Kiedyś uwielbiałam testować nowe
kosmetyki. Miałam ich całkiem sporo. Obecnie ta faza stanowi tylko
wspomnienie sprzed dobrych paru lat. Aktualnie używam tylko
sprawdzonych kosmetyków, jedynie szaleję z odżywkami do włosów,
żelami pod prysznic i płynami do kąpieli. Jak zostałam
kosmetyczną minimalistką?
Przede wszystkim uświadomiłam sobie,
że jak moja skóra coś toleruje, to trzeba pozostać temu wierną.
Pamiętacie, swego czasu zmagałam się z kaprysami swojej cery. Gdy
sytuacja się poprawiła i ustabilizowała, aż żal było mi
ryzykować. Po co nakładać co tydzień nowy krem do twarzy? Po co
testować nowe serum, skoro poprzednie nie jest zużyte nawet w
połowie? Po co mi nowy puder, jak ten, który mam, wygląda świetnie
na skórze? Po co mi podkład, skoro cera wygląda dobrze i wystarczy
ją zmatowić? Gdy znalazłam żelazny zestaw: jeden olejek do
twarzy, jeden krem pod oczy, jeden peeling, jedna maseczka, jeden
puder, jeden róż, to pozostaję mu wierna. Nie testuję nic nowego,
cera jest ładna, nie szaleje. Czasem naprawdę warto zredukować
pielęgnację i makijaż twarz do minimum. Skóra będzie nam za to
wdzięczna.
Kosmetyczny minimalizm to też wygoda.
Już nie zastanawiam się, co dzisiaj nałożyć na twarz, czym
wytuszować rzęsy. Mam jeden kosmetyk z każdej kategorii. Jest
sprawdzony i dobry. W rezultacie rano wykonuję szybki makijaż i
zyskuję chwilę na śniadanie, której zawsze mi brakowało.
Zmieniam tylko szminki, dostosowuję je do swojej kreacji.
Wiem, co lubię w makijażu i co mi
pasuje. Kiedyś marzyłam o wielkiej paletce cieni do powiek.
Chciałam mieć wszystkie kolory tęczy, aby móc nimi się bawić i
eksperymentować. Nie nadążałam z kupowaniem wkładów w Inglocie.
Pewnego dnia nadarzyła się nawet okazja i stałam się posiadaczką
czekoladowej paletki cieni do powiek Too Faced. To właśnie ona
uświadomiła mi, że oryginalne kolory nie pasują do mojego typu
urody. Najlepiej wyglądam w beżach, jasnych różach. Nawet brązy
i szarości mi nie służą, bo mam ciemną tęczówkę i lepiej ją
rozjaśnić. Nie cierpię kresek, dziwię się sobie, że uległam
manii na ich malowanie i używanie eyelinera. Przy ciemnej oprawie
oczu wygląda to wręcz karykaturalnie, gdy namaluję sobie jaskółkę.
Wiem, że pasują mi tylko różowe róże do policzków. Ze
szminkami mogę eksperymentować, byle były w żywych odcieniach.
Nudziaki, beże, delikatne róże – to nie dla mnie, wyglądam w
tym mdło i bez wyrazu. Jeśli nowa szminka, to tylko matowa,
najlepiej w kredce. Bronzery, rozświetlacze to kosmetyki, za
którymi nie przepadam. Podkładu nigdy nie lubiłam, a teraz nie
muszę go używać, więc zniknął z mojej kosmetyczki. Brwi dobrze
podkreślić tuszem Bobbi Brown lub kredką L`Oreal w wersji dla
brunetek. Korektora pod oczy używam okazjonalnie, bo nie trafiłam
jeszcze na odpowiedni odcień. Potrzebuję czegoś ultra jasnego i
różowawego.
Poza tym ile można mieć napoczętych
kosmetyków służących do tego samego? W większości przypadków
oznacza to marnotrawstwo. Szkoda wyrzucać pieniądze. Jeśli nie
jesteśmy profesjonalnymi makijażystkami, to jeden podkład, puder,
bronzer i róż całkowicie nam wystarczą. Nie potrzebujemy kilku
kosmetyków jednego rodzaju, gdyż zwyczajnie ich nie zużyjemy.
Minimalizm kosmetyczny oznacza też
więcej miejsca. Kosmetyki nagle mieszczą się w toaletce, w szafce
w łazience. Nie trzeba się o nie potykać ani nigdzie ich
magazynować. Coraz bardziej doceniam ten fakt. Nic mnie nie
przytłacza, nie mam wyrzutów sumienia, wyrzucając do kosza resztki
produktu.
Oczywiście nie namawiam nikogo do
kosmetycznego minimalizmu. Niech każdy robi to, co uważa za
słuszne. Warto jednak zatrzymać się na chwilę i zastanowić. O
tym, że warto kupować tylko sprawdzone produkty, przekonałam się
na przykładzie kosmetyków do demakijażu i odżywek do włosów.
Czasem mnie kusi wypróbowanie czegoś nowego, bo mojego ulubieńca
nie ma już w drogerii. I potem okazuje się, że płyn micelarny w
ogóle nie działa, rozpuszcza kosmetyki tylko powierzchownie albo
niesamowicie uczula. Natomiast odżywki do włosów muszą mieć
ściśle określony skład, żeby moje pukle je polubiły.
Ja lubię testować nowości, ale dążę do tego, żeby zminimalizować zapasy :D
OdpowiedzUsuńJa obecnie schodzę z zapasów. Jak coś kupuję, to żel pod prysznic, płyn do higieny intymnej, płyn do kąpieli lub szampon.
UsuńJa jestem na etapie kosmetycznego hedonizmu, mam mnóstwo kosmetyków i uwielbiam testować nowe. To mi po prostu sprawia przyjemność i nie zamierzam narazie z tego zrezygnować. Szanuję kosmetyczny minimalizm i zastanawiam się, czy kiedyś też na niego postawię.
OdpowiedzUsuńMnie już hedonizm przeszedł;) Ale też kiedyś miałam pełno wszystkiego. Zresztą nadal mam dużo, ale już nic nowego nie dokupuję;)
UsuńJA mam pootwieranyc masę ... tego samego ;p
OdpowiedzUsuńHehe, też tak kiedyś miałam, gdy byłam na studiach. Wtedy przeżywałam fazę testerki;P Razem z koleżankami ciągle wymyślałyśmy sobie coś nowego, co chcemy wypróbować;P
Usuńminimalizmu nie doświadczę w żadnej dziedzinie, mam sporo kosmetyków ale nic się nie marnuje, jeśli mam za dużo to bez żalu oddaję siostrze, mamie koleżankom i kuzynkom. zawsze przy porządkach włączam sobie filmiki o minimalizmie, mam problem z pozbywaniem się ubrań . chomikuję i kupuję nowe.
OdpowiedzUsuńJa akurat mam pełno ciuchów i ciągle kupuję coś nowego, bo mi się podoba. Faktem jest, że noszę wszystko. Codziennie zakładam coś innego i naprawdę korzystam z zakupionych sukienek, spódnic itp.
UsuńJa jestem totalną minimalistką w życiu, więc wiem o czym mówisz :) Też kiedyś miałam masę produktów, które mi się nudziły i otwierałam kolejne wieczko. Teraz prowadzę zrównoważoną pielęgnację i pomimo, że coś mi się podoba, jest polecane, nie kupuję tego, dopóki nie wykończę dotychczasowego. Jak tak sobie człowiek pomyśli ile kasy topił w te produkty.. Co z tego, że potem obdarowało się rodzinę, jak kasa nie wróciła.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, szkoda pieniędzy, zawsze można je wydać na coś ciekawszego;) Ja szczerze mówiąc, wolę nie kupować kolejnych nowości kosmetycznych i w zamian sprawić sobie komplet bielizny szytej na miarę;)
UsuńJa w ogóle nie jestem minimalistką.
OdpowiedzUsuńJa nie jestem, jeśli chodzi o ubrania, zwłaszcza sukienki. Mam ich naprawdę sporo.
Usuń