Chyba każda
miłośniczka literatury czasem trafia na książki, które nie
wciągają. Można starać się je przeczytać, można odłożyć je
na chwilę na półkę lub w ogóle zrezygnować z dalszego czytania.
Teoretycznie nie powinno oceniać się powieści przedwcześnie, z
drugiej strony czasem naprawdę szkoda czasu. Co robię, gdy książka
nie wciąga?
Nie czytam książek, które mnie nudzą
Jestem osobą, która
żyje na wysokich obrotach, dlatego nie dysponuję dużą ilością
wolnego czasu. Uważam, że wychodzi tyle wartościowych książek,
że naprawdę nie warto zawracać sobie głowy tymi, które nie
wywierają na mnie odpowiedniego wrażenia. Co tu dużo mówić,
powieść ma mnie zachwycić już od pierwszej strony. Jeśli autor
nie postara się stworzyć poruszającej i intrygującej historii, to
jego strata. Ja nie będę męczyła się z książką, która mi nie
leży.
Nietrafiona książka może ucieszyć kogoś innego
Dość szybko podejmuję
decyzję co do dalszych losów książki. Jeśli przeczytałam
pierwsze kilkadziesiąt stron, a czuję się wyłącznie znudzona, to
odkładam powieść na półkę. Mogę podzielić się nią z kimś
innym, kto bardziej ją doceni. Każdy ma inny gust i inne potrzeby
czytelnicze. Nie twierdzę, że książka jest zła. Po prostu mnie
nie wciągnęła, więc szkoda czasu na jej dalsze czytanie. Mam całą
górkę powieści do przeczytania. Lepiej sięgnąć od razu po coś,
co mnie intryguje, niż czytać kolejne kilkadziesiąt stron i potem
mieć dylemat, tyle już przeczytałam, to wymęczę do końca.
Dobre streszczenie zamiast nudnej lektury szkolnej
Nie lubię się męczyć,
jak mnie coś uwiera, to pozbywam się zbędnego balastu. Naprawdę
nie widzę powodu, by na siłę czytać książkę, której początek
dobrze nie rokuje. Nie jestem licealistką, zresztą nawet w szkole
omijałam lektury, które mnie nudziły. Nie znoszę uczucia
znużenia, któremu na ogół towarzyszy poczucie zmarnowanego czasu.
Jak trafiałam na nudne kobyły typu Potop, to nawet nie
oszukiwałam się, że spróbuję to przeczytać. Od razu kupowałam
streszczenie w postaci pojedynczej książeczki. Chyba tylko dzięki
sprytowi, wciąż lubię czytać książki. Nigdy nie traktowałam
ich jak przymusu, tylko jako rozrywkę. Czytałam to, co lubię. Jak
opisy wydawały mi się brutalne i ohydne, to mówiłam goodbye i
kupowałam streszczenie. Naprawdę te małe książeczki z
opracowaniami są super. Można z nich spokojnie przygotować się do
sprawdzianu z książki i matury.
Ulubione lektury szkolne
Wszystkie książki,
które mnie nudziły, omijałam i omijam szerokim łukiem. Życie
jest za krótkie, by tracić je na rzeczy niedające nam żadnej
satysfakcji. Nie muszę przebrnąć przez Potop, by być
wartościowym i inteligentnym człowiekiem. Moją ulubioną szkolną
lekturą pozostanie Lalka, doceniam też literaturę obozową,
czyli Zdążyć przed Panem Bogiem, Inny świat oraz
Listy do Marii. Dziady uszły, przeczytałam je do końca. Ale
nie męczyłam się z Cierpieniami młodego Wertera, bo
uznałam, że szkoda czasu i dobrej energii na taką literaturę.
Lalka naprawdę mi się spodobała, przypominała trochę kobiecą
literaturę obyczajową. Gdy otworzyłam arkusz maturalny i
zobaczyłam Łęcką, byłam w siódmym niebie. Egzamin z polskiego
poszedł mi rewelacyjnie. To się nazywa szczęście. Z Potopem też
bym sobie poradziła, bo wystarczy odrobina inteligencji, znajomość
streszczeń i przedrukowany fragment.
Jak coś mnie nudzi, to
nie twierdzę od razu, że jest to kiepskie. Powieści, które mnie
nie wciągnęły, spodobały się mojej mamie czy koleżankom. Zatem
nietrafione książki przekazuję dalej. Ktoś ma z nich radość, a
ja mogę w tym czasie przeczytać coś naprawdę wartościowego.
Obecnie pochłaniam Serce w skowronkach Magdaleny Kordel;)
Ja przeczytałam sporo książek, które na początku mnie nudziły a potem okazywały się być bardzo fajne :D
OdpowiedzUsuńA ja tak nie umiem, jak mnie nudzi, to od razu odstawiam;) Bo tylko się irytuję, że tracę czas;)
Usuń