Dzisiejsza
notka będzie miała nietypowy charakter. Na blogu zazwyczaj poruszam
lekką tematykę, ale pewna historia wstrząsnęła mnie do tego
stopnia, że postanowiłam zrobić wyjątek. W związku z tym, iż
nowotwór nie wybiera i może dosięgnąć każdą z nas, uważam, że
w miarę możliwości warto nieść pomoc innym.
Historia
Mariusza, szwagra naszej blogowej koleżanki Ferrou:
"Nazywam
się Mariusz, mam 35 lat. Półtora roku temu przeszedłem zabieg
wycięcia pieprzyka, którego miałem od dziecka. W styczniu 2013
roku dostałem wynik histopatologiczny i okazało się, że w zwykłym
pieprzyku czaił się cichy zabójca – czerniak złośliwy. Mój
świat się zawalił. Oczywiście była chwila płaczu, ale po
otrząśnięciu się ruszyliśmy do walki. Szybko podjąłem
leczenie. W węzłach chłonnych były już komórki rakowe - decyzja
lekarzy: wycinamy więcej. Tylko do tego nigdy nie doszło.
W kwietniu zacząłem mieć ataki podobne do padaczki. Wzywanie karetki, modlenie się, aby dojechali na czas. Pierwsze słowa lekarza - nadciśnienie: za dużo kawy, stresu itp. Zapisano leki, wysłano do domu, kazano mierzyć ciśnienie. Przez tydzień strach nie pozwalał mi wyjść z domu. W niedzielę poszedłem z rodziną na spacer, ale już nie wróciłem do domu. Dostałem kolejny atak, dłuższy, mocniejszy. Żona wezwała karetkę. W czasie tego ataku pogodziłem się, że to koniec mojego życia... Usłyszałem słowa żony "Panie Boże nie zabieraj mi go". W szpitalu zrobiono tomografię głowy... Guz mózgu... prawie 3 cm średnicy..."
W kwietniu zacząłem mieć ataki podobne do padaczki. Wzywanie karetki, modlenie się, aby dojechali na czas. Pierwsze słowa lekarza - nadciśnienie: za dużo kawy, stresu itp. Zapisano leki, wysłano do domu, kazano mierzyć ciśnienie. Przez tydzień strach nie pozwalał mi wyjść z domu. W niedzielę poszedłem z rodziną na spacer, ale już nie wróciłem do domu. Dostałem kolejny atak, dłuższy, mocniejszy. Żona wezwała karetkę. W czasie tego ataku pogodziłem się, że to koniec mojego życia... Usłyszałem słowa żony "Panie Boże nie zabieraj mi go". W szpitalu zrobiono tomografię głowy... Guz mózgu... prawie 3 cm średnicy..."
Kontynuację
historii znajdziecie tutaj.
Szwagier
naszej blogowej koleżanki Ferrou
zmaga się z nowotworem mózgu. W jego przypadku jedynym ratunkiem
jest kosztowna terapia, której nie refunduje NFZ. Czas działa na
niekorzyść Mariusza i jego bliskich. Kuracja powinna rozpocząć
się jak najszybciej, toteż zwracam się do Was z prośbą o
przekazanie drobnej kwoty na rzecz szwagra naszej blogowej koleżanki.
Liczy się każda złotówka! Wpłaty można dokonać na kilka
sposobów:
Przelewem
(Polska)
45
1240 1994 1111 0000 2495 6839 z dopiskiem: „JAMBOR”
Bank
Pekao S.A. I o/Wrocław
Dolnośląska
Fundacja Rozwoju Ochrony Zdrowia
„DOLFROZ”
ul.
Lotnicza 37
54-154
Wrocław
KRS:
0000050135
NIP: 899-17-72-534
REGON: 005950309
NIP: 899-17-72-534
REGON: 005950309
Przelewem
( z zagranicy)
IBAN:
PL 45 1240 1994 1111 0000 2495 6839
Kod
SWIFT: PKOPPLPW
Z
dopiskiem: „JAMBOR”
Adres
głównej siedziby banku:
Bank
Pekao S.A. I Oddział Wrocław
ul.
Oławska 2
50-123
Wrocław
Mam
nadzieję, że uda nam się zjednoczyć wokół tej szczytnej idei i
wspólnymi siłami pomożemy Mariuszowi. Będę wdzięczna, jeśli
przekażecie tę informację dalej. Im więcej osób pozna historię
szwagra Ferrou,
tym większa szansa, że uzbieramy pieniądze na leczenie.
karminowe.usta
To bardzo przykre! Na co dzień wiem jak to jest walczyc o najbliższą osobke. Straszne jest to, że nie możemy liczyć na pomoc finansową od Państwa :(
OdpowiedzUsuńNiestety, w przypadku niestandardowych terapii sprawa jest utrudniona... Mało kto może sobie pozwolić na sfinansowanie tak kosztownego leczenia:(
UsuńCzasami brakuje slow. Mam nadzieje,ze sie uda.
OdpowiedzUsuńMasz rację, czasem żadne słowa nie są oddać sytuacji, w której znajduje się człowiek...
UsuńTak młody człowiek, brak słów ;-(
OdpowiedzUsuńWierzę, że uda się pokonać chorobę. Nigdy nie można tracić nadziei.
Usuń