Od tygodnia dręczy mnie
chandra. Odkąd złożyłam pracę magisterską w dziekanacie, czuję,
że kończy się pewien etap, który przez wielu jest utożsamiany z
młodością. Pojawiła się pustka, której się nie spodziewałam.
Początkowo wizja
zakończenia edukacji poprawiała mi nastrój. Po tylu latach wysiłku
intelektualnego i walki o dobre rezultaty, dopadło mnie zmęczenie.
Jednak z czasem uświadomiłam sobie, że okres, który dobiega
końca, miał wiele zalet.
Opracowując pytania z
przebiegu studiów, często zatrzymuję się przy wspomnieniach.
Wiem, że będzie mi brakowało ludzi, z którymi spędziłam
ostatnie lata. W mojej grupie zawsze panowała życzliwa, ciepła
atmosfera, dzięki której czułam się swobodnie. Wiele osób tęskni
za znajomymi z liceum, ja czuję się związana z kolegami, z którymi
miareczkowałam i pipetowałam;) Nasze uczelniane relacje przeniosły
się do sfery prywatnej. Liczne imprezy urodzinowe i parapetówki
przejdą do historii;)
Studia stanowią swoisty
pomost pomiędzy czasami beztroski a dorosłym życiem. W tym czasie
zdobywamy pierwsze doświadczenie zawodowe, ale zawsze potrafimy
wygospodarować czas na piwo ze znajomymi.
Kiedy myślę o
przyszłości, pojawiają się liczne obawy. Nie wiem, czy za kilka
lat doczekam się stabilizacji, która umożliwi mi założenie
rodziny.
Kiedy kilka miesięcy
temu słyszałam o syndromie końca studiów, nie przypuszczałam, że
wraz z nadejściem czerwca, przepełni mnie życiowy pesymizm. Kiedy
kończyłam liceum, nie czułam żalu. Wiedziałam, że taka jest
kolej rzeczy i należy się z tym pogodzić. Tym razem sytuacja
wygląda inaczej.
PS Jak poradziliście
sobie z syndromem końca studiów? A może ten stan jest Wam obcy?
Mam nadzieję, że wybaczycie mi wisielczy nastrój i notkę o
nietypowej tematyce.
karminowe.usta
Zaczęłam doktorat ;) Pomogło!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że doktorat dostarcza Ci satysfakcji:) Ja nie wybieram się na studian III stopnia. Do tego trzeba mieć pasję;)
UsuńWiesz co, na studiach magisterskich pewna Doktor, z którą mieliśmy wykłady mówiła nam o tym samym. Wspominała, że pracę magisterską pisała w ostatniej chwili, ciągle latała czegoś szukać, piła zioła, by przeżyć. Po obronie wróciła do pokoju, w którym panował totalny bałagan, notatki, materiały wszędzie leżały i zdała sobie sprawę, że to koniec. Pomyślała i co Ja teraz będę robić?
OdpowiedzUsuńMi trochę było żal, że już nie pojadę na zjazd... szczerze mówiąc chciałabym zrobić sobie jakąś podyplomówkę, najlepiej z jakiejś rachunkowości lub kadr, płac-co obecnie wiąże się z moją pracą. Tylko, że na razie nie zarabiam kokosów, a 2 lata magisterki trochę finansowo mnie wykończyły.
Co do reszty. Nie łam się! Dasz sobie radę, nie popadaj w czarne nastroje, wszystko się ułoży! Trzeba myśleć pozytywnie, przynajmniej się staram myśleć w ten sposób, a szczęście się do Nas uśmiechnie:).
Kiedy człowiek znajduje się na wysokich obrotach, to potem nie potrafi zwolnić. Na ostatnim roku studiowałam i pracowałam w oparciu o umowy o dzieło. Na pewno nie zabraknie mi zajęć, ale trudno wykorzenić pewne przyzwyczajenia;)
UsuńMam nadzieję, że będziesz mogła zrealizować swoje marzenie o podyplomówce:)
Dziękuję za wsparcie i ciepłe słowa:)
mnie całkowity koniec studiów czeka dopiero za rok, ale czułam się podobnie jak ty po zakończeniu licencjatu, wtedy 89% mojej grupy zakończyło studia, zmieniło kierunek, albo zdecydowało się na studia zaoczne, do tej pory tęskni mi się za nimi bo nie spotykamy się już tak często jak wtedy, nie dzieje się już tyle...podobnie jak Ty czuję obawę przed przyszłością, co będzie po studiach...
OdpowiedzUsuńPo licencjacie musiałam się rozstać z niektórymi osobami. Na szczęście z jedną koleżanką wciąż utrzymuję kontakt. Spotykamy się stosunkowo często. Mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie;)
UsuńPo prostu będzie dobrze ! Trzeba iść do przodu ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa przepełnione optymizmem:)
UsuńJa szczerze mówiąc cieszę się ze skończenia studiów. Od dawna czekam, żeby całkowicie oddać się pracy.
OdpowiedzUsuńMoże zacznij kolejne studia? :)
Jeszcze parę tygodni temu cieszyłam się, że przestanę lawirować pomiędzy zajęciami a pracą, a teraz czuję się dziwnie;) Chyba muszę przyzwyczaić się, że pewien etap został zakończony.
UsuńParadoksalnie, nie ciągnie mnie do dalszego studiowania;)
tak, pewien etap sie konczy, ale przeciez mozesz kontynuowac znajomosci :)
OdpowiedzUsuńja chandre przebolalam skokiem na gleboka wode - wyjechalam do UK. no ale tu czekal na mnie moj facet i praca, wiec to nie byl zupelny spontan ;)
strach o przyszlosc i poczucie stabilizacji jest jak najbardziej naturalny. najwazniejsze, zeby Ciebie motywowal, a nie paralizowal. zobaczysz, bedzie dobrze.
tak, "dorosla" codziennosc nie jest latwa, pojawiaja sie problemy (chociazby finansowe), ale nalezy pamietac, ze prawoie kazdy tak ma i to nie koniec swiata :) niegdys o wiele bardziej sie przejmowalam pewnymi rzeczami. teraz po prostu przyjmuje, co zycie przyniesie, i staram sie radzic sobie z tymi sytuacjami :)
Na szczęście strach nigdy mnie nie paraliżuje. Mogę marudzić, płakać, ale tanio skóry nie sprzedam;) Zawsze staram się walczyć do końca;)
UsuńDziękuję za pokrzepiające słowa:)
Mnie było ciężko po liceum, gdy okazało się, że każda z osób, z którymi była blisko idzie na inny kierunek. Teraz aż takiego żalu nie czuję. Liczę ponadto, że uda mi się kontynuować znajomość ze znajomymi.
OdpowiedzUsuńBardziej boję się tego, co czeka mnie po obronie i w jaką stronę iść.
Ja wiem, w jaką stronę chciałabym pójść, ale nie wiem, czy uda mi się to zrealizować... Będę dążyła do celu, ale muszę liczyć się z porażką...
Usuńprzede mna jeszcze sporo czasu do konca studiow i poki co nie potrafie sobie wyobrazic tego co bedzie w przyszlosci...
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze po obronie uda Ci sie odnalezc w nowej rzeczywistosci i nie bedziesz mocno tesknila :*
Dziękuję za słowa otuchy:)
UsuńU mnie było trochę inaczej, studiowałam zaocznie, na prywatnej uczelni, ciężko to trochę nazwać prawdziwym studiowaniem. Ale pokochałam mój kierunek. Niestety po licencjacie nie byłam w stanie dalej kontynuować nauki ze względu na kwestię finansową. Pracowanie na pełen etat i studia mnie wykańczały i spowodowały wiele problemów w życiu prywatnym, bardzo podziwiam osoby, które prowadzą taki tryb, nie rzadko mając dzieci i kontynuując dwa kierunki na raz! No i u mnie skończyło się tak, że zaraz po obronie licencjatu wyjechałam do Anglii. Mijają już prawie dwa lata i mi ciągle żal, że nie kontynuowałam nauki lub nie podjęłam walki o znalezienie pracy w zawodzie. Wiem, że miałam małe szanse, by mi się udało, ale sama próba pozwoliłaby mi myśleć o sobie lepiej.
OdpowiedzUsuńDlatego bazując na moich doświadczeniach na Twoją chandrę polecam Ci dalsze spełnianie swoich planów, marzeń. Na pewno masz założone jakieś cele, przemyśl teraz swoją listę z perspektywy ukończonej edukacji i zastanów się od czego zacząć. Jesteś w świetnym momencie swojego życia i wiele teraz zależy od tego, jakie decyzje pojmiesz. Postaraj się zrobić wszystko, by robić w życiu to, co lubisz i daje Ci możliwość rozwoju i spełnienia, a chandra zniknie, bo będziesz skupiona na działaniu :)
Powodzenia, trzymam za Ciebie kciuki! :)
Masz rację. Gdy dopadnie nas chandra, trzeba czymś zająć myśli;) Planowanie i realizowanie wytyczonych celów potrafi podbudować naszą psychikę. Raczej nie znajdę pracy w zawodzie, ale jest parę rzeczy, które chciałabym robić w życiu i które można podpiąć pod biotechnologię:)
UsuńRównież podziwiam osoby, które potrafią łączyć studia zaoczne z pracą na pełny etat. Ja czasem padałam ze zmęczenia, gdy łączyłam naukę z umową o dzieło.
To jest najważniejsze, byś potrafiła sama przed sobą określić to, co chcesz i czego nie chcesz w życiu robić. Od tego jest prosta droga do sukcesu i spełnienia :)
UsuńCo do studiowania i pracy, to była makabra, pracowałam w sklepie, w centrum handlowym, na ogół w godzinach 13-21, to była makabra, człowiekowi się nie chce już niczego, a gdzie czas na naukę... Wolne w weekend na zjazd oznaczało brak jakiegokolwiek wolnego w czasie tygodnia, a w szkole spędzałam czasem po dwanaście godzin, było ciężko niestety.
Ja zawsze podziwiałam mojego przyjaciela, który pracował w sklepie budowlanym przez 8 h i jednocześnie pojawiał się na wszystkich obowiązkowych zajęciach. Czasem ledwo trzymał się na nogach, ale był twardy;)
UsuńJa mimo że kończę studia to się ciesze ;) Niestety ludzie w grupie nie byli zgrani, każdy sam sobie. Jedyne czego będzie mi brakować to tego że miałam wolne dni w tygodniu i tego że jak nie poszłam na zajęcia to nic takiego się nie stało, na co w pracy nie można sobie pozwolić.
OdpowiedzUsuńJa praktycznie nie miałam wolnych dni w tygodniu, bo pracowałam i studiowałam, ale masz rację. Jeśli nie pójdziemy na zajęcia, to nie poniesiemy praktycznie żadnej odpowiedzialności. W pracy nie obowiązuje taryfa ulgowa, ale akurat ta kwestia nie budzi we mnie niepokoju.
UsuńDo pracy chciałam się wybrać, ale jakoś ciężko było mi się zmobilizować żeby cos znaleźć. Jak się obronię to już nie będzie wyjścia ;P Trzeba pracować ;)
UsuńMam nadzieję, że nasze poszukiwania pracy zakończą się sukcesem;)
Usuńu mnie jeszcze 3 lata do końca, więc się nie mam o co martwić. ale rozumiem cię bardzo dobrze. moje współlokatorki kończyły studia, kiedy ja zaczynałam i pamiętam jak nie umiały się odnaleźć w nowej sytuacji... będzie dobrze, tylko pierwszy moment będzie ciężki :) a przyjaźnie ze studiów pielęgnowane na pewno będą dawały ci dużo przyjemności i wspomnień :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Mam nadzieję, że stosunkowo szybko odnajdę się w nowej sytuacji. Później będzie już z górki;)
Usuńmnie koniec studiow nie predko czeka bo jestem dopiero na drugim roku :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czeka Cię jeszcze wiele zwariowanych imprez;)
UsuńJa w trakcie studiów pracowałam, więc w sumie nie było mi bardzo ciężko.
OdpowiedzUsuńA później przeniosłam się za granicę, więc i tak wszystko przewróciło się do góry nogami, w pozytuwnym sensie ;-)
Powiem ci szczerze, studia to piękny czas, ale wolę życie zawodowe :-)
Podejrzewam, że po znalezieniu stałej pracy zacznę podzielać Twoje zdanie:) Na razie widzę przyszłość w czarnych barwach, ponieważ nie wiem, ile razy przedłużą mi umowę o dzieło;)
UsuńKoniec studiów to rzeczywiście 'dziwny' etap w życiu. Mnie po złożeniu pracy do dziekanatu nachodziły refleksje - Ale jak to, to na serio? Nawet kilka miesięcy po obronie nie byłam w stanie oswoić się z myślą, że zaczyna się nowy etap.
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałaś to, co teraz czuję. Teoretycznie wiem, że studia dobiegają końca, aczkolwiek często łapię się na myśli o październiku i powrocie na uczelnię...
UsuńDla mnie to był bardzo ciężki okres..Wszyscy znajomi ze studiów wyjechali do swoich rodzinnych stron a ja zostałam sama :) tego najbardziej mi chyba brakowało...to było bardzo przykre doświadczenie i sporo czasu mi zajęło żeby nawiązać nowe przyjaźnie.. Kończąc studia (resocjalizację) wiedziałam, że ciężko będzie mi znaleźć pracę ale nie wiedziałam że aż tak.. Przez trzy miesiące będąc bezrobotną przewartościowałam swoje życie od a do zet - zawsze miałam swój dochód - stypendium naukowe dość wysokie a gdy to wszystko się nałożyło..czułam się jak śmieć..wizyty w urzędzie pracy zdawały się to potwierdzać..rozmowy kwalifikacyjne to tortury dla mnie jako nieśmiałej osoby..depresja..ale na szczęście załapałam się na staż a potem się spodobałam i jakoś się toczy..chociaż nie o takiej pracy marzyłam na studiach..
OdpowiedzUsuńW każdym razie rozumiem Ciebie doskonale..nie pocieszam bo słowa nie mają tu znaczenia - musisz to przeżyć.. :*
Bardzo lubię Twoje posty o prywacie - stajesz mi się znacznie bliższa droga koleżanko:)
Ja pocieszam się tym, iż kilka bliskich mi osób zamierza składać papiery na studia III stopnia, w związku z tym będę mogła się z nimi spotykać;) Jednak obawiam się, że szybko stracę kontakt z kolegą, który pochodzi z Lubelszczyzny;) Z kolei paru innych wybiera się do Anglii.
UsuńRównież przyzwyczaiłam się do wysokiego stypendium naukowego. Nawet przeciętna pensja z umów o dzieło nie prezentowała się tak źle, ponieważ nie była jedynym źródłem utrzymania;)
Ja nawet nie łudzę się, że znajdę stałą pracę w zawodzie. Jednak zależy mi na czymś stabilniejszym niż umowa o dzieło.
ja jestem na II roku a już się stresuję jak to będzie po studiach, czy znajdę prace i będę w stanie się utrzymać i założyć rodzine...niby taka kolej rzeczy ale to wszystko takie dziwne jest. Ale jestem pewna, że sobie poradzisz, grunt to myśleć pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńZawsze wychodziłam z założenia, że koniec pewnych etapów jest naturalną koleją rzeczy. Nie przypuszczałam, że gdy dobrnę do końca studiów, poczuję się dziwnie.
Usuńnie znam syndromu studiów, ale tęsknię za czasami średniej szkoły. Jak to mówią coś się kończy i zaczyna....na pewno odnajdziesz właściwą drogę
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze tak właśnie będzie i moje obawy okażą się bezpodstawne;)
UsuńW tamtym roku skończyłam studia i jakoś może przez 2 tyg miałam takie dziwne uczucie, że już koniec a potem wszystko wróciło do normy i jest git. No może nie do końca...Nadal szukam pracy z marnym skutkiem.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten stan szybko mi minie. Życzę powodzenia w szukaniu pracy:)
UsuńObecnie jestem na etapie obrony pracy licencjackiej. Chcę dalej iść na studia magisterskie. Cieszę się, że to jeszcze nie koniec, ale wiem, jak szybko to przeleci i będzie trzeba na dobre odciąć się od maminej spódnicy. Póki co myślę o nadchodzących wakacjach i braku pracy, łatwo nie jest. Myślę, że Twoje "pierwsze kroki" będą trudne,jednak w końcu się odnajdziesz :)
OdpowiedzUsuńGdy rozpoczynałam studia magisterskie, cieszyłam się, że przede mną jeszcze 2 lata względnego spokoju. Niestety, ani się nie obejrzałam, a ostatni semestr dobiegł końca...
UsuńZnam ten ból ;)
OdpowiedzUsuńSama przechodziłam to zdenerwowanie i niepewność odnośnie tego, co będzie po studiach.
Nie ukrywam, że to właśnie okres studiów był czasem najpiękniejszych i najbardziej zwariowanych i beztroskich wspomnień. Później przyszedł smutek, że to już wszystko za mną i nigdy nie wróci.
Znajomi pozostaną, ale już nie będzie takich śmiesznych sytuacji, zwariowanych momentów.
Niestety nie ma cudownego lekarstwa na tą chandrę.
Niemniej warto pielęgnować i często wspominać każdą piękną czy wesołą chwilę z tych lat :)
W trudnych chwilach warto wracać do wspomnień z okresu studiów. Ostatnio przeglądałam zdjęcia i przez chwilę zapomniałam o stresie;)
Usuńprzede mną magister i też podzielam Twoje obawy, chociaż mam jeszcze rok na zastanowienie się nad tym co chcę właściwie robić w swoim życiu.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że w liceum rok trwał wieczność... Na studiach czas pędzi jak szalony. Podejrzewam, że moje wrażenia wynikają z faktu, iż w ogólniaku nie potrafiłam usiedzieć na miejscu podczas lekcji, które mnie zupełnie nie interesowały. Nigdy nie lubiłam historii, wiedzy o społeczeństwie czy geografii, a w niektóre dni mogłam zapomnieć o przedmiotach kierunkowych. Wtedy każda minuta była udręką. Na studiach w końcu uczyłam się tego, co mnie interesowało. Poza tym otaczali mnie wspaniali ludzie.
UsuńNo i co Ci mam powiedzieć? Mam dokładnie to samo... Szukam pracy i jakiejś podyplomówki, która zwiększałaby moje szanse na znalezienie zatrudnienia (taa...). Przyzwyczaiłam się do studiowania, przyjaciół, dojeżdżania do Katowic wiecznie zatłoczonym autobusem. Już w tym tygodniu szłam korytarzem i myślałam "o tu siedziałam i kułam biochemię" i nigdy nie przyszłoby mi wtedy do głowy, że teraz tak cholernie będzie mi tego brakować... I jestem w kropce. Widziałam jak w zeszłym roku mój narzeczony przez to wszytko przechodził. Jak długo szukał stażu, który i tak się do niczego nie przydał i jak długo szukał pracy, która wcale nie jest w zawodzie i wcale nie jest stała i pewna.
OdpowiedzUsuńNiestety, znalezienie pracy czy stażu jest niezwykle trudne. Pamiętam, że w 2008 roku wszędzie trąbili o nadmiarze absolwentów ekonomii, rachunkowości i zarządzania. Biotechnologia znalazła się wówczas na liście kierunków zamawianych. Ucieszyłam się, ponieważ interesowały mnie zagadnienia z pogranicza biologii, chemii i fizyki. Z perspektywy czasu wiem, że popełniłam błąd, bo po rachunkowości czy bankowości miałabym większe szanse na znalezienie pracy.
UsuńNie dziwię się, powiem szczerze :(
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę moim studentom tej walki na rynku pracy, trudów w dochodzeniu do samodzielności i niezależności finansowej. Bardzo ciężkie czasy dla młodych ludzi. Natomiast jest jedna fundamentalna zaleta - wiek. Zazdroszczę tych dwudziestu kilku lat :) Może nawet bym sie zamieniła ;)
W każdej sytuacji można znaleźć jakieś zalety;) Zazwyczaj tęsknimy za tym, czego nie mamy. Świeżo upieczeni absolwenci zazdroszczą innym stabilizacji. Z kolei osoby o ugruntowanej pozycji, dostrzegają zalety młodego wieku, w tym możliwość wyboru drogi życiowej;)
Usuńja z jednej strony cieszylam sie, ze koncze studia- wiazalo sie to ze zmiana miejsca mojego zamieszkania(przeprowadzka o narzeczonego w Hiszpanii), ale tez ze zostawieniem wszystkiego w Polsce
OdpowiedzUsuńPotem bylo jeszcze gorzej ;) ale powoli do przodu, wszystko jest do przejscia :D
Masz rację. Wszystko można przeżyć. Wprawdzie czasem trzeba zacisnąć zęby i zmierzyć się z problemami, ale wytrwałość popłaca. Mam nadzieję, że moje obawy okażą się nieuzasadnione...
UsuńRozumiem Twoje rozterki.. w końcu czas wejść w dorosłe życie i żarty się kończą. Zawsze możesz pomyśleć, że może w przyszłej pracy też będą super ludzie i jakieś imprezki.. dopóki nie ma się dzieci wszędzie może być choć trochę jak na studiach:)
OdpowiedzUsuńJa dla odmiany utrudniłam sobie życie, bo nie pisałam pracy mgr o czasie tylko rok później.. a co za tym idzie stresowałam sie tym dziadostwem i nie myślałam o końcu:)
Brak imprez jest najmniej bolesny;) Najbardziej obawiam się problemów na rynku pracy. Na razie jestem na umowie o dzieło, która nie zapewnia żadnej stabilizacji. Mam nadzieję, że z czasem znajdę lepszą pracę, która umożliwi mi planowanie przyszłości.
UsuńTo będę trzymać kciuki:) nie powiem, bo jest ciężko i nawet ludzie z bardzo długim stażem i pozycją się nacinają. Chyba takie myślenie nic nie da.. ale rozumiem, że nie idzie inaczej...sama się borykam kupę lat po studiach. nigdy w zawodzie nie pracowałam, teraz macierzyński , ale jak się skończy pracy muszę szukać, bo to skomplikowana sytuacja.. doświadczenia w sumie brak, 30 lat prawie na karku, 2 dzieci i kto mnie weźmie.. ech.. Nie piszę tego żeby się ścigać kto ma gorzej.. tylko może żebyś się czuła w tych rozmyślaniach mniej osamotniona:) Chyba w tym naszym chorym kraju nie można mówić o stabilizacji.. to jest tak przykre, że aż szkoda gadać.. Poznałam niedawno ludzi z Anglii.. ona sprząta, on gdzies tam pracuje.. żyją tak swobodnie... stać ich (pomijając różności, mieszkanie i gadzety) na kurde spokojne życie, nie na jakims poziomie..na normalne życie.. to się teraz podkreciłam na noc.. nie usne :)
UsuńOstatnio coraz częściej biorę pod uwagę wyjazd za granicę. Najbardziej interesuje mnie Anglia, ponieważ znam język. Z niemieckim nigdy nie było mi po drodze. Mogłam się uczyć godzinami, ale 15 minut później nie potrafiłam przypomnieć sobie żadnego nowego słówka. Niestety, niemieckie wyrazy są długie i trudne do zapamiętania.
Usuńja już niestety pewnie nigdy nie wyjadę.. uczyłam się angielskiego, ale zaszedł kurzem i nic już nie potrafię prawie, a z dwójką dzieci jechać gdzieś i nawet u lekarza się nie potrafić odezwać to koszmar. Żałuję, bo u nas dzieje się źle i nie mają szans młodzi ludzie, rodziny tym bardziej.. Mam nadzieję, że znajdziesz w sobie więcej odwagi niż ja kiedyś i będziesz spokojnie żyć:) Chyba tu już naprawdę nie ma na co liczyć..
UsuńJa również mam wątpliwości. Muszę wszystko dokładnie przeanalizować i dopiero wtedy podejmę decyzję. Na razie próbuję swoich sił w Polsce, szukając pracy;)
UsuńPowodzenia. Mam nadzieję, że CI się wszytstko ułoży tak jakbyś chciała. :)
UsuńW poniedziałek i we wtorek,w godzinach popołudniowych, przyda się mocne ściskanie kciuków;)
UsuńDopiero teraz przeczytałam.. :( Dobrze poszło???:)
UsuńMnie czeka za rok dopiero licencjat :) co nie zmienia faktu, że myśląc o tym już teraz robi mi się smutno. Również mam wspaniałą grupę. Fajnie jest na studiach, choć mi z ustatkowaniem i dorosłością przyjdzie zmierzyć się już na trzecim roku, kiedy niespodziewanie zjawi się mała istotka :) wiążę nadzieję z myślą, że jeszcze wiele dobrego przed nami. 2 lata temu nie wyobrażałam sobie świata bez liceum, teraz bez studiowania, a za trzy lata będzie coś innego, ale równie wspaniałego :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę Ci, aby udało Ci się połączyć nową rolę z kontynuowaniem studiów:) Masz rację, warto myśleć, że pewien etap się kończy, ale nowy wcale nie musi być zły;)
UsuńSyndromu końca studiów nie doświadczyłam. Mniej więcej od ich połowy pracowałam w już w zawodzie i właściwie to modliłam się, żeby jak najszybciej się skończyły, bo nie wyrabiałam czasem na zakrętach. Mimo to ze znajomymi nadal utrzymuję kontakty. Zycie zawodowe jest x razy fajniejsze, o ile oczywiście robisz to co lubisz :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Jeśli trafimy na pracę, w której się realizujemy, to również możemy z niej czerpać sporo przyjemności;)
UsuńJa tego nie czułam, bo zaczęłam 2 kierunek, który teraz kończę. Jednak mam już plany na najbliższą przyszłość, więc nie ogarnia mnie jakiś duży smutek ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że masz plany na najbliższą przyszłość:) Ja teoretycznie wiem, co chciałabym robić, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie;)
UsuńRozumiem Cię, ja za rok zapewne będę przeżywać to samo :-( studia, mimo wszystko są świetnym okresem w życiu. Nie umiem pocieszać, ale głowa do góry :-*
OdpowiedzUsuńCzasem denerwujemy się z powodu nawału nauki, ale mimo wszystko ten okres można zaliczyć do najlepszych etapów w życiu;)
Usuń