Dermokosmetyki to
produkty, które zostały opracowane z myślą o pielęgnacji cer
problemowych – suchych, atopowych, naczynkowych, trądzikowych i ze
skłonnością do alergii. Teoretycznie ich skład powinien być
przyjazny i dostosowany do potrzeb wymagającej skóry. W praktyce
kosmetyki apteczne się u mnie nie sprawdziły. Z perspektywy
czasu ich zakup uważam za marnotrawstwo pieniędzy. Dlaczego
dermokosmetyki zupełnie nie zdały u mnie egzaminu?
Dermokosmetyki – początek nieudanej przygody z kosmetykami aptecznymi
Kosmetyki apteczne
nierówne kosmetykom aptecznym. O ile dermokosmetyki do pielęgnacji
ciała zdają u mnie egzamin, o tyle produkty do pielęgnacji twarzy
to najgorsze, co mogło przytrafić się mojej mieszanej cerze. Po
raz pierwszy po kosmetyki apteczne sięgnęłam w 2011 roku, gdy
przygotowywałam się do egzaminu licencjackiego. Dużo czasu
spędzałam wówczas nad rzeką – tylko tam potrafiłam skupić się
na oporach przepływu, wymiennikach ciepła itp. Nie chciałam
jednak, żeby moja skóra ucierpiała wskutek nadmiernej eksploatacji
na promienie słoneczne. Mam bardzo jasną karnację, dlatego nie
mogę jej bezkarnie wystawiać na promienie UV. Gdybym tak
postępowała, nieustannie chodziłabym z poparzoną, piekącą
skórą. W Superpharm była właśnie promocja na osławione
dermokosmetyki. Wszyscy w internecie zachwycali się kosmetykami
aptecznymi, a ja właśnie otrzymałam stypendium. Nie trzeba mnie
było dwa razy przekonywać do zakupu Eucerin emulsji
przeciwsłonecznej 50+. Ten kosmetyk apteczny rzekomo został
opracowany z myślą o potrzebach cery trądzikowej. Ten, kto
zamieścił taką informację na opakowaniu, musiał mieć ułańską
fantazję. Emulsja przeciwsłoneczna Eucerin SPF 50+ owszem
doskonale chroniła przed słońcem, ale jej konsystencja w ogóle
nie nadawała się dla cery tłustej. Gdy wyciskałam kosmetyk na
dłonie, moim oczom ukazywała się żółtawa, oleista breja
przypominająca olej silnikowy. Tak też pachniała. W ogóle nie
było mowy o tym, aby emulsja przeciwsłoneczna Eucerin 50+
wchłaniała się do matu. Moja twarz nawet po nałożeniu 5 grubych
warstw pudru okropnie się świeciła. Kosmetyk był ciężki, jego
obecność wyczuwałam przez cały dzień. Skóra twarzy okropnie się
lepiła. Emulsja przeciwsłoneczna Eucerin 50+ nie chciała
schodzić z twarzy, nawet gdy sięgałam po mleczko do demakijażu
Garnier. Po kilku tygodniach moja cera, która owszem przetłuszczała
się w strefie T, ale nigdy nie była trądzikowa, zamieniła się w
istne pole minowe. Najgorzej sytuacja wyglądała na brodzie i czole.
Pryszcze ropne pojawiły się też na nosie. Doprowadzanie twarzy do
jako takiego stanu zajęło mi ponad rok. W ogóle nie wiem, jak ktoś
mógł napisać na opakowaniu, że emulsja przeciwsłoneczna
Eucerin nie jest komedogenna. To najbardziej zapychający
kosmetyk, jaki przewinął się przez moje ręce. Naprawdę nawet
kremy za 5 złotych nie wyrządziły mi takiej krzywdy jak ów
dermokosmetyk. Jego skład był tragiczny, gdy jednak kupowałam
emulsję, nie miałam o tym bladego pojęcia.
La Roche Posay żel do cery trądzikowej – wysusza wszystko prócz pryszczy
Gdy już pojawiły się
pryszcze, postanowiłam działać szybko i sprawnie. W tym celu
sięgnęłam po żel do mycia twarzy La Roche Posay opracowany
z myślą o cerze trądzikowej. To kolejny przykład kosmetyku
aptecznego, który nie jest wart swojej ceny. La Roche Posay żel
do mycia cery trądzikowej wysuszył moją skórę na wiór.
Naprawdę używałam go tylko raz dziennie, rozcieńczałam wodą,
dokładnie zmywałam z twarzy i nakładałam odżywczy krem. Takiego
killera nigdy nie miałam. La Roche Posay żel do mycia cery
trądzikowej sprawił, że po raz pierwszy w życiu miałam
okazję przekonać się, co to znaczy ból wywołany nadmierną
suchością skóry. Twarz cały czas mnie swędziała i piekła, nie
pomagały kolejne maści z apteki. Gdy po dwóch tygodniach zeszła
mi skóra, żel trafił na półkę – nigdy więcej cię nie tknę.
Naprawdę odradzam zakup tego cuda. Nie uporał się z pryszczami, po
jego użyciu było ich jeszcze więcej, na dodatek niemal wszystkie
miały ropny charakter.
La Roche Posay
Effaclar Duo – inkubator pryszczy
La Roche Posay
Effaclar Duo należy do kultowych dermokosmetyków. Wiele osób
bardzo chwali sobie ten kosmetyk apteczny. Dla mnie to kolejny bubel
w kategorii dermokosmetyki. Okropnie wysusza skórę, nawet jeśli
nakładam sporą porcję odżywczego kremu Sylveco z betuliną.
Skóra po jego użyciu piecze, a pryszcze, jak były, tak są. Ba,
odnoszę wrażenie, że w moim przypadku La Roche Posay Effaclar
Duo działa niczym inkubator. Podczas jego stosowania miałam
zdecydowanie więcej niedoskonałości niż zazwyczaj. Pod skórą
tworzyły się takie gule, których ani nie można wycisnąć, ani
wypalić aspiryną.
Dlaczego kosmetyki apteczne się u mnie nie sprawdziły?
Kosmetyki apteczne nie są
dla mnie, ponieważ niemal wszystkie dermokosmetyki zawierają
parafinę i jej pochodne. Substancje uzyskane z ropy naftowej
okropnie zapychają moją mieszaną cerę. Po ich użyciu mam pełno
ropnych pryszczy i podskórnych gul. Parafina nie uczula i
kosztuje grosze, dlatego też jest tak chętnie wykorzystywana przez
firmy kosmetyczne. Wszelkie maści apteczne również zawierają
petrolatum, które okropnie oblepia moją mieszaną cerę i
sprzyja powstawaniu pryszczy. Kosmetyki apteczne do oczyszczania
twarzy również mi nie służą, ponieważ w ich składzie
znajdziemy silne detergenty. Moja mieszana cera potrzebuje
łagodnych środków myjących.
Dermokosmetyki, czyli najdroższa parafina
Dermokosmetyki ewidentnie
nie służą mojej mieszanej cerze. Producenci mogą pisać, że nie
wykazują one komedogenności, ale ja w ogóle w to nie wierzę.
Dopóki widzę parafinę, jej pochodne oraz glikole i SLS, dopóty
dany kosmetyk będzie znajdował się u mnie na czarnej liście. Z
pewnością po niego nie sięgnę, nawet jakby rozdawano go za darmo
w centrum miasta. Dermokosmetyki skutecznie zraziły mnie do siebie.
Kosmetyki apteczne nie należą do tanich produktów, za niektóre
zapłacimy nawet 100 zł, a ich skład pozostawia wiele do życzenia.
Moim zdaniem nie warto przepłacać za parafinę. Nie twierdzę
oczywiście, że dermokosmetyki w ogóle nie działają. Osoby z cerą
suchą i wrażliwą, z pewnością mają z nimi lepsze doświadczenia.
Wierzę też, że istnieją osoby, którym La Roche Posay Effaclar
Duo naprawdę pomaga. Ja jednak nie należę do tego grona i
dermokosmetykom mówię stanowcze NIE.
karminowe.usta
Miałam kiedyś effaclar duo, ale nie zrobił zupełnie nic :< Żel zużyłam, nie podrażnił mnie ani nic, ale na stan cery też nie wpłynął.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to były pieniądze wyrzucone w błoto...
Usuńja nie mam większych problemów skórnych dlatego nie korzystam z tego typu produktów :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście powoli wychodzę na prostą i kosmetyki apteczne omijam szerokim łukiem.
UsuńNie mam dużych problemów skórnych, lekki trądzik na brodzie od czasu do czasu i lepiej radzą sobie z nimi kosmetyki typu Ziaja, garnier niż vichy i inne cuda na kiju o podobnym, jak nie dużo gorszym składzie. Też nie jestem fanką tych aptecznych produktów bo to w moim odczuciu przepłacanie.
OdpowiedzUsuńKosmetyki Ziaja nie są moimi ulubionymi, ale wiem, że wielu osobom pomogły:) Na ich korzyść przemawia też atrakcyjna cena;)
UsuńJa bardzo zawiodłam się na kremie Anthelios z filtrem 30 z LRP. Zupełnie się nie wchłania i tak jak u Ciebie mam wrażenie, że zapycha. Za to miałam próbkę 50 w wersji lekkiej i jest o niebo lepiej!
OdpowiedzUsuńEffaclar Duo był jedyną rzeczą, która pomagała mojej bardzo problematycznej cerze przez bardzo długi czas. Niedawno sięgnęłam po nową wersję z plusem i jestem zachwycona. Początkowo- jasne że trochę więcej wyszło, ale cera się oczyściła i teraz jest świetnie. ;)
Cieszę się, że Tobie Effaclar Duo służy:)
UsuńJa nie mam specjalnie duzego doswiadczenia z kosmetykami z apteki; intuicyjnie czuje ze to nie dla mnie... Szkoda ze musialas sie o tym bolesnie przekonac :(
OdpowiedzUsuńKosmetyki apteczne są dobre dla osób z suchą skórą lub atopową. Dla mieszańców niekoniecznie.
UsuńU mnie różnie z tym bywało. Żel Effaclar nie dokuczył, choć bardzo się obawiałam. W tej chwili jednak parafiny w składzie unikam.
OdpowiedzUsuńParafiny lepiej się wystrzegać przy cerze mieszanej i tłustej:)
UsuńW wieku nastu lat sięgnęłam po całą serię vichy normaderm krem na dzień na noc i podkład normateint . niestety to byłą porażka, teraz jednak bardziej rozumiem swoją skórę i sięgam również po kosmetyki apteczne ale inne np. ollian- uwielbiam tą markę . najbardziej jednak lubię pielęgnację naturalną . sprawdzam składy i niczego na twarz z parafiną nie nakładam
OdpowiedzUsuńVichy generalnie robi dość słabe kosmetyki do twarzy.
Usuń