Nie potrafię malować
kresek. Moje przygody z płynnymi eyelinerami zazwyczaj kończyły
się tragicznie. Krzywa kreska, posklejane rzęsy raczej nie dodawały
mi uroku. W związku z tym postanowiłam sprawdzić, czy eyeliner w
żelu jest tym produktem, który sprawi, że mój makijaż będzie
nadawał się do pokazania szerszej publiczności. Na co dzień
rzadko podkreślam o czy, ponieważ nie potrafię tego robić. Nie
chcę szukać wymówek, ale zarówno moje powieki, jak i rzęsy
niechętnie ze mną współpracują. Opadający fałd skóry i krzywo
rosnące włoski, które przypominają wysłużoną miotłę, trudno
zatuszować. Mogę się pocieszyć jedynie tym, że nie mam sińców
pod oczami. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak u takiej marudnej
istoty jak ja, spisał się brązowy eyeliner Inglota (odcień nr
90), to zapraszam do lektury poniższej recenzji.
Kolor
W słoiczku kryje się
dość ciemny brąz, którego odcień kojarzy mi się z belgijską,
gorzką czekoladą. W Inglocie długo zastanawiałam się nad wyborem
odcienia. Wahałam się pomiędzy klasyczną czernią a brązem. W
końcu zdecydowałam się na „spokojniejszą” wersję. Nie żałuję
tego wyboru. Graficzny makijaż nie koresponduje z moją budową oka
i rysami twarzy. Czarna kreska na mojej powiece prezentowałaby się
jeszcze ostrzej.
Wykończenie
Cieszę się, że mój
eyeliner nie zawiera żadnych drobinek. Takie mieniące się kreski
wyglądają niezwykle efektownie, ale niestety sprawdzają się tylko
w przypadku większych wyjść.
Pigmentacja
Prezentowany przeze mnie
eyeliner jest dobrze napigmentowany, co przekłada się na jego
wydajność. Uzyskujemy ciemnobrązową kreskę bez prześwitów.
Efekt ksero
Eyeliner nie odbija się
na górnej powiece. Nie tworzy nieestetycznych plam.
Osypywanie
Zazwyczaj nie mam z tym
problemów, aczkolwiek raz zdarzyło się, że eyeliner zaczął się
osypywać po 3 h od aplikacji. Aczkolwiek winą za zaistniałą
sytuację będę obarczała alergię na płyn, którym myją podłogę
w Tesco. Nie mogę odwiedzać tego hipermarketu w godzinach, w
których trwają prace porządkowe. Mam wrażliwe oczy, które w
zetknięciu z niektórymi chemikaliami od razu zaczynają szczypać,
co kończy się ich przymykaniem, marszczeniem itp.
Trwałość
Eyeliner charakteryzuje
się dużą trwałością. Niechętnie współpracuje z płynami do
demakijażu. W moim przypadku nasączenie wacika płynem micelarnym
okazuje się bezowocne. Skóra oczu jest zbyt delikatna na
pocieranie, ale nawet ono nie przynosi pożądanego efektu, co
możecie zauważyć na zdjęciu mojej dłoni. Mimo że nie
oszczędzałam swojej ręki, to nie udało mi się zmyć kreski.
Pozbyłam się jej dopiero wówczas, gdy sięgnęłam po żel pod
prysznic Isany i czyścik kuchenny. Oczywiście, takie rozwiązanie
nie znajduje zastosowania w przypadku oczu. Chcąc się pozbyć
kreski wykonanej wzdłuż linii rzęs, sięgam po oliwkę Hipp lub
płyn dwufazowy. Aczkolwiek warto zaznaczyć, iż nie każdy tego
typu preparat poradzi sobie ze zmywaniem eyelinera. Nie warto
zwlekać z myciem pędzelka, ponieważ gdy kosmetyk zaschnie na
włosiu, to jego pozbycie będzie wiązało się z pokonaniem szeregu
trudności. Do mycia pędzla stosuję płyn dwufazowy.
Nieudana próba usunięcia eyelinera przy pomocy płynu micelarnego AA |
Wydajność
Otrzymujemy aż 5,5 g
produktu. To bardzo dużo, zważywszy na jego pigmentację.
Podejrzewam, że osoby, które nie zajmują się profesjonalnie
makijażem, będą miały problem ze użyciem takiej ilości
eyelinera w żelu. Warto porozmawiać z koleżanką, która lubi tego
typu produkty i umówić się na wspólny zakup.
Zastyganie
Mój eyeliner pękł w
trakcie przechowywania, choć mogę go stosować jeszcze przez 3
miesiące. Nie wygląda to może zbyt estetycznie, ale na szczęście
nie znalazło przełożenia na jakość produktu. Przy użyciu tego
kosmetyku wciąż możemy namalować estetyczną kreskę.
Zapach
Podczas aplikacji nie
wyczuwam żadnej woni. Ta pojawia się dopiero wówczas, gdy zbliżam
nos do słoiczka. Wówczas wyczuwam zapach stanowiący połączenie
zwietrzałej plasteliny, wazeliny i plastiku, aczkolwiek trudno mi
stwierdzić, czy to zasługa produktu, czy jego opakowania.
Opakowanie
Prosty, plastikowy
słoiczek z czarną nakrętką wygląda elegancko.
Podrażnienie
Choć jestem posiadaczką
wrażliwych oczu, to nie odnotowałam żadnych niepożądanych
reakcji.
Kraj producencki
Polska.
Testowanie na
zwierzętach
Inglot nie testuje swoich
kosmetyków na zwierzętach.
Skład
Trimethylsiloxysilicate-
substancja zaliczana do suchych emolientów, to znaczy, że działa
nawilżająco i nie wykazuje właściwości komedogennych (nie
zapycha). Znajduje zastosowanie głównie w kosmetykach do
pielęgnacji skóry i włosów, ponieważ wytwarza warstwę
okluzyjną, która chroni przed utratą wody, a więc pośrednio
działa nawilżająco. Ponadto zmiękcza i wygładza skórę oraz
włosy.
Isododecane-emolient
stosowany w kosmetykach do makijażu i pielęgnacji włosów. Nadaje
produktowi poślizg i połysk.
Cyclopentasiloxane-
ułatwia aplikację kosmetyku. Pełni też rolę emolienta.
Substancja ta tworzy warstwę okluzyjną, która chroni przed
parowaniem wody.
Polyethylene-swoiste
ścierniwo, dlatego bardzo często jest dodawany do peelingów
mechanicznych i past do zębów. W kosmetykach stosowanych na skórę
i włosy odpowiada za wytwarzanie warstwy okluzyjnej, która chroni
przed utratą wody.
Phenyl
trimethicone- silikon, zaliczany do grupy „lekkich”,
ponieważ do jego usunięcia wystarczy delikatny środek myjący (bez
SLS, SLES itp.). W kosmetykach przeznaczonych do pielęgnacji włosów
chroni kosmyki przed uszkodzeniami. Natomiast w przypadku produktów
przeznaczonych do makijażu ułatwia ich aplikację, ponieważ nadaje
kosmetykowi poślizg.
Disteardimonium
hectorite- substancja odpowiedzialna za stabilność
emulsji. Chroni kosmetyk przed rozwarstwianiem.
Propylene
carbonate- rozpuszczalnik pozyskiwany z ropy naftowej.
Wykorzystywana jako rozpuszczalnik przy produkcji farb, atramentów,
kosmetyków kolorowych. Bywa też dodawana do glinek jako substancja
pęczniejąca.
Capryl
glycol- substancja ta posiada liczne właściwości.
Działa konserwująco, natłuszczająco. Nadaje skórze miękkość,
elastyczność i gładkość.
Phenoxyethanol-
eter glikolu, często wykorzystywany w kremach, w tym także tych
zapewniających ochronę przeciwsłoneczną. Pełni rolę środka
konserwującego. Jest również używany jako substancja utrwalająca
zapach perfum. Zapobiega rozwojowi bakterii gramdodatnich i
gramujemnych, jak również chroni przed namnażaniem drożdży.
Stanowi alternatywę dla konserwantów, z których uwalniany jest
toksyczny formaldehyd. Sam fenoksyetanol może działać na centralny
układ nerwowy, może przyczyniać się do wystąpienia wymiotów i
biegunki.
Hexylene
glycol- konserwant. Substancja otrzymywana metodami
chemicznymi. Jej używanie jako konserwantu jest prawnie zabronione.
Producenci kosmetyków dodają go w charakterze zmiękczacza lub
środka utrzymującego wilgoć. Jest to stosunkowo silny alergen.
Może zawierać:
Boron
nitride-ma postać białego proszku. Substancja
zwiększająca przyczepność kosmetyku.
Lauroyl
lysine- aminowa pochodna kwasu otrzymywanego z oleju
kokosowego. Sprawia, że skóra staje się miękka i gładka. Pełni
również funkcję wiążącą. Znajdziemy go w cieniach do powiek i
kosmetykach o żelowej formule.
Polyperfluoropolymethylisopropyl
ether- wykorzystywany głównie w preparatach do
stylizacji włosów (żele, lotiony, szampony).
Yellow
5 lake-barwnik.
Blue
1 lake-barwnik.
Carmine-barwnik.
Ultramarines-barwnik.
Black
2-barwnik.
Chromium
hydroxide green-barwnik,
Iron
oxides-barwnik.
Ferric
ammonium ferrocyanide-barwnik.
Manganese
violet-barwnik.
Titanium
dioxide-barwnik.
Cena
Za żelowy eyeliner
Inglota musimy zapłacić 34 zł.
Dostępność
Wyspy i salony Inglota.
Reasumując:
Mistrzynią w wykonywaniu pięknych i równych kresek nigdy nie
zostanę, ale przy eyelinerze w żelu zauważam progres. Nawet moje
dwie lewe ręce są w stanie namalować w miarę równą kreskę.
Pomijam tutaj brak warsztatu, który nie pozwala mi dostosować linii
do kształtu mojego oka. W tym przypadku pretensje mogę kierować
tylko do siebie. Niewątpliwie eyelinery w żelu mają tę przewagę
nad swoimi płynnymi kuzynami, że nie rozlewają się podczas
aplikacji na boki i pędzel do malowania kreski wybieramy według
swoich preferencji. Podoba mi się odcień tego eyelinera. Przypomina
mi belgijską, gorzką czekoladę. Mamy tu do czynienia z dość
ciemnym brązem, który niewiele różni się od czerni. Mimo to na
powiekach prezentuje się delikatniej, mniej ostro. Eyeliner jest
dość trwały, dlatego decydując się na jego zakup, musimy
odwiedzić drogerię i zaopatrzyć się w dobry płyn dwufazowy.
Zwykłe płyny micelarne raczej sobie z nim nie poradzą.
PS Jaki rodzaj eyelinerów
preferujecie? Obecnie na rynku mamy spory wybór produktów.
Eyelinery w żelu, flamastrze czy też w tradycyjnej, płynnej formie
mogą przyprawiać o zawrót głowy;) Ja chyba pozostanę wierna
kredkom i cieniom, ponieważ dzięki nim uzyskuję miękkie kreski;)
karminowe.usta
Super recenzja. Dzisiaj rozmawiałam o tym żelowym eyelinerze z moją koleżanką i bardzo mi go chwaliła. Ma ona cudowne, równe (wynika to z doświadczenia i wprawy), ale bardzo trwałe i jakościowo ładne kreski... oświeciła mnie w związku z tym produktem. Myślę, że dobre rozwiązanie, bo jest trwałe i nie ma efektu ksero... Pozdrawiam, Blogging Novi.
OdpowiedzUsuńMam też niebieską wersję tego eyelinera i obydwu nie mam nic do zarzucenia pod względem jakości:) Są trwałe, dobrze napigmentowane, nie osypują się i nie dają efektu ksero:) Warto się nimi zainteresować, zwłaszcza gdy zależy nam na trwałej kresce:)
UsuńJeszcze nigdy nie miałam eyelineru w żelu, przyzwyczaiłam się do tych w mazaku, ale może czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńJa nie umiem, niestety, operować tymi w mazaku. Z reguły ich końcówka jest dla mnie za giętka...
UsuńPS Może po prostu wybierałam mazaki niewłaściwych firm...
UsuńJa najbardziej lubię eyelinery żelowe najlepiej mi się nimi maluje, płynnymi chyba w życiu nie zrobię prostej kreski;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy tylko ja mam taki problem z płynnymi eyelinerami, że zawsze zahaczę nimi o rzęsy, tym samym robiąc z nich strąki, które potem wyglądają paskudnie... Nie umiem ich rozczesać... Muszę sięgnąć po dwufazę i zawsze przy okazji zmyję kawałek kreski...
UsuńJa obecnie używam eyelinera w żelu z essence i nie narzekam jak na razie:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nich wiele dobrego, ale nie udało mi się załapać na ich fioletową wersję, na której najbardziej mi zależało...
UsuńPosiadam ten eyeliner w odcieniu intensywnego turkusu - bardzo lubię go używać latem :)
OdpowiedzUsuńKreski maluję codziennie i najczęściej wybieram eyelinery płynne z pędzelkiem lub cienie - nimi maluje się zdecydowanie najłatwiej :)
Bardzo nie lubię za to wszelkich flamastrów lub eyelinerów w płynie z aplikatorem z gąbeczki - nie polecam nikomu, a szczególnie osobom, które się uczą - przynajmniej mi nie maluje się nimi zbyt komfortowo...
Ten turkus bardzo mi się podoba, ale nie będzie dobrze współgrał z moją tęczówką, ale u innych lubię go podziwiać;)
UsuńMiałam eyeliner we flamastrze i wcale nie malowało się nim łatwiej. Było nawet gorzej niż przy wersji z pędzelkiem. Na dodatek trafił mi się jakiś kiepsko napigmentowany, przez co wyglądałam tak, jakbym podkreśliła oko zwykłym mazakiem kupionym w papierniczym za 30 groszy...
Mam też eyeliner z gąbeczką (Alverde) i namalowanie cienkiej kreski, która nie rozlewa się na wszystko dookoła, graniczy z cudem.
Zużyć ten inglotowy eyeliner do jego daty przydatności to rzecz nie możliwa, dlatego moja koleżanka wyskrobała mi kawałek swojego i też mogę się nim cieszyć - jego czarną wersją :)
OdpowiedzUsuńJa następnym razem się z kimś umówię i kupimy dwa eyelinery, a potem podzielimy się nimi po połowie, bo ich zużycie w tak krótkim czasie jest niemożliwe... Na razie muszę zużyć to co mam. Przynajmniej nie będę czuła żalu zmywając kolejną nieudaną kreskę;) Mogę sobie poćwiczyć:)
UsuńPodoba mi się ten odcień brązu. Ja się chyba w życiu nie nauczę malować porządnej kreski :(
OdpowiedzUsuńTen brąz jest bardzo sympatyczny. A próbowałaś innych wersji eyelinerów? Wiem, że niektóre osoby świetnie sobie radzą np. z pędzelkiem dołączonym do wersji płynnej, z kolei żelowa forma kosmetyku doprowadza ich do szewskiej pasji. Niektórzy lubią eyelinery we flamastrze. Ja wypróbowałam różne i najlepiej daję sobie radę właśnie takimi żelami. Daleko mi do ideału, ale i tak jest lepiej niż przy pędzelku... U mnie to po prostu kwestia braku uzdolnień manualnych...
UsuńA u mnie trzęsącej się ręki i wady wzroku :D
UsuńMoja ręka też ciągle się trzęsie;P Mój kumpel się zawsze śmieje, że powinnam sobie strzelić kielonka, jak zamierzam brać się za skomplikowane czynności manualne;D Ale chociaż jest się z czego pośmiać;)
Usuńja lubię eyelinery w pędzelku i pisaku. takie w żelu też są spoko, ale wkurza mnie mycie pędzelka ;P
OdpowiedzUsuńno i ja bym postawiła na czerń... (tak, nazwisko zobowiązuje :D), chociaż gdyby to był mój któryś eyeliner, to oczywiście inny kolor :)
Ja już się przyzwyczaiłam do mycia pędzli;) Robię to po każdym użyciu, więc jeden pędzel więcej nie robi mi już większej różnicy;) Ja za to mam problem z wyciąganiem blendera;D Znacznie ułatwia życie, ale nie chce mi się go potem myć;D
UsuńMam parę czarnych eyelinerów w formie płynnej, więc łatwiej było mi się zdecydować na brąz:) Ale też podoba mi się taki klasyczny makijaż typu czarna kreska na oku i czerwone usta;)
Do tej pory stosowałam tradycyjne, ale na żelowy czaję się już od dawna...
OdpowiedzUsuńJa zdecydowałam się na żelowy, gdy przeczytałam opinie kilku blogerek, że żelowymi o wiele łatwiej rysuje się kreskę;)
UsuńEyelinerem w płynie w ogóle nie umiem się posługiwać, u mnie odpada. Za to ten w żelu stał się błogosławieństwem i kreski wychodzą mi co raz lepsze, choć ciągle mam zastrzeżenia, ale to wina pędzelka (wciąż szukam tego idealnego) :)
OdpowiedzUsuńMi też idzie coraz lepiej, ale są to takie małe kroczki w kierunku ideału. Muszę wymyślić jakiś sposób na malowanie prawego oka, bo lewe mi wychodzi tak jak chcę. Może powinnam prawe oko malować lewą ręką, bo lepiej mi kreśli, gdy robię to pod skosem. Tak samo mam z pismem. Najładniejsze notatki mam wtedy, gdy piszę pod skosem.
Usuńjeszcze jakiś czas temu uwielbiałam eyelinery w żelu. teraz jednak wolę cienie i kredki, obecnie podobają mi się rozmyte/roztarte kreski, a nie te graficzne...
OdpowiedzUsuńU innych podobają mi się takie graficzne makijaże, ale sama lepiej się czuję w takich roztartych. Mam wrażenie, że lepiej korespondują z moimi rysami twarzy;)
UsuńJa używałam najpierw eyelinera płynnego, potem w pisaku a na końcu żelowego. I uważam, że te żelowe są najlepsze! Trwalsze niż pozostałe, a przede wszystkim łatwiejsze w obsłudze, też miałam przez długi czas problem ze zrobienie prostej kreski, teraz gdy używam tego w żelu wszystko wychodzi za pierwszym razem :)
OdpowiedzUsuńObecnie używam eyelinera z Catrice. Jest ok, utrzymuje się do 6-7h bez żadnego rozmazywania.
Jak tylko skończy się ważność mojego (na wykończenie eyelinera nie ma szans ;p) to skuszę się na Inglota :)
A ja sprawdzę tańszą alternatywę;) Nie wiedziałam, ze Catrice wypuściło eyelinery w żelu. Słyszałam tylko o "żelkach" Essence:)
Usuńnigdy nie potrafiłam malować kreski, ale odkąd mam eyeliner w flamastrze, kreska nie stanowi dla mnie żadnego problemu (zabrzmiało jak kiepska reklama proszku do prania:D). Piękny ten ciemnobrązowy kolor. Ale chyba bałabym się kupić i próbować, bo mam dwie lewe ręce :)
OdpowiedzUsuńWszystkie eyelinery we flamastrze są tak słabo napigmentowane, czy tylko mi trafił się wadliwy egzemplarz?:)
UsuńMożesz kupić Duraline i pomoże Ci reanimować żelowe linery, nie tylko z Inglota.
OdpowiedzUsuńSama uwielbiam linery wszelkiej maści, nie ma znaczenia czy z drobinkami lub bez, liczy się kolor :)
Co do linerów żelowych/kremowych to podstawą udanej kreski jest pędzelek.
Mam teraz tani, ale dobry pędzelek. Lewe oko wygląda dobrze, ale nie umiem tego samego odtworzyć na prawym. Zawsze mam problem z malowaniem prawej części twarzy.
UsuńDuraline to dobry pomysł, mogłabym go używać przy robieniu kolorowych kresek z cieni:)
Pocieszę Cię, że nie tylko Ty masz z tym problem :) Z czasem zauważyłam, że dużą różnicę robi dobre, duże lusterko oraz odpowiednie ustawienie plus wysokość. Spróbuj kilku wariantów, u mnie to się sprawdziło i teraz męczę się bo... nie mam swojego lusterka i krzesła ;)
Usuńjeszcze nigdy nie miałam żelowego eyelinera i widzę, że sporo tracę, chociaż z kreskami sobie radzę całkiem dobrze, ale kolor ładny :)
OdpowiedzUsuńTwoje kreski są zawsze idealne;) Bardzo przyjemnie się je ogląda;) Wybór kolorów jest duży. W Inglocie znajdziesz nawet czerwone eyelinery w żelu:)
UsuńNigdy nie miałam żelowego eyelinera. Jestem wierna ''pisakom'' ;D
OdpowiedzUsuńNie zastygają Ci przedwcześnie?:) Ja się do nich zraziłam po tym, jak trafił mi się słabo napigmentowany egzemplarz, który po kilku dniach powędrował do kosza, bo zasechł.
Usuńteż wolę eyelinery w żelu i u mnie też lepiej wygląda brązowy, czy szary ;) czarny moim zdaniem może dawać nieco za mocny efekt na co dzień.
OdpowiedzUsuńJa się pewniej czuję w pośrednich kolorach, wydaje mi się, że czarne, graficzne kreski nie pasują do moich rysów twarzy...
UsuńZdecydowanie wole w żelu. Miałam już w kałamarzu, i taki płynny ;P Też mi pękł trochę eyeliner, wymiesza łam delikatnie wykałaczką, wygładziłam powierzchnie i jest ok ;)
OdpowiedzUsuńO tak prostym rozwiązaniu, jakim jest wykałaczka, nawet nie pomyślałam... Dzięki za podsunięcie pomysłu:)
Usuńja preferuję w żelu albo po prostu kredeczkę :)
OdpowiedzUsuńKredka umożliwia szybką poprawę niedociągnięć. Zawsze można rozmazać kreskę;)
UsuńCiekawy produkt. Ja już od dawna nie używałam eyelinera, na co dzień używam czarnej kredki, ale chyba skusze się na coś innego, muszę obczaić te eyelinery z Inglota :)
OdpowiedzUsuńJa też najczęściej sięgam po kredkę, bo można ją tak ładnie rozmyć:)
UsuńJa też nie umie rysować kreski ;/ Próbowałam już wszystkiego, ale nadal szału nie ma. W dodatku źle się czuję jak mam ciemną kreskę, jasną lubię na oku, ale ciemna mnie strasznie postarza ;/
OdpowiedzUsuńJa też się nie najlepiej czuję z ciemną kreską na górnej powiece. Mam wrażenie, że wyglądam wtedy, jakbym uciekła z Tokio Hotel:D Na dolnej powiece wygląda to dobrze, ale na górnej niekoniecznie. Może to wina moich umiejętności, a właściwie ich braku:D
Usuńmam w żelu, fajne są, ale zdecydowanie wole kredki
OdpowiedzUsuńKredki to najlepsze rozwiązanie;) Można uzyskać miękką kreskę, a w razie problemów z precyzją, poprawić niedociągnięcia przy użyciu patyczka kosmetycznego;)
UsuńKreski maluję codziennie. U mnie najlepiej sprawdza się fluidline MAC'a. Zazdroszczę braku sińców pod oczami :)
OdpowiedzUsuńTo chyba jedyna pozytywna cecha moich oczu, nie licząc tych czysto użytkowych typu dobre widzenie;) Ich kształt, kolor i rzęsy to masakra, ale za to mam usta, z których jestem zadowolona i odwracam uwagę od tej części twarzy, której nie lubię;) Ale czasami lubię pobawić się w makijaż oczu, z różnym skutkiem;)
Usuńkocham żelowe linery! nie znoszę za to płynnych, bo zawsze sklejają mi rzęsy :/ a żelkiem rachu ciachu i kreska sobie jest :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że tylko ja mam problem z posklejanymi rzęsami przy stosowaniu płynnych eyelinerów, ale widzę, że nie jestem osamotniona;)
Usuńkocham żelki :) w sensie linery żelowe :) tego nie miałam, ale kto wie:) mnie przypadł do gustu mac fluidline i bobbi brown
OdpowiedzUsuńW Bobbi zainwestuję, jak nauczę się robić kreski;) Przy moim talencie na razie nie ma co wydawać zbyt wiele na eyeliner;)
Usuńdla mnie kreska to jakas masakra ale moze kiedys sie uda :P
OdpowiedzUsuńwykonac ja idealnie;)
UsuńU mnie wychodzi na lewym oku, ale na prawym nie potrafię jej odtworzyć:D Chyba musiałabym poćwiczyć lewą ręką, ponieważ zauważyłam, że tego typu czynności muszę wykonywać pod skosem, wtedy mam pewniejszą rękę:)
UsuńSłyszałam różne opinie nt żelowego eyelinera Inglot ;) ja jestem wierna żelowemu Essence, na mam 3 opakowanie i ani razu eyeliner mi nie pękł :)
OdpowiedzUsuńOo, to widzę, że te z Essence lepiej się trzymają:) Na szczęście to pęknięcie nie jest jakoś szczególnie uciążliwe;)
Usuńja od momentu znalezienia idealnego dla mnie pędzelka do kresek bardzo polubiłam się z żelowymi eyelinerami :)
OdpowiedzUsuńNajważniejszy jest dobry pędzelek:) Przy wersji w żelu możemy wybrać taki, który w pełni będzie odpowiadał naszym potrzebom, dlatego tak bardzo lubię tę wersję eyelinerów;)
UsuńJa mam żelowy z Catrice i dla nie jest idealny :) Z Inglota nigdy nie miałam.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Catrice ma żelowe eyelinery:) Słyszałam tylko o Essence:)
Usuńświetnie napisane :) ja od lat jestem wierna wygodnemu flamastrowi z YR i nie spotkałam obecnie godnego następcy - wszelkie miękkie pędzelki i lejące tusze odpadają :)
OdpowiedzUsuńO widzę, że też potrzebujesz czegoś "twardszego" i precyzyjniejszego;) U mnie najlepiej sprawdza się połączenie eyeliner w żelu+ twardy pędzelek Donegala. on jest tak twardy, że momentami przypomina szpilkę, ale za to wygodnie się nim operuje;)
UsuńUzywam eyelinerow w pisaku jak i w zelu.
OdpowiedzUsuńLubie obydwa rodzaje, jednak te w zelu (mam MAC’a I Bobbi Brown) maja znacznie wieksza trwalosc. U mnie akurat robienie kreski nie stanowi problemu
Nie masz problemu z pigmentacją eyelinerów w pisaku? A może te droższych marek są lepsze pod tym względem?
UsuńMoje preferencje są zmienne - raz wolę żele, raz płynne. Ostatnio najczęściej maluję kreski zwilżonym pędzelkiem, zanurzonym następnie w cieniu.
OdpowiedzUsuńWykorzystanie cienia to dobre rozwiązanie. Nie musimy mieć kilku kolorów eyelinera. Wystarczy cień i dobry pędzelek:) Też tak czasem robię, muszę kupić Duraline, wtedy te kreski będą trwalsze:)
UsuńPrzez to pękanie i szybkie wysychanie zelowego Inglota nie lubie. Zdecydowanie lepiej sie sprawdza eyeliner Catrice, ktory nie konczy w taki sposob, jakby byl stary i przeterminowany ;)
OdpowiedzUsuń