Buty to nigdy nie był
mój ulubiony cel zakupowy. Lubię szpilki i botki, ale ciężko mi
znaleźć coś sensownego. Mam długą stopę – rozmiar 40, ale
jest ona bardzo szczupła, podobnie jak moja kostka i łydki. Efekt?
Pływam we wszystkich butach dostępnych w sieciówkach. Cholewki od
kozaków odstają masakrycznie, natomiast szpilki spadają z nogi,
jak idę po prostej ulicy. Na szczęście przez przypadek
rozwiązałam swój problem. Znalazłam buty na długą i szczupłą
stopę.
Zacznę od tego, że na
co dzień noszę balerinki. Nie ma w tym nic zaskakującego. To
jedyne buty, które są w miarę wąskie, zwłaszcza jak wybiorę
model z gumkami. Nie spadają ze stopy i wyglądają ładnie.
Balerinki zaczynam nosić już wiosną i noszę także jesienią,
chyba że temperatura znacznie spada. Prawdziwy problem zaczyna się
wraz z nadejściem zimy, nawet na imprezy i wesela potrafię
wyskoczyć w balerinach, wybieram po prostu bardziej eleganckie
modele. Zimą jednak ich nie założę. Wtedy potrzebuję botków lub
kozaków, a jedne i drugie koszmarnie wyglądają na moich nogach.
Bądźmy szczerzy. Producenci zakładają, że jak nosisz rozmiar 40,
to masz grubą nogę. A ja jestem bardzo szczupłą kobietą z długą
i szczupłą stopą.
Latem pojechałam w
środku tygodnia do Nysy, aby spotkać się z kolegą. Gdy czekałam,
aż przyjedzie jego autobus, podeszłam do sklepu obuwniczego
nieopodal rynku. W Tinie można kupić wyłącznie polskie buty.
Zaczęłam przymierzać różne pary i tak trafiłam na czerwone
szpilki firmy Morek. Wydawały się naprawdę wąskie i idealnie
dopasowane, choć była to klasyczna 40. Buty nie spadały mi ze
stopy, były wygodne, dlatego je kupiłam. Noszę je od końca
sierpnia i jestem z nich naprawdę zadowolona. To najwygodniejsze
szpilki ever. Tęgość jest naprawdę idealna dla mojej stópki.
Morek jest dostępny
tylko w Nysie, w Opolu go nie namierzyłam, więc w miniony weekend
znowu udałam się do Nysy na mały, jesienny shopping. Tam właśnie
nabyłam botki na jesień i śliczne, czarne szpilki. Obydwie pary
butów leżą idealnie, są mega wygodne, choć wysokość obcasów
nieco przeraziła moją przyjaciółkę;) Znowu wybór padł na
Morka. W Tinie mieli jeszcze Szydłowskiego, dla mnie był minimalnie
za szeroki, ale i tak dużo węższy od Lasockiego, Kazara czy
Wojasa. Nie wspomnę o butach z Deichmanna, które są na naprawdę
szerokie stopy czy Jenny Fairy. Pozostałe marki, które tam
zastałam, w ogóle nie nadawały się na moją stopę. Nie ta
tęgość. Pani poinformowała mnie, że 15 października dostarczą
im kozaki na zimę z wąskimi cholewkami. Już czuję się zachęcona.
W zeszłym roku kupowałam kozaki z Kordela, to też polska marka z
Kalwarii Zelbrzydowskiej, ale musiałam je zwężać u szewca, bo
były za szerokie. Miały o połowę węższą cholewkę od kozaków
z Lasockiego, a mimo to paskudnie odstawały.
Morek nie ma jakichś
oryginalnych, niebotycznych cen, dlatego uważam, że są to buty na
każdą kieszeń. Za swoje czerwone szpilki zapłaciłam 189 zł. Za
botki na jesień 175, a za czarne szpilki 185 zł. Przy butach z
Kazara, za które płaciłam minimum 550 zł i które do tej pory
były dla mnie najwęższe, to naprawdę przyjemna odmiana. Lasocki
w CCC kosztuje 200 zł wzwyż, chyba że poczekamy na jakąś
promocję. Botki Jenny Fairy to nierzadko 129 zł. Kozaki z
Deichmanna z dermy 119 zł. Ja uważam, że Morek ma naprawdę
przyzwoite ceny. Jakość butów jest wysoka, nie niszczą się, nie
rozchodzą, nie gniotą, wkładki się nie odklejają. Na dodatek
wspieramy polskich producentów. Tęgość jest idealna dla wąskich
stóp.
Nawet moja ciotka
przyjeżdża z Poznania do Nysy na zakupy obuwnicze. W Tinie kupuje
kilka par butów i jest z nich bardzo zadowolona. Cieszę się, że
mogę kupić normalne szpilki, które nie spadają mi z nóg. Teraz
na nowo zaczęłam je nosić. Powiem Wam, że jak byłam na I roku
studiów, non stop biegałam w butach na obcasie. Moi znajomi mogą
to potwierdzić. Wtedy buty były dużo węższe. W okolicach IV roku
zaczęły się robić tak szerokie, że spadały mi ze stóp, wówczas
też miłość do szpilek przegrała ze zdrowym rozsądkiem. A teraz
nic nie stoi na przeszkodzie, abym mogła je dalej nosić.
I jak dla mnie, to super sprawa. W sieciówkach i tak większość butów przychodzi z Azji. Zdecydowanie wolę wspierać polskich przedsiębiorców, którzy jednak bardzo często mają jakość o wiele wyższą, niż konkurencja ze Wschodu. W takie kwestie jak uprawnienia transportowe jeszcze bardziej utwierdzają mnie w tym działaniu.
OdpowiedzUsuń