Ostatnio sporo było o
pielęgnacji, dzisiaj nadeszła pora na recenzję kolorówki. Ocenie
zostanie poddany korektor maskujący Bell w odcieniu 2.
Kolor
Dosyć jasny jak na
polskie standardy. Jest różowawy, czyli pasuje do podtonów mojej
skóry. Nie daje efektu spotkania pierwszego stopnia z marchewką.
Utlenianie
Nie zauważyłam, żeby
korektor utleniał się jakoś spektakularnie na mojej twarzy.
Krycie
Całkiem niezłe, przy
czym może pojawić się problem z tuszowaniem większych
niedoskonałości, ponieważ lubi wchodzić w zagłębienia lekko
zaschniętych pryszczy. Bardzo dobrze radzi sobie z przebarwieniami,
rzeczywiście stają się mniej widoczne.
Wysuszanie
Korektor nie wysusza
pryszczy, co moim zdaniem jest wadą, ponieważ chciałabym, aby te
szybciej się goiły.
Podkreślanie
suchych skórek
Jeśli posiadamy suche
skórki, to na pewno je uwydatni, ale to zrobi każdy korektor w
sztyfcie.
Ścieranie
Nie jest ideałem i w
ciągu dnia ulega stopniowemu ścieraniu. Przy czym niedoskonałości
pozostają wciąż mniej widoczne.
Widoczność
Korektor niestety jest
widoczny. Nie daje specjalnie po oczach, ale jak się dobrze
przyjrzymy, to widać, że coś na twarzy jest. Jest to taka kremowa
warstwa. Tego typu produkty wymagają lekkiego roztarcia i tutaj
zyskujemy na naturalności, ale jednocześnie tracimy na kryciu.
Wydaje mi się, że korektor byłby mniej widoczny, choć i teraz nie
rzuca się specjalnie w oczy, gdyby był nieco jaśniejszy, a jego
podtony zbliżone do cukierkowego różu. Jego łososiowy odcień nie
do końca współgra z moim naturalnym kolorytem.
Działanie
antybakteryjne
Korektor takowego nie
wykazuje. Szkoda, że nie wykazuje właściwości leczniczych.
Musimy uważać, by nie przenieść mikroorganizmów z jednego
pryszcza na inną część twarzy. Nie polecam jego aplikacji
bezpośrednio ze sztyftu.
Zapach
Lekko wyczuwalna
chemiczna woń, która kojarzy mi się z plastikiem. Nie przeszkadza
mi w żaden sposób. Naprawdę trzeba się dobrze zaciągnąć, by
poczuć jakikolwiek zapach.
Współpraca
z podkładem i pudrem
Pod tym względem
tragedii nie ma, ale z tymi kosmetykami mógłby współpracować
zdecydowanie lepiej. Niestety, nie stapia się z podkładem. Myślę,
że wynika to z różnicy pigmentacji obydwu produktów. Z kolei po
nałożeniu pudru, miejsca pokryte korektorem stają się bardziej
widoczne.
Konsystencja
Pod tym względem nie mam
mu nic do zarzucenia. Konsystencja jest kremowa, lekka. Produkt
doskonale rozprowadza się na skórze twarzy.
Zapychanie
Zauważyłam tutaj dość
ciekawe zjawisko. Czasami zdarza się, że po nałożeniu kosmetyku
na pryszcz, ten wysycha po tygodniu, a pod strupkiem znajduje się
kolejna niespodzianka. Podejrzewam, że wynika to z paskudnego
składu. Znajdziemy tu parabeny i pochodne ropy naftowej, które mogą
zapychać.
Opakowanie
Proste i wygodne. Napisy
nie ścierają się pomimo upływu czasu. Sztyft wykręca się bez
problemu.
Wydajność
Używam go od wielu
miesięcy i wciąż mam go całkiem sporo. Być może uda mi się go
jakimś cudem zużyć przed upływem terminu.
Skład
Microcrystalline
wax- powstaje w procesie odolejowania wazeliny, która
wchodzi w skład ropy naftowej. Jest to substancja komedogenna, zatem
może zapychać pory. Dla naszego organizmu jest związkiem obcym,
mogącym ulegać kumulacji.
Cyclomethicone-lotny
silikon. Posiada właściwości wygładzające, daje uczucie
jedwabiście gładkiej skóry.
Octyldodecanol-
emolient. Stosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów
tworzy na ich powierzchni warstwę okluzyjną, która zapobiega
utracie wody.
Isocetyl
stearoyl stearate- suchy emolient. Może sprzyjać
powstawaniu zaskórników. Na włosach i skórze tworzy warstwę
okluzyjną, która zapobiega utracie wody. Daje dobry poślizg przy
aplikacji preparatu.
Euphorbia
cerifera wax-wosk z liści Candelilla. Stosuje się go w
połączeniu z innymi woskami, które utwardza poprzez podniesienie
temperatury ich topnienia.
Stearyl
dimethicone-emolient. Tworzy warstwę okluzyjną,
zapobiegającą utracie wody. Myjąc twarz, usuwamy warstwę lipidową
z naskórka, którą należy odbudować. W tym celu korzysta się ze
związków renatłuszczających, do których to należy ta
substancja. Jednocześnie odpowiada za powstanie zwartej konsystencji
sztyftu.
Petrolatum-
mieszanina węglowodorów syntetycznych uzyskiwana z ropy naftowej.
Może gromadzić się w naszym organizmie i w dalszej perspektywie
prowadzić do efektów toksycznych. Emolient odpowiadający za
powstawanie warstwy okluzyjnej, która zapobiega utracie wody.
Kształtuje konsystencję kosmetyku, wpływając na jego cechy
reologiczne-lepkość.
Methylparaben-konserwant.
Może uczulać i zapychać. Działa podobnie jak estrogeny,
znaleziony w zmienionej nowotworowo piersi, dlatego podejrzewa się
go o działanie kancerogenne.
Propylparaben-konserwant.
Może uczulać i zapychać. Działa podobnie jak estrogeny,
znaleziony w zmienionej nowotworowo piersi, dlatego podejrzewa się
go o działanie kancerogenne.
PEG
8-polietylenowany glikol. Tego typu substancje bywają
wykorzystywane w medycynie i kosmetologii do przenoszenia pewnych
składników do wnętrza komórki.
Tocopheryl-witamina
E, przeciwutleniacz. Zapobiega powstawaniu wolnych rodników
odpowiadających za procesy starzenia.
Ascorbyl
palmitate-otrzymywany przez estryfikację kwasu
palmitynowego i witaminy C. Występuje w postaci proszku, który w
przeciwieństwie do czystej witaminy C, rozpuszcza się w tłuszczach.
W kosmetykach stosowany jako zamiennik witaminy C, aczkolwiek
palmitynian askorbylu posiada słabsze właściwości
antyoksydacyjne. Wykorzystywany jako lekki konserwant dla naturalnych
olejów, aromatów, farb, wosków i olejów jadalnych.
Citric
acid-reguluje pH i ogranicza wzrost drobnoustrojów.
Ascorbic
acid- witamina C. Posiada właściwości antyoksydacyjne.
Cena
Kosmetyk kosztuje 10-13
zł. Nie pamiętam dokładnie.
Dostępność
Kosmetyk do nabycia w
tych drogeriach, w których swoją szafę ma Bell. Wbrew pozorom nie
jest aż tak łatwo dostępny. Prędzej znajdziecie go w osiedlowej
drogerii niż w sieciówce.
Reasumując:
nie jest to najgorszy produkt tego typu, jaki miałam, ale obyło się
bez rewelacji. Martwi mnie jego skład, ponieważ roi się w nim od
zapychaczy. Korektor w miarę dobrze maskuje, ale też wydłuża
gojenie się niedoskonałości.
PS Znacie ten korektor? Jakiego korektora obecnie używacie? Macie swojego ulubieńca? Przed jakim bublem przestrzegłybyście inne dziewczyny?
PS Znacie ten korektor? Jakiego korektora obecnie używacie? Macie swojego ulubieńca? Przed jakim bublem przestrzegłybyście inne dziewczyny?
świetna recenzja :) bardzo solidna. nigdy go nie używałam, ale po Twojej ocenie wnioskuję, że warto poszukać czegoś lepszego :) Polecam korektor Catrice- niedrogi a fajny pod oczy np :)
OdpowiedzUsuńMuszę się w końcu zebrać w sobie i wybrać się do jakiejś Natury...
UsuńBardzo lubię czytać Twoje recenzje:) Są bardzo wyczerpujące. Co do korektorów to jakoś nie przepadam za tymi w sztyfcie, o niebo wole te płynne.
OdpowiedzUsuńJa też wolę płynne, ale one mi moich niespodzianek nie zakumuflują:( Może znasz jakieś płynne, ale naprawdę dobrze kryjące?
Usuńjuż od jakiegoś czasu nie mogę natrafić na dobry korektor
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja. Witaj w klubie;)
Usuńach z tymi korektorami, szkoda, że przenosi:(
OdpowiedzUsuńCiężko o porządny korektor... Niby jest ich dużo, a jak przychodzi co do czego, to pojawia się problem.
UsuńCieszę się, że go jednak nie kupiłam
OdpowiedzUsuńNa pewno nie jest to produkt, który się poleca...
Usuńkupiłam korektor z bell multi age, ale szału nie ma :/
OdpowiedzUsuń