Avon ma w swojej ofercie sporo perfum,
które różnią się nutami zapachowymi oraz przeznaczeniem. Jedne
lepiej sprawdzą się na co dzień, drugie podczas romantycznej
randki z ukochanym facetem. Ostatnio miałam okazję zapoznać się z
wodą perfumowaną Avon Maxima oraz wodą toaletową Avon Maxime. Jak
je oceniam?
Avon Maxime woda toaletowa
Zacznę od zapachu, który bardzo mi
się spodobał. Mam ogromną słabość do męskich wód toaletowych,
bo te z reguły pachną dużo świeżej niż ich damskie
odpowiedniki. Avon Maxime woda toaletowa to kompozycja
żywiczno-drzewna, kojarzy mi się z orzeźwiającym chłodem, jaki
daje las w upalne dni. Zapach stanowi kwintesencję męskości.
Kojarzy mi się z poczuciem bezpieczeństwa, jakie dają męskie
ramiona. Mogłabym go cały czas wdychać i się nim odurzać.
Zapach rozwija się w ciągu dnia, nie jest płaski i jednowymiarowy,
dlatego też nie powinien męczyć mężczyzn. Na uwagę zasługuje
świetna trwałość jak na wodę toaletową. W ciągu dnia nie
trzeba ponawiać aplikacji. Wodę toaletową zamkniętą w
przepięknym flakoniku inspirowanym kulturą antyczną, przypomina on
butelkę z boską ambrozją. Avon Maxime woda toaletowa jest
utrzymana w srebrnej szacie graficznej. To starannie przemyślana
kompozycja, która składa się z tak oryginalnych i rzadko
spotykanych akordów jak żywica olbanowa i drzewo żelaznawe, całość
dopełnia cytrusowa świeżości liści mandarynki. Woda toaletowa
Avon Maxime wydaje się bezpiecznym wyborem, gdy szukamy prezentu dla
mężczyzn z naszego najbliższego otoczenia.
Avon Maxima woda perfumowana
Tutaj zapach jest już nieco cięższy,
dość słodki i zawiera w sobie coś kadzidlanego. Nie mogę mu
odmówić zmienności, woń cały czas ewoluuje i sprawia, że
noszenie tej wody perfumowanej z pewnością nie należy do nudnych
doznań. Avon Maxima woda perfumowana utrzymuje się na skórze od
rana do wieczora. Słodycz tego zapachu nie jest wprawdzie tak
intensywna jak Cacharel Amor Amor, ale porównałabym ją do Lancome
Midnight Rose, czyli zapachu, który dla mnie ostatnimi czasy jest
zbyt mocny. To otulająca kompozycja, idealna na chłodniejsze
wieczory. Sprawdzi się u kobiet, które lubią słodkie perfumy. To
nie jest zły zapach, ale nie dla mnie, bo jestem miłośniczką
świeżaków. Flakonik wygląda luksusowo, złota zakrętka i szklany
pojemnik w kształcie buteleczki z ambrozją, napojem bogów,
sprawiają, iż mamy wrażenie obcowania z kosmetykiem
wysokopółkowym. Wśród nut zapachowych znajdziemy tutaj rzadko
spotykany kwiat Immortelle, kwitnącą nektarynkę i jaśmin
wielkolistny.
Flakoniki mają przepiękne, niczym luksusowe perfumy :)
OdpowiedzUsuńO wow..przyznam, że już nawet pudełko i flakonik robia fajne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńFlakony robią wrażenie
OdpowiedzUsuńSam zapach kompletnie nie jest w moim guście :(
OdpowiedzUsuń