Kilka lat temu
przeprowadzono badania w Wielkiej Brytanii, które wykazały, że
większość obywatelek tego kraju nie pozbywa się przeterminowanych
kosmetyków. Mogłoby się wydawać, że w społeczeństwach
zachodnich, których członkowie cieszą się lepszym statusem
materialnym, największą uwagę poświęca się zdrowiu. Tymczasem
Brytyjki, podobnie jak przedstawicielki innych narodowości,
niechętnie rozstają się z przeterminowaną maskarą czy szminką.
Z własnego doświadczenia wiem, że wyrzucaniu kosmetyku
spożytkowanego tylko w połowie towarzyszy uczucie marnotrawstwa.
Wszak za te produkty w przeszłości przyszło nam zapłacić.
Szanuję pieniądze, ale w przypadku przeterminowanych kosmetyków
zwycięża zdrowy rozsądek. Uważam, że moje zdrowie i
bezpieczeństwo nie ma ceny. Wolę wyrzucić do kosza kilkukrotnie
używany tusz za 100 zł, niż tygodniami borykać się z infekcją
oczu. Gdy pozbywam się przeterminowanych kosmetyków, dostrzegam, że
zbyt często daję się ponieść emocjom. Kupuję kolejną pomadkę,
choć posiadam już 20 innych, których nie zdążę wykorzystać
przed zalecanym terminem. Staram się nad tym zapanować, ale nie
jestem fanatykiem. Gdy trafię na oryginalny odcień pomadki, który
pasuje do mojego typu urody, to decyduję się na poszerzenie
kolekcji. Wszak nie należy odmawiać sobie drobnych przyjemności;)
Na opakowaniach
kosmetyków możemy spotkać się z dwoma oznaczeniami. Często przy
numerze serii widnieje termin przydatności. Załóżmy, że nasza
nowa maskara jest ważna do 20.11.2014 r. Jednakże jeśli dzisiaj
pomalujemy nią rzęsy, to będziemy musiały się jej pozbyć za 6
miesięcy, czyli na początku czerwca. Tę drugą informację
znajdziemy w symbolu przedstawiającym słoiczek.
Istnieje
prawdopodobieństwo, iż na początku czerwca 2013 roku nasza maskara
wciąż będzie wyglądała dobrze. Nie odnotujemy gwałtownej zmiany
konsystencji, nie stwierdzimy podejrzanego zapachu. Teoretycznie
produkt wciąż nadaje się do użytku. Jednakże nie dajmy się
zwieść pozorom!
W naszej maskarze mogą
znajdować się różne drobnoustroje. Wykorzystanie
przeterminowanego kosmetyku może zakończyć się dokuczliwą
infekcją. Mikroorganizmy nie zawsze dają znać o swoim istnieniu,
ale nie oznacza to, że kosmetyk ich nie zawiera. Nie każda
bakteria, wirus czy grzyb strzępkowy wydziela śluz, barwnik,
podejrzany zapach itp.
Czasami możemy odnieść
wrażenie, że kosmetyki są długowieczne, gdyż w ich składzie
możemy doszukać się całego ogonka konserwantów. Jednakże w
miarę upływu czasu ich właściwości antybakteryjne i
przeciwgrzybicze ulegają osłabieniu. Korzystając z kosmetyku,
mimowolnie wprowadzamy do niego mikroorganizmy. Przedostają się one
zarówno z powietrza, jak i z powierzchni naszej skóry czy rzęs.
Warto podkreślić rolę pędzli. Jeśli czystą rękę potraktujemy
jako paletę i naniesiemy na nią odrobinę różu w kremie, to nie
wprowadzimy do kosmetyku bakterii bytujących na naszej skórze.
Jednakże pędzle, z których korzystamy, muszą być czyste. Szminkę
od czasu do czasu warto zdezynfekować. O szczegółach jakiś czas
temu wspomniała Angel
MakeUp World.
Należy pamiętać, iż
nie każdy kosmetyk zawiera konserwanty. W przypadku produktów
pozbawionych wody ich obecność nie jest konieczna. Czystego masła
shea nie musimy konserwować, co nie oznacza, że możemy używać go
latami.
Kosmetyki charakteryzują
się różnym terminem przydatności. Kremy przygotowane w domowym
zaciszu bez udziału konserwantów, należy spożytkować w ciągu 2
tygodni. W tym czasie kosmetyk nie powinien opuszczać lodówki na
dłużej niż wymaga tego jego aplikacja. Tusze do rzęs tracą
ważność po upływie 4-6 miesięcy. Podkłady, błyszczyki i
pomadki również nie należą do najtrwalszych kosmetyków. Do tej
ostatniej grupy zaliczymy głównie produkty sypkie np. cienie.
Producenci są
zobowiązany do podania terminu przydatności. Jeśli przekracza on
30 miesięcy, informacja o dacie ważności może zostać pominięta.
Niestety, schody zaczynają się, gdy przekraczamy próg perfumerii i
trafiamy na kosmetyk, którego termin przydatności jest zakodowany.
Możemy zażądać jego rozszyfrowania. Perfumeria powinna dysponować
księgą kodów.
Co jednak zrobić, gdy
termin wytłoczony na opakowaniu zastąpiono naklejką, którą każdy
z nas może wydrukować w domowym zaciszu? Czy wierzyć zapewnieniom
producenta, że doszło do pomyłki podczas etykietowania wyrobu, a
może zaufać zdrowemu rozsądkowi i zrezygnować z kosmetyku,
którego termin przydatności, jak wskazuje pierwotna wersja, upłynął
kilka miesięcy temu? Ja w takich sytuacjach wolę nie ryzykować
uszczerbku na zdrowiu. W przypadku wątpliwości związanych z
terminem przydatności, mamy prawo zażądać zwrotu pieniędzy.
Wczoraj wieczorem
natknęłam się na ciekawą notkę.
Zachęcam do zapoznania się z jej treścią.
karminowe.usta
Ja nie lubię wyrzucać kosmetyków, ale wiem, że jak skończy się data ważności to trzeba. Staram się zużyć kosmetyki do końca, ale nie zawsze mi się to udaje ;(
OdpowiedzUsuńTeż zawsze do tego dążę, ale nie zawsze kończy się to sukcesem. Ale dzięki tej próbie denkowania, wyrzucamy mniej:)
UsuńMi najciężej wykończyć kolorówkę. Zawsze wyrzucam w połowie bo traci termin :(
UsuńZainteresował mnie ten temat i Twój blog. Z chęcią przyłączam się do obserwujących. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że sposób przedstawienia tematu przypadł Ci do gustu:)
UsuńU mnie tusz trzymany jest do 3 m-cy nie dłużej, wyjątkiem są kolorowe maskary MAC z LE, które nadal świetnie mi służą i trzymam na jakieś szalone okazje.
OdpowiedzUsuńPodkład/krem tonujący/baza jest na 6 m-cy i kosz. Nie ma sentymentów.
Cienie/róże itd. w zależności od konsystencji. Tutaj jakoś nie szaleję.
Pomadki czy błyszczyki zużywam na bieżąco czyli otwieram i zużywam a potem następne. Nie trzymam więcej niż 6 sztuk otwartych jednocześnie.
Ja też tak robię z pomadkami i błyszczykami :) Teraz mam otwarte szminkę, błyszczyk i pomadkę ochronną ;) Reszta czeka w kolejce :)
UsuńJa potrafię wstrzymać się z otwarciem tuszu czy pudru, ale lubię używać kilku różnych szminek:) Czasami w ciągu dnia zmieniam kolor na inny:) Tzn. na uczelnię wychodzę z fioletowymi ustami, a na wieczorne zakupy maluję je na czerwono;) Ich podkreślanie sprawia mi ogromną przyjemność:) To moja ulubiona część twarzy, dlatego tak namiętnie ją akcentuję:)
UsuńCiekawy temat i przyznam, że tak jest, sama wiem to po sobie, chodź staram sie wyrzucać stare kosmetyki, ale niestety czasem jest z tym cieżko :)
OdpowiedzUsuńBo gdy widzimy prawie pełny rozświetlacz lub ledwie naruszoną pomadkę, to aż żal wyrzucić... Zwłaszcza jak przeliczymy to na pieniądze... Ale trzeba to zrobić dla swojego bezpieczeństwa...
UsuńWstyd się przyznać, ale mam kilka cieni i kredek do oczu już kilka lat - co prawda ich nie używam, ale jednak trudno mi się z nimi rozstać ;)
OdpowiedzUsuńChyba będzie duże denko w grudniu.
To taka ciekawa przypadłość:) Choć ich nie używamy, to nie potrafimy ich wyrzucić. Chyba włącza nam się alarm przed marnotrawieniem;) Ale lepiej wyrzucić niż zrobić sobie krzywdę...
Usuńja patrzę też na symbol pudełeczka na opakowaniu, czyle ile ważny jest kosmetyk od pierwszego otwarcia. czasami po 2 miesiącach tusz zaczyna dziwnie pachnieć, wtedy srru do kosza :d
OdpowiedzUsuńJak coś zaczyna dziwnie pachnieć, nawet jeśli teoretycznie jest dobre, to wyrzucam kosmetyk do kosza. Wolę nie ryzykować...
UsuńZdarza się że trzymam cienie lub kredki do oczu po terminie. Pędzle piorę często,a do twarzy po każdym użyciu ;)
OdpowiedzUsuńJa pędzle zawsze myję od razu po użyciu:) Czasami kończy się to tym, że wychodzę z domu wyłącznie z podkładem na twarzy, bo po umyciu pędzla nie starczyło czasu na nic więcej;) Ale tu wychodzą moje skłonności do pedantyzmu:) Jak wychodzę z domu wszystko, nawet pudełko, z którego wyciągałam buty, musi być odłożone na swoje miejsce;)
UsuńTo ja jestem bałaganiara ;P Jak wychodzę gdzieś wieczorem to istny chaos zostawiam. Za to jak już sprzątam pokój to jest czyściutko i perfekcyjnie, na błysk ;)
Usuńa ja zbieram starocie i wykorzystuję do malowania na płótnie :D
OdpowiedzUsuńTo dobra myśl:) Już wiem, jak spożytkuję swoje cienie, gdy zakończą żywot:) Nie będę musiała ich wyrzucać do kosza:) Dam upust swoim artystycznym ciągotom:) Będzie to totalna abstrakcja:)
UsuńBardzo przydatny post.
OdpowiedzUsuńMam czasem problem z wyrzuceniem kosmetyku, którego termin ważności minął a jeszcze sporo w opakowaniu. Problem polega też na kodach na kosmetykach i ich rozszyfrowaniu.
Czasami panie w perfumerii twierdzą, że takich informacji nie posiadają, ale jak się spokojnie wszystko wyjaśni, to księga się znajduje;) Wiem, że w Douglasie takie dane są dostępne, ponieważ kiedyś trafiłam na zorientowaną pracownicę, która przyniosła mi tę księgę kodów. Sprawdziłam to, co mnie interesowało i następnym razem innej ekspedientce wyjaśniłam, że istnieje taka księga, ponieważ jej koleżanka z pracy ostatnio z niej korzystała:)
Usuńdlatego ja staram się ograniczać kupowanie kolorówki naprawdę do minimum :)
OdpowiedzUsuńJa też się staram, ale udaje mi się tego trzymać jedynie w przypadku maskar, bronzerów i róży. Szminki uwielbiam, podobnie jak cienie, dlatego mam ich stosunkowo sporo...
UsuńMoja mama kiedyś namiętnie zbierała tusze. Trzymała je latami. Dopiero, jak wykruszyły jej się wszystkie rzęsy i pojawiły się problemy z ich odrastaniem, to się nauczyła. Ale nadal czasem z nią walczę, gdy chce zatrzymać jakiś stary kosmetyk - zwykle, gdy nie ma jej w domu, wyrzucam go do kosza i udaję wariata :D. Często też kupuję jej nowy kosmetyk, który dostaje ode mnie dopiero wtedy, gdy zgodzi się oddać mi przeterminowany.
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o swojej mamie... Moja też ma problem, żeby rozstać się z przeterminowanym tuszem, który lubi. Wkłada go do lodówki i wierzy, że dzięki temu może korzystać z niego latami. Podobnie ma ze szminkami. Kupuje kolejne odcienie, ale tamtych żal jej wyrzucić. Ja też wynoszę je z domu po cichu i potem udaję, że myślałam, że zostawiła je do wyrzucenia. Inaczej się nie da przetłumaczyć pewnych kwestii. Uważam, że jesteśmy rozgrzeszone, ponieważ w ten sposób dbamy o ich zdrowie. Co innego wyrzucić wypłowiałą koszulę, z którą ktoś jest związany emocjonalnie. Skoro ją lubi, to niech używa. Ale stare kosmetyki naprawdę mogą zaszkodzić...
Usuńdlatego właśnie powinno się mieć jedną maskarę, szminkę, puder itd i używać namiętnie, ja od dawna dążę do takiego stanu i wyrzucania kosmetyków, ale wciąż kupuje i testuję nowe choć leżą stare:(
OdpowiedzUsuńJa sie rzadko maluje i mimo posiadania jednego pudru to czasami trudno mi go wykonczyc :D. Jednak wole nie ryzykowac i w razie czego wyrzucam.
UsuńBeauty, masz rację... Ja też do tego dążę, po czym za dzień czy dwa ulegam pokusie i zwiększam swoją kolekcję. Mam to po mamie i babci. One też lubią mieć wybór...
UsuńJa co jakiś czas robię przegląd kosmetyków. Te których terminy zbliżają się ku końcu wystawiam w widoczne miejsce i zużywam jak najszybciej. Nie lubię wyrzucać czegoś na co wydałam pieniądze, więc staram się pilnować takich spraw. No ale oczywiście jeśli zdarzy się tak, że kosmetyk jest przeterminowany to ląduje w koszu. Tak jak powiedziałaś, zdrowie jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam prowadzić w Excelu taki rejestr, w którym spisuję datę ważności kosmetyku, datę otwarcia i planowany termin zużycia. Potem ustalam kolejność zużywania. Na razie udaje mi się tego trzymać, ale zobaczymy, czy to wypali na dłuższą metę...
Usuńja nie wyrzucam kosmetyków, ale sprawdzam daty i wtedy się bez skrupułów pozbywam. Też się boje infekcji
OdpowiedzUsuńLepiej wyrzucić, niż dorobić się infekcji. Wizja igły wbijanej w oko, skutecznie zniechęca mnie przed dalszym użytkowaniem przeterminowanych kosmetyków...
UsuńJa mam lakiery i cienie starsze ode mnie i w zyciu zadnej infekcji nie mialam, choc jestem wrazliwa na zakazenia. Data na opakowaniu zawsze jest data MINIMALNEJ trwalosci i jest podana z pewnym marginesem. Jogurty kilka dni po terminie tez jem i zyje.
OdpowiedzUsuńJa wolę nie ryzykować. Z jedzeniem nie mam problemów, ponieważ codziennie robię zakupy i nic u mnie nie zalega. A przeterminowane kosmetyki wolę wyrzucić...
UsuńCiekawy post.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kremy, balsamy do ciała to jeśli zauważę zmianę w konsystencji - od razu lądują w śmieciach.
Kolorówkę mam ograniczoną, więc nie mam takiego kłopotu. Ale zawsze ciężko jest mi się rozstać z tuszami. ;]
Ja w ramach pocieszenia zostawiam sobie szczoteczki z maskar, o ile się sprawdziły:)
Usuńja nie mam zwykle litości dla produktów w płynie, jak kremy, błyszczyki, tusze.. ale te w kamieniu traktuję już bardziej lajtowo.. obserwuję i jak coś miałoby się zacząć dziać, to wtedy się pozbywam.. nigdy jeszcze nic mi się nie stało :)
OdpowiedzUsuńTe w kamieniu rzeczywiście są nieco mniej podatne na zanieczyszczenie mikrobiologiczne. Bakterie i grzyby lubią środowisko wodne. Ale ja wolę wyrzucić i kupić nowe;)
Usuńciekawa jestem, skąd znasz ten parking, czyżbyśmy były sąsiadkami?!
OdpowiedzUsuńco do kosmetyków - w sumie może robię błąd, ale nie mam głowy do wyrzucania kosmetyków, nawet jeśli mija termin ich przydatności - mam na przykład dwuletni rewelacyjny tusz do rzęs, który już praktycznie wysechł, ale jego szczoteczka świetnie rozczesuje rzęsy. No i co zrobić z paletą 180 cieni, której nie sposób wykorzystać w rok czy dwa? ;-)
Często tam bywam, bo mam tam znajomych:)
UsuńZ tymi paletami rzeczywiście jest problem. Tym bardziej, że niektóre kolory są tak specyficzne, że trudno je zużyć w rok czy dwa... Ja kiedyś z wielkim bólem serca wyrzuciłam taką paletę. Od tego czasu wolę kupować pojedyncze wkłady:) A szczoteczki z maskar zawsze wyciągam, myję i trzymam:) Jak trafi mi się kiepski tusz, to korzystam ze sprawdzonej szczoteczki i czasem okazuje się, że maskara jest całkiem niezła;)
Ja tam się nie spinam, jeśli zbliża się data ważności, o ile kosmetyk wygląda i pachnie tak samo jak po otwarciu i nie zmienił konsystencji. Pewnie gdybym była alergikiem/miała wrażliwą cerę to bardziej bym się przejmowała.
OdpowiedzUsuńCo do badań brytyjskich, jakiś czas temu mówiono, że Brytyjczycy kupowali bodajże jajka i wręcz maniakalnie po 2-3 dniach wyrzucali je do śmieci uważając je za nieświeże(!), toteż znacznie wydłużono nabijane na opakowania daty ważności, bo wyspiarze zwyczajnie marnowali ogromne ilości jedzenia.
We wszystkim trzeba znaleźć złoty środek:)
Z tymi jajkami to gruba przesada. Ale taka nabita data ważności rozwiązała sprawę;) Może brakowało im tego typu wskazówek i nie wiedzieli, ile czasu jajka przeleżały w hipermarkecie...
UsuńJa zawsze staram się dotrzymywać terminów i wyrzucać :) Ale moja babcia... Jedną szminka malowała się przez 10lat! I to się nazywa oszczędność :) O dziwo, nic się jej nie stało :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że babcia uniknęła infekcji. Ta szminka musiała być dobrze zakonserwowana, skoro nie śmierdziała starym tłuszczem;)
UsuńRaczej staram się wyrzucać przeterminowane kosmetyki, jednak cienie traktuję wyjątkowo :D
OdpowiedzUsuńTrudno je zużyć;) Ja w swoim życiu zużyłam tylko 4:)
UsuńMi i mojej mamie parę lat temu zdarzało się użyć przeterminowanego kosmetyku. Na szczęście teraz regularnie sprzątamy kosmetyczki i wyrzucamy te które są już po terminie :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś użyłam przeterminowanego błyszczyka, bo nie zorientowałam się, że jego termin już minął. Dostałam wysypu bąbli, dlatego teraz łatwiej przychodzi mi się rozstać z kosmetykami, których data minęła;)
UsuńMi chyba nigdy nie zdarzyło się, żeby jakiś kosmetyk mi się przeterminował. Zazwyczaj są ważne 2-3 lata od daty produkcji, a więc najprawdopobodniej przynajmniej 1,5 roku po zakupie. Jak można w takim czasie czegoś nie zużyć??? Musiałabym chyba mieć w zapasie milion rzeczy. Długo u mnie mieszkają jedynie puder, róż i cienie, ale jak wiadomo, te kosmetyki są zazwyczaj długowieczne.
OdpowiedzUsuńUważam jedynie z tuszami do rzęs, zazwyczaj muszę wyrzucić przed zużyciem do końca, bo np 5-6 miesięcy po otwarciu zaczyna się kruszyć albo podrażniać oczy.