Jak już zapewne wielokrotnie wspominałam, jestem posiadaczką bardzo wrażliwych ust, skłonnych do pierzchnięcia, wytwarzania się ranek, bąbli, jestem również nosicielką wirusa opryszczki. Moje usta bez regularnej pielęgnacji wyglądałyby nie tylko fatalnie, ale również nieziemsko bolałyby... Parę razy zdarzyło mi się, że wyszłam na chwilę przed uczelnię, mając nieposmarowane usta, zawiał wiatr i już skóra schodziła, a wargi przy tym piekły niemiłosiernie. Tak samo negatywnie oddziaływuje na moje usta słońce. Ponadto po każdym myciu zębów, muszę dokładnie wycierać usta czystą chusteczką higieniczną, żeby zalegające resztki wody i pasty nie wysuszyły moich ust. Przed każdym myciem zębów wyparzam szczoteczkę. Reasumując, mam bardzo delikatne usta i długo szukałam właściwej pomadki ochronnej. Testowałam produkty Nivei, AA, Bebo, apteczny balsam miodowy. Żaden z tych produktów nie chronił dostatecznie moich warg. W końcu, za namową przyjaciółki, zdecydowałam się na zakup sztyftu ochronnego z Neutrogeny. Jest on dostępny w dwóch wariantach:
- SPF 4
- SPF 20
Jak nietrudno się domyślić, wybrałam dwudziestkę;)
Filtr
Rzeczywiście działa. Przebarwienia oprócz skóry twarzy, upodobały sobie również moje wargi. Na górnej wardze bardzo często wykwitają mi brązowe plamki. Neutrogenę stosowałam przez całe lato, nie doczekałam się wysypu nowych przebarwień, a obecne stały się mniej widoczne, choć nie znikły całkowicie. Myślę, że stosunkowo wysoki filtr pomógł mi ustrzec się przed nawracającą opryszczką. Normalnie musiałabym się z nią zmagać parokrotnie podczas wakacji, tym razem wyskoczyła mi tylko raz i to po wewnętrznej stronie. Jak wiadomo, promieniowanie słoneczne obniża naszą odporność, a wirus uaktywnia się właśnie przy osłabieniu systemu immunologicznego.
Nawilża
Sztyft naprawdę nawilża. Nie są to tylko pozory. Nawet gdy mam bardzo przesuszone usta i naniosę parokrotnie bardzo grubą warstwę, jest w stanie w krótkim czasie przywrócić optymalne nawilżenie. Gdy kupowałam Neutrogenę po raz pierwszy, moje wargi znajdowały się w katastrofalnym stanie, sztyft po regularnym 5-dniowym stosowaniu, „uzdrowił je”. Byłam w szoku, wcześniej nie udawało się to nawet preparatom aptecznym.
Uelastycznia
Neutrogena ujędrnia skórę warg. Ponieważ są optymalnie nawilżone, zyskuje na tym również ich elastyczność.
Zmniejsza dolegliwości bólowe
Ponieważ jest w stanie w krótkim czasie przywrócić właściwe uwodnienie warg, to również likwiduje nieprzyjemne dolegliwości związane ze spierzchniętymi ustami. Wiadomo, po pierwszej aplikacji cudów nie będzie, ale mimo wszystko częściowo uśmierza ból.
Zostawia tłusty film na ustach przy kilku warstwach
Uważam, że jest to bardzo dobry kosmetyk, ponieważ możemy stopniować efekt końcowy. Jeśli nie mamy specjalnie wrażliwych warg, to wystarczy nam tylko jedna warstwa sztyftu, która jest aksamitna, nie czujemy się oblepione, tłuste. Z kolei jeżeli borykacie się z problemem podobnym do mojego, czyli każdy powiew wiatru kończy się popękanymi ustami, to można nałożyć grubą warstwę kosmetyku. Wówczas jest on wyczuwalny, tłusty. Ale ja naprawdę lubię czuć coś tłustego na ustach. Czuję się wówczas zabezpieczona przed zjawiskiem pierzchnięcia. Jeśli warstwa jest cieniutka, wówczas zaczynam odczuwać utratę wody. Dlatego zawsze w takim momencie sięgam po Neutrogenę i natłuszczam swoje wargi.
Lekko różowy połysk
Jeśli nałożymy pojedynczą warstwę, to jest ona praktycznie niewidoczna na naszych ustach. Przy kolejnych nasze wargi lśnią na jasnoróżowo. Jest to bardzo naturalny efekt. Wygląda to tak, jakbyśmy użyły jasnoróżowego błyszczyku. Sztyft naprawdę bardzo fajnie odbija światło, przez co nasze usta sprawiają wrażenie większych. To oczywiście kwestia optyki, bo Neutrogena nie zawiera żadnych substancji wywołujących reakcję alergiczną i w ten sposób powiększających nasze usta.
Nie powoduje alergii
Produkt nie wywołał u mnie żadnych niekorzystnych zjawisk.
Delikatny zapach
Sztyft ma bardzo subtelny zapach. Mi osobiście kojarzy się ze starą pomadką ochronną z Nivei. W 1996 roku na rynek niemiecki trafiła taka różowa pomadka ochronna dla nastolatek, którą bardzo lubiłam. Miała taką samą woń jak ta z Neutrogeny. Zapach dzieciństwa powrócił;)
Wydajność
Z tym może być różnie w zależności od Waszych potrzeb. Mi jedna pomadka starcza na tydzień. Ale nie dlatego że jest jej mało albo ma taką konsystencję, że po prostu się ją zjada tonami. Po prostu używam ją non stop. Nakładam ją jak tylko się zetrze, po każdym posiłku, myciu zębów, wieczorem przed pójściem spać, na wykładzie. I nie nakładam cienkich warstw, tylko grubsze. Dlatego tak mi idzie. Ale jeśli nie macie aż takich problemów z ustami, to spokojnie starczy Wam na 1,5 miesiąca;)
Tania
Sztyft jest moim zdaniem stosunkowo tani. Ja z reguły płacę za niego 12 zł, ale ostatnio trafiłam na promocję w Rossmannie, była za 9 zł, od razu kupiłam 4 sztuki;)
Trwałe opakowanie
Pomimo ciągłego używania sztyftu, noszenia go w torebce, spodniach itp., opakowanie nie pęka.
Nie łamie się
Sama pomadka nie łamie się podczas użytkowania. Miałam kiedyś produkt do ochrony ust z AA. Wykręciłam minimalną ilość sztyftu, ale mimo to złamał się u samej podstawy. I potem takim wykrzywieńcem musiałam się bawić. Najpierw trzeba go było jakoś wykręcić, potem pomalować nim usta tak, by nie wypadł, a na koniec go wkręcić. Masakra;/
Dosyć twarda
Sztyft nie łamie się, gdyż jest dość twardy jak na tego typu produkty.
Najlepsza pomadka, jaką kiedykolwiek miałam
Znalazłam swój ideał i póki będzie produkowany, nie zamienię go na żaden inny produkt ochronny do ust.
Doskonała baza pod szminki
Ponieważ 99% szminek wysusza moje wargi, pomimo deklarowanych przez producenta właściwości nawilżających, to korzystam z Neutrogeny jako bazy pod szminki.
Smaruję się nią obficie na noc
Moje usta są w stanie wyschnąć na wiór także podczas snu, dlatego zapobiegam temu, nakładając grubą warstwę produktu.
Skład
Całkiem niezły. Na pierwszym miejscu znajduje się olej z rącznika pospolitego, czyli tzw. olej rycynowy, który stosowany jest w lecznictwie do leczenia wrzodów skóry, poparzeń, a także przy chorobach szyjki macicy i pochwy. Na drugim miejscu znajduje się wosk pszczeli, który ma właściwości nawilżające. Chroni przed nadmierną utratą wody.
Przeznaczenie kosmetyku
Sztyft ma chronić przed zimnem, cała seria Neutrogena z tego, co słyszałam, jest często wykorzystywana przez osoby lubiące zdobywać kolejne szczyty górskie podczas zimy. Ja swój sztyft stosuję niezależnie od pory roku.
Tak myślałam,że to dobra pomadka, tak jak i kremy neutrogeny. Z tym że mam pomadke Nivea, Carmexa w słoiczku i pomadke ochronna Mollon,wiec na razie i tak jej nie kupie
OdpowiedzUsuńNa tym blogu http://scandiacosmetics.pl/blog/?p=205 przeczytałam, że świetnymi substytutami takich preparatów może być maść z Witaminą A lub olejek rycynowy. Nie dość, że są strasznie tanie i wydajne, to naturalne i bardzo skuteczne. Jak patrze na skład tego sztyftu to mnie zniechęca, wole naturalne preparaty.
OdpowiedzUsuń99%szminke to pewnie taki zwyklaki ktore uzywasz pamietaj jedno kupuj szminki z nawilzaczami!
OdpowiedzUsuńmam pomadke z nivea a tej nie mialam
Szczerze mówiąc, jedyną szminką, która nie wysuszała moich ust, była ta od Heleny Rubinstein. Wszystkie L`Oreale nie dawały rady. Zawsze trochę przesuszały, jedne bardziej, drugie mniej. Zastanawiam się nad zakupem jakiejś szminki od Rubinstein, gdy dostanę stypendium, ponieważ za tą marką idzie jakość.
OdpowiedzUsuńChętnie bym wypróbowałabym olejku rycynowego, ale nie wyobrażam sobie, jakbym go aplikowała na uczelni. Myślę, że jest to dobre rozwiązanie w domu:) Gorzej na wykładzie, bo bym musiała się trochę pobawić z tym, a tak jedną ręką nawilżam usta sztyftem, a drugą notuję xD To musi czasami wyglądać tak, jakbym była pustą lalą, która non stop myśli o makijażu... Ale pomyślę o jakiejś kuracji z olejkiem, którą będę mogła przeprowadzić kilka razy w tygodniu w domu:)
muszę ją kupić! :)
OdpowiedzUsuńKocham ten sztyft, zawsze muszę go miec pod ręką :)
OdpowiedzUsuń