W zeszłym roku
postanowiłam, iż pozwolę moim rzęsom odpocząć od tuszu. Moje
włoski znajdowały się wówczas w nie najlepszej kondycji. Maskary
oblepiające rzęsy wzmagały ich wypadanie. Taki „urlop”
połączony z intensywną pielęgnacją przyniósł oczekiwane
rezultaty. Rzęsy stały się silniejsze, doszło również do ich
zagęszczenia. Gdy kondycję włosków uznałam za satysfakcjonującą,
podjęłam decyzję o zakupie lekkiej maskary. W Inglocie
postanowiłam zasięgnąć porady ekspedientki. Pracownica salonu
poleciła mi tusz kryjący się pod nazwą False Lash Effect
Mascara. Dlaczego ten produkt nie przypadł mi do gustu? Odpowiedź
na to pytanie znajdziecie w poniższej notce.
Kolor
W przypadku omawianego
produktu mamy do czynienia z klasyczną, czarną maskarą. Jednak w
przypadku tego tuszu odczuwam pewien niedosyt. Uważam, iż producent
powinien popracować nad głębią koloru.
Wydłużenie
Tusz Inglota wydłuża
rzęsy. Niestety, skleja przy tym włoski i pozostawia na nich mało
estetyczne grudki. Ubolewam nad tym, iż formuła maskary nie została
w pełni dopracowana. Gdyby wyeliminować pewne niedociągnięcia, to
ten tusz miałby spore szanse zająć stałe miejsce na mojej
toaletce. Wydłużone rzęsy odwracają uwagę od mojej opadającej
powieki. Niestety, grudki i owadzie nóżki wpływają negatywnie na
odbiór podkreślonego oka.
Pogrubienie
Moim zdaniem maskara nie
wykazuje spektakularnych właściwości pogrubiających. Tusz skleja
rzęsy. Na włoskach pojawiają się również grudki. Jednak tego
typu „atrakcje” nie są tożsame z pogrubieniem.
Podkręcenie
Jeśli natura obdarzyła
Was prostymi rzęsami, to omawiany tusz raczej ich nie podkręci. W
tym przypadku nie obejdzie się bez zalotki.
Ilość warstw
Przy jednej warstwie
maskary można dostrzec jej właściwości wydłużające. Niestety,
rzęsy nie prezentują się zbyt atrakcyjnie. Już przy pierwszej
warstwie tuszu pojawiają się owadzie nóżki i grudki. Nie lubię,
gdy moje rzęsy są posklejane. Z każdą kolejną warstwą maskary
problem ulega nasileniu. Przypadkowy obserwator może odnieść
wrażenie, że podkreśliłam rzęsy starym, zaschniętym tuszem,
który wcześniej został podkradziony mamie. Gdy uczęszczałam do
gimnazjum, często ukradkiem korzystałam z maskary, która leżała
odłogiem. Nie jestem już nastolatką i oczekuję, że nabyty przeze
mnie tusz nie będzie fundował mi dodatkowych „atrakcji” w
postaci posklejanych rzęs.
Sklejanie
Omawiana maskara
koncertowo skleja rzęsy. Tego typu kosmetykom jestem skłonna
wybaczyć gorszą pigmentację, delikatny efekt, ale 3 włoski
scalone w 1 mocno nadwyrężają moje nerwy. Posklejane rzęsy nie
prezentują się zbyt estetycznie. Wiem, że niektóre osoby radzą
sobie z tym problemem, sięgając po stosowny grzebyk. Ja jednak
oczekuję, iż nabyte przeze mnie kosmetyki spełnią swoją rolę
bez korzystania z dodatkowych akcesoriów. Skoro za coś płacę, to
mam prawo oczekiwać, iż za poniesionym nakładem finansowym podąża
jakość.
Grudki
Do tuszu Inglota
podchodziłam wielokrotnie. Niezależnie od przyjętej strategii
działania na moich rzęsach pojawiały się nieestetyczne grudki.
Osypywanie
Mamy tutaj do czynienia z
pewnym ewenementem. Zazwyczaj maskary, który sklejają rzęsy i
pozostawiają na nich grudki, wykazują tendencję do osypywania w
ciągu dnia. W przypadku tuszu wypuszczonego na rynek przez Inglota
nie mamy do czynienia z tym zjawiskiem.
Efekt ksero
Maskara szybko zastyga na
włoskach. Nigdy nie doszło do odbicia tuszu na powiece nieruchomej.
Obciążenie rzęs
Korzystaniu z omawianej
maskary towarzyszył dyskomfort. W związku, iż w znacznym stopniu
usztywniała rzęsy, nie można było zapomnieć o jej obecności.
Wypadanie rzęs
Tusz Inglota obciąża
moje włoski i przyczynia się do ich nadmiernego wypadania.
Trwałość
Maskara utrzymuje się na
moich rzęsach przez 8 h. Wprawdzie nie należy ona do produktów
wodoodpornych, ale przy delikatnym łzawieniu efekt pandy raczej nam
nie grozi.
Szczoteczka
Prosta, utworzona z
syntetycznego włosia. Ten kształt najlepiej sprawdza się w przypadku maskar o właściwościach wydłużających. Szczoteczka nie nastręcza trudności podczas aplikacji. Preferuję tradycyjne rozwiązania, ponieważ nie radzę sobie z silikononowymi aplikatorami.
Konsystencja
Tusz Inglota od początku
charakteryzował się stosunkowo suchą formułą. Konsystencja
maskary okazała się dla mnie sporym zaskoczeniem. Nie bez powodu
swoje kroki skierowałam do salonu Inglota. W drogeriach aż roi się
od macantów, którzy uwielbiają odkręcać pełnowymiarowe
produkty. Miałam świadomość, iż tusz nabyty w Rossmannie może
szybko wyschnąć. W Inglocie kosmetyki podaje sprzedawca. Klient
otrzymuje do dyspozycji liczne testery. Nie ukrywam, że to
rozwiązanie najlepiej odzwierciedla moje preferencje. Sucha
konsystencja tuszu wciąż stanowi dla mnie zagadkę.
Zapach
Maskara Inglota
charakteryzuje się wonią charakterystyczną dla tego typu
kosmetyków. Aczkolwiek ten zapach nie stanowi dla mnie problemu.
Podrażnienie
Tusz nie wywołał u mnie
żadnych niepożądanych reakcji, choć posiadam wrażliwe oczy.
Zmywanie
Choć ekspedientka
zapewniała mnie, iż maskara współpracuje z płynem micelarnym, to
w celu jej całkowitego usunięcia musimy sięgnąć po płyn
dwufazowy. Oliwka również radzi sobie z tym zadaniem.
Opakowanie
Prezentuje się niezwykle
elegancko. Na czarnym plastiku widnieją białe napisy, które są
odporne na ścieranie. Motyw długich rzęs umieszczony na opakowaniu
przypadł mi do gustu.
Wydajność
Początkowo ubolewałam
nad dużą pojemnością maskary. Trudno zużyć 12 ml tuszu w ciągu
6 miesięcy. Tymczasem miałam problem z wydobyciem produktu,
ponieważ jego znaczna część po prostu zaschła.
Testowanie na
zwierzętach
Inglot nie testuje swoich
kosmetyków na zwierzętach.
Cena
Za omawiany tusz musimy
zapłacić 27-29 zł.
Dostępność
Salony i wyspy Inglota.
Skład
Aqua-woda,
składnik bazowy większości kosmetyków, rozpuszczalnik polarny.
Cl
77499-czarny pigment, tlenek żelaza.
Copernicia
cerifera (Carnauba) wax-wosk uzyskiwany z liści
Copernicia cerifera, palmy pochodzącej z Brazylii. Wykazuje
właściwości wygładzające i zmiękczające.
Paraffin-tworzy
warstwę okluzyjną, która chroni przed nadmiernym parowaniem wody.
Zmiękcza i wygładza włoski. Nadaje połysk. Zmniejsza kruchość
kosmetyku.
Glyceryl
stearate-stearynian
glicerolu. Na powierzchni włosków tworzy warstwę okluzyjną, która
chroni przed parowaniem wody. Emulgator, czyli środek umożliwiający
połączenie fazy wodnej z fazą tłuszczową. Wpływa na lepkość
kosmetyku.
Stearic
acid-kwas
stearynowy, należący do kwasów tłuszczowych, substancja
natłuszczająca.
Cetearyl
alcohol-emulgator,
emolient, regulator lepkości, stabilizator. Stanowi mieszaninę
alkoholi tłuszczowych: cetylowego i stearynowego. Natłuszcza,
nadając skórze przyjemną miękkość.
PVP-substancja
rozpuszczalna w wodzie i wytwarzająca film. Stosowana przede
wszystkich w środkach do stylizacji włosów i tuszach do rzęs.
Nawilża, zmiękcza i wygładza włosy. Powoduje wzrost objętości
kosmetyków.
Black
2 (Cl 77266)-pigment.
Euphorbia
cerifera (Candelilla) wax-
wosk roślinny, twardy i kruchy. Posiada charakterystyczny zapach.
Uzyskiwany z liści i łodyg wilczomlecza. Tworzy na powierzchni
włosków warstwę okluzyjną, która zapobiega nadmiernemu parowaniu
wody z powierzchni. Dzięki temu zmiękcza i wygładza włoski.
Zwiększa lepkość produktu. Stanowi swoiste lepiszcze w kosmetykach
kolorowych.
Phenoxyethanol-
pełni rolę środka konserwującego. Zapobiega rozwojowi bakterii
gramdodatnich i gramujemnych, jak również chroni przed namnażaniem
drożdży.
Hydroxyethylcellulose-
zwyczajowa nazwa tego składnika to hydroksyetyloceluloza. Powstaje w
reakcji celulozy z tlenkiem etylenu. Niejonowy zagęstnik hydrofilowy
(rozpuszczalny w środowisku polarnym np. w wodzie). Lepkość
roztworu jest uzależniona jedynie od stężenia zagęstnika w
układzie. Stabilna w szerokim zakresie odczynu, nie wykazuje
wrażliwości na jony metali wielowartościowych.
Potassium
hydroxide-wodorotlenek
potasu. Substancja o odczynie zasadowym. Regulator pH.
Potassium
sorbate-sorbinian
potasu, środek konserwujący. Składnik pochodzenia chemicznego.
Kwas sorbowy ulega w organizmie beta-oksydacji, procesowi typowemu
dla kwasów tłuszczowych, metabolizowanych w naszym organizmie. W
związku z tym substancja ta jest uważana za jeden z
najbezpieczniejszych konserwantów.
Dimethicone-substancja
pochodzenia chemicznego, pochodna silikonu. Pełni funkcję emolienta
i substancji antystatycznej. Składnik ten jest stosowany jako
emulgator lub koemulgator w mieszaninach olej-woda. Substancja
nawilżająca, natłuszczająca i wygładzająca.
Tocopheryl
acetate- antyoksydant, czyli związek zapobiegający
utlenianiu się składników kosmetyku, zmianie jego barwy, zapachu,
a jednocześnie chroniący przed namnażaniem się drobnoustrojów,
substancja aktywna. Witamina E otrzymywana na drodze syntezy
chemicznej nie jest zbyt stabilna, dlatego wiąże się ją z estrem
kwasu octowego. Taka forma wykazuje większą stabilność w stosunku
do ciepła i tlenu.
Ethylhexylglycerin-naturalny
konserwant. Otrzymywany z gliceryny. Ponadto odżywia skórę.
Reasumując:
Wiele produktów Inglota zasługuje na uwagę. Jednak tusze i bazy
pod cienie nie są mocną stroną tej marki. Omawiana maskara nie
przypadła mi do gustu, popełniła bowiem rzecz niewybaczalną. Tusz
Inglota koncertowo skleja rzęsy. Ponadto na włoskach goszczą
grudki, które nie prezentują się zbyt estetycznie. Tego typu
„atrakcje” przełożyły się na obciążenie rzęs i ich
wzmożone wypadanie. Więcej nie sięgnę po ten produkt.
Prawdopodobnie następnym razem postawię na Max Factor Clup Defy
Volumising Mascara. Pierwsze wrażenia, którymi podzieliła się z
nami Hexx
ana, zachęcają do nabycia tego tuszu:)
PS Czy mieliście do
czynienia z maskarami Inglota? Jakie wrażenie wywarły na Was te
produkty? A może miałyście do czynienia z rewelacyjnym tuszem,
który zasługuje na uwagę? Nie ukrywam, że interesują mnie
głównie kosmetyki dostępne stacjonarnie. Chcę uniknąć zakupu
kolejnej wyschniętej buteleczki.
karminowe.usta
ojjj ja już bym jej nie kupiła ze względu na szczoteczkę :/
OdpowiedzUsuńJa akurat lubię takie proste szczoteczki. Umiem nimi operować i zazwyczaj osiągam satysfakcjonujące rezultaty, dlatego zostawię sobie aplikator;)
Usuńo matko po 3 warstwach efekt masakryczny :/
OdpowiedzUsuńPo nałożeniu trzech warstw można zapomnieć o wyjściu do ludzi;/
UsuńTroszkę niepopisowy produkt, a takie ładne opakowanie ma :)
OdpowiedzUsuńOpakowanie również przypadło mi do gustu, ale na nim kończą sie zalety tej maskary...
Usuńale koszmarek :P
OdpowiedzUsuńNic tylko zostawić sobie szczoteczkę i wyrzucić resztkę zaschniętego tuszu...
UsuńNigdy nie mialam maskary Inglota i chyba miec nie chce ;)
OdpowiedzUsuńNie warto, bo ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Inglot ma wiele świetnych kosmetyków przeznaczonych do makijażu ust, ale tusze i bazy nie są mocną stroną tej firmy...
Usuńefekt na rzęsach nie jest zły, szkoda, że się nie sprawdza
OdpowiedzUsuńale tak samo jak Ty nie lubię sklejania i grudek;/
Te posklejane rzęsy i grudki potrafią skutecznie zniechęcić do korzystania z maskary. Niestety, trafienie na tusz, który nie funduje nam takich atrakcji, stanowi nie lada wyzwanie...
Usuńno wiele punktów jest na minus, ale wydajność mnie totalnie odrzuciła. nie lubię płacić za coś, czego nie wykorzystuję.
OdpowiedzUsuńZaschniętego tuszu nie można w żaden sposób wykorzystać. W związku z tym jesteśmy stratne;/
Usuńfaktycznie słabo wygląda.. nie cierpię rzęsowych sklejaczy :/
OdpowiedzUsuńTakie posklejane rzęsy kłócą się z moim poczuciem estetyki. Muszę się rozejrzeć za maskarą Max Factora, o której wspominała Hexx, bo jestem zachwycona jej działaniem:)
Usuńfaktycznie szału nie robi ;/
OdpowiedzUsuńŻałuję tych 27 zł, które na nią wydałam... Mogłam je lepiej zainwestować...
Usuńnie miałam nigdy maskary z inglota i chyba nie będę miała :)
OdpowiedzUsuńNie warto wydawać 27 zł na maskarę, której jakość pozostawia sporo do życzenia...
UsuńSłaby efekt :(
OdpowiedzUsuńMaskara Inglota zasługuje na znalezienie się w gronie bubli 2013 roku.
UsuńMaskar Inglota nie stosowałam i po Twojej recenzji raczej w najbliższym czasie nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak sprawują się inne tusze, ale ta maskara sprawia, że rzęsy prezentują się koszmarnie...
UsuńSzkoda, że taki słaby efekt!:( Świetna recenzja!Bardzo szczegółowa!:)
OdpowiedzUsuńStarałam się jak najlepiej odzwierciedlić właściwości maskary z Inglota i przy okazji powstało wypracowanie. Cieszę się, że niektórzy przebrnęli przez te wszystkie informacje;)
Usuńmiałam tylko jeden tusz z inglota i dawał bardzo delikatny efekt... na szczęście nie sklejał ;)
OdpowiedzUsuńDelikatny efekt mogłabym przeboleć;) Na co dzień nie podkreślam zbyt mocno oczu. Jednak posklejane rzęsy kłócą się z moim poczuciem estetyki...
UsuńBardzo wyczerpująca recenzja:)
OdpowiedzUsuńZ Inglota wydaje mi się że warte uwagi mogą być tylko niektóre cienie.
Masz rację. Z cieniami też trzeba uważać, bo niektóre są kiepsko napigmentowane, a ich kredowa konsystencja uniemożliwia uzyskanie płynnych przejść...
UsuńJedna warstwa wygląda jeszcze jako tako, ale ogólnie nie zachwyca.
OdpowiedzUsuńNa rynku można znaleźć lepsze tusze w tej samej cenie...
UsuńNie miałam maskary z Inglota, ale kiepsko, że szybko zasycha...
OdpowiedzUsuńPrzez to szybkie zasychanie mam wrażenie, ze wyrzuciłam pieniądze w błoto...
UsuńMaskary Inglota mnie nie kuszą. Odkąd zaczęłam swoją przygodę z MF 2000 kalorii nie mam ochoty na żaden inny produkt. A nawet jeśli kupię coś innego, to wkrótce wracam do MF z podkulonym ogonem.
OdpowiedzUsuńWszystko wskazuje na to, że podczas kolejnych maskarowych poszukiwań przyjrzę się zawartości szafy Max Factor;)
UsuńZa taką cenę, a taki niefajny, oj oj :<
OdpowiedzUsuńZa 27 zł można znaleźć lepsze maskary... Żałuję, że skusiłam się na tusz Inglota...
Usuńnie wygląda aż tak bardzo źle, ale szału też nie robi :(
OdpowiedzUsuńMyślę, że za 27 zł można znaleźć maskarę, która będzie się lepiej prezentowała na rzęsach...
UsuńSzkoda, że skleja, bo wygląda dość fajnie na rzęsach :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie sklejała włosków, to byłabym z niej zadowolona, bo te wydłużone rzęsy odwracają uwagę od opadającej powieki...
UsuńJuż po samej szczoteczce widzę, że nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńJa akurat lubię takie szczoteczki, dlatego zostawię sobie aplikator:) Zawsze można spróbować coś zdziałać z inną maskarą, której konsystencja spełnia moje oczekiwania;)
Usuńnie miałam i nie kuszę się na inne tusze niż High Impact Extreme Volume Clinique, dla mnie nie ma konkurencji:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiłaś na idealną maskarę;) Z Clinique miałam wersję dwustronną (primer+tusz) i nie byłam z niej zadowolona. Też wykazywała skłonność do sklejania rzęs...
UsuńZ Inglota nie miałam jeszcze maskary i widzę, że wiele mnie nie ominęło ;) Za to przyłączam się do Hexxanowych peanów na temat Clump Defy. Co prawda używam ją dopiero od tygodnia, ale widzę w niej ogromny potencjał. Na pewno ma lepszą konsystencję niż ta z Inglota ;)
OdpowiedzUsuńBędę musiała rozejrzeć się za Clump Defy:) Może znowu Hebe przygotuje jakąś atrakcyjną promocję;) Jeśli nawet nie trafię na żadną obniżkę, to myślę, że warto zainwestować w tę maskarę, ponieważ świetnie podkreśla rzęsy:)
Usuńbrzydka szczoteczka - nie lubie takich ;-/
OdpowiedzUsuńAle muszę stwierdzić że czytając opis , czekałam na foty tuszu na rzęsach - spodziewałam się masakry - ale z tego co widzę aż tak strasznie nie jest :-P Mimo to miejmy odwagę nazwac tusz ten BUBLEM - hehehhe
Ja akurat lubię operować takimi szczoteczkami. Za to zupełnie nie radzę sobie z silikonowymi aplikatorami';/
UsuńMoże nie jest najgorzej, ale z dwoma czy trzema warstwami tego tuszu na pewno nie wyszłabym do ludzi;) Posklejane rzęsy kłócą się z moim poczuciem estetyki;)
Ja mam jakiś dziwny problem z rzęsami, bo prawe są ładne, podkręcają się, a z kolei lewym nawet zalotka nie pomaga i jest ich mniej. Żaden tusz sobie z tym nie radzi :(
OdpowiedzUsuńWidzę, że zmagasz się z asymetrią. Trudno poradzić sobie z tym problemem, ale może nie jest on widoczny dla osób postronnych;) Ja z kolei nie wiem, co zrobić ze swoimi włoskami, które się krzyżują... Nie wygląda to zbyt estetycznie, a raczej nie zmienię kierunku ich wzrostu...
UsuńJa ogólnie poza cieniami nie lubię produktów Inglot. Miałam do czynienia z mascarami tej marki i też byłam zawiedziona. Obecnie mam tusz clinique, który niestety okazał się dość drogim bublem ;/ Moim ulubionym tuszem jest i pozostanie mascara wonder lash by oriflame ;)
OdpowiedzUsuńJa swego czasu korzystałam z dwustronnej wersji tuszu Clinique (primer+maskara) i również nie byłam z niego zadowolona. Posklejane rzęsy kosztowały mnie 100 zł...
UsuńSkleja?... przecież to jakiś glut jest! Na moich rzęsach porażka:(
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w samo sedno... Ten tusz w pełni zasługuje na miano gluta...
Usuńco za bubel ...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTusze o tak kiepskiej jakości nie są warte złamanego grosza...
UsuńJedna warstwa wygląda nawet ładnie, ale następne rzeczywiście dostarczają 'atrakcji'.
OdpowiedzUsuńNie ma nic gorszego niż posklejane rzęsy, które prezentują się nieestetycznie...
Usuńhm, tak sobie myślę, że to sklejanie to pewnie wynik niedopasowania kształtu szczotki do formuły tuszu... mi takim szczotkami ciężko się operuje szczerze mówiąc...
OdpowiedzUsuńJa akurat lubię takie szczoteczki. Kiedyś używałam maskary Rimmela, która została wyposażona w podobny aplikator i byłam z niej zadowolona. Niestety, ten produkt został wycofany:( Umyję tę szczoteczkę i spróbuję coś podziałać z innymi tuszami, których konsystencja umożliwia precyzyjne podkreślenie rzęs. Wtedy wykluczę lub potwierdzę winę szczoteczki;)
UsuńZ Inglota najlepsze są cienie ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się efekt jednej warstwy. I kolor maskary jest ładny.
Przy czym nawet z cieniami trzeba uważać, ponieważ poszczególne kolory różnią się jakością. Trafiłam już na parę odcieni, które tworzą prześwity podczas blendowania;/ Na początku myślałam, że to moja wina, ale później o tym samym problemie wspomniała Hexx, więc coś jest na rzeczy;) Aczkolwiek niektóre cienie są świetne:) Bardzo lubię zielenie z Inglota;)
UsuńCzytałam już sporo negatywnych recenzji na temat tuszy Inglota, więc nigdy nie zdecydowałam się na kupno żadnego. Niestety też ostatnio trafiłam na tuszowy bubel, a mianowicie Scandaleyes show off Rimmela (spore różowe opakowanie). Od początku tusz ma konsystencję starego kosmetyku, a efekt jaki się otrzymuje to lekko przyciemnione rzęsy i grudki.
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie brakuje bubli wśród maskar... Różowy tusz Rimmela trafia na moją czarną listę. Nie ma nic gorszego niż sucha maskara, która pokrywa nasze rzęsy grudkami;/
Usuńszczerze powiedziawszy chyba nigdy nie miałam tuszu z inglota. nigdy mnie nie korciły specjalnie.
OdpowiedzUsuńpoza tym z tego co widać, cena jest nie współmierna do jakości, a szkoda.;c
kiedyś próbowałam z silikonowym aplikatorem ;d ojjj, tego chyba nigdy nie opanuję, wolę jednak tradycyjne szczoteczki.
pewnie można się nauczyć i wyrobić w sobie tą umiejętność, ale chyba tylko i wyłącznie nie wychodząc po aplikacji z domu ;d
W związku z tym, iż wiele firm stawia na silikonowe szczoteczki, ostatnio zaczęłam kolekcjonować sprawdzone aplikatory;) Zawsze można coś pokombinować;) Niektóre tusze pomimo świeżej konsystencji nie chcą współpracować z rzęsami. W takich sytuacjach problem najczęściej wynika z niedopasowania szczoteczki do formuły maskary...
UsuńSzkoda, ze jest taka kiepska.
OdpowiedzUsuńTe 27 zł mogłam wydać na 2000 kalorii Max Factora... Wiele osób chwali tę maskarę, więc istnieje spora szansa, że również byłabym zadowolona z jej właściwości.
UsuńCzaję się na to cudo z MF.
OdpowiedzUsuńPochlebne recenzje zachęcają do zapoznania się z Clump Defy:) Gdy zużyję tusz Alverde, z pewnością rozejrzę się za maskarą Max Factora:)
UsuńU Ciebie masakryczna maskara, u mnie masakryczny eyeliner, co się dzieje z tymi kosmetykami? ;) Choć muszę przyznać, że może ja jakaś nie ogarnięta jestem, ale na zdjęciu nie widzę sklejonych rzęs i podoba mi się efekt, jaki daje maskara, ale rozumiem że na żywo może to wyglądać zupełnie inaczej.
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze sprawdzają się maskary Maybellina i każdą, którą stosowałam, mogę polecić z czystym sumieniem, ostatnio była to żółta beczułka, ale teraz moim wielkim odkryciem i miłością jest Lancome Hypnose Star.
Niestety, jakość niektórych kosmetyków pozostawia sporo do życzenia. Wiem, że wiele osób skarży się na właściwości eyelinera. Moje rzęsy nie zaprzyjaźniły się z maskarą. Poza tym nie przepadam za bazą pod cienie z Inglota. W internecie aż huczy od informacji nt. kiepskiej jakości lakierów sygnowanych przez blogerki. Czasem odnoszę wrażenie, że firmy wycofują dobre produkty i zastępują je kosmetykami, których jakość pozostawia sporo do życzenia...
UsuńBędę musiała wstąpić do Douglasa i przyjrzeć się szczoteczce Lancome Hypnose Star:) Jeśli nie jest silikonowa, to istnieje szansa, że będę potrafiła posługiwać się tym aplikatorem:)
Niestety, na zdjęciach nie udało mi się uchwycić tych drobnych grudek. Coraz częściej myślę o zakupie "czulszego" obiektywu;)
Ale masz pięknie podkręcone rzęsy! Przy jednej warstwie ten tusz wygląda całkiem nieźle, schody zaczynają się później ;pp
OdpowiedzUsuńJedyną zaletą moich rzęs jest to, że nie stawiają oporu podczas prób podkręcenia;) Poza tym lubią płatać mi figle;) Rosną krzywo, przez co bez maskary często sprawiają wrażenie posklejanych;)
UsuńMam ten tusz i niestety strasznie sie z nim męczę... Oprocz sklejania zaobserwowałam u mnie potworne osypywanie się, czasem juz po 2-3 godzinach od aplikacji. Wstyd sie pokazywać ludzion z czymś takim. Pomyśleć, że skusiło mnie ładne opakowanie. I jak na razie to jedyny plus tej maskary ;)
OdpowiedzUsuńTo opakowanie prezentuje się niezwykle elegancko i tym samym zachęca do zakupu. Niestety, właściwości maskary z Inglota pozostawiają sporo do życzenia. Chcąc uniknąć zakupu kolejnego bubla, ostatnio skorzystałam z promocji w Rossmannie i nabyłam najnowszy tusz Max Factora, który cieszy się dobrą opinią wśród internautek;)
Usuń