Moje zakupy część 3.

Dzisiaj przedstawiam Wam zakupy z czwartku. Ostatnio trochę zaszalałam, więc musiałam swoje zakupy przedzielić na trzy części, żeby nie zamieszczać na blogu pracy licencjackiej xD Gdybym zamieściła tak długaśny wpis, na pewno nikomu nie chciałoby się go czytać. Wiem to z autopsji;) Większość zakupionych rzeczy to kosmetyki, tylko jedna nią nie jest (druga wizyta na jarmarku przedświątecznym okazała się dla mnie zgubna xD)

  1. Kolczyki stylizowane na dawne
Są bardzo małe, ale nie odbiera im to piękna. Bardzo chciałam kupić jeszcze jedną parę kolczyków pasującej do mojej gotyckiej sukienki, ponieważ cierpię na ich niedosyt.;) Zatem jak znajdę takowe, i to jeszcze w przystępnej cenie, to biorę je bez zastanowienia;) Kupiłam je na innym stoisku niż moje poprzednie nabytki. Były też droższe od swoich poprzedniczek, bo zapłaciłam za nie 28 zł. Są zapinane z tyłu, co zmniejsza ryzyko ich zgubienia. Kolczyki przypominają mi broszki mojej babci. Posiadają czarny owalny kamień/plastik umiejscowiony centralnie. Na początku chciałam kupić większe kolczyki, ale zauważyłam, że jedno oczko nie jest czarne, tylko miejscami pojawiają się prześwity, wprawdzie pani chciała dać mi rabat, ale ja uznałam, że wolę droższą parę porządnie wykonanych kolczyków:)

  1. Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu z zielonej serii AA
Miałam już kiedyś ten płyn, byłam z niego bardzo zadowolona, jeśli chodzi o demakijaż twarzy. Moje oczy lekko wysuszał. Ponieważ ostatnio jestem nadwrażliwa na zapachy, niektóre powodują u mnie nudności, dlatego nie mogę stosować mleczka z Alterry do zmywania podkładu. Dlatego wymyśliłam, że kosmetyki z twarzy będę usuwać przy pomocy płynu micelarnego z AA, a demakijaż oczu będę przeprowadzać z użyciem mleczka z Alterry, które ich nie podrażnia. Płyn micelarny z zielonej serii nie zawiera parabenów, olejów mineralnych. Ma dość przyjazny skład, dlatego powróciłam do niego. Kosztuje coś koło 15 zł, czyli jego cena jest dość przystępna. Inne kosmetyki do demakijażu naszpikowane olejami mineralnymi, parabenami kosztują tyle samo, a nawet bywają droższe.

  1. Limonkowo-oliwkowy olejek z Alterry
Zaczęłam olejować włosy i jestem zadowolona z efektu w postaci lśniących kosmyków, dlatego dokupiłam jeszcze jeden olejek. Mój wybór padł na wersję limonkowo-oliwkową, ponieważ mam ogromną słabość do zapachu limonki. Olejek pachnie rewelacyjnie, aż chciałoby się go zjeść. Ma naturalny skład, co dodatkowo przemawia za jego zakupem. Kosztuje coś koło 13-15 złotych, niestety, nie pamiętam, ile dokładnie zapłaciłam za niego. Przez pisanie o nim, nabrałam ochotę na szklankę wody mineralnej z plasterkiem świeżej limonki;P

  1. Krem do brodawek Babydream
Czytałam na jego temat wiele pochlebnych opinii, bywa wykorzystywany w różnych celach. Posiada bardzo przyjazny skład, zero parabenów, nomen omen nie rozumiem, jak w kremach do pielęgnacji biustu można dodawać ten konserwant, który działa jak estrogeny. Był tani, zapłaciłam za niego 3,99 zł, ponieważ była to „cena na do widzenia”, więc wrzuciłam do koszyka dwa ostatnie opakowania;) Mam nadzieję, że będę z niego zadowolona:) A jak się skończy, znowu będę musiała szukać jakiegoś kosmetyku do pielęgnacji biustu. Jak nie znajdę takiego bezparabenowego, to pewnie zacznę smarować się któryś z kremów Alterry:D

  1. Krwistoczerwona pomadka do ust z Inglota nr 860
Pokazywałam Wam już swój płaszcz. Musiałam do niego skompletować pomadkę, ponieważ wszystkie, które posiadam, albo wpadają w fuksję albo są nieco ceglaste czy też malinowe. Ten kolor mnie urzekł. Zapłaciłam za nią coś koło 21 zł. Kolor jest obłędny. Pomadka jest naprawdę dobrze napigmentowana i utrzymuje się na ustach parę godzin. Na pełną recenzję będziecie musiały trochę poczekać, bo na razie nie jestem w stanie powiedzieć nic o jej ewentualnych właściwościach wysuszających naskórek ust. Kosmetyk nie zawiera parabenów, jest konserwowany benzoesanem benzylu, co też niezbyt mi się podoba, ponieważ bywa zaliczany do kancerogenów. Z drugiej strony występuje w Kaempferia rotunda, roślinie, która znalazła zastosowanie w medycynie konwencjonalnej i ludowej. Benzoesan benzylu jest stosowany w lekach na świerzb. W składzie ma też paraffinum liquidum, ale na szczęście olej mineralny nie jest na samym początku. Teraz będę intensywnie szukać podobnej szminki, ale o lepszym składzie.


  1. Inglot róż do policzków nr 96*
Kosmetyk zawiera drobinki, zatem nie będę musiała używać rozświetlacza, gdy zdecyduję się na jego aplikację. Mamy tu do czynienia z jasnym, cukierkowym różem. Mam bladą cerę, dlatego mi taki róż służy najbardziej, ponieważ daje naturalny efekt. Na pewno nie zrobię sobie nim krzywdy, chyba że przesadzę z brokatem:D Dotychczas używałam cukierkowego różu z paletki Sephory, ale on powoli dokańcza żywota. Zdecydowałam się na wkład, ponieważ planuję zainwestować w paletki, wreszcie skompletuję zestaw, który będzie w 100% odpowiadał moim preferencjom:) Zapłaciłam za niego 15 zł.

  1. Matowy, kobaltowy cień do powiek marki Inglot nr 388
Ten cień mam dzisiaj na powiekach, jest naprawdę dobrze napigmentowany, dobrze się blenduje. Daje eleganckie wykończenie. Nie pyli przy aplikacji, jest dobrze zmielony i aksamitny w dotyku. W przeciwieństwie do matowych cieni z Essence nie daje kredowego wykończenia, a wkład do paletki to koszt 10 zł. Essence kosztuje coś koło 8-9 zł, a jest dużo gorszy jakościowo. Jest to intensywny, specyficzny kolor, dlatego nie każdemu przypadnie do gustu. Ja długo nie mogłam przekonać się do niebieskości, bo zawsze wydawało mi się, że wyglądam jak pani z bazaru z lat 90., ale zauważyłam, że niektóre odcienie tego koloru fantastycznie kontrastują z brązem mojej tęczówki. Przeglądając skład tego cienia w Inglocie, nie natrafiłam na parabeny. Na razie nie podrażnił moich oczu, co ostatnio jest nie lada wyzwaniem, ponieważ przy niektórych cieniach zyskuję bonus w postaci zamglonego widzenia...

  1. Matowy, turkusowy cień do powiek marki Inglot nr 371
Połączyłam go dzisiaj ze wspomnianym wyżej kobaltem. Jest bardzo dobrze napigmentowany. Kojarzy mi się z wakacjami, Lazurowym Wybrzeżem, spotkaniami z przyjaciółmi nad pobliskim wyrobiskiem;) Na razie nie uczulił mnie i mam nadzieję, że tak już pozostanie. Cień jest jedwabisty w dotyku, drobno zmielony, stosunkowo mało się osypuje.



9. Matowy, łososiowy róż-cień do powiek z Inglota nr 356
Jeszcze go nie używałam, ale uznałam, że taki kolor przyda mi się w codziennym makijażu. Poza tym jest dość uniwersalny, mogę go łączyć z wieloma innymi kolorami, chociażby z beżami, brązami itp. Mam podobny z Bell, ale w jego przypadku muszę się nieźle namachać, by uzyskać jakikolwiek kolor na powiece (używam bazy).


  1. Matowy, ziemisty cień z Inglota nr 348
Idealny do modelowania załamania powieki. Jest uniwersalny, świetnie sprawdzi się dokładnie w każdym makijażu. Na zdjęciu może wydawać się czarny, ale w rzeczywistości jest bardziej ziemisty. Nie jest to głęboka czerń, raczej szarość wpadająca w czerń.

  1. Matowy, ciepły brąz Inglot nr 363
Kojarzy mi się z kolorem czekolady Milka. Idealny do modelowania załamania. Jest to kolor zbliżony do mojej tęczówki, zatem idealny do dziennego makijażu opartego na harmonii:) Bardzo bezpieczny kolor. To tak na wypadek, jakby znudziły mi się kobaltowe kontrasty i naszło mnie na coś delikatnego;)

  1. Matowy, myszowaty cień z Inglota nr 376
Idealny do robienia banana na powiece. Takiego myszowatego koloru szukałam od dawna;) Kojarzy mi się z transgenicznymi myszami pokazywanymi na którymś z wykładów:D Chyba naprawdę przypętało mi się zboczenie zawodowe;P

  1. Matowy, fioleto-kobalt z Inglota nr 379
Kiedyś miałam taki kolor w paletce no name, którą otrzymałam od mojej cioci. To był mój ulubiony cień, dlatego został zużyty w tempie ekspresowym. Przy moich brązowych tęczówkach wszelkie odcienie fioletu, lawendy wyglądają rewelacyjnie. Bardzo dobrze czuję się w takich kolorach. Na pewno jest on spokojniejszy w stosunku do turkusu, więc myślę, że nie powinnam zgorszyć żadnego wykładowcy, udając się na zajęcia w oczach przyozdobionych tym cieniem;)

  1. Matowa gorzka czekolada z Inglota nr 378
Ten brąz jest niewątpliwie chłodniejszy od 363. Nadaje się do nadawania powiece kształtu banana;) Można nim też fajnie podkreślić dolną powiekę, ponieważ będzie to mocny akcent, ale nie tak intensywny jak w przypadku czerni. W moim przypadku całość powinna wyglądać dość naturalnie. Przy brązowej tęczówce brązowy cień na dolnej powiece nadaje spojrzeniu głębi;)


  1. Matowy cień z Inglota w kolorze kawy zbożowej nr 390
Bardzo bezpieczny kolor, idealny do pokrycia wewnętrznej części powieki. Można nanieść go też na całą powiekę i dodać grafitową kreskę wykonaną np. eyelinerem;)

  1. Matowy cień z Inglota w kolorze kawy z mlekiem nr 358
Jest nieco ciemniejszy od 390. Utrzymany w kolorystyce zwykłej kawy z dodatkiem mleka. Idealny do dziennych makijaży typu no make up.

To na pewno nie ostatnie maty z Inglota, ponieważ zapadłam na matomanię;) Częściowo czuję się zaspokojona, ale tylko częściowo:) Przydałby mi się jeszcze miętowy, zielony, lawendowy, pomarańczowy i żółty mat:) Przy czym do miętowego ciągnie mnie najbardziej, zwłaszcza po odwiedzeniu Camaeiu, Zary i Promoda, w których to króluje ten dość oryginalny kolor:)

PS Jakie odcienie dominują w Waszych kosmetyczkach? Lubicie same komponować paletki? Macie słabość do matów, a może wolicie cienie z delikatnymi drobinkami? Jaka jest marka Waszych ulubionych cieni?

28 komentarzy:

  1. szalone zakupy, zaciekawiłaś mnie tym olejekiem z babydream fur mama, szkoda, że na do widzenia, muszę zobaczyć czy u mnie jest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważnie przyjrzyj się wszystkim półkom, u mnie stał koło olejków z Alterry. Ja go szukałam, odkąd eve o nim napisała na swoim blogu, zaciekawił mnie zwłaszcza ekstrakt ze słonecznika. Niestety, nie umiałam go znaleźć, bo patrzyłam na dziale dziecięcym i na dziale z kremami do biustu.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Już mam tyle pomysłów na zestawienie ich z ubraniami:)

      Usuń
  3. Zakochałam się w pomadce Inglota - piękna czerwień, no i przede wszystkim bez tych wszędobylskich drobinek - klasyka, którą cenię najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czwartek odwiedziłam Douglasa, Yves Rocher, Rossmanna i dopiero w Inglocie znalazłam czerwień bez podtonów ceglastych, które mi nie służą, dobrze kryjącą i pozbawioną drobinek. Niby jest tyle firm, niby czerwień to klasyka, a jak człowieka najdzie na taką szminkę, to trzeba się nieźle naszukać;)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Ten kolor sprawił, ze od razu poprosiłam panią, żeby dorzuciła szminkę do moich zakupów;)

      Usuń
  5. O, ładne te cienie z Inglota, muszę sobie nieco kolorków zanotować! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba też muszę ponotować, co już mam, żeby przez przypadek nie kupić drugi raz tego samego xD

      Usuń
  6. kolorki śliczne :) chętnie przygarnęłabym 3 ostatnie <:

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ładny kolor szminki i różu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta szminka tak przypadła mi do gustu, że się nią pomalowałam, żeby posiedzieć przy komputerze:D Co chwilę oglądam się w lustrze, które mam przy oknie;D

      Usuń
  8. podobają mi się bardzo te maty z Inglota :D a już zwłaszcza brązy, beże i czerń :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zaskoczona ich jakością, bo maty często bywają kredowe, słabo napigmentowane, a tutaj jest inaczej:)

      Usuń
  9. Cudowne zakupy, szczególnie na Inglotowskie nabytki z chęcią położyłabym łapkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za każdym razem, gdy widzę coś z Inglota na blogach, to zaczynam się ślinić nad klawiaturą:D

      Usuń
  10. szminka jest super, pięknie prezentuje się na ustach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet mojej mamie przypadła do gustu, co jest rzadkością, bo nie lubi czerwieni;)

      Usuń
  11. Cienie - większość w moich preferencjach zdecydowanie, a 388 mam (moja pierwsza pro 3) i lubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, ze nie jestem osamotniona w swojej miłości do kobaltu;)

      Usuń
  12. Kobieto ile Ty tego nakupowałś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mimo to wciąż jest parę rzeczy, które bym chciała;)

      Usuń
  13. Bardzo fajne kolczyki :))
    Ile rzeczy o.O :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze na co dzień ciężko jest o takie kolczyki, a może to i dobrze dla mojego portfela;)

      Usuń
  14. Zapraszam Cię na TAG'a 50 pytań do.. ;)))
    http://moodhomme-kosmeetika.blogspot.com/2012/04/50-pytan-do-moodhomme-kosmeetika.html

    OdpowiedzUsuń

Pozostawiając u mnie komentarz, pozostawiasz u mnie swoje dane osobowe. Są one starannie przechowywane i nieudostępniane innym podmiotom.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...