Dzisiaj przybliżę pokrótce żel pod prysznic od Elizabeth French. W takie ponure dni jak dzisiaj, patrzenie na jego opakowanie w łazience zdecydowanie poprawia humor.
Żel pod prysznic powinien przede wszystkim usuwać zanieczyszczenia zgromadzone w ciągu dnia na naszej skórze. Ten produkt spełnia tę funkcję. Rzeczywiście zmywa brud z naszego ciała. Aczkolwiek myjąc nim ciało, można odnieść wrażenie, że bardzo słabo pieni. W porównaniu z Palmolive Aromatherapy jest to znikome pienienie, ale jest i zanieczyszczenia są usuwane z powierzchni naszego ciała.
Żel nie wysusza skóry. Nie mam wprawdzie suchej cery, ale zdarza się, że niektóre preparaty do higieny ogólnej pozbawiają moją skórę wody, a tym samym jędrności. Tu nie dochodzi do takiego zjawiska.
Nie podrażnia skóry. Moje ciało po kąpieli nie jest zaczerwienione, nie piecze.
Produkt również nie pachnie różami. Perfumy wprawdzie występują w składzie, żel nie jest bezwonny, ale zmysł powonienia wyczuwa w nim laboratorium chemiczne.
Nie nawilża, ale moim zdaniem nie taka jest jego rola. To nie żel pod prysznic ma nas nawilżać, ale zastosowane po kąpieli mleczko do ciała.
Nieciekawie się go wydobywa, podobna sytuacja miała miejsce w przypadku body lotion. Produkt wręcz wycieka z otworu o zbyt dużej średnicy. Przecieka między palcami i w związku z tym mamy do czynienia z marnotrawstwem.
Zamknięcie to zwyczajna nakrętka. Pomysł naprawdę „wyśmienity”, zważywszy na fakt, że używamy go wówczas, gdy mamy mokre ręce. Najpierw trzeba się namęczyć, żeby pomimo ślizgających się palców, otworzyć opakowanie, potem nagimnastykować z jego zamykaniem. Jest to bardzo niepraktyczne i niehigieniczne, bo wyciapkanymi rękami od lejącego się z każdej strony produktu, zakręcamy tubkę. Po kąpieli, trzeba wziąć kawałek papieru toaletowego i przetrzeć opakowanie z resztek żelu.
Rzadka konsystencja jest tutaj bardziej do zaakceptowania niż w przypadku body lotion. W przypadku obydwu produktów jest ona porównywalna, a przecież mleczko powinno być gęstsze od żelu pod prysznic. Ja lubię lekkie produkty, żele nie powinny być zbyt gęste, ale też nie tak rzadkie jak ten. W związku z bardzo ciekłą konsystencją, dużym otworem, nie ma się co dziwić, że żel jest bardzo mało wydajny. Starcza zaledwie na tydzień.
Nie podoba mi się nie tylko średnica otworu, ale również sam otwór, moim zdaniem nie prezentuje się on estetycznie. Jest to zwykła dziura, taka sama jak w paście do zębów. Przywykłam do wykańczania takich otworów. Nie wiem, czy udało mi się przekazać to, co mam na myśli;)
Zawiera sodium laureth sulfate, czyli dość mocny detergent. Wiele kobiet stara się nie kupować kosmetyków z tymże związkiem, dlatego myślę, że jest to dość istotna informacja.
Skład nieciekawy, ale mimo wszystko lepszy od body lotion. Nie ma parabenów, zapychaczy też jest mniej. Aczkolwiek cocamidopropyl betaine jest zaliczany do alergenów, zatem nie polecam go alergikom.
Ja chyba jestem zacofana, ale nie słyszałam o tej firmie (?) ;d
OdpowiedzUsuńAaaa i mam prośbę, może mogłabyś jakoś podzielić tekst? nie wiem, może jakieś wyraźniejsze pokazanie nowej myśli? Oczywiście zrobisz jak zechcesz, ale tak jednym ciągiem trochę ciężko mi się to czyta ;)
Wiesz,że uwielbiam Twoje teksty, jednak mimo wszystko zgadzam sie z Chochlikiem :)
OdpowiedzUsuńTeż właśnie o tym myślałam:) W ogóle zastanawiałam się, czy jest taka funkcja, żeby też cały tekst wyskakiwał dopiero po rozwinięciu, a na głównej stronie fragment notki;)
OdpowiedzUsuńPoza tym jeśli chodzi o ten podział, to chodzi Wam o coś takiego.
" Myśl 1.
Myśl 2.
Myśl 3."
Czy jeszcze o coś innego?:)
Chodzi o to, żeby jakoś to wszystko rozdzielić ;) Chociażby pogrubić słowa klucze i robić jakieś entery ;)
OdpowiedzUsuńA ta funkcja rozwijanego bloga, gdzie trzeba kliknąć "czytaj dalej" ludzi bardziej denerwuje, niż zachęca ;)
nie znam tej firmy
OdpowiedzUsuńzgadzam się z dziewczynami, że powinnaś pogrubiac najwazniejsze, jakies króciutkie podsumowanie, bo ciężko przebrnąć przez takie długie recenzje, ale oczywiscie to Twój blog i zrobisz jak bd chciała:)
Dzięki za uwagi:) Postaram się nad tym popracować:)
OdpowiedzUsuńja także nie znam tej firmy :)) niestety kosmetyk nie dla mnie, bo staram się nie używać z SLS ;))
OdpowiedzUsuńJa też nie widziałam jej w żadnym sklepie, nie wiem, skąd mój tato ją wykombinował, w każdym razie całkiem sympatyczny prezent, choć kosmetyki jakościowo nie zachwycają...
OdpowiedzUsuńŚwietny tytuł bloga :D
OdpowiedzUsuńwww.beauty-fresh.blogspot.com