Jestem maniaczką cieni do powiek. Posiadam kilka paletek różnych firm. W związku z tym mam do dyspozycji wszystkie kolory tęczy. Ponieważ jestem brązowooką brunetką, mogę czasami zaszaleć i wykonać makijaż pod kolor kreacji. Na co dzień studiuję, w związku z tym na uczelnię, jeśli już zdołam się pomalować, wybieram cienie utrzymane w subtelniejszej kolorystyce. Szczególnie umiłowałam sobie lekko rozświetlające brązy i róże.
Poniżej zaprezentuję moje ulubione cienie, z których korzystam najczęściej wraz z krótką recenzją.
Z paletki Sephora |
Te cztery cienie pochodzą z większej paletki Sephora. Próbowałam przeczytać jej nazwę, ale się starła. Być może za dnia, w dobrym świetle uda mi się dojrzeć, co jest napisane na odwrocie. Moim ulubionym, jak nietrudno się domyślić, jest ten, w którym dostrzec możemy już rowek. Na powiece daje bardzo naturalny efekt. Jest to lekko połyskujący brąz, ładnie rozświetla spojrzenie. Zwłaszcza posiadaczki mniejszych oczu będą z niego zadowolone, ponieważ optycznie powiększa spojrzenie;) Jest to bardzo dobry cień, ponieważ jeśli nałożymy jego niewielką ilość i nie skorzystamy przy tym z żadnej bazy, da bardzo delikatny efekt. Pięknie podkreśli brązową tęczówkę, ale pasuje także do niebieskich i zielonych oczu. Nie roluje się. Na powiece utrzymuje się przez 5 do 6 h, potem trzeba go poprawić, ale nie tworzy przy tym jakiegoś nieestetycznego efektu, po prostu wraz z upływem czasu staje się mniej widoczny. Gdy wybieram ten cień, lubię podkreślić linię wodną brązową kreską. Często dobieram również matową, brązową pomadkę, która pomaga zachować naturalny charakter tego makijażu. Cień trochę się osypuje podczas aplikacji, ale niewiele jest cieni w kamieniu, z którymi nie ma tego problemu.
Cień, który usytuowany jest na skos od najbardziej zużytego, również nadaje się na co dzień. Jest on delikatny, jasnobrzoskwiniowy. Zawiera lekko połyskujące drobinki, czyli również rozświetla spojrzenie. Stosuję je zamiennie. Ten cień można nakładać na bazę, jeśli chcemy by nasz kolor był bardziej widoczny. Naniesiony na oczyszczoną skórę powiek delikatnie rozświetla spojrzenie, ale jest praktycznie niewidoczny. Jeśli chcemy uzyskać efekt "no make up" to ten cień będzie się lepiej nadawał do tego zadania od tego najbardziej zużytego.
Paletka Sephory |
Dodam jeszcze, że oba cienie nie podrażniają oczu, a moje są dość wrażliwe. Aczkolwiek nie polecam ich kobietom, które z natury mają bardzo suchą skórę powiek, ponieważ mogą wysuszać. Ja tego problemu nie mam, ale mimo to przed aplikacją, jak i wieczorem po demakijażu, wklepuję w powieki swój krem do oczu.
Cień Inglot |
Ten cień pochodzi z serii Inglot Matrix, numer 329. Jest mniej rozświetlający od swoich poprzedników, ale mimo to nie jest całkowicie matowy, lekko połyskuje. Jest to kolor brzoskwiniowy. Jest ciemniejszy od brzoskwiniowego z paletki Sephory. Bardzo przyjemny w aplikacji. W porównaniu z kolegami z Sephory osypuje się nieznacznie. Nie wysusza powiek, więc nadaje się także dla kobiet o suchej skórze. Nie podrażnia. Nie roluje się, ale dość szybko znika z naszych powiek, dlatego lepiej nakładać bazę. Nawet na bazie nie jest zbyt widoczny, zatem nadaje się do pracy/szkoły. Nie wiem, czy ta linia jest jeszcze gdzieś dostępna, ten cień mam już w swojej kosmetyczce od jakiegoś czasu. Na koniec zaprezentuję, jak poszczególne cienie wyglądają na mojej skórze.
Czterokolorowy cień do powiek+baza z Bell, numer 403 |
Tę paletkę z pewnością nabędziecie w pierwszej lepszej drogerii. Jest łatwo dostępna i dość tania, ja za swoją zapłaciłam coś koło 18 czy 19 zł, a nie kupowałam w promocji. Cień na samym dole, ten jasnoróżowy, zawiera połyskujące drobinki. Te drobinki są dość widoczne, ale całość daje dość nianachalny efekt. Niestety, cień ten, podobnie jak wszystkie inne z paletek Bell z tej serii, trzeba nanosić na bazę i nie mam tutaj na myśli tej bazy usytuowanej pośrodku.;) Ja używam bazy z Virtuala. Jeśli nałożymy cień na bazę, będzie się trzymał do 8-10 godzin. Jeśli nałożymy go na oczyszczoną skórę powiek, cień zacznie nieestetycznie znikać i rozmazywać się przed upływem godziny. Te cienie osypują się najmocniej ze wszystkich trzech marek tu wymienionych. Nie podrażniają oczu i nie wysuszają skóry powiek.
Świński róż usytuowany na godzinie 3, jest cieniem matowym, ładnie współgrającym z moją cerę, która jest jasna różowawa, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że nie nadaje się on dla każdej bladolicej. Bardzo go lubię, gdyż na mojej powiece jest praktycznie niewidoczny, ale ładnie wyrównuje jej koloryt, naczynka są niewidoczne.
Czasami zdarza się, ze wykorzystuję bazę jako cień. Jest ona satynowa. Jej beżowy odcień powinien pasować każdej kobiecie niezależnie od koloru oczu czy odcienia skóry. Moim zdaniem to typowy "cielaczek". Ową "bazę" z Bell nakładamy na inną bazę, ja używam wspomnianego wyżej Virtuala.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pozostawiając u mnie komentarz, pozostawiasz u mnie swoje dane osobowe. Są one starannie przechowywane i nieudostępniane innym podmiotom.