W czym piorę maseczki?

Czy tego chcemy, czy nie, jeszcze trochę przyjdzie nam ponosić maseczki w sklepach, urzędach etc. Ja stawiam głównie na te bawełniane, ponieważ stanowią rozwiązanie bardziej przyjazne dla mojego portfela i środowiska. Mogę je wiele razy wyprać, zanim wylądują na śmietniku. Te chirurgiczne wyrzucam zaraz po zakupach. Nie wyobrażam sobie dłuższego chodzenia w tej samej maseczce czy jej ponownego założenia nawet tego samego dnia. Jest to dla mnie po prostu niehigieniczne. Nie chcę się dorobić pryszczy, jakichś dziwnych zmian skórnych ani grzybicy płuc. Jedna maseczka przypada u mnie na jeden wypad do sklepu, potem ląduje w papierowej torbie i czeka na zbiorcze pranie. Maseczki zawsze piorę osobno, nie łączę ich ze swoimi ubraniami czy ręcznikami, bo to również postrzegam jako mało higieniczne. Na razie nie mam problemów skórnych, ani nie dorobiłam się żadnej infekcji od zakrywania nosa i ust w miejscach publicznych. W czym piorę maseczki?

Do prania maseczek i ich użytkowania podchodzę w bardzo restrykcyjny sposób. Zdrowie i poczucie komfortu są dla mnie najważniejsze. Jak wyżej wspominałam, maseczki piorę osobno, jak jestem dłużej w galerii handlowej, to zdarza mi się je zmieniać, gdy poczuję, że zaczynają wilgotnieć. Zależy mi na tym, aby nie dorobić się infekcji na bazie własnych drobnoustrojów. Nie chcę też walczyć z pryszczami i jakimiś suchymi plackami na twarzy. Dlatego też zwracam ogromną uwagę na to, w czym piorę maseczki.

Początkowo wykorzystywałam do tego celu płatkami mydlane Bebi. Było z nimi jednak trochę zachodu, bo trzeba je było upłynnić w miseczce, dodając do nich gorącą wodę. Gdy się je dobrze rozpuściło, wlewało się je do specjalnej przegródki w pralce. Choć producent deklarował, że te płatki mydlane są hipoalergiczne, to pozostawiały po sobie jakiś taki dziwny, mydlany zapaszek, po którym kichałam w sklepach.

Później odkryłam w Kauflandzie ekologiczny płyn do prania Seventh Generation. Producent zadeklarował, iż jest to produkt hipoalergiczny i bezzapachowy. Tutaj wszystko zagrało. Maseczka naprawdę niczym nie pachnie, nie mogę czuć na niej żadnej woni, bo kicham jak szalona, a każdy pewnie myśli, że rozsiewam zarazę. Ponadto na twarzy nie mam żadnych pryszczy, zaskórników ani przesuszeń w miejscach, które mają styk z maseczką. To dla mnie świetna wiadomość. Płyn do prania Seventh Generation nie szkodzi mojej skórze, jest dla niej bardzo delikatny. Ponadto niczym nie pachnie, co w przypadku maseczki odgrywa kluczową rolę. Jedna butelka płynu do prania Seventh Generation służyła mi od sierpnia do połowy listopada. Prałam w nim głównie maseczki, ale czasem zdarzyło się też sukienki czy bieliznę. Płyn, pomimo delikatnej formuły, dobrze usuwa plamy. Z jego pomocą pozbyłam się różowego kleksa ze szminki, który miałam na dekolcie sukienki dzianinowej.

Zazwyczaj nie piszę o rzeczach do prania, tym razem zrobiłam jednak wyjątek. Uważam, że jeśli ktoś ma wrażliwą cerę, która może reagować wypryskami na niektóre chemikalia, to warto zwrócić uwagę na to, aby prać maseczki regularnie w łagodnych środkach. Te nie powinny być zapachowe czy sztucznie barwione, takie substancje bowiem często powodują alergię oraz podrażnienia, w wyniku których możemy dorobić się nieestetycznej egzemy wokół ust czy na brodzie.

A Wy w czym pierzecie maseczki?