Do napisania niniejszej
notki zainspirował mnie post Italiany. Mogłoby się
wydawać, iż w dzisiejszych czasach nie istnieją tematy tabu.
Podczas castingów do reality show nie brakuje chętnych. Gwiazdy
zaproszone do programów telewizyjnych opisują szczegóły swojego
życia seksualnego. Jednakże wciąż istnieją problemy, o których
wstydzimy się rozmawiać. Dzisiaj pragnę poruszyć dość trudny
temat. Być może opis moich doświadczeń okaże się dla kogoś
pomocny.
Jako nastolatka często
narzekałam na swoją skórę. Z perspektywy czasu widzę, że nie
miałam do tego żadnych podstaw. Moim jedynym problemem był
nadmierny blask w strefie T. Ot, „zalety” posiadania cery
mieszanej. W czasach gimnazjum i liceum nad tym problemem można było
bardzo łatwo zapanować. Transparentny puder Rimmela świetnie sobie
radził z wydzielanym sebum. Będąc nastolatką, nie uskarżałam
się na pryszcze. Moja cera stanowiła gładką powierzchnię.
Problem pojawił się pod koniec III roku studiów. Wszystko zaczęło
się od pewnego dermokosmetyku. Zanim założyłam bloga, nie
interesowałam się ich składem. Zakładałam, że jeśli jakiś
krem jest przeznaczony do cery mieszanej i tłustej, to nie powinien
zawierać składników komedogennych. Moje „optymistyczne”
nastawienie potęgował fakt, iż miałam do czynienia z kosmetykiem
aptecznym, który teoretycznie powinien wykazywać właściwości
lecznicze. Niestety, za naiwność przyszło mi gorzko zapłacić.
Podczas stosowania tego kremu, dorobiłam się „cudownej” kaszki.
Podskórne gulki rozpanoszyły się w całej strefie T, przy czym
najbardziej upodobały sobie podbródek. Gdy spojrzałam na skład
kremu, na drugim miejscu dostrzegłam parafinę. Dalej nie było
lepiej. W preparacie przeznaczonym do cery mieszanej i tłustej wręcz
roiło się od substancji komedogennych. Pretensje mogę mieć tylko
do siebie, ponieważ powinnam zachować czujność i sprawdzić skład
kremu przed jego zakupem. Wszak cera każdego z nas inaczej reaguje
na te same składniki.
Kaszka okazała się dla
mnie trudnym przeciwnikiem. Nie pomagały kolejne maści. W tym
czasie moja samoocena spadła do zera. W końcu zdecydowałam się na
kurację z wykorzystaniem kwasów. Po 5 miesiącach moje grudki w
końcu zniknęły. Przez kilka tygodni mogłam cieszyć się
nieskazitelną cerą. Kwasy rozprawiły się również z
przebarwieniami. Niestety, moja radość nie trwała długo. Po kilku
tygodniach pojawiły się nowe niedoskonałości, na szczęście
pojedyncze. Tym razem wystarczyły tradycyjne metody. Pryszcze
znikały po kilku dniach. Wraz z nadejściem wiosny, na mojej twarzy
pojawiły się kolejne przebarwienia. Niestety, ponowna kuracja z
wykorzystaniem kwasu glikolowego nie przyniosła oczekiwanych
rezultatów.
Na początku bardzo
przeżywałam swoje problemy z cerą. Uważałam, że jeśli ktoś
zanadto przygląda się mi na ulicy, to na pewno liczy moje pryszcze,
przebarwienia i popękane naczynka. W związku z tym, iż niektóre
osoby kpią z problemów skórnych, byłam przekonana, że otoczenie
uważa mnie za flejtucha, który nie potrafi o siebie zadbać,
dlatego boryka się z kaszką. Wszak na forach internetowych nie
brakuje wpisów: „Blogerka x ma taką kaszkę na policzkach,
powinna wreszcie kupić sobie porządny peeling i coś z tym zrobić,
a nie pokazywać ludziom w takim stanie”. Wykształcenie, niestety,
nie gwarantuje, że dany osobnik dysponuje pokładami empatii i
potrafi zrozumieć problem, z którego się naśmiewa. Gdyby dobry
peeling mechaniczny leczył z niedoskonałości, to dermatolodzy już
dawno zasililiby szereg bezrobotnych.
W czasach, gdy moja
skórze daleko było do ideału, na każde śmiechy chichy, z którymi
spotykałam się na ulicy, reagowałam alergicznie. Uważałam, iż
mijane przeze mnie nastolatki, mają niezły ubaw z mojej kaszki.
Wówczas uważałam, że mam najgorszą cerę na świecie. Chciałam
założyć torbę na głowę. Idealizowałam wówczas cerę kobiet z
mojego otoczenia. W moich oczach każda koleżanka, nawet ta lecząca
trądzik, wyglądała o wiele lepiej, ponieważ jej pryszcze
zaczynały się wchłaniać, a moje krosty pozostawały niewzruszone.
W tamtym okresie próbowałam wszystkiego. Cudownych maści, żeli,
tabletek. Niestety, nic nie pomagało. W końcu udało mi się uporać
z cerą, gdy sięgnęłam po kwasy. Od tamtej pory nie uskarżam się
na masowy wysyp niedoskonałości. Owszem, na mojej twarzy pojawiają
się pojedyncze pryszcze, ale po paru dniach znikają.
W końcu udało mi się
zaakceptować swoją cerę. Myślę, że każda kobieta na początku
bardzo przeżywa problemy skórne. Z czasem nabieramy pewności
siebie i akceptujemy cerę taką, jaką jest. Niestety, nie wszyscy
mają tyle szczęścia i kolejne wykwity pryszczy powodują u nich
depresję. Ja miałam dużo szczęścia. Bliscy i znajomi motywowali
mnie do walki, w końcu udało mi się rozprawić z problemem. Kaszka
zniknęła. Nie przejmuję się już pojedynczymi pryszczami czy
popękanymi naczynkami. Zaczęłam przyglądać się kobietom z
mojego otoczenia i widzę, że wiele z nich ma gorsze dni, kiedy ich
skóra wymaga większego krycia. Niektóre koleżanki borykają się
z trądzikiem, mimo to wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Dopóki
nie miałam problemów z niedoskonałościami, nie dostrzegałam
problemów dermatologicznych innych kobiet. Wbrew pozorom otoczenie
nie wylicza nam pryszczy, aczkolwiek problem jest na tyle krępujący,
że wywołuje uczucie dyskomfortu.
Moja bolesna przygoda
nauczyła mnie, że podczas zakupu kosmetyków należy zwracać uwagę
na skład i kierować się preferencjami skóry. Nie istnieje
„bezpieczny” krem. Ten sam produkt okaże się u jednych strzałem
w dziesiątkę, u drugich zaś może powodować wysyp
niedoskonałości. Te trudne chwile sprawiły, że zwracam uwagę na
to, co jem. Po wykonanym makijażu przystępuję do mycia pędzli.
Mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała zmagać się z
problemem wysypu niedoskonałości. Z pojedynczymi „nieprzyjaciółmi”
rozprawiam się w ciągu kilku dni...
karminowe.usta
Przeczytałam do końca :) Ja ciągle mam problemy z cerą - mimo, że dawno już dojrzałam problem nie znika - ciągle walczę o to by mieć lepszą cerę i wiem że ta walka wymaga bardzo dużo cierpliwości
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za to, że wciąż walczysz. Wiele osób już dawno by skapitulowało. Wierzę, że kiedyś uda nam się pozbyć problemu.
UsuńRozumiem Twój problem. Ja niestety należę do drugiej grupy- tej, która przeżywa problemy skórne. Marzę o dniu, kiedy obudzę się i na twarzy nie będę miała żadnego pryszcza. Owszem ostatnio moja walka się opłaciła i jest ich dużo mniej, ale jak już wyskoczy to tak porządny, że widać go z odległości 5 km.
OdpowiedzUsuńCzekam na ten dzień, kiedy pryszcze znikną doszczętnie...
Pomyśl, że dużo już osiągnęłaś:) Sama dostrzegasz zmianę. Może w końcu problem zniknie na dobre, albo ograniczy się do pewnej fazy cyklu. Ja mam nadzieję, że u mnie sprawdzą się informacje dotyczące korelacji pomiędzy starzeniem się a ograniczeniem produkcji łoju.
UsuńKolejny świetny post, gratulacje! Bardzo lubię czytać Twoje wpisy, są zawsze na wysokim poziomie. Ja czasem ponarzekam na swoją cerę, ale wiem, że niespodzianki i inne paskudztwa to moja wina - dlatego staram się dbać o nią jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńJeśli mam białe krosty na czole i linii brwi to znak, że zajadałam się słodyczami. Gdy tego nie robię, to niedoskonałości ograniczają się do podbródka i pewnych okresów;)
UsuńPowiem Ci że i tak miałaś bardzo duże szczęście i Twoja "przygoda" była w miarę łagodna. Rozumiem że był to dla Ciebie duży problem i wiem jak to wpływa na samoocenę. Również jak mijam kogoś na chodniku i jego spojrzenie zatrzymuje się na mnie dłużej to się zastanawiam czy to aby nie trądzik zwraca uwagę, choć robię wszystko by zakamuflować. Są dni że mam sporą "tapetę" byle nic nie było widać ;P Niestety mam trądzik i to w pełnym tego słowa znaczeniu, którego nienawidzę i ozłociłabym kogoś za cudowny lek na to badziewie ;) Wiem że są osoby z ciężkim trądzikiem które stosują mocne antybiotyki jak Izotek, wiec nie ma tak najgorzej. Trądzik strasznie utrudnia życie i dobrze rozumiem wszystkich, którzy go mają. Przez tyle lat co walczę zdobyłam już wiedzę i jeśli potrafię staram się pomagać-doradzać na Wizażu osobom które dopiero poznają co to trądzik. Masz racje niektórzy nie umieją się zachować i rzucają durne komentarze, brak słów na takie zachowanie.
OdpowiedzUsuńJa miałam tak nasilony problem tylko przez 5 miesięcy i się z tym męczyłam. Niektórzy borykają się z tym latami i po chwilowej poprawie, problem nawraca ze zdwojoną siłą. Dobrze, że nauczyłaś się to maskować. Walka walką, ale na co dzień potrzebujemy doraźnych metod, by choć trochę poprawić sobie samopoczucie.
UsuńJa walczę 11 lat, przerw niestety brak ;(
UsuńOjoj, widzę, że u Ciebie nie potrafią dokładnie zdiagnozować źródła problemu... Mam nadzieję, że trafisz na lekarza, który sobie poradzi z tym trudnym zadaniem...
UsuńFajny tekst :) Ja na co dzień prowadzę lekcje makijażu i mam klientki z podobnymi problemami. Ale moje pozytywne nastawienie udziela im się i nie problemu. Wiara i pewność siebie czyni cuda :)
OdpowiedzUsuńDobrze wykonany makijaż dodaje pewności siebie:) Niedoskonałości można doraźnie maskować, tylko trzeba wiedzieć jak:)
UsuńJa ostatnio borykam się z dość dużymi niedoskonałościami na brodzie i linii żuchwy. Dość dużymi z mojej perspektywy, bo szczerze mówiąc patrząc z daleka na moją twarz wcale nie jest tak źle :) dzięki za ten wpis :)
OdpowiedzUsuńJa mam to samo :) może to jakaś zaraza :D
UsuńNa brodzie i linii żuchwy najczęściej wyskakują mi niedoskonałości. Przez jakiś czas mam z nimi spokój, po czym znowu wyskakują mi pojedyncze krostki...
UsuńZgadzam się z srebrnaLENTI, niektóre buzie miały bądź mają gorzej... i armia dermatologów nie może sobie poradzić. W podstawówce i gimnazjum uczą wiele rzeczy, często nieprzydatnych a powinni uczyć jak prawidłowo dbać o siebie, jak czytać składy, co jeść i co pić,by wyglądać lepiej... ot co :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Również uważam, że w dzisiejszych czasach do głowy wtacza się zdecydowanie zbyt wiele zbędnych informacji. Uczą nas o władcach, którzy żyli kilka tysięcy lat temu, a nie mówią o praktycznych aspektach. W szkołach powinni uczyć podstaw dietetyki i kosmetologii(jak czytać składy, co zapycha, co nawilża, co nie służy cerom naczynkowym). Przydałyby się też podstawowe informacje związane z zakładaniem własnej działalności gospodarczej, rozliczaniem PITów czy podstawy prawa.
UsuńJa z trądzikiem walczę już 13 lat i nadal dobrze nie jest. Wiem jak to jest mieć kompleksy skórne. Miałam podobnie jak Ty byłam pewna, że ludzie na ulicy patrzą na mnie i się dziwią "jak można mieć taką twarz ?" ;(
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że niektórzy są święcie przekonani, że pryszcze=zaniedbanie. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że można dokładnie oczyszczać twarz, zdrowo się odżywiać, chodzić do dermatologa, a nadal mieć trądzik. Znalezienie właściwego leku jest trudne i często trwa latami...
UsuńNiestety ale trochę jest takich krzywdzących opinii. Sama cierpię na nadpotliwość, przeszłam przez wszystkiem możliwe blokery (które stosuję również do stóp), o higienę dbam aż za bardzo, nierzadko noszę ze sobą bluzki na zmianę- ale jestem świadoma że czasami to nie wystarcza i po prostu ode mnie zaśmierdzi. Najgorsze jest to, gdy jestem świadoma tego zapaszku, a nic nie mogę zrobić (bo np do powrotu do domu jeszcze kilka godzin). A jak już gdzieś czytam wypowiedzi, że to wina braku higieny i trzeba sobie było mydło kupić... :(
UsuńLudzie często nie zdają sobie sprawy, ze pewne rzeczy nie zależą od nas i nie są efektem naszego niedbalstwa... Czasami po prostu trudno zapanować nad potliwością, łuszczącą się skórą czy pryszczami i nawet lekarze nie dają sobie z tym rady. Myślę, że nie dbając o siebie, znacznie minimalizujesz ryzyko przykrych zapachów. Problemu nie da się całkowicie zwalczyć, ale zmienianie bluzek też jest ważne:)
UsuńJa się borykałam z kaszką, o której mówisz w gimnazjum, kiedy spowodowałam ją używając samoopalacza i tłustych kremów do ciała na twarz. Przez chyba około rok nie mogłam sobie z tym poradzić, chodziłam na zabiegi do kosmetyczek, do 3 różnych dermatologów, aż w końcu się udało. Od tego czasu bardzo uważam na to, co nakładam na moją twarz. Wiadomo, nadal od czasu do czasu coś mi wyskoczy, ale to normalne przy cerze mieszanej :)
OdpowiedzUsuńDziwi mnie jednak ogromna ilość dziewczyn, z problemami skórnymi, które chowają swoje niedoskonałości pod grubą warstwą podkładu, co jeszcze bardziej je uwidocznia. Mam wrażenie, że część kobiet woli "zakryć" pryszcze i grudki niż z nimi walczyć i to akurat mnie dziwi.
Drobne niedoskonałości to praktycznie norma w dzisiejszych czasach, kiedy w powietrzu unosi się mnóstwo toksyn... Nasze jedzenie też nie jest od nich wolne. Gorzej gdy przez niewłaściwy krem dorobimy się kaszki...
UsuńPozostaje wierzyć, że oprócz podkładu, stosują one jakieś zabiegi pielęgnacyjne/leki. Ja rozumiem, że ludzie chcą ukryć niedoskonałości, gorzej gdy ograniczają się wyłącznie do tego punktu...
Świetny post :)
OdpowiedzUsuńJa narzekam głównie na suchość cery i jej zanieczyszczenie, a te dwie cechy dość trudno jest zwalczać jednocześnie :/
To rzeczywiście "wybuchowa" mieszanka. Kiedy zaczniesz intensywnie nawilżać twarz, to pojawią się zanieczyszczenia, a gdy walczysz z nimi, to przesuszasz cerę. Powstaje błędne koło...
UsuńPrzeczytałam i myślę, że mogę uważać się za szczęściarę.
OdpowiedzUsuńMam 31 lat i do tej pory praktycznie nigdy nie miałam problemów ze skórą twarzy.
To naprawdę ogromne szczęście:) Pozostaje Ci tylko o nią dbać i chronić przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych;)
UsuńJa na szczęście nigdy jakoś bardzo nie przejmowałam się stanem mojej cery. Wiadomo nie lubię jak błyszczy mi się strefa T czy widzę zaskórniki otwarte na nosie i zamknięte na czole, ale nigdy nie wpadałam w histerię z tego powodu i nie barykadowałam się w domu. Ale kiedy pare miesięcy temu poznałam mojego kolegę to wtedy ( nie wiem czemu akurat wtedy skoro to tylko mój kolega :D) zaczęłam baczniej przyglądać sie swojej cerze i troche zmartwiłam sie jej stanem i stwierdziłam, że przecież mogę coś w tym kierunku zrobić. Odstawiłam kremy zawierające parafinę, przestałam stosować matujące kremy, w międzyczasie zmieniła sie też wyraźnie moja dieta i cera zaczęła sie powoli poprawiać. Niedawno zaczęłam stosować krem Acne Derm i w końcu powoli żegnam się z zaskórnikami zamkniętymi które wiecznie widniały na moim czole i brodzie. Moja cera jest na prawdę niezłym `mixem`, bo jest mieszano-wrażliwo-naczynkowa i cieszę się, że udało mi się ja doprowadzić do lepszego stanu :) Gdyby jeszcze udało mi się troche bardziej opanować lekkie zaczerwienienie nosa i policzków to byłabym bardzo happy :D
OdpowiedzUsuńMoże na to lekkie zaczerwienienie pomogłyby hydrolaty do cery naczynkowej, np. z kocanki?:) Albo jakieś serum ukręcone z półproduktów:) Jeśli to tylko lekkie zaczerwienienie, to istnieje spora szansa na to, żeby się ich pozbyć;)
UsuńJa też staram uważać na to, co jem. Zauważyłam, ze gdy pozwolę sobie na słodycze, to po 3-4 dniach wyskakują mi białe krosty na czole i na linii brwi. Gdy ich nie jem, to od czasu do czasu pojawiają się niespodzianki na brodzie...
Hmm nie miałam nigdy żadnego hydrolatu dla cery naczynkowej więc chyba się w końcu skuszę na jakiś :) Oj ja mam podobnie! Tak samo jak jem parę dni pod rząd słodycze to mam mniej energii i jestem taka 'przymulona' bardziej.
UsuńSpróbuj, a nuż okaże się, że hydrolat radzi sobie z lekkim zaczerwienieniem obecnym na Twojej twarzy:) Ja ze swojej strony mogę polecić hydrolat z kocanki:) Na efekty trzeba trochę poczekać, bo nie zauważymy ich po tygodniu czy dwóch, ale dostrzegłam poprawę;)
UsuńU mnie słodycze powodują spadek energii i kłopoty z cerą, dlatego staram się ich unikać;)
ja nie miałam problemów z cerą, do czasu jak zaczęłam się malować i od tej pory, jakiś pryszczyk, ale to raczej coś mnie uczuli, albo też nie doczyszczę
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że nie warto oszczędzać na kosmetykach do demakijażu, bo gdy kupimy słaby preparat, to potem cera nie jest do końca doczyszczona z podkładu i wtedy łatwo o pryszcze...
Usuńwalczę z wypryskami odkąd pamiętam i mam kompleksy na punkcie swojej cery (blizny potrądzikowe, naczynka), ale teraz już nie świruję na tym punkcie jak kiedyś :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsza jest samoakceptacja. Może kiedyś ktoś wymyśli jakiś preparat na nasze bolączki i wypryski w końcu znikną na dobre;)
Usuńpodobnie jak Ty nigdy nie miałam większych problemów z cerą. W liceum wręcz miałam ją przepiękną (dopiero teraz potrafię to docenić). Koleżanki pytały się mnie jakiego podkładu używam, a ja czasem sparowałam kremem nivea a czasem w ogóle nic. Aż się łezka w oku kręci na samo wspomnienie. Dopiero na studiach, gdzie większości znajomych pokończyło przygody z trądzikiem ja powoli zaczynałam. A od 5 miesięcy mam poważny wysyp na twarzy. Od kilku tygodni i tak jest lepiej, ale miałam poważne okresy załamania. Ale masz rację, akceptacja jest najważniejsza.
OdpowiedzUsuńJa w liceum korzystałam jedynie z pudru. Nie miałam żadnych problemów z cerą, nie licząc nadmiernego błysku. Widzę, że nie tylko mi cera spłatała figla dopiero na studiach... Trudno zrozumieć, dlaczego ten problem pojawia się tak późno, skoro wcześniej nic na niego nie wskazywało...
Usuńnie mam pojęcia na prawdę. Podejrzewałam odstawienie hormonów, ale ten 'wysyp' pojawił się 3 miesiące po odstawieniu.
UsuńHmm... Może wtedy doszło akurat do gwałtownego zaburzenia równowagi hormonalnej... Niektóre rzeczy wychodzą z opóźnieniem... Tak samo jest z jedzeniem fast foodów... Wysyp pojawia się po pewnym czasie...
UsuńWitam, znalazłam Twojego bloga na blogikosmetyczne.eu
OdpowiedzUsuńZaciekawiona co masz do powiedzenia weszłam i znalazłam jakby cząstkę siebie. U mnie problem zaczął się mniej więcej w wieku 10 lat, może nawet i wcześniej, oczywiście mowa tutaj o trądziku. Już od najmłodszych lat prowadzę nieustanną walkę o lepszy wygląd mojej cery. Mam teraz już 24 lata, więc trwa to zdecydowanie zbyt długo jak na trądzik młodzieńczy. Pamiętam sytuację, jakby to było dziś...
Siedziałam w pierwszej ławce, z tyłu do koleżanki przysiadł się chłopak, odwróciłam się do nich a on powiedział "odwróć się, bo nas zarazisz tym syfem". To było dla mnie traumatyczne przeżycie. Trądzik nie dość, że na całej twarzy, to jeszcze na ramionach i plecach, choć tutaj już tragedii takiej nie ma. Na twarzy po tych kilku latach już nie ma samego trądziku, ale wielkie blizny i ogromne pory. Czasem patrzę na siebie w lustrze i po prostu mam ochotę płakać, nic więcej. Wszelkie tabletki, antybiotyki, kremy itd może i pomagają ale na chwilę. Dalej próbuję, może kiedyś coś się zmieni.
Pozdrawiam serdecznie
Aleksja
Niestety, stygmatyzowanie osób z trądzikiem/łuszczycą i innymi problemami skórnymi wciąż ma miejsce... Niektórzy myślą, że jest to zaraźliwe i przenosi się wraz z powietrzem. Moja koleżanka, teoretycznie dobrze wykształcona, kiedyś w sklepie stwierdziła, że sałatki nie będzie jej nakładała kobieta z trądzikiem, ponieważ jeszcze jej przekaże jakieś syfy. Dziewczyna ma za sobą wykłady z mikrobiologii i wirusologii, więc nie powinna szerzyć takich bredni...
UsuńJa również od kilku lat się leczę z trądziku. Koszmar :(
OdpowiedzUsuńA dostrzegasz jakąś poprawę w związku ze stosowaniem kuracji przepisanej przez dermatologa? Czy nie przynosi ona żadnych rezultatów?
Usuń