Ostatnio ciągnie mnie
do mody, stylizacji itp. Płeć męska namówiła mnie, żebym
zrobiła w końcu to, co chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu. Jak
zapewne zauważyłyście, ostatnio mało jest u mnie kosmetyków, od
których zaczynałam. Prawdopodobnie tak już pozostanie, bo kupuję
w kółko te same kosmetyki. Poszłam w minimalizm. Mam jeden puder,
jeden róż, jeden tusz do rzęs, jedną paletkę cieni, trzy szminki
w kredce i jeden tusz do brwi. Oczywiście gdzieś tam leży sobie
więcej kosmetyków do makijażu, ale tych używam na co dzień. W
mojej pielęgnacji też zagościł minimalizm. Czasem może wrzucę
coś kosmetycznego. Niemniej chciałabym się skupić na tym, co
naprawdę mnie pasjonuje. Na modzie i książkach. Aż boję się
policzyć, ile mam sukienek w szafie. Spuśćmy na to parawan
milczenia;) Dzisiaj chciałabym Wam trochę przybliżyć to, w czym
lubię chodzić na co dzień. Myślę, że przez ostatnie lata mój
styl zdążył się wykształcić. Oto kobiece kreacje, które
uwielbiam nosić.
Kobieco i zmysłowo, czyli sukienki
To jest strój, który
dominuje w mojej szafie, a właściwie w dwóch szafach, bo w jednej
się już nie mieszczę;) Ja po prostu czuję się kobieco i lubię
to wyrażać za pomocą stroju. Nie ma nic bardziej zmysłowego niż
sukienki. Kocham je za to, że idealnie podkreślają moją figurę.
Mama mojej koleżanki, jak chodziłam jeszcze na studia, powiedziała,
że jestem taką małą klepsydrą i powinnam częściej nosić
sukienki przy swoich długich nogach. Wzięłam sobie jej słowa do
serca i zakochałam się w sukienkach bez reszty. Wiecie, jaka to
wygoda i oszczędność czasu? Spieszysz się rano do pracy, nie
musisz się zastanawiać, jaka bluzka pasuje do spódnicy czy spodni,
zakładasz jedną rzecz i wyglądasz dobrze. Poza tym sukienki są
bardzo przewiewne, co jest istotne zwłaszcza latem. Ponadto
świadomość, że mam je na sobie, wpływa korzystnie na moje
samopoczucie. W sukienkach czuję się jak księżniczka o idealnych
kształtach. Sukienka musi podkreślać moją talię, być dopasowana
u góry i kończyć się przed kolanem. Zasadniczo wyznaję regułę:
im krócej, tym lepiej. Bardzo lubię swoje nogi. Ja w ogóle mam
jakiś fetysz nóg, lubię je odsłaniać, podkreślać szpilkami i
krótkimi sukienkami, a u facetów też zerkam na nogi. Muszą być
zgrabne i umięśnione. Taki mały fetysz fanki futbolu;) Swoją
drogą, zawsze jak mam na sobie sukienkę, to zbieram mnóstwo
komplementów. Od mężczyzn ze swojego otoczenia zawsze słyszę, iż
nie ma nic bardziej kobiecego niż sukienka. Jak to powiedział
jeden z nich: kobieta ma czuć się dobrze ze sobą, w pełni się
akceptować i podkreślać to kobiecym strojem. Ja właśnie tak się
czuję. Bardzo kobieco i lubię to podkreślać.
Krótkie spódniczki w kwiaty
Kocham kwiatowe motywy na
ubraniach. Spódniczki też są fajne. Mam w swojej szafie kilka
ołówkowych, które podkreślają zgrabne pośladki i eksponują
długie nogi. Mam też kilka rozkloszowanych, w tym takie w stylu
Marilyn Monroe. Spódniczki są wspaniałe, przewiewne, kobiece. Nie
przepadam jedynie za kieszeniami w spódnicach, bo one z reguły
zaburzają proporcje kroju.
Dopasowane bluzki
Do spódniczek zakładam
dopasowane topy. Lubię też takie odsłaniające płaski brzuch, ale
to opcja na wyjścia ze znajomymi, a nie do pracy czy urzędu. Ja
generalnie lubię nosić wszystko, co dopasowane. Mam słabość do
topów obszytych koronką i taliowanych. Lubię też dekolty,
najlepiej te okrągłe.
Krótkie szorty
Tak, jak nienawidzę
długich spodni i mogę policzyć na palcach jednej ręki, ile razy
nosiłam je w tym roku, tak kocham szorty. Najlepiej takie z wysokim
stanem, które kojarzą mi się ze stylem pin-up girl. To dla mnie
ideał, bo z jednej strony podkreśla talię, płaski brzuch, zgrabną
pupę i długie nogi;) Do tego zakładam dopasowany top i czuję się
naprawdę dobrze. Jednak w takie upały jak dziś, wolę nosić
przewiewne sukienki;)
Długie spodnie
Szczerze, to ich nie
znoszę. Dla mnie nie są wygodne, bo to najmniej przewiewne ubranie.
Tymczasem mnie jest ciągle gorąco, czym zaskakuję otoczenie;)
Zwłaszcza zimą, gdy chodzę po biurze w samej sukience z gołymi
ramionami. Spodnie to dla mnie najmniej kobieca część garderoby.
Czuję się w nich dziwnie, jak na jakimś oficjalnym spotkaniu,
gdzie nie wypada za bardzo podkreślać swojej kobiecości. Ja lubię
mieć odsłonięte nogi, dlatego po spodnie do kostek sięgam bardzo
rzadko. Jeśli już to są to bardzo dopasowane jeansy z
podwyższonym stanem, które podkreślają biodra, pośladki i
szczupłe kostki. Jednak nie czuję, aby spodnie pasowały do mojej
osobowości. W ostateczności je założę, ale gdy nie muszę,
wybiorę sukienkę lub spódniczkę, ewentualnie szorty.
Ja też kocham sukienki
OdpowiedzUsuńOne są wspaniałe, wystarczy je założyć, by poczuć się pewniej i mega kobieco:)
UsuńJestem za dopasowanymi :D
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja:) Wszystko co dopasowane, jest fajne:)
Usuń