Lubię czytać romanse, ale nie wszystkie są dobre i mnie
satysfakcjonują. Ostatnio trafiłam na spore niewypały i zdołałam zwątpić, że
znajdę kiedyś jakąś dobrą książkę należącą do tego gatunku literackiego. Na
szczęście Kolacja z Tiffanym odmieniła mój stosunek do romansów. Agnieszka
Lingas-Łoniewska stanęła na wysokości zadania.
Kolacja z Tiffanym to książka lekka i przyjemna, gdy
zaczęłam ją czytać, tak bardzo mnie wciągnęła, że nie potrafiłam się od niej
oderwać. Ostatnio brakowało mi tego typu powieści. Większość z nich męczyłam na
raty. Co mnie tak urzekło w tym tytule?
Natalia Cisek
pochodzi z małej podwrocławskiej wioski. Gdy traci pracę w lodziarni,
przyjeżdża w rodzinne strony, aby pobyć trochę z rodzicami. Szybko jednak
ucieka z domu do Wrocławia, gdy dowiaduje się, że ojciec postanowił ją zeswatać
z rozwiedzionym synem sołtysa. Natalia zatrzymuje się u przyjaciółki i
intensywnie szuka pracy. Gdy udaje się na rozmowę kwalifikacyjną do biurowca,
gdzie mieści się siedziba wielu firm, dochodzi do zabawnej pomyłki. W jej
wyniku Natalia idzie na rozmowę w sprawie do pracy do innego przedsiębiorstwa.
Choć zupełnie nic o nim nie wie, to jej kreatywność oraz świeżość umysłu
pozwalają jej uzyskać zatrudnienie.
Natalia generuje liczne kłopoty. Jednak bycie niezdarą ma
swoje plusy. Dziewczyna szybko wpada w oko Maciejowi, szefowi firmy. Ona też
nie pozostaje obojętna na jego wdzięki. Między tą parą aż iskrzy. Jednak Maciej
ma za sobą mroczną przeszłość, która stanowi poważne zagrożenie dla Natalii. Czy uda im się pokonać przeszkody i stworzyć
szczęśliwy związek?
Kolacja z Tiffanym zauroczyła mnie swoim romantyzmem. Dosyć
mam powieści, w których mężczyzna jest gburem i chamem, a główna bohaterka leci
za nim jak ćma do światła. Opis seksu jest brutalny. Kobieta nie grzeszy
inteligencją, brak jej własnego zdania i pazura. Tutaj Natalia kompetentnie wywiązuje się ze
swoich obowiązków, nie uważa, że kasa należy jej się za bycie dziewczyną szefa. Agnieszka Lingas-Łoniewska stworzyła
niezwykle przyjazną kobietom historię, w której to mamy inteligentną, nieco
pyskatą główną bohaterkę. Opis seksu
jest niezwykle sensualny i wolny od przemocy.
Akcja powieści Kolacja z Tiffanym toczy się wartko. Jest
niezwykle wciągająca, aż się sobie dziwię, że tym razem usiedziałam z książką,
bo mam ostatnio z tym spory problem. W
książce wyczuwam lekką inspirację bestsellerem Blanki Lipińskiej. Jednak tutaj
mafia składa się z samych złodziei, kaliber przestępstw jest zatem mniejszy.
Jednak w książce Kolacja z Tiffanym widzę jedno
niedociągnięcie. Raz Agnieszka Lingas-Łoniewska pisze, że Maciej ma brązowe
oczy, potem opisuje go w kominiarce i tutaj oczy zmieniają się na
niebieskie. Osobiście odpuściłabym wątek
mafijny, bo ten zdążył się nam już przejeść. Ostatnio wszystkie romanse muszą
mieć swojego bossa, jakby to było gwarancją literackiego sukcesu.
Troszkę irytowały mnie katastrofy w wykonaniu Natalii.
Rozumiem, że każdemu zdarzy się czasem wpadka. Sama jestem przykładem osoby,
która potrafi wejść w znak drogowy. Ale nie dzieje się to u mnie codziennie po
kilka razy. Tutaj takich akcji było
stanowczo za dużo. Za to muszę odjąć 2,5 gwiazdki powieści Kolacja z Tiffanym.
Ostatecznie daję jej 7,5/10.
Jakoś tytuł skojarzył mi się ze "Śniadaniem u Tiffannyego" :)
OdpowiedzUsuńNie dziwie się, tu mamy kolacje :) ale skojarzenia miałam identyczne :)
UsuńTo wchodzenie w znaki mnie rozwaliło, nie czytałam tej pozycji :D
OdpowiedzUsuńJa tak mam, bo jestem czasem bardzo czymś pochłonięta, a kiepsko wychodzi mi podzielność uwagi
Usuń