Mamy ostatnie spore wyprzedaże na asortyment letni, więc
skwapliwie z nich korzystam. Gdy tylko coś przypadnie mi do gustu, to chętnie
to kupuję w przystępnej cenie. Ostatnio byłam z Dosią na wyprzedażach w jednym
centrum handlowym, kupiłam wówczas 2 rzeczy. Trzecią przygarnęłam nazajutrz, bo
uświadomiłam sobie, że pominęłyśmy Stradivariusa, a mnie podobały się ubrania
stamtąd, które mierzyły dziewczyny na YouTube. Zapraszam na haul z Sinsay,
Orsay i Stradivarius.
Sinsay miętowa sukienka typu bodycon
Bardzo dobrze czuję się w dopasowanych, podkreślających
sylwetkę sukienkach typu bodycon. Ostatnio coraz chętniej zwracam się w ich
kierunku. Ta od razu rzuciła mi się w oczy za sprawą miętowego koloru.
Wprawdzie bałam się, że może mnie wymywać, ale nic takiego się nie dzieje.
Sukienka ma idealny dekolt, nie jest w tym miejscu nadmiernie zabudowana, ale
też nie muszę się obawiać, że coś mi wyskoczy. Rękaw typu 1/3 sprawdzi się w
chłodniejsze, letnie dni. Sukienka została wykonana z prążkowanej, bawełnianej
dzianiny, dzięki czemu jest przewiewna i przyjemna w dotyku. Doskonale
dopasowuje się też do kształtu ciała.
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to kolor zamka przy dekolcie.
Wolałabym, aby był on srebrny i mniej rzucał się w oczy. Jednak, jak zauważyła
Dosia, jest matowy, przez co nie wygląda tandetnie. Za sukienkę zapłaciłam
niecałe 20 zł.
Orsay błękitna koszula z perełkami jako guzikami
Nie jestem fanką koszul, więc jak takową kupuję, to znaczy,
że wyróżnia się na rynku. Ta z Orsay jest bardzo kobieca. To jedna z
nielicznych koszul, w którym nie wyglądam jak w worku pokutnym. Jest
dopasowana, taliowana i można ją tak rozpiąć, że wygląda bardzo kobieco. Ma
piękny, błękitny odcień, który doskonale podkreśla moją urodę. Na korzyść tej koszuli przemawiają też
ultrakobiece, perełkowe guziki. Zamierzam ją nosić ze spódnicami z wysokim
stanem. Wyglądam w nich trochę jak studentka zmierzająca na egzamin albo
pracownica PKP Intercity, ale mnie nawet podoba się ten efekt. Za koszulę
zapłaciłam 25 zł.
Stradivarius minispódniczka w fioletowe kwiaty z falbanką
To jedyna rzecz, która nie była objęta wyprzedażą.
Zapłaciłam za nią pełną kwotę, czyli 70 zł.
Czegoś takiego szukałam. Dzięki spódnicom z Sinsay i Wassyla odkryłam,
że kocham miniówki z kilkoma warstwami falbanek. Wyglądam w nich tak zwiewnie i
dziewczęco, że muszę przygarnąć jeszcze kilka. A ta ma przepiękne fioletowe
kwiaty na ciemniejszym tle. Idealnie leży w talii za sprawą gumki i jest
spódnicą z wysokim stanem. Mam sporo liliowych bluzek, więc będę miała, z czym
ją nosić. Nie rozumiem jednak polityki
Stradivariusa. Spódnicę kupię w rozmiarze XS, ale już sukienki zaczynają się od
S i są dla mnie za duże. A szkoda, bo
wiele jest naprawdę ładnych. Nie pogniewałabym się, gdyby poszerzyli rozmiarówkę
sukienek.
Minispódniczka cudna :)
OdpowiedzUsuńTaka zwiewna, dziewczęca :)
UsuńPięknie wyglądasz w tych stylizacjach, śliczne buciki :)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo buciki trochę mnie gniotły, ale już je rozchodzilam :)
UsuńPiękne stylizacje :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję za komplement :)
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńTa ostatnia spódniczka jest piękna :)
OdpowiedzUsuń