Dzisiaj pragnę
przedstawić Wam świąteczny prezent, który pochłonęłam w ciągu
kilku godzin. Książka „Messi: Król bez korony” wciągnęła
mnie na dobre. Gdy oddam się pasjonującej lekturze, bardzo trudno
nawiązać ze mną kontakt, co przełożyło się na spóźnioną
konsumpcję śniadania;)
Moja mama bardzo dobrze
zna moje zainteresowania. Od najmłodszych lat interesowałam się
piłką nożną. Moja przygoda z tą dyscypliną sportu rozpoczęła
się od meczu Ajaksu Amsterdam w europejskich pucharach. Potem
przypadł okres, w którym to biegałam za piłką wraz z kolegami.
Bardzo dobrze wspominam tamte czasy. Wtorki i środy były
zarezerwowane na rozgrywki Ligi Mistrzów. Stosunkowo szybko
zainteresowałam się Primera Division. Dziś nadal uważam, że jest
to najlepsza liga na świecie. Jeśli chodzi o rozgrywki Primera
Division, zawsze trzymam kciuki za FC Barcelonę, klub Leo Messiego,
który uważany jest za jednego z największych wirtuozów futbolu.
Prezent w postaci książki Konrada Wojciechowskiego sprawił mi
sporo radości. Wiem, że wśród blogerek kosmetycznych nie brakuje
osób śledzących rozgrywki piłkarskie, toteż uznałam, że warto
podzielić się swoimi wrażeniami związanymi z lekturą.
Przed rozpoczęciem
lektury obawiałam się, że książka będzie obfitowała w
subiektywne opinie autora niepoparte żadnymi argumentami. Niestety,
nie brakuje pozycji, w których myślą przewodnią jest parafraza
słów „Słowacki wielkim poetą był”. Czasami śledzę
wypowiedzi gości zaproszonych do studia, którzy przed meczem
oceniają kondycję obydwu drużyn. Nie ukrywam, że od niektórych
„mądrości” głos się jeży na głowie. Warto podkreślić, iż
niektóre z tych wypowiedzi zaprzeczają prawom logiki. Na szczęście
książka Konrada Wojciechowskiego zawiera całkiem sensowne
przemyślenia, poparte racjonalnymi argumentami. Nie brakuje też
nawiązań do statystyk. Lubię wiedzieć, jaki piłkarz ma na swoim
koncie najwięcej Złotych Piłek, która drużyna najczęściej
triumfowała w Lidze Mistrzów na przestrzeni ostatniej dekady itp.
Zresztą nie tylko statystyki piłkarskie śledzę z ogromną uwagą.
Warto podkreślić, iż w „Królu bez korony” nie padają suche
liczby. Zostają one przedstawione czytelnikowi w sposób barwny i
ciekawy. Notabene, z niecierpliwością czekam na najnowszy ranking Lusterka Em.
Wojciechowski
niewątpliwie ma lekkie pióro i może pochwalić się znajomością
języka polskiego, co wśród komentatorów piłkarskich zmagań nie
jest zbyt częstym zjawiskiem. Jego ironiczne porównania i
nawiązania potrafią wywołać na twarzy uśmiech. Cenię sobie taki
styl wypowiedzi. W blogosferze też możemy natrafić na jego dawkę,
śledząc wpisy zoili. Książkę Wojciechowskiego oceniam
jako bogatą pod względem warstwy językowej. Jednocześnie autor
nie obnosi się ze znajomością języka polskiego. Bez problemu
można zrozumieć przekaz poszczególnych zdań.
Wojciechowski w „Królu
bez korony” serwuje nam mnóstwo ciekawostek. Aczkolwiek nie
przekraczają one granic dobrego smaku. Autor nie wciela się w rolę
dziennikarza tabloidów, który z napięciem śledzi poczynania
Messiego, aby wytknąć mu błędy i tym samym wywołać sensację.
Biografia zawiera również nawiązania do prywatnej sfery życia
sławnego piłkarza, ale mamy tutaj do czynienia z bezstronną
narracją. Autor prezentuje doniesienia mediów, nie oceniając ich
wiarygodności, jednocześnie pozostawia czytelnikowi możliwość
samodzielnej oceny tych spekulacji.
Warto podkreślić, iż
nie każdy rozdział pozostaje wolny od wyrażania wartościujących
opinii. Wprawdzie autor wciąż pytanie o „najbardziej
utytułowanego piłkarza świata” pozostawia otwartym, to jednak
nie potrafi utrzymać emocji na wodzy, gdy komentuje wyróżnienia
przyznane Messiemu. Piłkarz 3-krotnie otrzymał Złotą Piłkę,
aczkolwiek nagroda z 2010 budzi największe kontrowersje.
Czytając książkę,
poznajemy również relacje Messiego z trenerami Barcelony. W związku
z tym, iż książka została wydana w 2012 roku, znalazło się w
niej również nawiązanie do spekulacji nt. przyczyn odejścia z
klubu Pepa Guardioli. Nie przypuszczałam, iż dziennikarze posunęli
się do tak dalece idących insynuacji. W przypadku holenderskiego
szkoleniowca możemy skonfrontować opinię Messiego z wypowiedzią
Xaviego. Zanim jednak przejdziemy do trenerów Barcy, poznajemy dość
specyficzne relację między utytułowanym Leo a Maradoną. Dlaczego
Diego, będący żywą legendą, nie przepada za młodszym kolegą po
fachu? Jakie koligacje łączą go z Aguero i w jaki sposób odbija
się to na relacjach na linii Aguero-Messi? Tego wszystkiego możecie
się dowiedzieć, czytając „Króla bez korony”.
Wojciechowskiego trzeba
oddać, iż bardzo poważnie podszedł do napisania tej biografii Rok
2012 upłynął nam pod znakiem Mistrzostw Europy. W tym czasie każdy
chciał zarobić na tej prestiżowej imprezie, co znalazło
przełożenie w powstaniu paru bubli, które obecnie kurzą się na
półkach w księgarni. Wojciechowski grę i potencjał Messiego
rozpatrywał nie tylko pod kątem jego pracy w Barcelonie, ale
zwrócił również uwagę na jego dokonania z Albicelestes.
Niestety, Messi nie może pochwalić wybitnymi osiągnięciami na
Mundialu. Dlaczego 3-krotny laureat Złotej Piłki, znajdujący się
u szczytu swoich zawodowych możliwości, nie świeci triumfów u
boku kolegów z Argentyny? Potencjalne odpowiedzi na to pytanie
możemy poznać, czytając „Króla bez korony”.
Poznajemy również
niełatwą drogę do kariery, jaką musiał przejść Messi. Choć
nie żył w slumsach i nie przymierał głodem, to niewiele
brakowało, a nigdy nie dowiedzielibyśmy się o jego istnieniu. Gdy
dostał swoją szansę, musiał pokonać wiele biurokratycznych
barier, by na stałe zagościć w składzie Barcy.
W książce znajdziemy
również świetne zdjęcia. Moim zdaniem zostały one właściwie
dobrane.
Poznając boiskowe
sympatie i antypatie, możemy odnieść wrażenie, że znajdujemy się
w piłkarskiej szatni. Wartka narracja sprawia, że książkę
pochłaniamy w jedno popołudnie. Nigdy nie recenzowałam książki,
nie jestem też znawczynią literatury, ale myślę, że mogę
polecić tę książkę kibicom Barcy i kunsztu Messiego.
PS Jaka dyscyplina sportu
wzbudza w Was największe emocje? Komu kibicujecie?:)
karminowe.usta
też uwielbiam oglądać mecze, szczególnie real kontra barca :) no, ale ja osobiście kibicuję realowi :)
OdpowiedzUsuńEl clasico mają swój niepowtarzalny urok:) Choć jestem za Barcą, doceniam Królewskich i gdy wiedziałam, że Barca znalazła się za burtą LM, to trzymałam kciuki za Real w półfinałach w 2012 roku. Niestety, obydwa hiszpańskie kluby odpadły tuż przed finałem...
Usuńnie oglądam meczy
OdpowiedzUsuńRozumiem:) Nie każdego interesuje piłka nożna czy siatkówka;)
Usuńjestem fanem -sezonowcem:))
OdpowiedzUsuńoglądam tylko naszą reprezentacje;))
pozdrawiam!
Szkoda, że tak szybko odpadają z turniejów i śledzenie ich poczynań kończy się na 3 meczach w fazie grupowej...
UsuńNie jestem fanką piłki, ale mój piesek nazywa się Messi ;)
OdpowiedzUsuńTo bardzo sympatyczne imię:) Ja swoich zwierzaków nie nazywałam, bo psinę brałam ze schroniska, a papugę dostałam od cioci. Zwierzaki miały już swoje lata i imiona, dlatego już nic nie kombinowałam;)
Usuńmuszę ją dorwać!!!! ahhh Messi :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Ciebie ta książka zainteresuje;) Zastanawiałam się, czy już zdążyłaś ją przeczytać;) Ja nie mogę się przyzwyczaić do przerwy w rozgrywkach LM:) Tak się przyzwyczaiłam do piłkarskich wtorków i śród, że teraz czuję się dziwnie;)
UsuńJa ćwiczyłam kilka dobrych lat Karate ;)
OdpowiedzUsuńW ten sposób nabyłaś bardzo cenne umiejętności:) Sztuki walki mogą przydać się w codziennym życiu, np. podczas zimowego powrotu z pracy/uczelni.
UsuńHaha, poprzedni komentarz - genialny! Też kibicuję Barcelonie (prawie tak bardzo, jak naszej Reprezentacji). Jestem totalnym laikiem, a i tak słyszę nieścisłości (żeby nie napisać głupoty) w wypowiedziach różnych ekspertów w studiach przedmeczowych. I przy każdej okazji spieram się z rodzicami - mama uwielbia Ronaldo, a tata Niemców :/
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, komentarz trzeci nad moim :)
Usuńże niby mój ? ;> ;p
UsuńJa spieram się wyłącznie z tatą;) On jest fanem Bundesligi i reprezentacji Niemiec, a ja z mamą i TŻtem kibicujemy Hiszpanom, Barcie i Messiemu:)
UsuńTe nieścisłości czasami są porażające. Chociaż nie wiem, czy słuchanie komentarzy podczas zawodów z Justyną Kowalczyk nie jest większą katorgą dla uszu. Kiedyś padł komentarz, że ona jest bardzo cięta, bo nie ma faceta. To było jakieś 2-3 lata temu. Ale do dzisiaj go pamiętam, bo był nie na miejscu...
Piłki nożnej nie lubię. Wole światkówkę i skoki nraciarskie;)
OdpowiedzUsuńSkoki narciarskie też namiętnie oglądałam swego czasu (koniec podstawówki, początek liceum). Teraz chyba musiałabym najpierw zapoznać się z dość skomplikowanymi zasadami przyznawania not;)
UsuńYyyy ... who is Messi ? ;)
OdpowiedzUsuńŻartuję, oczywiście :)
Dla mnie liczy się tylko Formuła 1.
UsuńI męska siatkówka - z Bartoszem Kurkiem na czele ;)
Dogadałabyś się z moją przyjaciółką:) Ona też gorąco kibicuje siatkarzom, a Kurka zna z nyskiego Carolinum:)
UsuńJa z kolei oglądałam Formułę 1 dobrych parę lat temu, gdy po tytuł sięgal Hill, Hakkinen i Villeuve:)
W końcu jakaś dziewczyna, która lubi piłkę tak samo jak ja :) tyle, że ja kibicuję od zawsze Chelsea Londyn, więc w sumie nie powinnyśmy się lubić :D. Mam takie pytanie - czy znajomi faceci traktują Cię protekcjonalnie, jeśli chodzi o zainteresowanie piłką nożną? Mój znajomy powiedział mi kiedyś, że oczywiście nie znam się na piłce nożnej, bo... jestem kobietą! Jak sobie to przypomnę to aż się we mnie gotuje...
OdpowiedzUsuńW gimnazjum koledzy traktowali mnie protekcjonalnie. Uważali, że ograniczam się do śledzenia finałów Mistrzostw Świata i Europy, i nie wiem, czym jest spalony. Ba, nie wiem, ilu zawodników jednej drużyny może znajdować się jednocześnie na boisku:P
UsuńTeraz już jest o wiele lepiej:) Moi koledzy nie kwestionują mojej piłkarskiej wiedzy, tylko pytają się, czy widziałam taki a taki mecz i co o nim sądzę:)
mój bratanek by był zadowlony z tej ksiązki :)
OdpowiedzUsuńNie wątpię:) Mój TŻ też by się ucieszył, gdyby takową dostał;) Ale pożyczę mu;) On też trzyma kciuki za Messiego i Barcę:)
UsuńMessi <3 FCB najlepsza ^^
OdpowiedzUsuńW pełni się z tym zgadzam;)
Usuń