Wiele osób uważa, że
dobra baza pod cienie jest w stanie zagwarantować nam nasycony i
trwały makijaż oczu. Dzięki niej słabo napigmentowane kosmetyki,
które przypadkowo nabyliśmy w drogerii, mogą zyskać drugie życie.
Moje pierwsze spotkanie z bazą pod cienie miało miejsce w grudniu
2010 roku. O jej istnieniu dowiedziałam się od przyjaciółki,
która zachwalała produkt wypuszczony na rynek przez markę Virtual.
Rzeczywiście jej makijaż oczu nabrał wyrazu. Kolory stały się
intensywne i trwały na swoim miejscu przez cały dzień.
Postanowiłam sięgnąć po bazę Virtuala, która kosztowała
zaledwie kilkanaście złotych. Jednak apetyt wzrasta w miarę
jedzenia, toteż postanowiłam zapoznać się z propozycjami innych
marek. We wrześniu zamówiłam bazę pod cienie marki La Rosa. W
dzisiejszej notce pragnę przybliżyć Wam ten produkt.
Podbijanie koloru
Pod tym względem mam
sporo do zarzucenia. Baza pod cienie marki La Rosa w minimalnym
stopniu wydobywa kolor cieni. Zauważyłam, że produkt lepiej
sprawdza się w przypadku jasnych produktów. Beże i róże Inglota
prezentują się lepiej na bazie. Niestety, przy fioletach czy czerni
można dostrzec minimalną różnicę w nasyceniu. Przy dziennym
makijażu baza zdaje egzamin, ponieważ wówczas sięgam po jasne
cienie, ale jeśli preferujecie wyraziste makijaże, to raczej nie
będziecie z niej zadowolone.
Trwałość
Gdy rozpoczynałam swoją
przygodę z produktem marki La Rosa, raz byłam zadowolona z
przedłużenia trwałości makijażu, po czym nazajutrz spotykało
mnie rozczarowanie, ponieważ cienie zaczynały się rolować po 30
minutach od aplikacji. Długo zastanawiałam się, w czym tkwi
sekret. W końcu wypracowałam odpowiednią metodę nakładania
produktu, dzięki czemu mogę cieszyć się nienagannym makijażem
oczu przez 8-10 h. Zauważyłam, że najlepsze rezultaty osiągam
wówczas, gdy nakładam cienką warstwę bazy przy użyciu pędzelka
do korektora. W przypadku tego produktu nie należy przesadzać z
ilością, ponieważ przynosi to efekt odwrotny do zamierzonego.
Kolor
Można to już nazwać
swego rodzaju zboczeniem, ale zwracam uwagę na odcień bazy. Zależy
mi na znalezieniu jasnoróżowego produktu. Gdy robiłam zakupy w
sklepie ladymakeup, zdjęcie kosmetyku marki La Rosa wyglądało
niezwykle obiecująco. Miałam wrażenie, że znalazłam produkt
idealnie stapiający się z moją skórą. Gdy otrzymałam przesyłkę,
okazało się, że baza charakteryzuje się odcieniem, który mogę
porównać do średniego beżu. Temu odcieniowi daleko od
sztuczności, którą serwuje nam Inglot.
Konsystencja
Określiłabym ją jako
stosunkowo treściwą i tłustawą. Mając na uwadze obecność
silikonów, liczyłam na lepszy poślizg. Niestety, bazę trudno
równomiernie rozprowadzić na powiece. Pojawiają się smugi i
prześwity. Mam wrażenie, że pokrywam powiekę jakimś kiepskim
korektorem.
Aplikacja
Mam długie paznokcie,
toteż nie przepadam za wygrzebywaniem kosmetyku przy pomocy palca.
Poza tym to rozwiązanie uważam za niehigieniczne. Podczas
aplikacji bazy korzystam z pędzla do korektora. Jak wspomniałam
powyżej, trudno ją równomiernie rozprowadzić. Często pojawiają
się smugi i prześwity. Dzięki bazie cienie lepiej przylegają do
powieki, a ich rozcieranie przebiega nieco łatwiej.
Zapach
Stosunkowo dobrze
wyczuwalny, nieprzyjemny. Woń tego produktu przypomina mi chińskie
cienie z bazarku. Aczkolwiek gdy otrzymałam bazę, nic nie
wskazywało na to, że była wcześniej używana. Na jej zużycie
mamy 24 miesiące. Produkt od początku emitował taką specyficzną
woń.
Opakowanie
Niewielki słoiczek,
którego przeźroczysta część pozwala kontrolować ilość
produktu. Posrebrzana, plastikowa nakrętka prezentuje się bardzo
elegancko. Niestety, wydobywanie tego kosmetyku przy pomocy szerszych
palców należy do koszmarnych przeżyć ze względu na niewielką
średnicę słoiczka i głębokie usytuowanie produktu. Niepraktyczne
opakowanie wymusiło na mnie aplikację przy użyciu pędzla do
korektora.
Podrażnienie
Podczas stosowania
produktu nie odnotowałam żadnych niepożądanych reakcji. Baza
marki La Rosa nie podrażniła moich wrażliwych oczu.
Wydajność
Z bazy korzystam od 5
miesięcy, jej ubytek oceniam jako nieznaczny.
Skład
Cyclopentasiloxane-
ułatwia aplikację kosmetyku. Pełni też rolę emolienta.
Substancja ta tworzy warstwę okluzyjną, która chroni przed
parowaniem wody.
Dimethicone-substancja
pochodzenia chemicznego, pochodna silikonu. Pełni funkcję emolienta
i substancji antystatycznej. Składnik ten jest stosowany jako
emulgator lub koemulgator w mieszaninach olej-woda. Substancja
nawilżająca, natłuszczająca i wygładzająca.
Crosspolymer-zagęstnik,
nadaje kosmetykowi pożądaną konsystencję.
Octyl
palmitate-nadaje skórze miękkość i gładkość.
Syncrowax-syntetyczny
wosk. Emolient o właściwościach silnie natłuszczających.
Iron
oxides-tlenki żelaza.
Castor
oil- olej z rącznika pospolitego otrzymywany w wyniku
tłoczenia na zimno. Zaliczany do tłustych emolientów, które
tworzą warstwę okluzyjną, zapobiegającą utracie wody ze skóry
czy włosów. Działa zmiękczająco i wygładzająco.
Liquapar
oil- nazwa handlowa unikalnej kombinacji trzech parabenów:
40% isopropylparaben, 30% isobutylparaben, 40% n-butylparaben, Pełni
funkcję konserwującą.
Cena
Za bazę zapłaciłam 20
zł. W związku z tym, iż dokonałam większych zakupów, to koszty
przesyłki rozłożyły się na kilka artykułów.
Dostępność
Bazę zakupiłam w
sklepie internetowym ladymakeup.
Reasumując:
Raczej nie zdecyduję się na ponowny zakup tej bazy, bowiem posiada
zbyt wiele wad. Praktycznie nie radzi sobie z podbijaniem kolorów
cieni. Wprawdzie odpowiednio stosowana przedłuża żywotność
makijażu, ale aplikacja tego produktu nie należy do przyjemności.
Podczas nakładania bazy powstają nieestetyczne smugi. Na niekorzyść
bazy przemawia również jej zapach, który przypomina mi chińskie
cienie z bazarku. Poszukiwania bazy idealnej nadal trwają...
PS Jakich baz pod cienie
używacie? Które Waszym zdaniem zasługują na uwagę? Czy zwracacie
uwagę na odcień bazy?
karminowe.usta
ja od bazy oczekuję jedynie przedłużenia trwałości na cały dzień ;) Wszystko bazy, które mam i kiedyś lubiłam (poza virtualem, bo do niej raczej nie wrócę ze względu na konsystencję) zaczęły mi płatać figle, więc postanowiłam sprawdzić tą z artdeco... zobaczymy jak się sprawdzi ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie umiem trafić na porządną bazę i chyba też w końcu zdecyduję się na Artdeco. Wiele osób ją sobie chwali, więc coś w tym musi być:) Myślałam też o Urban Decay, ale jest trudno dostępna.
UsuńVirtual strasznie śmierdział, chociaż dobrze podbijał cienie i przedłużał ich żywotność. Inglot ma nieprzyjemną konsystencję i pomarańczowawy odcień. Nie radzi sobie z przedłużaniem trwałości cieni.
U mnie nawet nie wiem dlaczego kobo i hean przestały działać :( Liczę właśnie na artdeco, na UD jednak szkoda mi kasy
UsuńDo Kobo nie mam nawet dostępu:( Hean widuję w drogeriach, ale nie wiem, czy w nią inwestować, ponieważ zdania na jej temat są dość mocno podzielone, więc może lepiej od razu kupić coś lepszego...
UsuńMyślałam jeszcze nad Lumene i Pixy Epoxy. Hexx ich używa i jest z nich zadowolona. Pixy Epoxy naprawdę robi wrażenie, jeśli chodzi o podbijanie kolorów:)
UsuńTeż myślałam nad lumene i jeśli nie sprawdzi się artdeco, to później kupię dax cashmere, no i jak coś to następna w kolejce będzie lumene, bo też skądś pamiętam dobre opinie ;)
UsuńJa chyba też zdecyduję się na Lumene, bo pamiętam, że na Wizażu zbierała dobre opinie. Potem ponoć zmieniono formułę i baza straciła na jakości, ale wiem, że Hexx jest zadowolona ze swojej bazy, a raczej nie używa starej wersji:) simply też ją aktualnie testuje. Jestem ciekawa jej opinii:) Do Lumene mam łatwy dostęp. Mogę ją bez problemu kupić w drogerii:) Jeśli się nie sprawdzi, to potem wypróbuję Artdeco i Pixy Epoxy:)
Usuńo, dobrze wiedzieć. raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńLa Rosa ma parę przyzwoitych kosmetyków, ale ta baza to chyba największy bubel tej marki;)
Usuńkojarzę słocze różnych cieni tej marki zamieszczone na różnych blogach. nic mnie nie oczarowało specjalnie. LR pozostaje zatem poza obrębem moich zachciewajek :]
UsuńRozumiem:) Mi najbardziej do gustu przypadł mineralny rozświetlacz z La Rosy:) Do tego stopnia, że sięgam po niego regularnie:) Wygląda bardzo naturalnie, dlatego używam go na co dzień pod warunkiem, że nie zaśpię i mam czas na wykonanie makijażu;)
UsuńJa lubię bazę Hean i Artdeco :)
OdpowiedzUsuńArtdeco cieszy się sporą popularnością:) Tyle osób jest z niej zadowolonych, że wezmę ją pod uwagę przy wyborze następnej bazy:)
UsuńJa mam bazę Artdeco.
OdpowiedzUsuńUżywam jej od kilku miesięcy.
Jest bardzo dobra :)
Zauważyłam, ze wiele osób ją sobie chwali. Coś w tym musi być:) Aż mnie korci, aby ją wypróbować, ale biorę pod uwagę jeszcze propozycję od Lumene i Pixy Epoxy:)
UsuńMnie zupełnie nie ciągnie do baz, gdyż mój makijaż oka kończy się na podkreśleniu rzęs zalotką i ich wytuszowaniu :)
OdpowiedzUsuńJa czasami lubię pobawić się w łączenie kolorów, uzyskiwanie przejść itp.;) Dobra baza jest więc mile widziana;) Podziwiam Twoją umiejętność posługiwania się zalotką:) Ja na razie omijam to akcesorium szerokim łukiem, bo przy moich zdolnościach manualnych zakończyłoby się to wyrwanymi rzęsami:P
Usuńszkoda, że jest kiepska, ja obecnie używam bazy z Artdeco.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że wkrótce się na nią skuszę. Na nią, Lumene lub Pixy Epoxy:)
Usuńja wciąż nie znalazłam swojej idealnej bazy :)
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że obie wciąż poszukujemy swojego ideału;) Mam nadzieję, że niebawem trafimy na bazę, która spełni wszystkie nasze oczekiwania:)
UsuńUżywałam bazy Virtual i Essence. Pierwsza bardzo źle się rozprowadzała, druga dawała zerowy efekt.
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną rzadko korzystam z cieni więc zrezygnowałam z bazy :)
Baza z Virtuala jest strasznie tępa i ma nieprzyjemny zapach. Essence nie używałam, ale chyba nie mam czego żałować, bo nie zbiera zbyt wielu pochwał...
UsuńJa lubię od czasu do czasu pobawić się cieniami, więc pozostaje mi nadal szukać idealnej bazy;)
Nie wiedzialam,ze La Rosa ma tez bazy. Ja osobiscie uzywam tej z Virtuala i wszystko na niej sie w miare dobrze trzyma, chociaz konsystencja jest dosc tepa (da sie przezyc;) ).
OdpowiedzUsuńCo ciekawe te bazy można dostać tylko w sklepie ladymakeup. Na oficjalnej stronie producenta nic nie wspomina o ich istnieniu:P Miałam Virtuala, ale jego tępa konsystencja i nieprzyjemny zapach mnie zniechęciły...
UsuńPolecam Lumene, Mary Kay oraz Pixie Epoxy. Dla mnie to trio idealne!
OdpowiedzUsuńDostałam bazę z iGruszki, ciekawa jestem tego cuda. Dużo osób chwali ArtDeco, jednak mnie ona nie przekonuje. Będzie druga szansa lecz nie robię sobie wielkich nadziei. Jeżeli mam wybór i mogę polecić to jeszcze raz Lumene, Mary Kay, Pixie Epoxy!
A teraz o czymś innym, bo miałam to już napisać dawno ale ciągle mi to umykało.... ALE pora na małą prywatę :D
Jesteś jedną z nielicznych osób, która zwraca moją uwagę nie tylko przez to JAK prowadzisz swojego bloga, konstruujesz posty ale PRZEDE WSZYSTKIM JAK podchodzisz do bywania w sieci. Od bardzo dawna śledzę Twoje wypowiedzi oraz to w JAKI sposób odkrywasz się w komentarzach u siebie, czy u innych. I wiesz co?
Ogromnie Cię cenię, nie wpadasz na szybko, nie zostawiasz urwanego zdania, ledwie napoczętej myśli tylko skupiasz się i.... piszesz. Mam wrażenie, że rozmowa w realnym życiu byłaby z Tobą równie ciekawa nie tylko intelektualnie.
I nie piszę tego dla lukru, tylko sub(o)iektywnie stwierdzam jak widzę Cię ja :D I nie tylko, bo mój mąż także parę razy zwrócił mi uwagę na Twoje komentarze u mnie na blogu. Miał/ma rację!
Mam nadzieję, że nigdy nie stracisz tego daru :) Potrafisz pokazać się, zaintrygować a przy okazji przekazać płynną myśl. To jest bezcenne, ponieważ brak prowokacji, gry słowem itd. a przyciągasz. Jak magnes.
Wiem, że dla wielu blogi to komiksy i w kilka minut zalicza Listę Czytelniczą, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym abyś nie rozwinęła swojej myśli. To jest niesamowite! Dziękuję Ci za to!!! Bo takie podejście sprawia, że na nowo pojawia się motywacja w przekazie Autor-Czytelnik oraz odwrotnie.
Właśnie zastanawiałam się nad bazą Lumene, Artdeco, Pixie Epoxy. Do tej pierwszej mam bardzo łatwy dostęp w jednej z osiedlowych drogerii. Artdeco wiele osób sobie chwali. Moja koleżanka wykorzystuje ją także do wykonywania ślubnych makijaży. Pixie Epoxy kojarzę z Twojego bloga. Byłam oczarowana tym, jak podbija kolor. Miałam wrażenie, że to zupełnie inny cień:) Tylko zastanawiałam się, czy Pixie Epoxy nadaje się też do zwykłych, poczciwych prasowańców. Kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem, że minerały i tradycyjne cienie potrzebują innych baz, co mnie trochę zaskoczyło. Być może to chwyt marketingowy, który ma za zadanie wypromowanie nowych linii kosmetyków, które w rzeczywistości nie różnią się od pierwowzoru, a mają za zadanie zwiększyć przychody danej firmy.
UsuńDla mnie blogowanie i czytanie innych postów to hobby. Chcę coś z tego wynieść, jakoś wykorzystać zdobyte informacje. Nie zależy mi na szybkim pozostawieniu urwanego zdania. Blogowanie to nie przykry obowiązek, który trzeba odklepać, ale przyjemność. Wolę zagłębić się w jeden, interesujący temat niż zamieścić standardową regułkę na 10 blogach. To marnowanie swojego i cudzego czasu.
Myślę, że na żywo miałybyśmy, o czym rozmawiać, bo Ty również nie pozostawiasz urwanego zdania, ale skupiasz się na danym temacie. Poza tym zawsze znajdziesz czas na kontakt z czytelnikiem, podobnie jak parę innych blogerek, które regularnie odwiedzam:)
Jeśli pewnego dnia poczuję, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia, to po prostu zamilknę. Czasami potrzebna jest mała przerwa, która pozwala nabrać dystansu. Uważam, że jeśli nie mamy sił i ochoty, to powinnyśmy sobie odpuścić aktywność w blogosferze. Niech ten fragment naszego życia pozostanie źródłem przyjemności:)
Po mojej przygodzie z minerałami, którą zaliczyłam aktywnie ponad 5 lat temu podpiszę się obiema rękami pod stwierdzeniem, że nie ma porównania wobec tego, jak nałożysz minerały na tradycyjną bazę a kiedy sięgniesz po typową, która jest np.Pixie Epoxy. Ona z kolei idealnie nadaje się do prasowanych, klasycznych cieni o czym również pisałam a pokazywałam na przykładzie cieni Inglota, które PE uratowała przed wyrzuceniem...
UsuńŚmiem twierdzić, że sypka formuła czy to cienie mineralne/pigmenty potrzebują odpowiedniej bazy. Można próbować domowymi sposobami jak na mokro, na żel z Flos-leku, MM itd. jednak widzisz jaką ma moc PE a np. baza Lumene. Wrzucałam porównanie i zdjęcie mówią same za siebie.
W pełni popieram Twoje podejście "Niech ten fragment naszego życia pozostanie źródłem przyjemności:)"
i aż chciałoby się krzyknąć -Amen! :D
Widziałam, że szmaragdowa zieleń na Pixie Epoxy iskrzyła, była wielowymiarowa. Tymczasem na bazie Lumene wpadała w czerń, drobinki zostały przyćmione. Inglot z serii Shine na bazie Lumene prezentuje się mało interesująco... Moje rozterki biorą się stąd, że szukam dobrej bazy pod maty:) Te zazwyczaj nie grzeszą pigmentacją i chciałabym jakoś podbić ich odcień:)
UsuńRzadko nakładam cienie na mokro, wolę kupić porządną bazę, która rozwiąże mój problem:) Gotowe rozwiązania to spora oszczędność czasu, zwłaszcza rano, gdy każda minuta jest niezwykle cenna;)
Witaj:-)Nie zachęciłaś mnie bazą La Rosa,od siebie mogę polecić Ci bazę Joko Exclusive i bazę mineralną z firmy Elf,jest ona wygodna z aplikatorem i u mnie sprawdziła się bardzo fajnie:-)
OdpowiedzUsuńBaza z aplikatorem to ogromne udogodnienie;) Muszę się jej bliżej przyjrzeć:) Joko Exclusive widuję, ale muszę przejść się do innej drogerii, bo w jednym Astorze pracownice bez problemu wyciągają pełnowymiarowe produkty i wykorzystują je w charakterze testeru:(
UsuńJa w swoim życiu miałam 2 bazy: essence color art i KOBO. Essence mnie nie zachwyciła, za to w KOBO się zakochałam do tego stopnia, że mam już 2 opakowanie ;)
OdpowiedzUsuńW takich chwilach żałuję, że w Opolu nie ma Natury;) Do Essence mam dostęp, ale baza tej firmy jakoś nigdy mnie nie kusiła i dobrze, bo nie zbiera zbyt przychylnych recenzji;)
Usuńświetny kolor ma ta baza.. lubię takie niewidoczne, wyrównujące kolor powieki, wtapiające się w skórę.. sama baz uzywać nie muszę, bo cienie na mnie się nie rolują.. ale lubię dla podbicia koloru :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci:) U mnie bez baz cienie szybko znikają, "zalety" opadającej powieki;) Od bazy oczekuję też podbicia koloru. Jestem oczarowana Pixie Epoxy, ostatnio można było ją zobaczyć na blogu Hexx. Robi wrażenie;)
UsuńDo tej pory testowałam Virtuala, ale do niego nie wrócę z uwagi na twardość i sposób aplikacji. Potem mmiałam Kobo i uważam, że była całkiem niezłaPrzede wszystkim miękka, więc aż tak bardzo nie przeszkadzało mi, że trzeba dłubać w słoiczku. Potem testowałam kropelki Kobo, te do pigmentów sypkich, ale nie do końca się sprawdziły. Teraz skusiłam się na Etude House z aplikatorem i już po kilku użyciach mogę powiedzieć, że zostanie ze mną na dłużej :-)
OdpowiedzUsuńVirtual ma niezbyt przyjemną konsystencję. Wolałabym zainwestować w miękką bazę, która nie będzie stawiała oporu podczas prób równomiernego rozprowadzania na powierzchni powieki. Żałuję, że nie mam dostępu do Natury, bo chętnie przyjrzałabym się Kobo. Mogłabym skorzystać z testera i ocenić właściwości bazy.
UsuńZ Etude House spotykam się po raz pierwszy, ale zaraz poszukam informacji na temat tej firmy, ponieważ wersja z aplikatorem brzmi niezwykle kusząco:) Cenię sobie wygodę;)