Kiedy po raz pierwszy
usłyszałam od Kasi:* o pomyśle Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa
Narodowego, które postanowiło ujednolicić ceny książek,
myślałam, że się przesłyszałam. Sama idea wydała mi się
absurdalna. Jednolita cena książek w kraju, w którym większość
obywateli w ogóle nie czyta, wydaje się kuriozalnym rozwiązaniem.
Tymczasem pomysł nie umarł, wręcz przeciwnie, projekt został
przyjęty przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Czy
nowe prawo zabije polskie czytelnictwo?
Dlaczego Polacy
czytają mało książek?
Jeśli wierzyć
ogólnopolskim badaniom, większość Polaków nie czyta książek.
W związku z tym, iż metodologia tego typu statystyk bywa wątpliwa,
nie będę powoływać się tutaj na konkretne wartości procentowe.
Faktem jednak jest, że jako naród rzadziej sięgamy po książki
niż nasi sąsiedzi. Świadczy choćby o tym liczba wydawanych
pozycji na milion mieszkańców. U nas wynosi ona 703 książki
rocznie, czyli mniej niż w Czechach, na Słowacji czy w Niemczech.
Tylko na Ukrainie ze względu na konflikt zbrojny i kryzys
gospodarczy sytuacja prezentuje się gorzej niż u nas.
Polacy nie czytają
książek, a w każdym razie kupują mniej nowych pozycji w
księgarniach niż sąsiedzi, ponieważ za przeciętną powieść
trzeba zapłacić ok. 32 zł. Często jednak cena dochodzi do 40 zł.
To sporo, biorąc pod uwagę najniższą stawkę godzinową, która
wynosi obecnie 13 zł brutto. Aby zarobić na książkę, trzeba
zatem przepracować 4 godziny. Choć ludzie nie mogą poświęcić
takich kwot na zakup pozycji literackich, które ich interesują, nie
oznacza to, że kultura znajduje się poza obszarem ich
zainteresowań. Część wypożycza książki z biblioteki, inni
czekają na promocje. Teraz tych ostatnich w ogóle ma nie być,
chyba że wartość rabatu nie przekroczy 5%. Bądźmy jednak
rozsądni. Książka kosztuje 40 zł, oznacza to, iż 5% rabatu daje
nam 2 zł oszczędności. Reasumując, interesująca nas pozycja
nadal jest dość droga.
Jednolita cena książek dobije małe księgarnie
Ministerstwo Kultury i
Dziedzictwa Narodowego postanowiło wprowadzić jednolitą cenę
książek. Wszyscy zapewne kojarzymy ceny sugerowane zamieszczane z
tyłu okładek przez wydawnictwa. Teraz to właśnie one będą
obowiązywały przez rok od premiery danej książki. Księgarnie
mogą co najwyżej obniżyć cenę o 5%. Na nieco większą obniżkę
mogę sobie pozwolić organizatorzy targów książki, ale nadal nie
są to rabaty, do których przywykliśmy. Na duży upust mogą
liczyć jedynie instytucje publiczne, w tym szkoły i biblioteki
miejskie.
Jednolita cena książek
ma zmniejszyć konkurencję na rynku księgarń. Tym samym ma za
zadanie wspomóc małe księgarnie. Wszystko jednak wskazuje na to,
że przyniesie efekt odwrotny do zamierzonego. Sieciówki sobie
poradzą, Empik już dziś oprócz książek oferuje kosmetyki,
akcesoria do domu, artykuły papiernicze itp. Małe księgarnie
niekoniecznie udźwigną ciężar. Na nowej ustawie stracą wszyscy.
Małe księgarnie, bo ludzie nie będą wydawać 40 zł za książkę,
a prywatni przedsiębiorcy na ogół ograniczają się tylko do
pozycji literackich. Sieciówki już dawno podpisały umowy z firmami
kosmetycznymi i oferującymi elementy dekoracyjne do domu. One w
razie problemów z płynnością finansową poradzą sobie,
przerzucając się na inną branżę. Księgarnie internetowe zaczną
upadać jedna po drugiej, bo skoro nie można konkurować ceną, to
jak przekonać ludzi do zakupów w sieci, do których trzeba doliczyć
koszty przesyłki? Na nowej ustawie stracą też wydawnictwa i
autorzy. Pisarz otrzymuje bowiem stałą stawkę, ok 1,20 zł, za
każdy sprzedany egzemplarz książki. Wydawnictwo natomiast woli
sprzedać bestseller do dyskontów przy sporym rabacie, ponieważ
supermarket bierze ogromne ilości książek. Na dłuższą metę
lepiej sprzedać 100 sztuk towaru za 20 zł (2000 zł zysku) niż 20
egzemplarzy po 40 zł (800 zł zysku). Na końcu stracą też
czytelnicy, których siły nabywcze spadną. Zamiast kupić 5 książek
w miesiącu, trzeba będzie wybrać 2 tytuły, a na resztę poczekać
rok. W końcu po upływie 12 miesięcy możliwe będą obniżki.
Ograniczony dostęp do
dóbr kultury
Nowa ustawa zakazuje też
dodawania książek jako bezpłatnych dodatków do gazet, uderzy to
zatem także w czasopisma, które w ten sposób zwiększają swoją
atrakcyjność. Trudno znaleźć wygranych w przypadku ustawy
wprowadzającej jednolitą cenę książek. Niskie czytelnictwo
sprawia, że stajemy się społeczeństwem, w którym obserwuje się
zanik samodzielnego, krytycznego myślenia. Jest to szczególnie
niepokojące, biorąc pod uwagę fakt, że w dzisiejszych czasach o
możliwościach gospodarki decyduje innowacyjność. Jak jednak
stymulować kreatywność, nie mając do dyspozycji książek?
Systematyczny wzrost
cen książek
Polskie czytelnictwo od
pewnego czasu przeżywa gorszy okres. Pamiętam, że jako dziecko
często otrzymywałam nowe książki prosto z księgarni. Gdy
chodziłam do zerówki, a później do I klasy podstawówki, na rynku
w Opolu działały 3 duże, niezależne księgarnie. Na przełomie
podstawówki/gimnazjum funkcjonowała jedna, później i ona została
zamknięta. Jednak na początku lat 90. książki były tanie.
Pamiętam, że niektóre kupowało się za 8-10 zł. W liceum ich
cena wzrosła do 30 zł, a na studiach za nowości trzeba było
zapłacić nawet 35 zł. Obecnie coraz częściej ceną sugerowaną
bywa 40 zł. Niestety, zarobki Polaków nie wzrastają w takim
tempie, aby wciąż móc pozwolić sobie na zakup kilku książek w
miesiącu. Trudno się dziwić ludziom, którzy zarabiają
najsłabiej, że po opłaceniu mieszkania i mediów, to, co pozostaje
do ich dyspozycji, wydają na żywność.
karminowe.usta
Jednym słowem masakra, w każdym razie ja dzisiaj podpisałam już petycję przeciw tej ustawie.
OdpowiedzUsuńJa też podpisałam, ale obawiam się, że petycja nic nie pomoże i niebawem będziemy mogły kupować mniej książek niż do tej pory. Ja upodobałam sobie zakupy na nieprzeczytane.pl, gdzie jest dużo taniej. Chętnie zamawiam też z księgarni internetowej Znaku. Na pewno nie zrezygnuję z książek, ale nowa ustawa wpłynie negatywnie na moje finanse.
Usuńja w ogóle od dawna nie mam słów na głupotę polskiego rządu :/
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że oni nie chcą się uczyć na własnych błędach i nie słuchają ludzi, którzy protestują przeciwko jednolitej cenie książek.
UsuńTo będzie katastrofa. Nie ma to jak słuchać wielkich lobbystów za $$$. Sama książki kupuję JEDYNIE w promocji :)
OdpowiedzUsuńJak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Nie inaczej jest w tym przypadku. Najbardziej obłowią się wydawnictwa, które opracują nowe podręczniki dla MEN. One też będą sprzedawane po cenie sugerowanej. Nie odkupimy ich od starszych kolegów dziecka, bo będą zawierały nowe treści.
UsuńTo akurat nie pierwsza "dobra zmiana" naszego rządu. Czekamy na następne :(
OdpowiedzUsuńZaczynam się bać kolejnych. Co tym razem wymyślą? Podatek od panien i kawalerów?
Usuńnie wiem skąd oni biorą te statystyki, ale z tego co widzę na Instagramie tam co drugi profil czyta. Ale zwiększenie ceny, wcale w tym nie pomoże;/
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że w statystykach albo uwzględnia się samą sprzedaż książek i dzieli liczbę egzemplarzy przez liczbę mieszkańców albo posiłkuje danymi z bibliotek. Jedna i druga metodyka jest obdarzona błędem, bo nie wszyscy kupują książki, tylko je wypożyczają lub dzielą się książkami ze znajomymi. Działa to też w drugą stronę, bo nie każdy jest zapisany do biblioteki. Tak naprawdę dla pełnego obrazu należałoby uwzględnić pirackie e-booki;/ Nie jest to dobra praktyka, ale niestety wiele osób korzysta z nielegalnych źródeł.
UsuńBezsensowny pomysł. Czytelników ostatnio jest naprawdę mało a teraz będzie jeszcze mniej :/ Nie wiem kto wpada na takie pomysły..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com
To jest wylewanie dziecka z kąpielą;/ Czytelnicy, nawet ci najwięksi, zaczną kupować mniej książek. Stracą na tym zwykłe wydawnictwa, autorzy, księgarnie. Zyska jedynie wąska grupa wydawnictw oferujących podręczniki. Z ich zakupu nie można zrezygnować. A teraz wkracza reforma programowa MEN.
UsuńStatystyki czytelnicze w Polsce nie uwzględniają książek pobieranych z pewnego portalu z włochatą nazwą. A szkoda, bo wyniki mogłoby być zaskakujące.
OdpowiedzUsuńUjednolicona cena książek miałaby sens, gdyby wynosiła maksymalnie 15 zł. A skoro nie, to więcej pytań nie mam.
Chyba wiem, o jakim portalu mówisz. Też uważam, że pirackie treści cieszą się większym zainteresowaniem od wydanych książek.
Usuńja nie czytam książek...
OdpowiedzUsuńJak pierwszy raz usłyszałam o tym ''pomyśle'' to uznałam że to żart. Teraz ludzie będą kupować jeszcze mniej nowych książek. Na szczęście dla czytelników istnieją jeszcze biblioteki, można też kupić książki z drugiej ręki.
OdpowiedzUsuńCo do kupowania książek z drugiej ręki, to może być z tym pewien problem. Na ogół tego typu transakcje zawiera się na Allegro. Aby uniknąć podatku, należy wykazać, że dana rzecz jest naszą własnością od pewnego czasu. Nie wiadomo, czy w szaleństwie poszukiwania dodatkowych wpływów do budżetu nie zacznie się sprawdzanie transakcji na Allegro. Książki łatwo zweryfikować po dacie wydania.
UsuńMoim zdaniem to gwóźdź do trumny. Polacy i tak mało czytają, a jednolite ceny ksiażek tak na prawdę dobiją rodzinne księgarnie.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to zaszkodzą księgarniom, zamiast im pomóc. Teraz myślą o uldze na zakup książek, ale diabeł tkwi w szczegółach i nie zdziwię się, jeśli obejmie ona tylko garstkę ludzi.
UsuńCiekawy wpis i blog! Zapraszam do mnie; https://e-ster85.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAz strach sie bac i tyle w temacie :/
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie rozumiem motywacji polityków;/ Po co chcą to robić. Nikt na tym nie zyska za wyjątkiem wydawnictw drukujących podręczniki. Z ich zakupu nie można zrezygnować. Ze zwykłej powieści czy reportażu owszem.
UsuńOtóż to! Choc mysle, ze podreczniki beda masowo kserowane, tak jak to ma miejsce na studiach, a jesli chodzi o powiesci, to nie dosc ze Polacy malo czytaja, to teraz nie beda czytac wcale. Po prostu brawo :(
UsuńTo prawda, jak książki są za drogie lub trudno dostępne, to po prostu się je kseruje;/ Wydawanie powieści stanie się już całkiem nieopłacalne.
Usuń