Lubię powieści Penelope Bloom za ich lekkość. To romanse, w
których nie znajdziemy brutalności ani wulgarności. Bardzo mnie to cieszy, bo
odnoszę ostatnio wrażenie, że literatura erotyczna stała się mało przyjazna w
odbiorze. Po jaką z nowości, bym nie sięgnęła, tam natrafiam na przedmiotowe
traktowanie kobiet lub sceny ocierające się o gwałt. Nie znoszę przemocy,
dlatego takie historie są dla mnie niestrawne. Jej ogródek stanowi dla mnie miłą odmianę.
To klasyczny romans, który jest osadzony w czasach współczesnych.