Swego czasu dostałam w prezencie od taty ładny zestaw kosmetyków do pielęgnacji ciała. Pudełko, w którym został zapakowany żel pod prysznic i body lotion, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Motyw róży jest jednym z moich ulubionych. W związku z tym na chwilę obecną mogę stwierdzić, że na pewno nie pozbędę się pudełka po wyczerpaniu kosmetyków. Będę mogła włożyć do niego jakieś nicie albo lakiery do paznokci. Jeszcze nie wiem, co się w nim zadomowi, ale na pewno spożytkuję to gustowne pudełko, które jest bardzo kobiece. Przez chwilę poczułam się jak Ania z Zielonego Wzgórza, właściwie nie wiem, dlaczego mi się tak skojarzyło, może dlatego że ta powieść z dzieciństwa zrobiła na mnie ogromne wrażenie i zawsze wyobrażałam sobie scenerię, w której rozgrywa się akcja i były w niej piękne sukienki z bufiastymi rękawami i pudełka na nicie;)
Dzisiaj wypowiem się nt. Body lotion z serii Vintage Blis od Elizabeth French.
Body lotion ma fatalny skład. Jest on bardzo chemiczny, osoby o wrażliwej skórze może spotkać niemiła niespodzianka w postaci podrażnień. Jest w nim wszystko to, czego chciałybyśmy uniknąć. Paraffinum liquidum, glycerin mogą nas pięknie zapchać. Cetearyl alcohol może podrażniać skórę i wywołać alergię. Podobnie jak perfumy, które są wysoko w składzie, a które naprawdę trudno wyczuć w samym produkcie. Trzeba parę razy silnie pociągnąć nosem, by wyczuć cokolwiek. Parabeny mogą nas zapchać i swego czasu były podejrzewane o właściwości kancerogenne. Ja praktycznie nie widzę tu składników aktywnych, które miałyby jakoś nawilżać moją skórę. Jest tu pełno chemii, ale nie ma nic, co miałoby wpływać korzystnie na naszą skórę.
Mnie akurat ten produkt nie podrażnia, ale nie mam skóry szczególnie wrażliwej. Ale odradzam go wszystkim alergikom i osobom skłonnym do zaczerwienień.
Zapachu niemal w ogóle nie ma. Nie wiem po co w takim razie perfumy umieszczono tak wysoko w składzie, skoro trzeba pociągać nosem by wyczuć lekki chemiczny zapach, który nawet nie imituje zapachu róży. Nie spodziewałam się znaleźć w tym produkcie naturalnych ekstraktów zapachowych, ale nawet te syntetyczne potrafią być przyjemne dla nosa. Tu producent się nie postarał, zapach jest naprawdę kiepski. Powinien zmienić albo chemików opracowujących recepturę albo przyjrzeć się bliżej procesowi samej produkcji, czy nie dochodzi w nim do nieprawidłowości.
Produkt nabiera się naprawdę kiepsko. Jak już odkręcimy (nie lubię nakrętek), to możemy się całe wymaziać tym produktem, on po prostu wycieka przez zbyt duży otwór. Nie da się wziąć go tyle, ile potrzeba. Z tego powodu, nie lubię z niego korzystać. By to uczynić, muszę mieć naprawdę odpowiedni nastrój.
Ten produkt cechuje mała wydajność, to nie powinno zasadniczo nikogo dziwić, skoro mamy do czynienia z niekontrolowanym wyciekiem wyrobu.
Słabo nawilża. Mam mało wymagającą skórę. Jej wystarczy delikatne nawilżenie, a i z tym radzi sobie bardzo miernie. Aż boję się, co by się stało, gdyby korzystała z niego osoba o suchej skórze. Chyba zmieniałaby skórę niczym wąż.
Ma rzadką konsystencję. Ja lubię lekkie formuły, ale tu nie mamy do czynienia z takową, tylko z bardzo rozrzedzonym preparatem, który dosłownie przecieka przez palce. To jest taka nieprzyjemna ciekłolepka maź.
Obawiam się, że może zapchać dekolt, zwłaszcza u osób z tendencją do zapychania. Skład ma fatalny, typowe zapychacze. Ostatnio musiałam dokładnie oczyszczać skórę przedramion, bo miałam parę niemiłych niespodzianek.
Ładne pudełko to chyba jedyna zaleta tego produktu. On nie dorobi dosłownie nic pożytecznego, może co najwyżej zaszkodzić. Ale pudełko i opakowanie jest naprawdę istną ucztą dla oka.
Nie wiem jak z dostępnością tych kosmetyków, nigdy nie widziałam ich w drogerii, dostałam je w prezencie. Nie wiem, gdzie znalazł je mój tato.
To widze że tak średnio Ci odpasował ;-) Mi też skojarzyło się Anią z Zielonego Wzgórza :)
OdpowiedzUsuńJako kosmetyk jest kiepski, ale pudełko jest według mnie świetne;)Mogliby popracować nad jakością, wtedy byłoby idealnie;)
OdpowiedzUsuń