Gdy byłam młodsza, chętnie kupowałam
czarne spódnice, sukienki, bluzki i spodnie. Od pewnego czasu unikam
jednak tego koloru. Nie czuję się w nim zbyt komfortowo. Dlaczego
unikam ciemnych ubrań?
Mam ciemne włosy i oczy, do tego bladą
cerę, w ciemnych ubraniach wyglądam mrocznie i smutno. Owszem, to
bezpieczny kolor, ale też bardzo nudny. Nie wyróżniam się w nim,
a moja uroda wydaje się w nim być przygaszona. Poza tym nie
przepadam za mroczną, depresyjną kolorystyką. Staram się
wprowadzić do swojego makijażu i ubioru sporo koloru. Uważam też,
że szczupłym osobom nie najlepiej w czarnych ubraniach. One
optycznie wyszczuplają sylwetkę. Gdy ktoś ma nadprogramowe
kilogramy, to zapewne go to cieszy. Ja takowych nie mam i nie chcę
wyglądać na szczuplejszą, niż jestem w rzeczywistości, bo może
to już dawać niezdrowy efekt.
Nie oznacza to jednak, że nie mam w
szafie czarnych ubrań. Coraz częściej jednak patrzę na to, aby
nie kupować czarnych sukienek. Mam kilka takowych i noszę je
naprawdę rzadko. Lubię czarną koronkową z Mohito za kobiecy krój,
ale pozostałe wyglądają na mnie dość mrocznie i smutno. Jeśli
baza sukienki jest czarna, to chcę, aby ożywiały ją kolorowe
kwiaty. Takie zestawienie wygląda naprawdę ładnie, wystarczy
spojrzeć na sukienki z Tally Weijl.
Czarna spódnica czy bluzka jest okej
jako środek do stonowania kolorowych, kwiatowych ubrań. Jak
zauważyłam z Aldoną, mam sporo bluzek w kwiaty i spódniczek w
kwiaty. Ich zestawienie ze sobą wygląda dość osobliwie. W związku
z tym do kwiatowej spódnicy warto założyć czarną bluzkę, a do
czarnej spódnicy kolorową, kwiecistą bluzkę. Taki zestaw nie
jest mdły, nudny i mroczny. Wygląda kobieco, czyli tak, jak lubię.
Nie mam też nic do czarnych butów czy
torebek, to najbardziej bezpieczne i uniwersalne dodatki. Pasują do
każdego stroju i mając je, nie muszę się głowić, co założyć
do pstrokatej sukienki. Ja wolę mieć proste dodatki, a fantazyjne
ubrania niż na odwrót. Dodatek jest w stanie ożywić sukienkę,
ale ja nie lubię nosić mdłych ubrań w bezpiecznych kolorach typu
beż, biel i czerń. Uwielbiam szaleć z kolorami i printami. W
takich żywych, a nierzadko pstrokatych rzeczach czuję się
najlepiej.
Ostatnio też przekonałam się do
bieli. Długo to trwało, ale widzę, że jasne kolory mi służą.
Biel, pudrowy róż, błękit czy żółty wyglądają fenomenalnie w
zestawieniu z czarnymi włosami i oczami. Zawsze bałam się, że
będę prezentowała się w nich nijako, bo mam bladą cerę. Na
szczęście całość wygląda bardzo kontrastowo do moich pukli.
Ja też do bieli się przekonuję :)
OdpowiedzUsuńBiel jest dosyć wymagająca. Trzeba uważać na bieliznę, staniki nie powinny mieć dodatkowych aplikacji, bo się odbijają. Na dodatek trzeba uważać, by nie wyglądać w niej zbyt oficjalnie.
UsuńJa natomiast lubię czerń. Dobrze się w niej czuje i dobrze wyglądam. OO..i jak jeszcze połączę to z czerwienią. Natomiast pudrowe, pastelowe kolory to totalnie nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńKażda z nas ma inaczej i na tym cały myk polega :)
Moje koleżanki też często super wyglądają w czerni. Ja się w niej nie do końca odnajduję, jako element stroju jest okej, ale już mała czarna, czyli total black look, to dla mnie za dużo, bo w połączeniu z kolorem włosów robi się dość mrocznie.
UsuńJa chodzę tylko w ciemnych ubraniach :D
OdpowiedzUsuńRozumiem:) Jeśli np. masz jaśniejsze włosy, to może wyglądać to bardzo fajnie:)
UsuńRzeczywiście czarne ubrania do twojej karnacji jak i włosów nie bardzo pasują. Ale sukienka we wzore prezentuje się super :)
OdpowiedzUsuńTo daje zbyt mroczny, gotycki efekt;)
UsuńTobie we wszystkim jest pięknie, sukienka prześliczna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa:*
UsuńMnie czerń kojarzy się z żałobą, niestety.
OdpowiedzUsuńMnie kojarzy się podobnie.
Usuń