Krzykla
ostatnio poruszyła niezwykle ciekawy temat, związany z lekceważącym
podejściem do klienta. Chyba każdy z nas zna produkt, któremu
pozostawał wierny miesiącami ze względu na jego właściwości. W
pewnym momencie nabył kolejne opakowanie i czar prysł. Okazało
się, że ulubiony krem zapycha, zachwalany płyn micelarny nie usuwa
makijażu, jasny podkład zaczyna oksydować w kierunku dorodnej
pomarańczy.
Czasami odnoszę
wrażenie, że producenci zmieniają recepturę albo zaczynają
korzystać z tańszych surowców, co, niestety, znajduje
odzwierciedlenie w pogorszeniu jakości produktu. Mam wrażenie, że
każdy na początku stara się wyrobić sobie renomę. Gdy już na
dobre zagości na rynku, a zadowoleni konsumenci zrobią darmową
reklamę wśród swoich znajomych, rozpoczyna się cięcie kosztów.
Produkcja zostaje przeniesiona do Chin lub sprowadza się najtańsze
surowce z Wietnamu. Konsument często nadal sięga po ten sam
produkt, chyba że ten okaże się totalnym bublem. Nie zawsze
jesteśmy w stanie dostrzec pogorszenie jakości. W przypadku
żywności i kosmetyków wszelkie niedociągnięcia i cięcia kosztów
są maskowane różnymi dodatkami. Do przesłodzonych ciastek można
wprowadzić kwas cytrynowy itp. Często też zmienia się skład
wyrobu. Konsument przyzwyczajony do danego keczupu, czekolady, nawet
nie spojrzy na skład i nie zauważy, że nowa partia produktu
charakteryzuje się zmniejszoną zawartością pomidorów czy kakao.
Moim największym
kosmetycznym zawodem okazał się płyn micelarny Perfecty.
Początkowo byłam nim zachwycona. Doskonale usuwał makijaż, nie
pozostawiał tłustej warstwy, nie zapychał i nie podrażniał oczu.
Czego chcieć więcej? Przy drugiej butelce płynu micelarnego
spotkała mnie bardzo przykra niespodzianka. Krem podrażnił moje
oczy i przyczynił się do wykwitu podskórnych gul. Nie wiem, co w
nim zmieniono, ponieważ przed założeniem bloga, nie spisywałam
składu produktu. Istnieje prawdopodobieństwo, że trafiłam na
wadliwy egzemplarz, ale nie zamierzam tego sprawdzać. Dalszemu
cierpieniu mówię stanowcze nie.
Warto zwrócić również
uwagę na pralki, komputery, telefony komórkowe. Dawniej tego typu
urządzenia służyły nam przez kilka lat. Obecnie bardzo dochodzi
do sytuacji, gdy zakupione przez nas urządzenie staje się
bezużyteczne miesiąc po upływie okresu gwarancyjnego. Nie
twierdzę, że starsze urządzenia działały bez zarzutu, aczkolwiek
w ich przypadku istniała możliwość wymiany wadliwej części i
było to opłacalne. Dziś zakup nowego urządzenia staje
racjonalnym rozwiązaniem z ekonomicznego punktu widzenia. Coraz
częściej odnoszę wrażenie, że nie jest to uboczny skutek
przeniesienia produkcji do Chin, lecz zaplanowane działanie
producentów, którzy zdają sobie sprawę, że po dwóch latach
konsument będzie zmuszony do zakupu nowej pralki.
Gdy kilka lat temu
zakładałam konto na Facebooku, portal był prosty w obsłudze. Bez
problemu mogłam znaleźć ustawienia prywatności. Teraz, by do nich
dotrzeć, trzeba przebyć długą drogę, co zniechęca część
użytkowników do lepszego zabezpieczenia swoich danych. Dawniej
Facebook służył do wymiany informacji, obecnie dodawane są do
niego kolejne funkcje. Najbardziej drażnią mnie idiotyczne
aplikacje, które są rozsyłane w formie spamu do wszystkich
znajomych. Nie brakuje też typowych wyłudzaczy danych osobowych,
vide aplikacja „Mój kalendarz”.
Skoro poruszyłam już
kwestię Facebooka, nie mogę pominąć GG i AQQ, a właściwie
2000345 wersji tych komunikatorów internetowych. Kolejne modyfikacje
są coraz gorsze. Częściej się zacinają, pojawiają się kolejne
zbędne funkcje, które tylko obciążają procesor. Co gorsza, nikt
nas nie pyta, czy pragniemy zainstalować nową wersję. W przypadku
GG kolejne modyfikacje w pewnym momencie zaczęły się pojawiać bez
mojej zgody. Wystarczyło, że zostawiłam włączony komputer na 5
minut. W przypadku AQQ jest nieco lepiej, ponieważ tutaj nic nie
instaluje się bez mojej wiedzy i zgody. Miesiącami mogę korzystać
ze starej, okrojonej wersji, która w pełni odpowiada moim
potrzebom. Ja nie potrzebuję komunikatora, na którym istnieje
milion emotikonek i skórek. Lubię proste rozwiązania;) Jeśli ktoś
ma ochotę na rozbudowaną wersję komunikatora, to ją zainstaluje.
Pozostałych osób nie należy uszczęśliwiać na siłę.
Pragnę również
wspomnieć o tendencji, którą ostatnio obserwuję na niektórych
blogach. Jeszcze kilka miesięcy temu chętnie je odwiedzałam.
Dziewczyny, który publikowały na nich wpisy, były dla mnie
swoistym guru. Potrafiłam kilka razy dziennie odwiedzać ich bloga
tylko po to, żeby sprawdzić, czy opublikowały nową notkę.
Obecnie niechętnie odwiedzam te strony. Zdjęcie kanapki, kwiatka
na parapecie czy krzesła pozbawione jakiegokolwiek opisu, moim
zdaniem przypomina sztuczne podbijanie statystyk. Każda notka jest
źródłem dodatkowych wejść. Wiele osób myśli, że pod zdjęciem
kanapki kryje się jakaś treść. Wejścia z kolei przekładają
się na atrakcyjne współprace i intratne propozycje reklamodawców.
W niektórych przypadkach jest to kwestia wypalenia, ale wydaje mi
się, że zazwyczaj mamy do czynienia ze zmianą podejścia do
blogowania. Dawniej w zamieszczanych notkach można było odnaleźć
pasje i zapał. Te, które obecnie się pojawiają, przypominają
walkę o utrzymanie na rynku. Wszak popularność, nawet ta sztucznie
kreowana, przekłada się na czerpane korzyści.
Nie brakuje też
sytuacji, gdy blogerka zyskuje sławę w internecie i zaczyna
lekceważyć swoje czytelniczki. Pod notkami nierzadko pojawia się
kilkaset komentarzy. Nie wszystkie wymagają odpowiedzi, ale czasem
czytelniczki zadają istotne pytania, które pozostają bez echa. Na
pewnym etapie niektórzy po prostu zapominają o tym, że ich blog
nie miałby racji bytu, gdyby nie internauci czytający ich wpisy.
Niektóre osoby nawiązują
liczne współprace. Niestety, bardzo często recenzja kosmetyku
kończy się na lakonicznej wypowiedzi. Nie wymagam pisania
elaboratów. W kilku zdaniach też można ukazać działanie
kosmetyku. Niestety, recenzja składająca się z obietnic
producenta i zdania, że kosmetyk przypadł/nie przypadł mi do
gustu, niczego nie wnosi. Potencjalnej konsumentce zależy na
poznaniu cech produktu. W przypadku kremu ważne jest nawilżenie,
konsystencja, wchłanianie, zapach, właściwości komedogenne.
Obietnice producenta niewiele nam mówią. Jeśli chcemy je poznać,
możemy wejść na stronę danej firmy. Zamiast tracić czas na
przepisywanie tego typu informacji lub kopiowanie ich z internetu,
lepiej przedstawić własną opinię w 3-4 zdaniach.
Celem niniejszej notki
nie jest napiętnowanie jakiegokolwiek blogerki. Każda z nas
publikuje to, na co ma ochotę. To nasza przestrzeń, którą możemy
dowolnie kształtować. Warto pamiętać przy tym, że każda decyzja
pociąga za sobą skutki. Jeśli będziemy ciągle lekceważyć
czytelniczki, to w pewnym momencie część z nich odejdzie.
PS Czy również
zauważyłyście, że współczesny świat coraz bardziej zmierza w
kierunku bylejakości? A może macie zupełnie odmienne
spostrzeżenia?
karminowe.usta
Słuszny post ;)Co do blogerek, to jeśli prowadząca/cy bloga ignoruje pytania(nie mówię tu że musi odpowiadać na każde) jedno, drugie i kolejne, to następuje zniechęcenie takiej osoby. Ja z chęcią zaglądam i komentuje na blogach których tematyka i treść mnie interesuje, ale także gdzie jest kontakt z czytelnikami, a nie tylko przekazanie treści.
OdpowiedzUsuńTeż nie wymagam odpowiedzi na każdy komentarz, ale czasami dziewczyny zadają całkiem sensowne pytania, związane z konkretnym produktem, np. chcą się dowiedzieć, jak wygląda kwestia dostępności, a ktoś milczy. Ale sam się na tym kiedyś przejedzie, bo ludzie przestaną go odwiedzać.
UsuńZgadzam eis z Tobą
UsuńNiestety nie raz już spotkałam się z tym, że bloggerki wybierają tylko kilka komentarzy na które odpowiadają, najczęściej swoim blogowym koleżankom, a reszta ich nie interesuje...
UsuńJednak na swoim blogu spotykam się także z tym, że odpowiadam, ale w drugą stronę - mam wrażenie, że na tą odpowiedź nikt nie czeka, nikt jej nie przeczyta, a zadane jest ot tak
pracuję w serwisie komputerowym, prowadzimy też sprzedaż i- niestety- wady wychodzące dosłownie tuż po gwarancji to chleb powszedni. albo np ludzie skuszeni tanią ceną drukarki przy zakupie tuszu łapią się za głowę słysząc cenę zamiennika, a co dopiero oryginału.. niestety teraz światem rządzi pieniądz, a pieniądz to władza. zaczynając od samochodów, sprzetu elektronicznego, a kończąc na kosmetykach, czy jedzeniu. nawet kupując owoce czy warzywa z myślą o zdrowym odżywianiu mało kto wie, że kupuje produkt odmrażany, w którym więcej jest chemii niż składników odżywczych.
OdpowiedzUsuńprzykro patrzeć na taki stan rzeczy, ale co można zrobić..
Rodzynki, które wielu osobom kojarzą się ze zdrową, naturalną żywnością są smarowane olejem mineralnym, dzięki temu nie zlepiają się w czasie transportu. Dodatkowo są faszerowane konserwantami. Z kolei makaron stanowi źródło gronkowca złocistego. Polskie prawo niestety nie chroni konsumenta, a producenta. Jeśli ma miejsce afera z solą drogową, to przemilczana zostaje nazwa firm dopuszczających się tego procederu. Ja jako konsumentka chciałabym wiedzieć, czy produkty, które jem, nie zawierają substancji, które nie powinny się tam znaleźć...
UsuńA zapomniałam dodać, że istnieje takie czasopismo naukowe(polskie), w którym publikowane są badania. Wykazano, że wiele soków zawiera substancje, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Niestety, wszystkie wyniki badań kryją się pod symbolami. Takie badania są swego rodzaju sztuką dla sztuki, ponieważ nie służą społeczeństwu, nadal nie wiemy, kto nie przestrzega prawa.
Usuńz tym nie odpisywaniem na komentarze to już nawet kwestia mniej znanych blogerek nie tylko tych co to już się mają za blogowe gwiazdy (bo takie są). Sądzę, że to ich sprawa, to one stracą na tym, a nie my. Skoro taką drogę wybrąły...
OdpowiedzUsuńMasz rację, niektóre mniej popularne, też stawiają na milczenie. Nie wiem właściwie dla kogo prowadzą tego bloga, skoro nie chcą odpowiadać na pytania czytelniczek. Zawsze myślałam, że piszę notkę po to, żeby ktoś z niej skorzystał, zawsze mogę o czymś zapomnieć, dlatego odpowiadam na komentarze. Komuś dana informacja może znacznie ułatwić podjęcie decyzji.
UsuńPodpisuję się pod tym rękami i nogami!
OdpowiedzUsuńTeraz przypomniało mi się jeszcze o paradoksie polskiego prawa, które chroni nazwę firm, które korzystają z soli drogowej przy wyrobie wędlin.
Usuńtrafne obserwacje. ja również nie rozumiem dlaczego modyfikuje się składy dobrych kosmetyków/żywności :( a reformulacje formuł perfum? zakochałaś się w danym zapachu,a tu bam! reformulacja. i ten zapach to już nie to samo...
OdpowiedzUsuńZmiana zapachu to już kompletnie niezrozumiały krok. Jeśli kupujemy perfumy, to robimy to dla zapachu. Zauważyłam, ze bardzo wiele takich modyfikacji jest niekorzystnych...
UsuńNaprawdę?! o czymś takim jeszcze nie słyszałam... to śmieszne...
UsuńMyślę, że nie tyle współczesny świat zmierza do bylejakości, co zawsze tak było. Większość ludzi jest bardzo podatna na taki "zastrzyk sodówy" i jak im odwali, to patrzą tylko na własne korzyści, zapominając, po co w zasadzie stworzyli bloga. Wiadomo, producenci bardziej się wycwanili, ale tak, uważam, że podobne podejście jest w ludziach od zawsze :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, że sporo zależy od człowieka. W PRLu też byli spece, którzy do ścian w bloku wpychali siano, żeby obniżyć koszty budowy.
UsuńZauważyłam ,że ludzie zaczęli robić wszystko byle jak heh
OdpowiedzUsuńja czasami też tak robię np gdy sprzątam hmm sadzę, że ta byle jakość ukazuję się u każdego w jakiś sposób
To prawda. Każdy ma czasem gorszy dzień i coś sobie odpuści. Ja czasami odpuszczam sobie gruntowne porządki i robię to, co najważniejsze. Potem oczywiście przeprowadzam gruntowne porządki, ale jak jestem zmęczona, wolę odkurzyć i zetrzeć kurze;)
Usuńmnie zmienili ostatnio recepturę ukochanego płynu do płukania ust Dentalux z Lidla, bezalkoholowy, tani 5.19, ale smak już nie ten sam:/ no i nie wiem co robić, kupować czy sobie darować. nie cierpię tego!
OdpowiedzUsuńPewnie ten smak już nie jest taki akceptowalny jak w przypadku jego poprzednika;/ Też często miewam ten problem. I jeśli trudno o zamiennik, to kupuję to, co zmieniono, chociaż np. jego zapach mi nie odpowiada. Ale jeśli mogę zamienić ten kosmetyk na inny, to się nie waham;)
UsuńBardzo trafny post.
OdpowiedzUsuńTeż wkurza mnie brak odpowiedzi od strony blogerki kolejny raz. Nie lubię też recenzji jakichkolwiek produktów wsadzonych gdzieś na końcu postu o kanapkach, kwiatkach i paczkach z jednym zdjęciem i lakonicznym opisem.
Najlepsze są posty, w których główną rolę odgrywa coś zupełnie innego, a pod koniec jest krótka recenzja kremu, czyli zdjęcie kremu i podpis: świetny krem.
Usuńzgadzam się z Tobą w 100 % (przy okazji masz bardzo lekkie pióro i przyjemnie się czyta)
OdpowiedzUsuńwarto wspomnieć też o postępującej bylejakości komentujących, którzy mają swoje gotowe komentarze. Ostatnio zaczęłam dostawać kolejne uniwersalne komentarze o treści 'bardzo fajna notka,mogłabyś napisać coś więcej na ten temat?'
Dziękuję za komplement nt. mojego sposobu wypowiedzi:)
UsuńGotowe komentarze to swoista plaga. Moje ulubione komentarze wyglądają mniej więcej tak: ":) zapraszam do siebie www.xxx.blogspot.com". Kiedyś jedna blogerka z rozpędu napisała mi pod kremem, że przedstawiłam świetny kolor pomadki:D Niektórzy wszędzie kopiują to samo, licząc na wzrost ruchu na blogach.
O tak :) albo komentarze na zasadzie wiem lepiej. Tzn. to Ci zaszkodzi(np.kosmetyk nie jest dopasowany do wieku- jednak jest przetlumaczony sklad i wyjasnione czemu nie zrobi krzywdy- np. zawiera jeden ekstrakt i zdaniem producenta nada sie on tylko do cery dojrzalej) itd.
UsuńAlbo przekonanie wlasnie jak mowi aladriela co do marki i ceny a niestety czasami takie produkty maja slaby sklad :(.
To prawda. Wśród ciekawych postaw należy też wymienić emocjonalne związek z prezentowanym kosmetykiem. Niektóre osoby nie zatwierdzą komentarza, który brzmi: "ten krem nie nadaje się na zimę, ponieważ zawiera wodę". Masz rację, że wiele osób ślepo wierzy w zapewnienia producenta. Jak napisał, że do cery dojrzałej albo do suchych włosów, a ja jestem młoda, a włosy mam normalne, to nie mogę tego używać.
UsuńPrzyznaję Ci rację, co najgorsze sytuacja ta nie dotyczy tylko produktów z "niższej półki", ale również tych określanych jako "luksusowe", za które musimy płacić ciężkie pieniądze. Myślimy sobie, że jeśli drogie, to musi być dobrej jakości, a tu niemiła niespodzianka :(
OdpowiedzUsuńTo prawda, wiele kosmetyków za 200 zł ma taki skład, a czasami nawet gorszy od tych za 10 zł, dlatego warto patrzeć, co trafia do naszego koszyka. Też kiedyś myślałam, że to co droższe, na pewno ma lepsze właściwości. I to był ogromny błąd. Owszem, niektóre drogie produkty są świetne, ale nie jest to regułą.
UsuńCo do jakości sprzętu, spalił mi się zasilacz do laptopa dzień po upływie gwarancji. Mocno się zdenerwowałam.
OdpowiedzUsuńWspółczuję...Musiałaś wyłożyć na nowy ze swoich pieniędzy. Dzień wcześniej mogłabyś go reklamować...
Usuńnieraz zadaję pytania pod postami blogerek i wydaje mi się, że nie otrzymuję odpowiedzi z powodu braku własnego bloga (takie moje odczucia). W końcu ja nie zapewnię im większej popularności, poleceń w notkach itp. Parę komentarzy wyżej dziewczyna napisała o tym jak niektóre osoby uważają się za nie wiadomo kogo. Ostatnio przeczytałam pewien post, gdzie blogerka napisała o tym jak początkujące włosomaniaczki są desperatkami i olejują włosy na umór z zazdrości... Do pieca dołożyły inne blogerki pisząc,że ma całkowitą rację o.O Linku nie ma co podawać ;) Co do produktów i elektroniki to nie da się tego nie zauważyć. Kiedyś telefon używało się np. po rodzicach i długo służył. Teraz po 2 latach musi być nowy. A przed każdym zakupionym kosmetykiem chyba trzeba czytać składy i nie patrzyć, że co miesiąc kupujemy i jest ok. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńpatrzeć* ...
UsuńTeż mnie ostatnio zraził ten tekst o początkujących włosomaniaczkach ;) Wiadomo jak to jest, zaczyna się coś i chce się wszystkiego spróbować! Też tak mam... 6 olei w szafce stoi i póki co jeden tylko solidnie przetestowany xD Ale to wszystko nie powód, żeby od razu włączyć prześmiewczy ton. Zauważyłam, że dużo chętniej czytam dziewczyny, które są ledwie parę miesięcy dalej niż ja i zmagają się z jakimś problemami. U tych zaawansowanych przeraża mnie jeszcze bogactwo dodatków, półproduktów i kosmetyki których na oczy nie widziałam wcześniej
UsuńA ze sprzętem... no cóż. Rzeczy które się nie psują spowalniają gospodarkę. Teraz trwałość jest wyliczona na okres gwarancji :/
A co to za post? Chętnie przeczytam ;-)
UsuńCo do notki,to zgadzam się z większością ... Często wchodzę na jakieś notki skuszona zdjęciem i tytułem, a po wejściu okazuje się,że treści tam praktycznie nie ma ;) Ale wejścia są! ;)
http://wszystkonatematwlosow.blogspot.com/2012/11/dlaczego-poczatkujace-wosomaniaczki.html
Usuńevillemo: też wydaje mi się, że to normalna kolej rzeczy, chyba każdy tak miał/ma, że chce wszystkiego spróbować ;) wiadomo, że w końcu z tego zrezygnujemy gdy dobrze poznamy własne włosy, to co lubią, czego nie, jakie oleje pomagają, a które odpadają. Ja akurat jestem w tym początkowym okresie i chętnie czytam historie włosowe, porównuję czy akurat moje włosy nie zachowują się podobnie itp. a czytając takie posty jak ten powyżej nie wiem co sama mam myśleć... zero porad tylko stwierdzenie o zazdrości.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZajrzałam na blog autorki tego tekstu i jestem zaskoczona, że osoba która jak sama pisze-jest włosomaniaczką od kwietnia tego roku (długi staż ;P) ocenia innych. Cóż, resztę przemilczę ;D
UsuńsrebrnaLENTI@
Usuńmiałam napisać dokładnie to samo :P czytając jej mądrości jestem za ograniczeniem internetu dla dzieci- czytaj, ale nie pisz..
kvanished@
ja także nie mam bloga i odpowiedz się trafi raz na ruski rok, cóż począć ;-)
To jest ciekawe, że komuś chce się zadać tyle trudu, żeby sprawdzić, czy autorka ma bloga niż odpowiedzieć na proste pytanie... Ludzie nie przestają mnie zadziwiać.
UsuńA posta tej dziewczyny zupełnie nie rozumiem... Bezsensownie krytykuje inne dziewczyny, zamiast przypomnieć sobie własny początek, kwiecień wszak nie był tak dawno temu, i tę ekscytację, gdy zaczynało się robić coś dobrego dla swoich włosów. Co złego jest w tym, że ktoś kupuje kilka olejków i je testuje? Jak inaczej ma poznać preferencje swoich włosów? Żadna teoria nie zastąpi eksperymentów przeprowadzonych na własnych włosach. Czasami mam wrażenie, że niektórzy uważają się za guru, choć nie mają do tego najmniejszych podstaw.
ja tam nie przemilczałam, musiałam jej skrobnąć kilka słów co o tym myślę...
Usuńkarminowe.usta@
UsuńJa zajrzałam na link podany przez kvanished, bo byłam ciekawa co napisała o początkujących włosmaniaczkach.
Ale kto ma odpowiedzieć na proste pytanie i jakie?? Bo nie wiem kogo się tyczy Twój komentarz.
kvanished pisała o tym, że nie ma bloga, dlatego rzadko jej odpisują na pytania. Chodziło mi o to, że jak ktoś ma czas, żeby sprawdzić, czy dana komentatorka ma bloga, to równie dobrze mogłaby odpisać na postawione pytanie:) Przepraszam, ze tak nieczytelnie to napisałam:)
UsuńAha. Teraz rozumiem ;)
UsuńRównież nie prowadzę bloga i też czasem mam wrażenie jak kvanished, że z tego powodu właśnie, moje pytanie jest ignorowane. Myśle że to zalezy od blogerki, jakie ma podjeście do swoich czytelników i bloga, tak jak wspomniałaś.
W doddatku nie posiadam konta na fejsie (uważam za zbedne, do komunikowania mam tel ;)) czego wiele ludzi nie rozumie.
I zapomniałam dodać że jest wiele blogerek które mają dużą liczbę obserwatorów i odpisują na pytania a nawet komentarze ;) Na takie blogi chętnie zaglądam ;)
UsuńTo prawda:) To blogerki z pasją, które chętnie odpisują na komentarze. I reagują na potrzeby czytelników. Niektóre blogerki przygotowują specjalne notki, w których rozwiewają wątpliwości swoich czytelników związane np. z olejowaniem włosów:)
UsuńCo do Facebooka, to kiedyś na pewien czas go wyłączyłam, to koleżanka do mnie napisała, jak mogę nie wchodzić na portal. Po prostu w tamtym okresie nie miałam na to ochoty i też nie zamierzałam się nikomu z tego tłumaczyć.
napisałaś rewelacyjny artykuł - powinni go opublikować w jakiejś gazecie.
OdpowiedzUsuńnajbardziej tą bylejakość widać właśnie na przykładzie pralki, ewentualnie telefonów komórkowych - kiedyś mój brat niechcący zrzucił z balkonu sławetną Nokię 3310 i nadal działała, obecnie wystarczy rozmowa na deszczu i telefon jest do naprawy (czyt. wymiany). i co do blogów również masz rację - nie rozumiem, skąd tyle wejść na niektóre witryny, skoro nie ma na nich absolutnie żadnej treści.
myślę że najważniejsze to się samemu w tym nie zatracić, tylko pilnować aby samemu dobrze wywiązywać się ze swoich obowiązków.
pozdrawiam
Cieszę się, że moja notka przypadła Ci do gustu. Powstała zupełnie spontanicznie po notce krzykli, która mnie poruszyła. Sama od pewnego czasu spotykam się z takim zjawiskiem. Tuż po gwarancji padł mi telewizor LCD. Poszła cała karta graficzna. Gdyby popsuł się tydzień wcześniej, mogłabym go oddać do naprawy, nic za to nie płacąc. Zrobienie tego na własną rękę jest dość kosztowne, dlatego prawdopodobnie kupię nowy odbiornik. A szkoda, bo temu niczego nie brakowało, a nie lubię zanieczyszczać środowiska.
UsuńPodpisuję się pod wszystkim, co napisałaś. A od siebie dodam jeszcze jedno - w dzisiejszych czasach nawet pomidory nie mają smaku i to o czymś naprawdę świadczy :/ Coraz częściej tęsknię za tymi starymi, dobrymi czasami...
OdpowiedzUsuńBrak zapachu ma związek z tym, że obecnie dąży się do tego, aby pomidor był twardy, ponieważ można go transportować bez uszkodzeń, po czym przechowywać przez wiele tygodni... Po raz kolejny kłania się nam czysta ekonomia...
UsuńTylko, że to nie jest normalne. Tak samo jak wstrzykiwanie denaturatu (zwróć kiedyś uwagę na maleńkie dziurki jak po igle - one nie są wynikiem przypadkowych uszkodzeń) i opryskiwanie gazem żeby między pomidor wcześniej nabrał kolorów... a w środku był mimo to nadal niedojrzały :/ Ja staram się wybierać owoce i warzywa z tych pewniejszych źródeł, a w przyszłości mam zamiar założyć swój mały ogródek, bo przeraża mnie to co się obecnie dzieje...
UsuńTo prawda, ze warzywa i owoce, które trafiają na nasze stoły, zazwyczaj dojrzewają w sztucznych warunkach i zawierają sporo chemikaliów, co z pewnością na dłuższą metę nie jest dla nas obojętne. Ja w sezonie staram się robić zakupy u sprawdzonych sprzedawców, często działkowiczów, ale teraz jestem w znacznej mierze zdana na asortyment sieciówek...
UsuńW dzisiejszym świecie trzeba mieć uszy i oczy szeroko otwarte.
OdpowiedzUsuńA co do blogerek...dostaję kilka prób tygodniowo o wysłanie produktów do testowania i niestety prawie w każdym pojawia się PS: treść mojej recenzji do uzgodnienia...przykre to.
myślę, że kłamstwo ma któtkie nogi.
dlatego ja w mojej firmie staram się mieć zasady i wiecie co? zawsze zostaje z tyłu w wyścigu z konkurencją.
na szczęście dawno przestałam się tym martwić i staram się po prostu robić swoje.
Mając własne produkty, widzisz, jak funkcjonują niektóry blogi zawiązywane dla współprac. Nie liczy się dobro czytelniczek, napiszą nawet najbardziej kłamliwą recenzję, żeby tylko otrzymać darmowe kosmetyki... To bardzo smutne. Najważniejsze, że masz czyste sumienie, a dobre produkty zawsze znajdą grono nabywców, może nie będą to takie obroty, jak w niektórych sklepach internetowych, ale będą to jednocześnie wierne klientki, które chętnie będą do Ciebie powracać:)
UsuńZgadzam się z całym tekstem, podzielam spostrzeżenia, chociaż nie wiem, czy chodzi tu o bylejakość. Ja bym nazwała to cwaniactwem, żeby dostać jak najwięcej jak najmniejszym kosztem. A kolejne wersje GG i AQQ to inna sprawa. Używam tylko tego drugiego i denerwują mnie nieco wiadomości o nowej edycji, ale ostatecznie je ignoruję i działam na starej :)
OdpowiedzUsuńWczoraj wpadł mi w ręce chleb ze składem długim jak kolej transsyberyjska, m.in. z wymienionym przez Ciebie kwasem cytrynowym. Szykuję baardzo dogłębny post na ten temat, bo mam szczerze dość chemicznych pseudowypieków które nazywa się chlebem.
To cwaniactwo i chęć zysku sprawia, że dostajemy produkty kiepskiej jakości...
UsuńCo do chleba to również się zgadzam. W moim faworycie znalazłam benzoesan sodu, dwutlenek siarki, karmel amoniakalny, masę spulchniaczy i glutaminian sodu. Hitem ostatnich dni jest kapusta kwaszona ze słodzikiem.
odpisywanie w komentarzach no własnie, pisałam ostatnio u jednej znanej blogerki komentarz, ok. miesiąca temu i odpowiedzi dalej nie otrzymałam, a bardzo chciałam wiedzieć
OdpowiedzUsuńo bylejakości sprzętu nie wspomnę
Też kiedyś napisałam do jednej blogerki, którą chyba 95% blogerek ma w obserwowanych. Pytałam o dość istotną kwestię, aczkolwiek nie prywatną. Moje pytanie dotyczyło notki, którą opublikowała. Przymierzałam się do zakupu, dość drogiego i chciałam skorzystać z wiedzy mądrzejszych osób. Przez 2 tygodnie nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, w końcu skorzystałam z porady koleżanki, która nie do końca siedzi w temacie, ale dysponuje pewną wiedzą. Na szczęście udało mi się dokonać dobrego zakupu.
UsuńMam podobne odczucia co Ty. Odniosę się do wątku o blogerkach. Naprawdę szanuje ich wiedzę i pracę, ale nieodpowiadanie na konkretne pytanie jest z ich strony nieszanowaniem czytelników. Zauważyłam tendencję odpowiadania na pierwsze komentarze i to raczej w wypadku, gdy są one pełne ochów i achów. Wpis choćby troszeczkę negatywny wiąże się z posypaniem się na taką osobę gradem nieprzyjemności. Sama się przez to parę razy zraziłam i dlatego rzadko umieszczam komentarze.
OdpowiedzUsuńAle chyba to co mnie najbardziej drażni i powoduje, że nie odwiedzam danego bloga, to fałsz. Chyba nie da się inaczej tego nazwać, jeżeli blogerka od początku deklaruje swoją miłość do zwierząt i pisze, że nie używa kosmetyków testowanych na nich. Nagle po nawiązaniu współpracy z firmą, która takie testy robi, już nie wspomina o tym. Ładnie i grzecznie pisze recenzję, w której nic o testowaniu nie wspomina. Umieszcza jedynie swoje zachwyty nad danym kosmetykiem, a na zwrócenie uwagi reaguje usunięciem komentarza...
Takie sytuacje się niestety zdarzają i świetnie pokazują, że nawet tak niezależne 'środowisko' jest podatne na manipulację i łatwo poddaje się, by osiągnąć zysk...
Tym jakże 'optymistycznym' akcentem kończę swój przydługi komentarz :]
Pozdrawiam,
Szarooka
Czasem mam wrażenie, że odpowiadają na pierwsze komentarze, ponieważ parę minut po publikacji notki chcą sprawdzić, jak zostanie przyjęta, no i żeby jakoś to wyglądało. Potem zero odzewu. Nie wymagam, żeby ktoś odpisywał na każdy komentarz chwalący kolor lakieru, ale jeśli czytelniczka pyta o to, gdzie kupiła ten balsam, bo zupełnie nie zna tej firmy, to odpowiedź jest tu mile widziana.
UsuńAlbo zmienia się producent, bo firma zostaje przejęta.
OdpowiedzUsuńNp bardzo lubiłam sery milkland, po zmianie producenta stały się niedobre.
Z tą zmianą producenta to w pełni się zgadzam. To najlepiej widać na produktach Biedronki. Nagle zlecają produkcję komu innemu i zmieniają się właściwości wyrobu.
UsuńCo do blogerek jeszcze, bo zapomniałam dopisać- czasami istotne pytania niby są pomijane, ale nie dziwię się np topowym blogerkom włosowym, że nie mają siły odpowiadać 100 razy na to samo, szczególnie że można to znaleźć w 2 mnuty na blogu przez wyszukiwarkę lub etykiety.
OdpowiedzUsuńI lubię urozmaicone posty- np post o zakupionych książkach czy ulubionych herbatach. O ile pojawią się tam parę słów i nie jest to taki zapyhacz na odwal się :)
Też nie mam nic przeciwko postom o sałatce, książce, herbacie, ale chcę widzieć tam minimum treści. To nie musi być nic wyszukanego, ale np. krótki opis herbaty, jej zapach, smak. Samo zdjęcie, chyba że jest bardzo artystyczne, to dla mnie taki typowy zapychacz. Nie mam dzisiaj pomysłu albo zwyczajnie mi się nie chce, ale mam 2000 obserwatorów, więc wrzucę kotleta, co najmniej 1000 wejdzie, a firmie oferującej współpracę wyślę dobre statystyki.
UsuńRzeczywiście niektóre pytania dotyczą ciągle tego samego, ale zdarza się, że nawet te zupełnie nowe nie znajdują odpowiedzi.
Świetny tekst.
OdpowiedzUsuńW przypadku FB czy GG to po prostu poszukiwanie dodatkowych źródeł zysku.
W przypadku blogerek - ilość postów ważniejsza niż ich jakość. Lepiej dodać post 2 razy w tygodniu i niech będzie to porządna recenzja czy coś ciekawego, niż na siłę pisać coś codziennie...
Nie wiem, na jakiej zasadzie działa Facebook, ale moja koleżanka kiedyś wspominała o dość dziwnej sytuacji. Nie logowała się na Facebooka od kilku tygodni, nie ustawiła zapamiętywania hasła, ale gdy wchodziła na portale typu filmweb wśród osób lubiących tę stronę na Facebooku wyskakiwali jej znajomi. Moim zdaniem świadczy to o tym, że tego typu portale gromadzą nasze dane i nawet jeśli jesteśmy na filmwebie łączą nasze IP z IP, z jakiego logujemy się na Facebooku.
UsuńTeż wolę porządną recenzję, wcale nie musi być długa, najważniejsze, żeby przekazywała cenne informacje.
Nic dodać, nic ująć. Zawarłaś w tekście wszystko to, co najważniejsze. Szkoda tylko, że działania to niczym walka z wiatrakami...
OdpowiedzUsuńW pewnych dziedzinach można starać się o lepszą jakość siebie. I TO jest chyba najważniejsze a na pewno tam, gdzie mamy na to wpływ.
To prawda, zawsze możemy dbać o własne życie i swoim zachowaniem odstawać od "nowoczesnego" społeczeństwa. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu, swoją postawę możemy kształtować dowolnie.
UsuńBo to jest tak, albo bierzesz udział w owczym pędzie bądź wybierasz siebie. I to tyczy się większości przypadków. Tutaj mówię ogólnie o nas, o podejściu do życia. Oraz blogach.
UsuńTematy techniczne, zmiany formuł itd. to temat rzeka i mogłabym dużo na ten temat napisać bo mój mąż pracuje nad projektami. Wiem, jak wygląda to od podszewki i szkoda, że ta pogoń za "lepszym" bardzo często pomija stare.... W każdej dziedzinie, od kosmetyków po produkty codziennego użytku.
Opracowując nowe formuły bardzo często pomija się to co sprawdzone. Zamiast udoskonalać to, co już jest, bardzo często wymienia się to na coś zupełnie nowego. Czasami takie zmiany okazują się pomyślnie, ale nie zawsze tak jest i potem zmagamy się z bublami...
UsuńTeż mam dobrego laptopa, który liczy sobie 4 lata:) Ani razu się nie zawiesił, ani razu go nie formatowałam:) Świetny komputer mało popularnej firmy, w Niemczech cieszy się ona sporym zainteresowaniem, w Polsce przegrywa z Toshibą, Asusem, Acerem i HP.
OdpowiedzUsuńJa też zawsze zachowuję instalki. Ostatnio nawet zgrywałam jedną przyjaciółce, ponieważ miała dosyć zawieszającego się GG.
Niestety zgodzę się z Tobą, że świat dąży do bylejakości. Teraz już prawie wszystko nastawione jest na zysk, najlepiej szybki bez dużego nakładu pracy.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o kosmetyki, to na razie nie zdarzyła mi się taka sytuacja dot. tego samego produktu - pierwszy dobry, drugi bubel. Nie lubię za to różnic między testerem a produktem do sprzedaży. Często zdarza się tak, że próbka jest lepsza niż to co jest w pełnowymiarowym opakowaniu. To jest cwaniactwo na dużą skalę.
Co mnie bardziej irytuje? Wycofywanie dobrego produktu i to nie w celach zmiany szaty graficznej, a definitywne wycofanie np. z rynku polskiego. Babydream miało fajny krem, teoretycznie do piersi, ale świetnie nawilżał twarz i nie zapychał - nadawał się jako maseczka na noc. Został wycofany z PL, szkoda :( Nie wiadomo co z odżywką Isany, mam nadzieję, że wróci w innym opakowaniu.
Ja gg mam w wersji 7.7 i jak zobaczyłam nowe gg u swojego brata, to już wiedziałam, że na pewno go nie zainstaluję. Mam o tyle dobrze, że mam stary numer, ponoć te nowe nie działają na starych wersjach. W sumie ja też nie rozumiem tych zmian - przecież im prościej tym lepiej. Kogo oni chcą na siłę uszczęśliwić?
Z blogowaniem bywa różnie. Niektórzy faktycznie się wypalili, inni nie mają czasu np. ja. Do połowy grudnia nie mam kompletnie czasu na swój blog, tracę obserwatorów, jestem tego świadoma, ale nie będę nic na siłę pisać, żeby zapchać dziurę w statystykach. Są jednak osoby, które faktycznie wrzucają "inspiracje", są zadowoleni i jeszcze liczą na komentarze pod taką notką. Z odpisywaniem bywa różnie, nie ukrywam, że lubię jak mi ktoś odpisze nawet na jakieś przemyślenie (istotne pytania to inny temat). Częściej wracam na taki blog, np. do Ciebie :)
Podoba mi się to, że mimo braku czasu nie starasz się na siłę zatrzymać obserwatorek, wrzucając codziennie zdjęcie swojego śniadania/obiadu. Zauważyłam, ze są niektóre osoby, które nigdy nie wrzucą czegoś takiego, bo same będą czuły się z tym nie w porządku.
UsuńTo uszczęśliwianie na siłę dotyczy także producentów komórek. Ja od telefonów wymagam prostych funkcji: chcę móc przez niego rozmawiać, pisać SMSy, mieć budzik i kalendarz. To moje minimum. Telefon ma być prosty w obsłudze, nie zacinać się i nie psuć. Niestety, zdaję sobie sprawę, że niebawem nie będę miała możliwości zakupu takiego aparatu. Teraz każdy telefon musi mieć milion funkcji, z których i tak nie będę korzystała, bo nie zależy mi na publikacji zdjęć z kawiarni na Facebooku. Wiem, że są osoby, którym zależy na tej funkcji. I nie ma w tym nic złego. Chodzi mi jedynie o to, żeby każdy miał prawo wyboru.
A w przypadku testerów największe różnice widzę przy pigmentacji cieni. W drogerii/perfumerii wszystkie cienie są takie intensywne, w domu, nawet na Artdeco, daleko im do takiego nasycenia.
Też bardzo polubiłam wycofany krem Babydream. Nie wiem, czemu to zrobiono, ale mam nadzieję, że kiedyś powróci.
Dokładnie - nic na siłę :) Nie widzę w tym sensu. Zdjęcie obiadu tylko podparte przepisem i wrzucone jako notka z serii : Fiolka w kuchni ;D
UsuńZ komórkami mam podobnie. To ma być lekkie, ma dzwonić, wysyłać sms, budzić, liczyć, mieć stoper, dodatkową kartę na moją muzykę i możliwość zainstalowania opery ;) Nie rozumiem fenomenu smartphonów. Nie wykorzystuję w pełni swojego obecnego telefonu, a co dopiero taki.
Jak jest przepis to uważam, ze to wartościowy wpis:) Np. lele robi świetne zdjęcia potrawom i te notki są użyteczne, ponieważ możemy się na nich wzorować;) Ale samo zdjęcie gotowego kotleta nic nie wnosi...
UsuńJa korzystam może z 10% wszystkich funkcji, które ma moja poczciwa Nokia. Przy nowoczesnym telefonie marnowałabym jego potencjał...
A co to za firma ?
OdpowiedzUsuńJa mam niby składaka, bez znaczka firmowego są tańsze, ale już wydałam na niego ponad 500 zł przez naprawy tuż po okresie gwarancyjnym :/ Gdyby nie był robiony po znajomości to byłoby ok. tysiąca :/ To prawie nowy laptop ehhh
Fujitsu Siemens:) Był dosyć tani, dlatego zdziwiłam się, że tak długo mi służy bez zarzutu. Mój netbook Asusa, który jest dużo młodszy, często się wiesza. Tego Fujitsu wzięłam tylko dlatego, że po maturze spalił mi się komputer stacjonarny. Miałam wtedy tylko 2 tysiące do dyspozycji, a bardzo chciałam wyjechać ze znajomymi pod namioty, więc wzięłam komputer za 1400 zł. Moja mama kupiła mi system operacyjny, który sama wgrałam. Nawet nie sądziłam, że jestem sobie w stanie z tym poradzić. Dzięki temu zaoszczędziłam na informatyku:) I wyjazd doszedł do skutku:)
OdpowiedzUsuńNo proszę :) dobry przykład, że droga marka nie zawsze jest lepsza. Ja mam to szczęście, że M jest informatykiem, więc wiele rzeczy zrobi sam i czasami z pracy/studiów ma darmowe oprogramowanie.
OdpowiedzUsuńTak mi się przypomniało jeszcze co do pogorszenia jakości sprzętu - stara sokowirówka moich rodziców ma 26 lat i wciąż działa bez zarzutu, natomiast nowa - powiedzmy, że w podobnej cenie - nie wytrzymała roku.
Zazwyczaj te dwufazówki co miałam to były tłuste warstwy;/
OdpowiedzUsuńa Vichy i Nivea jeszcze nie próbowałam
Ja najbardziej lubię płyny micelarne:) Mają najlżejsze formuły:)
UsuńMasz dużo racji w tym co piszesz a dużo jej też nie masz. Dam Ci przykład na winach, bo tak chyba będzie najprościej - ale nawiązuje do Twojego "keczupu" :) Przy każdej marce powinien dopisany być rocznik. I tak białe wino marki xxx z 1995 roku zupełnie inaczej smakuje od tego z 1996. Dla klienta mogło ulec pogorszeniu, zmienić się na gorsze... a przecież tyle lat markę xxx kojarzył jako najlepszą w branży win. Owoce i warzywa każdego roku są inne. Wszystko zależy głownie od warunków atmosferycznych. Stąd produkty z nich wytworzone różnią się, mimo tej samej marki. Ja zauważyłam to po sokach "marwitkach", które uwielbiam. Czasami są bez smaku, ale to wszystko zależy od pogody, jaka towarzyszyła rosnącym marchewkom :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że nie możemy wyeliminować zmienności w przypadku roślin i zwierząt, z których produkujemy żywność. Dobry znawca win określi warunki atmosferyczne, w których dojrzewały winogrona. Bardziej chodziło mi o wyroby przetworzone typu kechup, czekolada itp., które nagle stają zbyt kwaśne, zaczynają przypominać mydło. Tutaj już nie jest to kwestia surowca, ale zmian w technologii...
UsuńKosmetyki to na prawdę poważna sprawa. Nawet sobie nie wyobrażasz ile reakcji chemicznych zachodzi na skórze przez ich stosowanie. Czasem wystarczy zmiana kremu, żeby płyn micelarny działał gorzej... lub lepiej... Wiele też zależy od tego co jemy, jaki tryb życia prowadzimy czy też w jakiej fazie cyklu miesiączkowego jesteś. Może zmieniłaś dietę i stąd gorsze działanie kosmetyku? Tu na prawdę można byłoby rozważać różne kwestie
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale myślę, że już przy pierwszej butelce zauważyłabym różnicę w działaniu w zależności od cyklu;) Aczkolwiek zgadzam się, że nawet głupia grypa jest w stanie zmienić zapach perfum, które goszczą na naszym ciele. Sama tego doświadczam w przypadku Jil Sander:) Gdy jestem chora, perfumy stają się skiśniałe...
UsuńJeśli chodzi o fb hmm masz rację. Wprowadzili osie czasu, łatwiej jest złapać wirusa, albo wejść w niechcianą aplikację. To robi postęp. Im coś trwa dłużej i jest bardziej popularne tym więcej osób chce to w zły sposób wykorzystać... A sam FB też chce się zmieniać, żeby ludzie szybko się nie znudzili, nie stracili zainteresowania portalem i znajdywali coraz to większe możliwości z korzystania z serwisu
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMnie najbardziej irytuje to, że ustawiam sobie, że chcę, aby dostęp do moich ogłoszeń na wallu mieli tylko znajomi, po czym za dwa tygodnie patrzę, że pod jedną z moich wypowiedzi istnieje ikonka, która oznacza publiczną wiadomość. Oni ciągle zmieniają politykę prywatności i nie sposób za nią nadążyć.
UsuńTrochę się rozgadałam, ale już kończę :) Co do starych mebli, czy urządzeń masz rację. Mój ojciec parę lat temu przewoził komodę 450 km od zmarłej babci. wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że taki mebel to skarb. Spróbujmy przewieźć tyle samo nowe meble... One rozkładają się już stojąc, co dopiero zabrać je na wycieczkę ;P To poniekąd wina człowieka. Mamy taką mentalność, że coś się nam szybko nudzi i chcemy nowe. Po co ścinać tyle biednych drzew jak można zrobić tanim kosztem meble z dykty a my i tak za rok kupimy nowe... No ale nie każdy tak myśli i nie wie, że kopiując meble za 5000 tysięcy, kupuje prawdziwy szajs ;/ Brakuje mi czasów prl-u. Człowiek miał mało ale doceniał to i dbał o to.
OdpowiedzUsuńTeraz meble bardzo często przypominają tekturę. Czasami mam wrażenie, że stare meble, które trzymam w piwnicy wyglądają lepiej od tych kupionych w sierpniu bieżącego roku. W szafce kuchennej już mam problem z zawiasami... Co ciekawe, zbyt często z niej nie korzystamy, bo trzymamy tam akcesoria do wypieku ciast.
UsuńSzczerze lubię Twoje notki tego typu, skłaniają do refleksji i zatrzymania się na chwile nad tematem.
OdpowiedzUsuńA bylejakość aż bije po oczach - sprzęty, coraz gorsze składy coraz droższych kosmetyków i (niestety!) ubrania! Temat, który dorzuciłabym do całego spisu. To, co oferują nam w tej chwili sklepy "firmowe" vel sieciówki to aż boli... Jakość tak słaba, że po dwóch praniach ubranie wygląda jak szmata do podłogi, a cena jak za złoto... A wystarczy pójść do lumpeksu i zobaczyć co znaczy ubranie dobrej jakości - chociaż raz coś kupić i przekonać się, że to co nam koncerny odzieżowe robią (nie wszystkie rzecz jasna, nie ma co generalizować) to wielka kradzież...
Pozdrawiam ciepło!
Postaram się co pewien czas zamieszczać tego typu notki:) Ale nie obiecuję, że będę robiła to regularnie, bo nie chcę też wymyślać tematów na siłę;) Jak coś skłoni mnie do refleksji, to przeleję swoje przemyślenia na klawiaturę i podzielę się z Wami;)
UsuńMasz rację. Trudno teraz znaleźć porządny sweter, bluzkę czy buty. Sweter mechaci się się po pierwszym praniu ręcznym, bluzka zaczyna się pruć, czarne spodnie po 3 praniu są szare, a buty szybko przeciekają i pękają. Niestety, te buble nie są tanie. Te wadliwe wyroby często kosztują 200 zł.
Bylejakość jest niestety tania, to odpowiedz na pytanie czemu kosmetyki naturalne sa droższe, bo nie maja taniej chemii i zapychaczy. Temat który poruszyłas jest jak najbardziej na czasie, musimy starac sie bronić przed tą bylejakościa, ja robie to starajac sie sama robic kosmetyki w miare mozliwosci lub uzywac tylko tych naturalnych jak oleje, masło shea. Po co płacic za chemie w kosmetykach gdy mozna znalesc lepsze odpowiedniki. Niestety z zywnoscia jest gorzej, trudna kupic cos bez zbednej chemii, cukru itp. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Kosmetyki naturalne są droższe, ponieważ pozyskanie ekstraktu czy naturalnego masła generuje większe koszty niż dodanie do kremu parafiny. Tak samo jest z perfumami. Naturalne olejki eteryczne są drogie, syntetyczne estry kosztują o wiele mniej. Też wolę zamówić półprodukty niż wydać parę złotych na krem, którego skład mnie nie zachwyca.
UsuńZgadzam się z Tobą w 100%. Chyba już wszystko schodzi na psy :/
OdpowiedzUsuńKiedyś znane marki starały się zachować renomę i dbały o jakość. Dzisiaj nawet one korzystają z kiepskiej jakości produktów i wypuszczają na rynek badziewie. Jako dziecko miałam buty Adidasa. Wspinałam się w nich na drzewa, trzepaki, biegałam po błocie, a mimo to nadawały się do użytku. Koleżanka ostatnio kupiła buty Adidasa i po miesiącu pojawił się problem z odchodzącymi podeszwami. Nie przyjęli reklamacji, ponieważ to rzekomo wina jej ciężkiego chodu...
Usuńnie kożystam z gg, bo za duzo jest zbędnych funkcji a na starszych wersjach nie niewyswietane sa wiadomości. Ja zauwazyłam, że próbki kosmetyków sa lepsze od całego produktu.
OdpowiedzUsuńTeż to zauważyłam:) Dzisiaj korzystałam z testera różu, który był świetnie napigmentowany. Gdybym nie znała go z relacji przyjaciółki, to pewnie uległabym magii testera. Na jej policzkach jest praktycznie niewidoczny, ale tester daje efekt jak róż mineralny.
UsuńFiolka, zazdroszczę Ci tego, że zawsze możesz liczyć na TŻta;) Mój niestety zupełnie się na tym nie zna. Sama muszę kombinować;D W kryzysowych sytuacjach zostaje przyjaciel, ale z nie każdym głupstwem będę do niego dzwonić;) Na szczęście są filmiki na YouTube`ie i różne fora, które wyjaśniają skomplikowane kwestie;)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką sędziwą sokowirówkę, wciąż robię w niej soki jabłkowe;) Od czasu do czasu trzeba tylko naostrzyć nóż;)
Seldirima, jak dba się o sprzęt to rzeczywiście można przedłużyć jego żywotność;) Swój poprzedni telefon miałam przez 5 lat:) I gdyby się nie popsuł, to dalej bym go używała.
Ja bym bez niego zginęła ;) Ostatnio naprawiał mi lapka przez internet (dzięki Ci Boże za takie programy), bo coś się zmieniło, że nie widział większej rozdzielczości i miałam ekran na 1/3 matrycy. Ja się męczyłam 30min i nie doszłam o co chodzi, a on zrobił to w 5min ;) Niestety nie jest idealnym informatykiem - w sprawach bloga nie jest w stanie mi pomóc i przy zmianach kodu też muszę się posiłkować forami ;) hehe
OdpowiedzUsuńŚwietny post, popieram - mógłby się znaleźć w poczytnej gazecie lub czasopiśmie internetowym. Masz bardzo mądre spostrzeżenia i nie sposób się z tym nie zgodzić!
OdpowiedzUsuńTwoje słowa bardzo mi schlebiają;)
UsuńSzkoda, że nie specjalizuje się w blogach i htmlu, ale za to umie naprawić lapka;) To zawsze jakieś ułatwienie;) Jak mi się zmieni rozdzielczość to zawsze panikuję, ale po pewnym czasie przywracam ustawienia. Nigdy nie pamiętam, jak to się robi i kombinuję;P
OdpowiedzUsuńCo do końcówki, też mnie strasznie denerwuje jak ktoś wali na pół posta opis producenta... a jego własne doznania to tylko kilka zdań...
OdpowiedzUsuńNie kumam tego...
Niektórzy jeszcze nie biorą tych zapewnień w cudzysłów i opatrują je sformułowanie:"działanie". Kiedyś przeczytałam dwa zdania i coś przestało mi pasować, bo widzę, że to działanie jest opisane specyficznym językiem marketingowców. Dopiero jak przewinęłam całość, to okazało się, że pod działaniem kryły się obietnice producenta, zaś sama recenzja ograniczała się do jednego zdania:"dobry krem za niewielkie pieniądze". Teraz już wiem, że takie barwne "działanie" to opis producenta i omijam ten fragment, ale kiedyś naiwnie sądziłam, że tego typu rzeczy bierze się w cudzysłów, stosuje kursywę.
UsuńWszystko już zostało tu ujęte w komentarzach, podpisuję sie pod wszystkim, choć w przypadku komentowania wypowiedzi czytelniczek blogów, czasem nie ma się siły komentować każdy wpis, choć ja zawsze lubię jak ktoś mi odpisze jeśli komentarz jest otwarty na odp.
OdpowiedzUsuńCo do bylejakości hmmmmmm
To normalne. Myślę, że większość osób zrozumie, że nie odpowiadasz na komentarz: "piękny kolor", ale jeśli ktoś pyta np. o dostępność albo o to, czy krem nadaje się pod makijaż, to starasz się odpowiadać. Niestety, na niektórych blogach widzę taką ścianę pomiędzy autorką wpisów a czytelniczkami. Blogerka ogranicza się do notki, ale nie odpowiada na żadne komentarze. Czasem ktoś pyta o porównanie odcienia podkładu do Bourjoisa/Revlona, myślę, że odpowiedź na to pytanie może być dla kogoś przydatna, dlatego odpisuję mu w pierwszej kolejności. Na resztę odpiszę, jak będę miała więcej czasu/sił.
UsuńBardzo mądry tekst. Poruszyłaś wiele istotnych wątków, że aż sama nie wiem od czego zacząć. Jeśli chodzi o sprzęty elektroniczne to słyszałam kiedyś od kumpla, że są one programowane na określony czas, który mają nam służyc. Po pewnym czasie po prostu przestają działać, a wszystko to po to, by napędzać sprzedaż nowych. W tej dziedzinie jak i zapewne w każdej innej chodzi o to by producent zarobił. Stąd na przykład gorszej jakości składniki w kosmetykach, nafaszerowane chemią jedzenie itd. Rozumiem działanie tego schematu, bo każdy chce zarobić, ale w obecnych czasach zwykła chęc zarobku przeistacza się w kombinatorstwo kosztem nas, konsumentów, i to już zdecydowanie mi nieodpowiada. Temat bloggerek i ogólnie całej blogosfery to kolejny temat-rzeka. Ja ma do tego proste podejście- nie czytam blogów, które nic nie wnoszą/nie interesują mnie/są mało wartościowe. Nie odpisywanie na pytania swoich czyteników to zwykły brak szacunku. Jasne, że każdej z nas może zdarzyć się, że przeoczy jakiś komentarz, ale jeśli takie zjawisko pojawia się notorycznie to bloggerka jest u mnie skreślona i coraz mniej mam chęć ją odwiedzać. W ogole cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBeauty też o tym słyszalam o tym programowaniu od znajomego co naprawia:)
UsuńMam wrażenie, że producenci chcąc zarobić, coraz częściej sprzedają swoje wyroby w dużych opakowaniach. 30-mililitrowy rozświetlacz w płynie nie zostanie zużyty w ciągu 6 miesięcy przez osobę, które nie zajmuje się zawodowo makijażem, ale taka pojemność wiąże się z wyższą ceną. Podoba nam się rozświetlacz, to sięgamy po niego. Po pół roku wyrzucamy do kosza ponad połowę kosmetyku.
UsuńJa rozumiem, że ktoś czasem nie odpisze na komentarz. Wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy gorsze chwile, nasze prywatne życie wymaga większego zaangażowania.
To prawda. Takim przykładem jest chociażby krem do rąk Pat&Rub- pojemność 100 ml i czas zużycia 6 mies. Możliwe, że są osoby, które często sięgają po kremy do rąk, ale ja na pewno takiej ilości nie zużyłabym.
UsuńOczywiście, że czasem niejednej z nas to się zdarza, ale jeśli autorka ignoruje wciąż powielające się pytania czyteliczek albo wmawia, że nie odpisuje, bo nie ma czasu, a tymczasem regularnie zamieszcza posty to dla mnie jest to ignoracja czytelnika i śmierdzi mi takim gwiazdorstwem. Lubię miejsca w których czuje się luźną atmosferę, a autorka niestwarza niepotrzebnego dystansu. Kontakt z czytelnikami jest ważny i myslę, że bardzo wpływa na jakość bloga. Prowadząc dyskusje pod własnymi notkami niejednokrotnie dowiedziałam się wielu rzeczy i myślę, że moje czytelniczki także na tym skorzystały. Wartościowe wymiany zdań i doświadczeń to to na co zwracam uwagę klikając "obserwuję" :)
Pozdrawiam!
Ja też miałabym problem ze zużyciem takiej ilości kremu... Ja mniejsze tubki męczę miesiącami... Ale załóżmy, że te 100 ml może zużyć osoba, która w ciągu dnia kilkakrotnie korzysta z kremu. Natomiast w przypadku kolorówki duże pojemności to ewidentnie próba przechytrzenia klienta. 15 ml płynnego rozświetlacza Inglota nie da się zużyć w tak krótkim czasie. Nie jest to produkt, którego używa się na co dzień w dużych ilościach.
UsuńTeż nie rozumiem, dlaczego niektóre osoby wymigują się brakiem czasu, podczas gdy aktywnie udzielają się blogosferze. Publikują nowe notki, odwiedzają inne blogi, a przez tydzień nie znajdują czasu, żeby odpowiedzieć na najważniejsze pytania czytelniczek.
Ja też dzięki tego typu dyskusjom dowiaduje się nowych rzeczy. Kiedyś nie wiedziałam, że glinki nie wolno mieszać metalową łyżką, ale zostałam uświadomiona:)
Digg ja czasami na odpisywanie potrzebuje dobrych paru godzin :P ... ewentualnie musialabym zredukowac ilosc postow w tygodniu hyhy ;)
OdpowiedzUsuńPolecam, Ci serdecznie świetny i dużo mówiący w tym temacie film:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=QPPW8KM7eEU
może nie o branży kosmetycznej, ale ogólnie o podejsciu firm do zycia produktu!
Dziękuję, obejrzę w wolnej chwili:) Interesuje mnie ta tematyka;)
Usuń"Coraz częściej odnoszę wrażenie, że nie jest to uboczny skutek przeniesienia produkcji do Chin, lecz zaplanowane działanie producentów, którzy zdają sobie sprawę, że po dwóch latach konsument będzie zmuszony do zakupu nowej pralki".
UsuńI dobre odnosisz wrażenie. A MuStories dobrze prawi, koniecznie obejrzyj. :)
Świetny wpis, tak w ogóle. Widać, że Ty nie z tych, co pokazują zdjęcia kotleta ;) Cieszę się, że Hexx podała linka.
Na pewno obejrzę. Jutro mam wolne, więc będę nadrabiała filmy, a ten jest wart zapoznania.
UsuńStaram się, żeby moje notki zawierały też jakoś treść;) Jak nie mam czasu, to po prostu nie piszę. W takich sytuacjach nie szukam na dysku zdjęć sałatek/bombek/kanapki, bo co generować sztuczny ruch i zainteresowanie;)
maus, ale chociaż odpisujesz na część, a to znaczy, że szanujesz swoje czytelniczki. Czasami zwyczajnie nie starcza nam czasu i jeśli widzimy, że ktoś chwali kolor lakieru, to możemy wstrzymać się z odpowiedzią;) Najważniejsze, żeby w miarę możliwości starać się odpowiedzieć na pytania. Pod warunkiem, że są racjonalne. Czasami widzę, że niektóre dziewczyny nawet nie przeczytają posta do końca, bo inaczej wiedziałyby, co to za odcień, ile kosztuje etc. Takie komentarze-szablony to też swoista plaga ostatnich miesięcy. Do szewskiej pasji doprowadza mnie: "ciekawy blog, poobserwujemy" wklejone na wszystkie blogi z beauty blogs/ blogrolli.
OdpowiedzUsuńw gonieniu za wszelkimi ulepszeniami i ewolucja czesto zatracamy to co najwazniejsze. ot co...
OdpowiedzUsuńNiestety, chyba każdy z nas czasami poddaje się i przyłącza choć na moment do tej gonitwy... Ważne, żeby zachować przy tym świadomość...
UsuńNo tak... staram sie :) ale mi to po prostu sprawia przyjemnosc :) ... choc czasami jak z braku czasu sie opuszcze i potem mam trzy posty, na ktore musze poodpowiadac, to mam ochote uciec ;)
OdpowiedzUsuńU mnie na szczescie te szablonowe komentarze nie pojawiaja sie za czesto ale nie da sie ukryc jest to irytujace.
Ja bardzo lubię odpowiadać i staram się to robić na bieżąco, ale czasami akurat brakuje mi czasu albo coś wypadnie, to odpowiadam po dwóch dniach. Mam nadzieję, że czytelniczki to rozumieją;) Czasem wyjdzie dużo komentarzy, ale każdy z nich mnie zawsze cieszy, bo znaczy, że ktoś jednak czyta to, co piszę:)
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis ;-) Mnie denerwuje fakt, że w próbkach kosmetyków znajduje się nieco inna, lepsza zawartość niż w oryginalnym pełnowymiarowym kosmetyku. Konsument otrzymując próbkę jest zachwycony działaniem kremu a to wszystko tylko po to by kupił pełnowymiarowe opakowanie. Szkoda, że już na samym początku tak się nas oszukuje. Jeśli chodzi o zmianę składu w kosmetykach to chyba mnie nic takiego jeszcze nie spotkało. Miałam natomiast sytuację, że kończąc jeden krem byłam zachwycona, kupiłam drugi taki sam i strasznie mnie zapchał. Nie wiem czy to wina zmiany składu gdyż drugie opakowanie kupowałam w bardzo niedługim czasie od zakupu tego pierwszego opakowania.Być może to wina substancji, które ładują do kosmetyków. Z początku skóra nie reaguje tak negatywnie, a gdy się juz przyzwyczai do jakiejś substancji działa na nią alergią i wypryskami.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Parę razy podczas porównywania próbek z pełnowymiarowym produktem zauważyłam znaczne różnice w składzie. Próbka nie zawierała parafiny, a pełnowymiarowy krem miał ją w "pierwszej piątce".
UsuńTeż kiedyś miałam przykrą sytuację, że krem przeciwko przebarwieniom zapchał mnie pod koniec opakowania. Myślę, że w pewnym momencie skóra zaczyna reagować na zapychacze, nie zawsze jest to natychmiastowa reakcja. Być może dlatego, że występują gdzieś pośrodku składu i musi nastąpić efekt kumulacji...
Tak, ta bylejakość jest właśnie najgorsza.
OdpowiedzUsuńZresztą problem ze współpracami jest taki, że blogi w przeważającej części stały się po prostu gazetkami reklamowymi...
Niektóre wpisy naprawdę przypominają gazetki reklamowe wrzucane do skrzynek. Jedno zdjęcie, cena, strona firmy, która nawiązała współpracę, zapewnienia producenta. I jedno zdanie od siebie: "dobry produkt". Nie wymagam elaboratów, ale lubię jak notka zawiera jakąś treść. Chyba że jest to zdjęcie makijażu lub mani, wtedy najważniejszy jest uzyskany efekt:)
UsuńCałkiem fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń