Magdalena Witkiewicz
to polska pisarka, która cieszy się dużą popularnością
wśród kobiet ceniących sobie literaturę obyczajową. Ja także
należę do tego grona, ale z jej twórczością po raz pierwszy
zetknęłam się stosunkowo niedawno. Wydawnictwo Filia
niedawno wypuściło książkę, która zawiera dwie powieści
Magdaleny Witkiewicz. Wczoraj przeczytałam je jednym tchem.
Szkoła żon i Pensjonat marzeń to
pozycje obowiązkowe na posępne, szare dni.
Szkoła żon – Magdalena Witkiewicz
Książka rozpoczyna się
od krótkiego przybliżenia postaci głównych bohaterek. Dowiadujemy
się, że Julia właśnie rozwiodła się z mężem i zamierza
świętować ten fakt w gronie najbliższych przyjaciółek. Marta
bezskutecznie walczy ze zbędnymi kilogramami, pracując jako
pełnoetatowa matka dwójki małych dzieci. Z kolei Michalina pragnie
zrobić wszystko, by uszczęśliwić Miśka. Mężczyzna wciąż
wypomina jej, że nie potrafi właściwie pieścić ustami jego
penisa. Natomiast Jadwiga odkrywa, że jej mąż ma romans z młodą
sąsiadką. To na jej uszach widzi upragnione szafiry. Julia podczas
imprezy rozwodowej bierze udział w loterii wizytówki. Po raz
kolejny okazuje się, że kto nie ma szczęścia w miłości, temu
los sprzyja w inny sposób. To właśnie Julia staje się
właścicielką vouchera, dzięki któremu może pojechać do
niezwykłego spa. Ośrodek ten nosi tajemniczą nazwę – Zmysłowa
Szkoła Żon. Choć Julia nie jest już żoną i nie zamierza nią
być, uznaje, że spa to spa i warto skorzystać z okazji. W końcu i
tak planowała wyjazd na urlop. Pozostałe kobiety na wizytę w
Zmysłowej Szkole Żon decydują się świadomie. Michalina chce
nauczyć się seksu oralnego. Jadwiga znaleźć sposób na to, aby
ponownie oczarować swojego męża. Marta chce odpocząć od dzieci i
zrobić wreszcie coś dla siebie.
Zmysłowa Szkoła Żon to
wbrew nazwie nie miejsce, gdzie kobiety uczą się, jak schlebiać
gustom mężczyzn i robić wszystko, by ich misiaczki były w pełni
zadowolone ze świadczonych usług. Choć pensjonat na pierwszy rzut
oka może wydawać się oazą seksizmu i szowinizmu, w rzeczywistości
jest instytucją na wskroś feministyczną. Zmysłowa Szkoła Żon to
niezwykle spa, w którym uczy się kobiet, jak być dobrą dla siebie
i dbać o własne potrzeby. Już po przyjeździe Julia dowiaduje się,
w jak ciekawe i nietuzinkowe miejsce trafiła. Arleta wraz z Oskarem
przygotowują dla niej nietypową kąpiel, a masaż przeprowadzony
przez mężczyznę staje się źródłem intensywnego orgazmu. Z
kolei Michalina jest zawiedziona ofertą ośrodka. Nie może
zrozumieć, dlaczego jej masażysta nie chce nauczyć jej seksu
oralnego, tylko ciągle namawia ją do masażu z użyciem wonnych
olejów. Kobieta przyjechała tu w końcu dla swojego Misia, a ten
skoro płaci, to wymaga... Jadwiga, choć jest po pięćdziesiątce,
szybko nawiązuje kontakt z dziewiętnastoletnią Michaliną, która
odkrywa na nowo jej atuty. To właśnie ta szalona nastolatka pokazuj
statecznej matematyczce, że wciąż może być piękna, jeśli tylko
zadba o swój makijaż i fryzurę. Michalina chwali piersi Jadwigi,
uważa, że są dużo lepsze od tych, które sama posiada. Z kolei
Marta podczas treningu doznaje kontuzji i musi skorzystać z usług
fachowca. Ten wykonuje jej masaż, ale jednocześnie pokazuje jej, że
waży zbyt wiele i powinna coś ze sobą zrobić dla własnego dobra.
Ta bolesna prawda zmienia postawę Marty i popycha ją w kierunku
zmian.
Zmysłowa Szkoła Żon to
także miejsce, w którym Julia i Michalina trafiają na mężczyzn,
z którymi nawiązują gorący romans. Czy chwilowe
zauroczenie przerodzi się w coś więcej? Szkoła żon
to świetnie napisany erotyk, który nie jest tak
pretensjonalny jak większość Harlequinów, jednocześnie
jest na tyle delikatny, iż w niczym nie przypomina hard porno. Nie
ukrywam, że bardzo cieszy mnie ten fakt. Niestety, większość
powieści erotycznych jest zupełnie odrealniona i przesadzona. Albo
mamy tyle dziwacznych określeń na intymne części ciała, że
możemy poczuć się niczym w sanktuarium. Albo autorzy przesadzają
w drugą stronę, tworząc ostre porno. Akcja nie jest specjalnie
zaskakująca, w pewnym momencie staje się przewidywalna, niemniej
książkę przeczytałam z przyjemnością. Mam tylko takie
zastrzeżenie, które bardzo rzuciło mi się w oczy. W Szkole
żon jest mowa, że Marta jest radcą prawnym, po czym w
Pensjonacie marzeń okazuje się ekonomistką. Poza tym
nie pasują mi daty. Pod koniec Szkoły żon zostaje opisany
sylwester Julki i Konrada, po czym pada data 23 lutego. Wiem, że
autorka chciała w ten sposób gładko przejść do Pensjonatu
marzeń, o którym za chwilę Wam opowiem, niemniej wyszło
to dość osobliwie.
Pensjonat marzeń – Magdalena Witkiewicz
Pensjonat marzeń
stanowi kontynuację powieści Szkoła żon. To także
powieść pełna wątków erotycznych, niemniej jest ich tu
zdecydowanie mniej niż w pierwszej części. Pensjonat marzeń
rozpoczyna się od ukazania historii każdej z czterech
przyjaciółek. Marta wraz z Jackiem i dziećmi przeprowadza się do
Gdańska, gdzie poszukuje trenerki osobistej. W ten oto sposób
poznaje Agnieszkę – samotną matkę kilkuletniego Maksa, która
może pochwalić się idealnym ciałem. Pod wpływem ćwiczeń z
trenerką Marta gubi sporo kilogramów. Niemniej w pewnym momencie
przychodzi kryzys i kobieta rezygnuje z dalszej walki o smukłą
sylwetkę. Metoda treningu nie do końca jej odpowiada – Agnieszka
zamiast motywować Martę pozytywnymi rzeczami, demotywuje ją,
zwracając uwagę, że będzie wyglądała tak jak inne otyłe
kobiety. Jadwiga z kolei zaczyna spotykać się z Andrzejem,
mężczyzną, którego poznała przypadkiem w centrum handlowym.
Początkowo chodzi z nim tylko na kawę, później odwiedza go w
domu, żeby pograć w garibaldkę, a następnie postanawia pójść
na całość. Z kolei Julia wiedzie szczęśliwe życie, przy czym
Konrad pragnie ślubu, podczas gdy Julia nie jest jeszcze gotowa na
legalizację związku. Ukochany z trudem przekonuje ją do pracy
zdalnej. Michalina jest szczęśliwa, aczkolwiek czuje, że
potrzebuje przestrzeni tylko dla siebie. 4 przyjaciółki
postanawiają się spotkać w domu Jadwigi. Podczas babskiego
wieczoru zwierzają się ze swoich sekretów i obmyślają pewien
plan. Julia wspomina o tym, iż Ewelina poszukuje lokalu pod
Pensjonat marzeń, co najprawdopodobniej zmusi ją i
Konrada do przeprowadzki. Marta przypomina sobie o starym
pensjonacie, który widziała podczas weekendu. Jego właściciel
pragnie jak najszybciej pozbyć się nieruchomości, którą miała
prowadzić jego zmarła żona Malina. Pan Karol po sprzedaży
pensjonatu zamierza wyjechać do Francji na Lazurowe Wybrzeże.
Kobiety postanawiają sprawdzić, czy owa posiadłość nadaje się
pod filię Zmysłowej Szkoły Żon. Julia, pomimo złego
samopoczucia, wyjeżdża do pensjonatu wraz z Konradem, jego macochą
Eweliną i ojcem Waldemarem. Po zapoznaniu się z obiektem
postanawiają go nabyć i przystosować do potrzeb klientek. Jak
potoczą się dalsze losy bohaterek powieści Pensjonat marzeń?
Czy filia Zmysłowej Szkoły Żon odniesie sukces? Co jest przyczyną
złego samopoczucia Julii? Czy Michalina przekona się do
współdzielenia mieszkania ze swoim ukochanym? Jak potoczy się
romans Jadwigi? Aby uzyskać odpowiedzi na te pytania, musicie
przeczytać Pensjonat marzeń, do czego Was gorąco
zachęcam.
Magdalena Witkiewicz
w niedzielne popołudnie przeniosła mnie w inny wymiar i pozwoliła
na kilka godzin oderwać się od rzeczywistości. Jej styl jest
zbliżony do Magdaleny Kordel – obie tworzą książki
lekkie i napełniające serca czytelniczek tak bardzo potrzebnym
optymizmem. Jeśli lubicie Magdalenę Kordel i Katarzynę
Michalak, to Magdalena Witkiewicz też przypadnie Wam do
gustu. Na półce z książkami mam jeszcze dwie powieści tej
znakomitej polskiej autorki – Pierwsza na liście i
Cześć, co słychać?
karminowe.usta
Lubię Kordel, a Witkiewicz mam na liście do przeczytania
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz dać jej szansę, pisze naprawdę ciekawie:)
UsuńTo raczej nie moje typy, za to jakiś czas temu wybrałam i przeczytałam genialną "Moralność Pani Piontek" oraz świetnie skonstruowaną "Awarię małżeńską".
OdpowiedzUsuńMuszę rozejrzeć się za "Awarią małżeńską", opis wygląda naprawdę ciekawie:)
UsuńPrzy obu pozycjach gwarantuję Ci dużą dawkę śmiechu, trafnych uwag. Przede wszystkim życiowo :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki :( Ja ostatnio z polskich obyczajowych powieści sięgam po Hannę Cygler. Panią Witkiewicz też po recenzji sądzę, że poznam w niedalekiej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńHannę Cygler też bardzo lubię, ale nie umiem przejść przez jej najnowszą powieść "Za cudze grzechy".
UsuńPrzyznam szczerze że ostatnio jestem tak zachłyśnięta skandynawskimi kryminałami że nic poza nimi nie widzę ! Autorki nie znam ale bardzo mnie zachęciłaś bym się z nią zapoznała ! ;)
OdpowiedzUsuńJaki skandynawski kryminał czytasz obecnie?:)
UsuńNie znam tej książki, ale zaciekawiła mnie Twoja recenzja.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest naprawdę godna uwagi, jeśli lubisz literaturę obyczajową:)
UsuńZaobserwowałam.
OdpowiedzUsuń