych ust uzależnia się od niej, dlatego sama tego produktu stosuję wtedy, gdy trzeba. Na co dzień jednak sięgam po zwykłe, nawilżające balsamy.
OdpowiedzUsuńCo do bielenia, to nie wiem czy ktoś wpadłby na to, że usta wyglądają jakby się miało drożdżycę... Ja powiedziałabym, że to raczej brzydka szminka albo właśnie balsam do ust, który się waży ;).
Nie wiedziałam, że skóra uzależnia się od kamfory:) Przeglądając komentarze, można poszerzyć swoje horyzonty myślowe:)
UsuńNa złączeniu warg często formują się takie białe kuleczki, które przypominają mi kolonie Candida albicans;) Takie małe zboczenie zawodowe;)
U mnie Carmex się sprawdza i to bardzo, ale tylko wersja słoiczkowa.
OdpowiedzUsuńMuszę porównać skład obu wersji:) Zauważyłam, że sporo osób dostrzega różnicę pomiędzy słoiczkiem, tubką a sztyftem;)
UsuńNie miałam jeszcze nigdy ich produktów w swojej kosmetyczce.
OdpowiedzUsuńDo Carmexa nigdy mnie nie ciągnęło. Nie przepadam za efektem mrowienia, ale paradoksalnie ta właściwość przynosi ukojenie ustom dotkniętym opryszczką;)
UsuńMiałam, ale wersję w tubce o zapachu truskawki. Nie polubiłam się z nim ;/
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że osoby, które miały do czynienia ze słoiczkiem i owocową tubką, nie są zadowolone z tej drugiej. Podejrzewam, że jej działanie jest słabsze...
Usuńteż go miałam i byłam z niego zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przypadł Ci do gustu:)
UsuńJa mam do niego mieszane uczucia, ale nie zbyt się z nim lubię.
OdpowiedzUsuńhttp://hurija-i-jej-swiat.blogspot.be/
W moim przypadku Carmex sprawdza się jako produkt leczniczy. Na co dzień sięgam po mocniejsze nawilżacze.
UsuńMiałam wersję klasyczną w słoiczku oraz klasyczną, wiśniową i jaśminową w tubce. Sztyft nie wpadł w moje ręce. Najbardziej pod względem konsystencji odpowiadała mi klasyczna tubka. I najbardziej lubiłam stosować ją na opryszczkę. Ale aż ciarki mnie przechodzą na myśl o osobach, które po Carmex sięgały podczas mrozów...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWidzę, że mamy podobne odczucia:) Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, jak można sięgać po Carmex podczas srogich mrozów;)
Usuńmam w tubce i uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tubka spełnia Twoje oczekiwania:)
UsuńWidzę,że wcale takiego szału nie robi
OdpowiedzUsuńwww.zakrecony-swiat-marty.blogspot.com
Znam lepsze pomadki ochronne:) Sztyfty Alterry i Sylveco świetnie nawilżają:)
UsuńA ja bardzo tę wersję lubię :)
OdpowiedzUsuńKażde usta są inne:) Moje, niestety, należą do szczególnie wymagających;)
UsuńTo mamy całkowicie odwrotnie bo jak kosmetyk ma na pierwszym miejscu olej rycynowy to jestem w 99% pewna, że prędzej czy później usta będą bardziej przesuszone niż przed stosowaniem.
OdpowiedzUsuńU simply również nie sprawdza się olej rycynowy. Ostatnio recenzowała pomadkę o naturalnym składzie, która nie zdała u niej egzaminu. Produkt zawierał olej rycynowy.
Usuńhttp://simplyawoman86.blogspot.com/2013/10/balance-me-rose-otto-intensive-lip-salve.html
mi jakoś carmex nie podpasowal...
OdpowiedzUsuńGdybym nie miała problemów z opryszczką, swoją przygodę z Carmexem zakończyłabym na jednym opakowaniu. Niestety, problem lubi powracać i muszę być przygotowana na wysyp bąbli:(
UsuńJa używam wersji w sztyfcie i bardzo ją lubię, efekt mrowienia u mnie jak najbardziej na plus :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że sztyft przypadł Ci do gustu:)
UsuńMiałam wersję w słoiczku i byłam z niej zadowolona.
OdpowiedzUsuńMuszę sprawdzić jej skład. Zauważyłam, że wersja w słoiczku cieszy się dobrą opinią:) Z kolei tubki i sztyfty budzą mieszane uczucia...
UsuńJa jestem amatorką kamfory :P Kiedyś lubiłam ten produkt, wydawał mi się rewelacyjny, jeszcze wtedy nie był dostępny w Pl, kupowałam go sprowadzanego ze Stanów na allegro. Jednak nie wiem dlaczego, teraz kompletnie się u mnie nie spisuje ;(
OdpowiedzUsuńZzielona w swoim komentarzu wspomniała, iż skóra przyzwyczaja się do kamfory. Wcześniej o tym nie wiedziałam. Czytając komentarze, można poszerzyć swoje horyzonty myślowe:)
UsuńNie jest doskonały, ale to i tak jest mój ulubieniec od wielu wielu lat :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Carmex służy Twoim ustom:) Moje są wyjątkowo kapryśne. Zanim trafiłam na swój ideał, musiałam wiele przecierpieć. Teraz wiem, co im służy i jestem w stanie znaleźć odpowiednie pomadki ochronne:)
UsuńMam wersję w tubce, truskawkową, jest bardzo fajny. Może nie daje spektakularnych efektów(tak jak Tisane) ale kiedy pieką mnie usta jest niezastąpiony. Moja wersja nie bieli i bardzo fajnie chłodzi, mrowienia nie czuje. Raz uratował moje usta kiedy były w strasznym stanie.
OdpowiedzUsuńW takim razie muszę sobie sprawić wersję w tubce:) To bielenie strasznie mnie irytuje. Przed wyjściem na miasto zawsze ścieram sztyft i nakładam pomadkę Alterry, która wygląda naturalnie:)
UsuńBieli i mrowi- nie polubilibysmy sie ;p
OdpowiedzUsuńPrzez to bielenie ścieram Carmex przed wyjściem z domu;) Zastępuję go sprawdzoną Alterrą;)
UsuńO jaki bubelek, a tak wychwalali.
OdpowiedzUsuńNiestety w sobotę pierwszy raz zaatakowała mnie opryszczka :( ból już przeszedł, ale wyglądam jakbym korzystała z botoksu, no jak karp. Spuchła mi warga nawet od wewnątrz.
Współczuję... Z opryszczką zmagam się od dziecka. W maju moje wargi były spuchnięte jak po ukąszeniu osy. W październiku nękały mnie malutkie bąbelki. Mogłam normalnie jeść, usta nie były obrzmiały, ale to paskudztwo okropnie bolało i piekło.
UsuńMam nadzieję, że wszystko powoli wraca do normy i niebawem nie znajdziesz śladu po opryszczce:)
Uwielbiam Carmex, ale wersję w słoiczku. Ta w sztyfcie jest zdecydowanie gorsza niż w słoiczku. Jeśli jeszcze nie masz dość tego produktu, to wypróbuj ten w słoiczku :)
OdpowiedzUsuńChętnie porównam pozostałe wersje:) W domu mogę używać słoiczka, a na mieście tubki. Sztyft zaczyna doprowadzać mnie do szewskiej pasji. W sobotę kupiłam kolejne opakowanie, które od razu zaczęło się zacinać przy wykręcaniu:(
UsuńNa początku byłam zachwycona działaniem Carmexu i zużyłam dwa, czy trzy sztyfty, jednak za kolejnym razem zaczęłam zauważać coraz więcej minusów, między innymi właśnie te wspomniane przez Ciebie mrowienie stało się naprawdę nieznośne, do tego ostry mentolowy smak i aromat.
OdpowiedzUsuńDo szewskiej pasji doprowadza mnie mechanizm, który odpowiada za wykręcanie balsamu. W sobotę kupiłam kolejne opakowanie, a sztyft już się zacina;/
Usuńniestety carmex nie podbił mojego serca :/
OdpowiedzUsuńMojego pewnie też by nie podbił, ale wybaczę mu wszystkie niedoskonałości, ponieważ ratuje mnie w podbramkowych sytuacjach;)
Usuńna opryszczke to masc od dermatolgoa a nie camexy ;P
OdpowiedzUsuńMuszę zapytać się o doustny Zovirax, ponieważ to paskudztwo ostatnio ciągle mi wyskakuje. Podobno doustna kuracja zapewnia spokój na kilka miesięcy;) Dobrze, że mi o tym przypomniałaś:D
Usuńnie wiedziałam o wersji w sztyfcie... muszę się nad nią zastanowić:)
OdpowiedzUsuńSztyft ma swoje wady i zalety. Z jednej strony zapewnia higieniczną aplikację, z drugiej często się zacina i brudzi wszystko dookoła.
UsuńZnalazłam coś o niebo lepszego. Mam na myśli tutaj balsam do ust Medic L'biotica. Jest w tubce, więc stosowanie jest higieniczne. Świetnie i na długo nawilża (nie ma problemu ze spierzchniętymi czy popękanymi ustami), łagodzi opryszczkę (odpowiednio wcześniej zastosowany zapobiega powstawaniu), nie zostawia śladów, zawiera: wosk pszczeli, miód, olej z oliwek, filtr UVA/UVB SPF 8, super sterol ester- silne właściwości regenerujące, przyśpiesza gojenie naskórka, sprzyja ochronie przed infekcjami bakteryjnymi.
OdpowiedzUsuńDziękuję za cennę informację:) Gdy odwiedzę Superpharm, na pewno rozejrzę się za balsamem firmy L`Biotica. Zależy mi na dobrym nawilżaczu, który w podbramkowych sytuacjach upora się z opryszczką.
Usuń