Ostatnio w moje ręce
wpadł poradnik dotyczący związków i odmiennego postrzegania
pewnych spraw przez kobiety i mężczyzn. John Gray jest autorem
wielu bestsellerów, więc spodziewałam się książki, która
zrewolucjonizuje moje spojrzenie na kwestie związane z
niezrozumiałym zachowaniem facetów. Czy poradnik Mężczyźni
są z Marsa, a kobiety z Wenus spełnił moje oczekiwania?
John Gray – co razi mnie w jego sposobie wypowiedzi?
Generalnie nie należę
do miłośniczek poradników, wychodzę bowiem z założenia, że
wiele z nich jest przekombinowanych, a zawarte w nich rady nijak się
mają do rzeczywistości. Czasem jednak robię wyjątek i sięgam po
ten gatunek literacki. Tak było w przypadku książki Mężczyźni
są z Marsa, a kobiety z Wenus. Może najpierw zacznę od tego, co
mnie irytowało w stylu Johna Graya. Długo się zastanawiałam,
dlaczego książka momentami mnie mierzi. Niby dowiaduję się z niej
wielu ciekawych rzeczy, ale coś mi wyraźnie zgrzyta. W końcu udało
mi się zdefiniować to „coś”, mianowicie, autor ma dość
staromodne podejście do małżeństw i związków damsko-męskich. W
jego poradniku mąż zawsze pracuje zawodowo, przynosi do domu
mnóstwo pieniędzy, a kobieta ma siedzieć w domu, gotować obiady,
sprzątać mieszkanie, prasować koszule itp. W jednym z rozdziałów
John Gray pisze wprost: mężczyzna coraz więcej czasu spędza w
pracy, aby zapewnić rodzinie godny byt. Liczy, że dostanie za to 40
punktów, a dla kobiet to tylko 1 punkt. Ona chciałaby, żeby on
czasem wyniósł śmieci itp. Bardzo mi się to nie spodobało,
ponieważ nie lubię, jak kobiety umiejscawia się w domu i odmawia
im prawa do własnej kariery zawodowej. Poza tym uważam taki układ
za zwyczajnie niesprawiedliwy, nie można obarczać faceta całą
odpowiedzialnością za utrzymanie rodziny. To dla niego musi być
dość frustrująca sytuacja – ważne, aby obie strony pracowały,
robiły to, co lubią, a obowiązkami po prostu jakoś się dzieliły.
Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus – poradnik o relacjach damsko-męskich
Pomijając jednak ten
szkopuł, muszę przyznać, że poradnik Mężczyźni są z Marsa, a
kobiety z Wenus wcale nie jest taki zły. Radzę jednak brać
poprawki na opisy kobiecych zachowań. Jak dobrnęłam do wątku, że
kobieta musi znaleźć się co pewien czas na dnie rozpaczy, by potem
ponownie zacząć cieszyć się z obecności mężczyzny. Na dodatek
John Gray w to wszystko wplótł jeszcze PMS, to zaczęło się we
mnie gotować ze złości. Nie lubię takiego seksistowskiego
podejścia. Potem jednak uzmysłowiłam sobie, że autor ma wiele
ciekawych rzeczy do przekazania nt. przedstawicieli własnej płci.
Same siebie doskonale rozumiemy i natychmiast wychwytujemy aluzje
rzucane przez nasze koleżanki. Za to ich partnerzy często nie
wiedzą, co chciały one przekazać w ten zawoalowany sposób. My z
kolei często w ogóle nie jesteśmy w stanie zrozumieć mężczyzn,
przez co wytaczamy przeciwko nim liczne zarzuty. Wydaje nam się, że
nas ignorują i nie spełniamy ich oczekiwań, bo sprawiają wrażenie
znudzonych naszym towarzystwem. Poradnik Johna Graya rzuca światło
na pewne kwestie, ba, po przeanalizowaniu jego objaśnień wszystko
wydaje się nagle takie logiczne.
Dlaczego mężczyźni wybierają jaskinię, a kobiety telefon do przyjaciółki?
W poradniku Mężczyźni
są z Marsa, a kobiety z Wenus John Gray zwraca uwagę czytelników
na to, jak bardzo są zróżnicowane potrzeby mężczyzn i kobiet.
Faceci lubią być chwaleni, ponieważ dzięki temu wiedzą, że ich
starania zostały dostrzeżone. Brak ciepłych słów podcina im
skrzydła i odbiera cały zapał, jaki początkowo mieli. Z kolei
kobiety oczekują troski, zrozumienia, wysłuchania i zainteresowania
tym, co przeżywają po ciężkim dniu. John Gray w swoim poradniku
odwołuje się także do teorii jaskini i kobiecej potrzeby
przedyskutowania pewnych spraw. Dla mnie i każdej z moich
przyjaciółek normalną rzeczą, gdy coś mnie wkurzy, jest
przedyskutowanie tych drażliwych kwestii w gronie bliskich mi osób.
Gdy tylko czuję, że chce mi się płakać, bo coś mnie zasmuciło,
to umawiam się na pogaduchy z przyjaciółką. Gdy wyrzucę z siebie
wszystkie zmartwienia i emocje, od razu czuję się lepiej i po
chwili zaczynam się śmiać. Mężczyźni nie czują potrzeby
rozmawiania o problemach, wolą przemyśleć pewne sprawy i poszukać
ich rozwiązania, dlatego zamykają się w jaskini. Dla nas rzeczą
naturalną jest, że gdy widzimy jego kiepski humor, to próbujemy
namówić go do zwierzeń. On się wtedy tylko bardziej wkurza i
zamyka w sobie, a w nas wzrasta niepokój. Skoro milczy, to na pewno
ma coś do ukrycia. Może go czymś uraziłyśmy? Sprawiłyśmy mu
czymś przykrość? A może zwyczajnie jest nami znudzony i ma dość
naszego towarzystwa? Jak widać nasza wyobraźnia pisze mnóstwo
czarnych scenariuszy. Z kolei mężczyzna źle rozumie nasze
starania. Gdy chcemy mu pomóc i porozmawiać o problemie, on czuje
się mało męski, bo w końcu sam wie, jak rozwiązać kłopot, z
którym się zmaga. Jedyne, co mi się nie spodobało w tym
rozdziale, to fakt, że John Gray radzi kobietom, których partner
wybrał jaskinię, aby w tym czasie udały się na zakupy, na
spotkanie z przyjaciółką lub „rozerwały” się u terapeuty.
Ten fragment był dla mnie idiotyczny, ponieważ z daleka trącił
seksizmem. Rozumiem, że czasem każdy chce pobyć sam, ale nie
trzeba od razu wysyłać kobiety do galerii handlowej, żeby zamilkła
i nie przeszkadzała. Najbardziej wkurzyło mnie sformułowanie,
które chyba miało być zachęcające. Idź na zakupy, wydaj jego
kasę, którą on dla ciebie zarabia, ale daj mu święty spokój. To
naprawdę jest seksistowskie i irytujące, poza tym stawia mężczyznę
w roli bankomatu, a nie drugiego człowieka, z którym fajnie jest
iść razem przez życie.
Z kolei kobiety irytują
się, gdy on nie wysłuchuje ich opowieści do końca, lecz w trakcie
wyskakuje z gotowymi rozwiązaniami. Ba, my czasem po prostu lubimy
się wyżalić. Bardzo trafnie zobrazował to John Gray za pomocą
przykładu z pracą. Gdy mówimy: mam dość swojej pracy, to oznacza
to, że w danej chwili mam dość, bo czuję się zmęczona trudną
sytuacją, z którą przyszło mi się dzisiaj zmierzyć. Mężczyzna
natomiast w dobrej wierze może uznać, że dla swojego dobra
powinnyśmy zmienić pracę.
Listy miłosne – jak wyrazić smutek z zachowania partnera?
W książce Mężczyźni
są z Marsa, a kobiety z Wenus możemy także znaleźć instrukcję
pisania listów miłosnych. Nie chodzi tu o korespondencję pełną
zapewnień o gorącej miłości. Gdy partner nas zdenerwuje swoim
zachowaniem, mamy do niego napisać list, w którym piszemy, dlaczego
poczuliśmy się zranieni. Gdy opiszemy przyczyny smutku, mamy
zapewnić go o swoim uczuciu i napisać, jak miło byłoby nam, gdyby
zrobił to i to. Np. jeśli chcemy, aby mężczyzna okazywał nam
więcej zainteresowania, to możemy napisać, że jest nam smutno,
gdy on nie ma dla nas zbyt wiele czasu, że czujemy się wtedy
lekceważone. Na koniec wspominamy, że bardzo nam na nim zależy i
chciałybyśmy, aby spędzał z nami więcej czasu i zabrał nas w
niedzielę na spacer. List miłosny można odczytać samemu lub
wręczyć partnerowi.
Dlaczego przenosimy na
partnera winy naszych eks?
John Gray zwraca też
uwagę czytelników na błąd, który nieświadomie popełnia każdy
z nas. Gdy partner dopuści się przewinienia, poziom naszej irytacji
osiąga maksimum. Dopiero z czasem, gdy emocje trochę opadną, a my
spojrzymy na problem z innej perspektywy, okazuje się, że jego
„grzeszek” wcale nie był tak duży, a zdenerwowałyśmy się
dlatego, że w przeszłości ktoś nas notorycznie oszukiwał,
zdradzał, lekceważył itp. Odpowiedzialność za błędy innych
osób przerzucamy podświadomie na obecnego partnera. Dzieje się
tak, gdyż w wyniku ewolucji nauczyliśmy się kierować
stereotypami. Nasze skróty myślowe, szybka ocena podobieństwa
sytuacji do wydarzeń z przeszłości, ma nas uchronić przed
niebezpieczeństwem i cierpieniem. W rzeczywistości jednak możemy
kogoś niesprawiedliwie i zbyt surowo ocenić.
Czym można zapunktować u kobiet?
Zainteresował mnie też
rozdział poświęcony przyznawaniu punktów. Muszę przyznać, że
jest w nim sporo racji. Przede wszystkim kobiety potrzebują wielu
różnych sygnałów, aby mieć pewność, że jemu rzeczywiście na
nich zależy. Nie wystarczy, że odezwie się od czasu do czasu, czy
dwa razy w miesiącu wyciągnie nas na spacer. My potrzebujemy czegoś
więcej, każdy drobny gest to dla nas jeden punkt. Mężczyźni z
kolei oceniają wagę każdego gestu w odmienny sposób, dlatego
często wydaje im się, że zrobili tak wiele, podczas gdy kobiety
uważają, że to właśnie one są stroną bardziej zaangażowaną,
bo zrobiły kilka różnych rzeczy. I tutaj zaczynają się schody,
bo dopada nas rozczarowanie i zaczynamy wypominać facetowi, że za
mało się stara lub ewentualnie milczymy. Nie jest to spowodowane
naszą złośliwością, lecz faktem, że rzeczywiście czujemy się
mało ważne. A tymczasem niewiele nam do szczęścia potrzeba –
wystarczy, że facet przyjdzie czasem po nas pod pracę, zabierze nas
na spacer, wyśle w ciągu dnia miłego SMS-a z zapytaniem o nasze
samopoczucie.
Jak poprosić mężczyznę
o pomoc, by ją otrzymać?
W książce Mężczyźni
są z Marsa, a kobiety z Wenus John Gray zwraca uwagę na pewną
bardzo istotną rzecz. Mianowicie na sposób komunikacji. Mnie zawsze
wydawało się, że nie da się poprosić o pomoc w bardziej
kulturalny sposób, niż zadając pytanie: „czy mógłbyś zrobić
to i to?”. Okazuje się jednak, że mężczyźni takie zapytania
traktują dosłownie. Jeśli fizycznie mogą to zrobić, to
odpowiadają tak. My jesteśmy zadowolone, że on to zrobi, a on nie
robi, bo nie zapytałyśmy go wprost: „czy zrobisz to?”. Warto
zadawać to drugie pytanie, przynajmniej tak twierdzi John Gray,
ponieważ mężczyzna wówczas deklaruje chęć niesienia pomocy lub
wyraźnie odmawia.
Dlaczego mężczyźni biorą odwet za zachowanie kobiet?
Najbardziej
zainteresowała mnie jednak końcówka książki Mężczyźni są z
Marsa, a kobiety z Wenus. To właśnie w niej John Gray zwraca uwagę
czytelników na fakt, iż ludzie, którzy się kochają, czasem lubią
ranić, biorąc odwet. Jest to bardzo brzydka cecha – zawsze mnie
coś takiego irytowało. Jeśli np. ona nie może się spotkać w
danym dniu, bo ma już umówione spotkanie, to potem on karze ją w
ten sam sposób, odmawiając spotkania, nawet jeśli ma czas. Dla
mnie jest to niezrozumiałe, może dlatego, że moje najbliższe
przyjaciółki reagują w normalny sposób na informację: nie, w
sobotę nie mogę, bo idę na urodziny. Wówczas ustalamy inny
termin i cieszymy ze zbliżającego się spotkania.
karminowe.usta
Książka wydaje się być bardzo ciekawa, a Twoja recenzja jest świetne napisana
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że mój styl pisania recenzji przypadł Ci do gustu:)
UsuńNie przeczytam tej książki, w niej są same rzeczy oczywiste, więc szkoda mi czasu. W ogole nie lubię poradników :) Facetów też często nie rozumiem, w tym mojego, ale co zrobić, że są inaczej skonstruowani niż kobiety. A metodę pisania listów stosuję od zawsze :) Często piszę listy do mojego lubego jak mnie wkurzy/zrani/zasmuci - to mi pomaga wylać z siebie emocjonalny stan. I nie tylko do chłopa.. zdarzało mi się też pisać do przyjaciółki, jak mi było po prostu źle :)
OdpowiedzUsuńAutor też radzi, żeby pisać tego rodzaju listy do każdej osoby, której postępowanie nas zrani. W ten sposób można pozbyć się złych uczuć, które nam ciążą:)
Usuńuwielbiam tego typu lektury, na pewno ta książka trafi do mojej biblioteczki
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam tego rodzaju książki, ponieważ dzięki nim można spojrzeć na pewne sprawy z zupełnie innej perspektywy:)
UsuńCzytałam tę książkę. Niby nie znalazłam w niej nic odkrywczego, ale jednak jak człowiek coś przeczyta to ma wrażenie jakby patrzył na znane sprawy z innej perspektywy :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie - dla mnie nie wszystko jest takie oczywiste, ponieważ patrzę na pewne sprawy typowo z kobiecej perspektywy i co gorsze, często interpretuję pewne rzeczy wraz z przyjaciółkami, które myślą podobnie. Potem wychodzą z tego różne kwiatki. Dobrze czasem przeczytać taką książkę:)
UsuńNie kojarzę książki ;)
OdpowiedzUsuńW obecnych czasach to wypadałoby, aby padło stwierdzenie, że to kobiety coraz więcej pracują bo to właśnie w dużej mierze się zmieniło. Poza tym nie ważne ile poradników o relacjach damsko-męskich powstanie i tak wszystko jest sprawą indywidualną, a takie książki bardzo uogólniają i utrwalają stereotypy. Pozdrawiam (dekoktownia.pl)
OdpowiedzUsuńCzytałam to dawno, dawno temu, ale wciąż pamiętam te fale, jaskinie i system punktowania u partnera ;) zrobiłaś mi ochotę, by po latach wrócić do tej książki i zweryfikować moje zdanie o niej. W szufladzie mam jeszcze "Marsjanie i Wenusjanki w sypialni" - tam to dopiero niektóre sformułowania autora są przestarzałe i seksistowskie ;)
OdpowiedzUsuń