Annabelle Minerals podkład rozświetlający, cień do powiek i pędzelek do blendowania


Marka Annabelle Minerals jest mi doskonale znana, korzystałam z jej dobrodziejstw parę lat temu, gdy miałam problemy z cerą. Między innymi dzięki minerałom udało mi się wyprowadzić buzię na prostą;) Wszystkim kobietom, które skarżą się na pryszcze, podskórne gule i zaskórniki gorąco polecam minerały. One naprawdę świetnie kryją i nie rozumiem oporów przed ich stosowaniem, skoro mogą nie tylko zakryć niedoskonałości, ale też podleczyć skórę:) W związku z tym, iż cenię sobie jej zdrowie, bo wiem, jak łatwo można je utracić i potem mocno nad tym ubolewać, gdy naszła mnie ochota na rozświetlacz, pomyślałam o minerałach. Szczerze, zawsze lubię zerknąć na skład i jak widzę jakieś pochodne parafiny, silikony itp., to sobie odpuszczam, bo to może potężnie zapychać. Podkład rozświetlający Annabelle Minerals ma bezpieczny skład i rzeczywiście jest odpowiedni dla mojej skóry. Oprócz niego testowałam też cień do powiek, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Do wypróbowania wybrałam też pędzelek do blendowania. Jak sprawdziły się poszczególne produkty?

Annabelle Minerals cień do powiek





Annabelle Minerals mineralny podkład rozświetlający Beige Cream

Wybrałam najjaśniejszy odcień z chłodnej gamy kolorystycznej. Muszę przyznać, że okazał się on strzałem w dziesiątkę. Zacznę od tego, że rzeczywiście jest to beż utrzymany w chłodnej, srebrzysto-różowej tonacji. Na mojej bladoróżowej cerze wygląda fenomenalnie. Jestem typową Śnieżką, więc muszę uważać z rozświetlaczami. Większość odcieni mi nie leży, bo jest za ciepła. Dlatego od razu pomyślałam o Annabelle Minerals, ponieważ mają podział na tonacje. Annabelle Minerals mineralny podkład rozświetlający Beige Cream jest bardzo drobno zmielony, przez co idealnie stapia się ze skórą twarzy. Na szczytach kości policzkowych prezentuje się bardzo naturalnie. Daje połyskującą taflę. Annabelle Minerals mineralny podkład rozświetlający Beige Cream nie ma w sobie nic z brokatu, co irytuje mnie w przypadku większości drogeryjnych rozświetlaczy. Bardzo ładnie odbija światło, nadając twarzy świeży, wypoczęty wygląd. Przyznam, że używam go także jako korektor pod oczy, gdy mam za sobą zarwaną noc. W tej roli sprawdza się wyśmienicie. Ładnie rozświetla dolinę łez, przez co nie widać zasinień. Delikatnie też kryje zasinienia. Ogólnie nadaje twarzy bardzo zdrowy wygląd, nie fundując przy tym efektu Edwarda ze Zmierzchu. Co najważniejsze, Annabelle Minerals mineralny podkład rozświetlający Beige Cream nie wpłynął niekorzystnie na moją cerę. Bardzo dobrze z nią współpracuje. Jest to produkt całkowicie bezzapachowy, który nakładam na twarz palcem lub pędzelkiem do rozświetlacza marki Inglot. W związku z tym, iż minerały to produkty wieczne, będzie służył mi jeszcze przez wiele miesięcy. Daję mu najwyższą możliwą notę, to taki produkt 10/10, ponieważ nie wysusza skóry pod oczami, nie obciąża jej nadmiernie, sprawdza się też w roli rozświetlacza i podkładu rozświetlającego. Polecam wszystkim bladziochom o urodzie Śnieżki, które boją się stosować produkty drogeryjne, ponieważ zależy im na utrzymaniu cery w dobrej kondycji.

Annabelle Minerals podkład rozświetlający Beige Cream

Annabelle Minerals podkład rozświetlający Beige Cream


Annabelle Minerals podkład rozświetlający Beige Cream

Annabelle Minerals cień glinkowy Milkshake

Na studiach kupowałam minerały, w tym cienie. Jednak były one naprawdę kiepskiej jakości, suche, tępe, nawet na bazie trudno było wydobyć z nich konkretny kolor, źle przylegały, szybko znikały z powieki, na dodatek większość okropnie się świeciła niczym brokat. Tamte cienie były jedną, wielką porażką. Nie chciały się blendować, osypywały się, pigmentacja również zawodziła. Niemniej nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła choć jednego cienia glinkowego Annabelle Minerals. Muszę przyznać, że kaolin jako baza to strzał w dziesiątkę. Cienie gładko suną po powiece niczym maty z My Secret. Są matowe, świetnie napigmentowane i nie potrzebują bazy. Na moich powiekach utrzymują się do wieczornego demakijażu. Nie podrażnia mojej wrażliwej spojówki. Annabelle Minerals cień glinkowy Milkshake to przepiękna, rozbielona lawenda. Stanowi ona doskonałą alternatywę dla beży, których używach na co dzień. Jest bardzo chłodna i pięknie komponuje się z moją brązową tęczówką, powiększając optycznie oko. Mój kolega ze studiów zawsze powtarza, że w takich jasnych cieniach i wytuszowanych rzęsach wyglądam jak kobiety z japońskiej mangi, bo moje duże oczy stają się jeszcze większe;)

Annabelle Minerals cień glinkowy Milkshake

Annabelle Minerals cień glinkowy Milkshake


Annabelle Minerals glinkowy cień do powiek White Coffee

Jakościowo jest taki sam jak Milkshake. Cień różni się jedynie kolorem, próbka, którą otrzymałam, jest popielata. Idealnie komponuje się z chłodną lawendą i nadaje się do załamania powieki. Ja bardzo lubię takie odcienie, a minerałki są wydaje, więc Annabelle Minerals glinkowy cień do powiek White Coffee wystarczy mi na długo, choć mam do czynienia z testerem. Czuję się zachęcona do zakupu pełnowymiarowego produktu.

Annabelle Minerals glinkowy cień do powiek White Coffee

Annabelle Minerals glinkowy cień do powiek White Coffee


Annabelle Minerals pędzelek do blendowania cieni

Jest absolutnie fenomenalny. Kształtem przypomina pędzel do blendowania Zoevy, który bardzo lubię za efekt, jaki pozwala uzyskać. Ale jest od niego dużo lepszy, gdyż nie traci włosia i nie drapie skóry powiek. Jest od niego dużo milszy w dotyku, wręcz aksamitnie miękki. Bardzo ładnie rozciera przejścia między poszczególnymi cieniami. W ogóle nie traci włosia. Na razie myłam go 3 razy, bardzo łatwo można go doczyścić z resztek produktu. Pomimo iż włosie jest jasne, nie chłonie pigmentu niczym gąbka. Na razie daję mu ocenę celującą i uważam, że warto po niego sięgnąć, gdyż jest naprawdę przyzwoity, a nie kosztuje majątku.

Annabelle Minerals pędzelek do blendowania cieni


Wszystkie omówione produkty są dostępne w sklepie internetowym Annabelle Minerals, do odwiedzania którego gorąco zachęcam:)

Na koniec zostawiłam Wam najciekawsze, czyli mój sylwestrowy makijaż wykonany z użyciem cieni Annabelle Minerals. Ten wieczór spędzałam, tańcząc przy latynoskich rytmach, więc postawiłam na fioletowe usta (matowa pomadka w płynie Kobo Professional odcień Amaranth) oraz jasne oczy i rozświetloną twarz.
makijaż sylwestrowy

12 komentarzy:

  1. Mam ten pędzel do blendowania i uważam, że jest rewelacyjny - nie znalazłam lepszego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także nie znam lepszego, naprawdę marka Annabelle Minerals stanęła na wysokości zadania:)

      Usuń
  2. Pięknie wyglądasz w tym makijażu :)Pędzel do blendowania cieni akurat by mi się przydał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten pędzel do blendowania cieni z Annabelle Minerals gorąco polecam:)

      Usuń
  3. piękny makijaż, dopiero wśród kosmetyków mineralnych znalazłam idealne odcienie podkładów, też jestem blada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako bladolica nigdy nie umiałam znaleźć podkładu w drogerii:(

      Usuń
  4. Mam od Annabelle podkład kryjący i bardzo go lubię, głównie właśnie za pigmentację, ale też za kolor. Niestety szybko się u mnie wyświeca i raczej nie jest długotrwały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z trwałością jest naprawdę super, ale każda cera jest inna:)

      Usuń
  5. Kosmetyki tej marki są naprawdę dobre :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Annabelle Minerals ma świetne produkty w swojej ofercie. Sama mam od nich kilka podkładów i różów:)

      Usuń

Pozostawiając u mnie komentarz, pozostawiasz u mnie swoje dane osobowe. Są one starannie przechowywane i nieudostępniane innym podmiotom.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...