Dzisiaj na celownik weźmiemy serum wzmacniające dla cery naczyniowej firmy Clarena. Mam bardzo widoczne naczynia krwionośne nie tylko na rękach i nogach, ale również na twarzy. Pomyślałam, że warto wypróbować działanie tego kremu, ponieważ producent złożył kilka obietnic, które brzmią kusząco. Tym razem od razu zacznę od informacji udzielonych przez twórcę.
„Skuteczna kuracja wzmacniająca cerę wrażliwą, podrażnioną, zaczerwienioną i naczyniową. Receptura bogata w naturalne składniki aktywne wzmacnia ściany naczyń krwionośnych, obkurcza i zapobiega ich nadmiernemu rozszerzaniu. Zawarte w marunie nadmorskiej aminokwasy i witaminy odżywiają, zmniejszają napięcie i długotrwale nawilżają skórę. Ekstrakt lukrecji błyskawicznie łagodzi reakcje alergiczne, stany zapalne i likwiduje obrzęki. Wspomaga regenerację komórkową, przyspieszając gojenie mikrouszkodzeń skóry. Zamknięta w kapsułkach witamina E gwarantuje jej stopniowe uwalnianie i aktywną neutralizację wolnych rodników. Lekka, szybko wchłaniająca się konsystencja i subtelny zapach zapewniają wyjątkowy komfort aplikacji.
Składniki aktywne: maruna nadmorska, lukrecja, witamina E, d-panthenol
Sposób użycia: stosować rano i wieczorem na twarz i szyję, odczekać kilka minut i zaaplikować krem z linii Sensitive”
Skóra niespecjalnie wydaje się wzmocniona, mimo że kurację stosowałam przez kilka tygodni. Czasami pęka, nie zyskała na pewno na elastyczności wskutek używania tego preparatu.
Naczynia krwionośne rzeczywiście są minimalnie mniej widoczne, czyli deklaracja o obkurczaniu ich ścian jest zgodna z prawdą.
Z mojego doświadczenia wynika, że o nawilżeniu zbytnio nie ma mowy. Można wsmarowywać to serum w dużej ilości, a nawilżenia jak nie było, tak dalej nie ma. Zdecydowanie nie polecam tego serum osobom o suchej skórze, bo będą wyglądały jak węże. Ja mam cerę mieszaną, więc tragedii większej nie było, aczkolwiek zdarzało się, że złaziła mi skóra z płatków nosa albo z brody, a nawet raz z czoła. Niby pośrodku składu jest panthenol, skóra powinna być nawilżona, ale wyjątkowo nie dzieje się nic, czasami miałam wręcz wrażenie, że serum przesusza mi skórę.
Preperat rzeczywiście nie wywołuje alergii, ale nie zauważyłam, by zmniejszał obrzęki. Akurat nie mam z nimi większych problemów, ale czasami, zwłaszcza przed okresem jestem spuchnięta, liczyłam, że kosmetyk z Clareny jakoś sobie z tym poradzi. Jednakże tak się nie stało.
Nie wiem, czy to serum powinno się stosować do gojenia mikrouszkodzeń skóry, ponieważ miejsca, w których ciągłość skóry została przerwana, można wyliczać po nałożeniu tego kosmetyku. Tak mocno pieką i szczypią, że nie sposób ich nie zlokalizować... Z pomocą tego serum można się dowiedzieć, że skóra nam popękała, ale mi taka diagnostyka jest niepotrzebna, tym bardziej, że jest bardzo bolesna.
Ponadto serum bardzo ładnie się wchłania. Po aplikacji wystarczą 2 minuty, by kosmetyk zniknął z powierzchni naszej twarzy. Początkowo bałam się zielonkawych drobinek, myślałam, że nie będą chciały się wchłonąć i będę wyglądała jak po niedokładnym zmyciu peelingu. Na szczęście tak się jednak nie stało. Kuleczki pod wpływem ciepła naszej skóry niemal natychmiast stapiają się z nią.
Zapach preparatu części z Was może się wydać dziwny. Mi akurat odpowiada, przypomina mi o nadmorskiej roślinności. Jest to woń świeża. Wiem, że to chemia, ale bardzo umiejętnie naśladująca zapach natury.
Moje opakowanie serum jest niestety wadliwe, a nie kupiłam go na przecenie tylko w regularnej sprzedaży. Buteleczka teoretycznie zaopatrzona jest w pompkę, ale co z tego, skoro nic nie można nią wydobyć. W końcu ją odkręciłam. Próbowałam przeczyścić otwór w plastikowej rurce, nadal nic nie wychodzi przy jej użyciu. Zaczęłam wydobywać kosmetyk palcem. Na początku nie było z tym problemu. Kosmetyku było dużo, więc wystarczyło wsadzić „malucha” i wygrzebać tyle, ile potrzebujemy. Schody zaczęły się w miarę zużywania serum, trzeba było wsadzać palec coraz dalej, co powodowało jego obtarcie. Nie mam jakichś specjalnie krótkich i grubych palców, ale z czasem wydobywanie serum stało się wręcz niemożliwe. Zaczęłam obracać butelkę do góry nogami, myślałam, że coś ścieknie. Niestety, konsystencja jest taka, a nie inna, a serum nie chce poddać się prawom grawitacji.
Ciężko wydobyć resztki, ładne to „resztki”, na moje oko jakaś 1/5 całości preparatu. Tyle prawdopodobnie pójdzie na zmarnowanie, chyba że uda mi się go wydobyć przy użyciu jakiegoś patyczka do uszu albo wykałaczki. Mało przyjemna to zabawa.
Wchłania się do matu, co uważam niewątpliwie za plus. Istnieje wiele kremów matujących, które de facto nie spełniają swojej funkcji. Tu producent nie obiecuje zmatowienia, a ma ono miejsce.
Są parabeny, zatem nie jest to krem dla tych z Was, które starają się ich unikać. Ja też planuję skompletować zestaw kosmetyków do pielęgnacji i makijażu, które nie będą zawierać tych szkodliwych związków.
Trochę wyciągów pochodzenia naturalnego występuje w preparacie, szkoda że w drugiej połowie składu. Poza tym kosmetyk jest typowo chemiczny.
Przy dłuższym stosowaniu może zapychać, początkowo jest okej. Mam cerę mieszaną i przez pierwszy tydzień wszystko było okej, ale potem zaczął zapychać pory, szczególnie te zlokalizowane na nosie. Co gorsza tak zapchane pory trudno było odblokować przy użyciu stosownych plastrów i peelingu.
Średnio wydajny, bo żeby cokolwiek robił trzeba go nałożyć sporo, na dodatek 1/5 kosmetyku leży odłogiem.
Reasumując, nie polecam tego serum firmy Clarena. Do tej pory byłam w miarę zadowolona z kosmetyków tej marki, ale tym razem zawiodłam się na pełnej linii i będę każdemu odradzać jego zakup.
Kobitko ale sie rozpisujesz :)
OdpowiedzUsuńJa o tym serum nawet nie słyszałam :)
Ja mam zawsze taki słowotok;P Najbardziej to widać na egzaminach, haha;D Już nie raz prof. musiał mi przerwać, bo tak się rozgadałam, a to co już powiedziałam, wystarczyło;)
OdpowiedzUsuńDziewczyny A macie coś sprawdzonego do cert naczynkowej ? Coś co naprawdę działa
OdpowiedzUsuń