Czy należy poświęcać notki próbkom?


Podczas zakupów w drogerii często zostajemy hojnie obdarowane próbkami rozmaitych kosmetyków. Niewielkie saszetki specyfików można również znaleźć w większości czasopism. Blogerki kosmetyczne często zastanawiają się, czy mogą stworzyć recenzję w oparciu o próbki. Zdania odnośnie tej kwestii są podzielone. W niniejszej notce chciałabym przedstawić swoje stanowisko.

Wychodzę z założenia, że jeśli każda może po kilku dniach opisać swoje pierwsze wrażenia związane z użytkowaniem danego kosmetyku, to nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy skorzystali z tego rozwiązania w przypadku próbek. W notce należy wyraźnie zaznaczyć, iż swoją opinię wyrobiłyśmy w oparciu o niewielką saszetkę dołączoną do zakupów/gazety. Uważam, iż należy tutaj wyraźnie rozróżnić dwie kwestie. Czym innym jest recenzja sporządzona po kilku lub nawet kilkunastu tygodniach stosowania danego kosmetyku, gdy miałyśmy okazję dokładnie poznać wszystkie cechy danego produktu, a czym innym krótka prezentacja naszych pierwszych doznań. W tym drugim przypadku nie możemy sobie wyrobić zdania nt. niektórych istotnych cech wyrobu. Każda z nas chciałaby wiedzieć, czy nowy krem rzeczywiście nawilża, rozjaśnia przebarwienia, ujędrnia itp. Niestety, na tego typu efekty trzeba poczekać. W przypadku kosmetyków wymagane jest regularne, długotrwałe stosowanie. Nie mają one takiej mocy sprawczej jak zabieg medycyny estetycznej. Nasze piersi nie urosną o kilka rozmiarów po wielomiesięcznym stosowaniu zachwalanego serum, ale mogą zyskać na jędrności.

Jeśli jakaś próbka kremu wywarła na nas tak ogromne wrażenie, że musimy podzielić się swoimi doznaniami z czytelniczkami, to możemy wspomnieć o niektórych cechach produktu. Jedna saszetka wystarczy, by ocenić zapach. Jeśli kosmetyk jest dla nas za słodki, to możemy o tym wspomnieć na blogu. Być może dzięki naszej krótkiej notce, komuś uda się uniknąć wyrzucenia pieniędzy w błoto. Myślę, że jesteśmy w stanie zauważyć, czy produkt ma treściwą konsystencję. Aczkolwiek nie możemy z góry zakładać, że rzadki krem przy regularnym stosowaniu nie nawilży naszej skóry.

Właściwości alergizujące stanowią dosyć specyficzny element recenzji. Reakcje uczuleniowe są bardzo indywidualną kwestią. Jednego konsumenta uczulają parabeny, inny nie odczuwa ich obecności w produkcie. Aczkolwiek pewne substancje częściej wywołują alergię, a inne rzadziej. Świadczą o tym ostrzeżenia, jakie pojawiają się na produktach spożywczych. Wiele firm zamieszcza informację, iż ich wyrób może zawierać śladowe ilości orzeszków ziemnych, laktozy, glutenu. Mimo że właściwości alergizujące są kwestią indywidualną, uważam, że warto o nich wspomnieć. Jednocześnie dobrze jest zaznaczyć, z jakiej perspektywy oceniamy dany produkt. Jeżeli posiadamy skórę wrażliwą i korzystamy z próbki kremu przeznaczonego do tego typu cery, to taka informacja może okazać się przydatna dla potencjalnych konsumentek tego produktu.

Natomiast pisanie elaboratów nt. właściwości nawilżających, komedogennych, rozjaśniających, ujędrniających i regulujących pracę gruczołów łojowych po użyciu 1 ml kremu uważam za spore nadużycie. Pół biedy, jeśli blogerka wspomniała na wstępie, że swoją opinię wyrobiła na podstawie próbek. Niestety, blogosfera nie jest wolna od nieuczciwości. Niektóre osoby decydują się na prowadzenie bloga z myślą o korzyściach, jakie przyniosą im współprace. Zanim jakakolwiek firma zainteresuje się ich stroną, muszą o czymś pisać. Do gazet i zakupów często dołączane są próbki, a w internecie aż roi się od zdjęć pełnowymiarowych produktów. Niestety, istnieją osoby nieodporne na pokusy. Przy czym pragnę podkreślić, że tego typu przypadki są marginalne, jeśli spojrzymy na problem z punktu widzenia blogosfery. Istnieje wiele fantastycznych blogów prowadzonych z pasją. Ba, dziewczyny potrafią napisać uczciwą recenzję produktów, które otrzymały za darmo. Nieuczciwe blogerki psują opinię prawdziwym pasjonatkom tak samo jak grupa kiboli wpływa negatywnie na postrzeganie futbolu.

Sama staram się unikać pisania recenzji w oparciu o próbki. Każdy kosmetyk staram się porządnie przetestować przed zamieszczeniem opinii. Czasami robię wyjątek dla perfum, ponieważ w Douglasie otrzymuję na tyle duże próbki, że jestem w stanie ocenić, jak dany zapach rozwija się na mojej skórze, czy jest trwały i jak reaguje moje otoczenie, gdy jestem nim skropiona. Aczkolwiek zawsze zaznaczam, iż piszę nt. próbki dołączonej do zakupów. Moim spostrzeżeniom daleko do typowej recenzji. Zdaję relację ze swoich pierwszych wrażeń.

PS A Wy jakie macie podejście do pisania notek nt. próbek?

karminowe.usta

26 komentarzy:

  1. u mnie to po jednej mogę stwierdzić np. czy kupię dla zapachu, ale to tylko żele czy coś, bo kremy nie bardzo. Ale znowu mając jeden krem w 1o próbkach już można opisać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak:) Co innego kilka większych próbek:) Zresztą to widać nawet po tym, że kilka takich saszetek wykańczamy w miesiąc a nie w 2 dni:)

      Usuń
    2. ja też uważam, że jeśli ma się kilka próbek tego samego produktu, to jak najbardziej można napisać recenzję

      Usuń
    3. ja myślę podobnie :) miałam 5 próbek kremu po 1,5ml i starczyły mi one na ponad miesiac, a po tym czasie już miałam wyrobione zdanie na jego temat :)

      Usuń
  2. Zalezy czego to probka bo np. jak kremu do twarzy ktory ma 3ml a takie widzialam to nie... Natomiast probka glinki to tak... u mnie po pierwszym razie wiadomo czy podrazni, oczyszcza itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat glinka często sprzedawana jest w takich małych saszetkach i rzeczywiście widać efekty. Ale tego typu produkty dają efekt od razu po zastosowaniu. Inaczej jest z kremami.

      Usuń
  3. Myślę, że działa to w przypadku kosmetyków kolorowych takich jak np. podkład. Nigdy nie kupuję podkładów w ciemno, proszę o odlewki w perfumeriach i myślę, że recenzje po takiej próbce są dość miarodajne. Co innego z kosmetykami pielęgnacyjnymi, im trzeba dać czas do działania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku kolorówki na pewno można sporo powiedzieć, aczkolwiek przy podkładzie i pudrze nie będziemy wiedziały, czy nas nie zapychają...

      Usuń
  4. Peelingi, kremy do rąk, mini mydełka - takie próbki można spokojnie opisać, ale na pewno nie dałabym notki na każdą osobno ;)

    Jeżeli chodzi o kremy - krótkie spostrzeżenia odnośnie zapychania da się napisać. Ja po 3 dniach już widzę "efekty" a próbki czasami wystarczają na 3-5 dni. Konsystencja, zapach, rolowanie, jak współgra z makijażem - to też można opisać zaznaczając ile razy się ten krem użyło.

    Dzięki takiej saszetce wiem czy kupię dany kosmetyk czy nie. Myślę, że spokojnie można dzielić się swoimi pierwszymi wrażeniami. Ja robię to przy okazji denek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbki na pewno pomagają sobie wyrobić zdanie i podjąć decyzję o zakupie pełnowymiarowego produktu. W końcu z założenia mają zachęcać do zakupu. Czasami zastanawiam się, czy to, co jest w saszetkach nie ma innego składu od produktów z drogerii, ponieważ parę razy nacięłam się. Podkład z próbki bardzo dobrze stapiał się z moją cerą, nie utleniał się jakoś specjalnie mocno. Potem kupiłam pełnowymiarowe opakowanie i miałam na twarzy dorodną pomarańczę...

      Usuń
  5. Ogólnie tego nie praktykuję. Jednak wystawiłam recenzję miniaturki perfum z DKNY - uznałam, że coś takiego jak perfumy nie powinno zaskoczyć po dłuższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie. Zapach albo mi się podoba, albo nie. Jest tyle perfum, że nie mam czasu czekać na to, aż oswoję się z zapachem.

      Usuń
    2. Ja również się z tym zgadzam, perfumy po czasie jedynie mogą się znudzić, ewentualnie podrażnić ze względu na alkohol w składzie (ale są to chyba rzadkie przypadki).

      Usuń
    3. Jeśli chodzi o perfumy, to można o nich całkiem sporo powiedzieć na podstawie próbki. Już po pierwszym użyciu wiemy, czy zapach nam odpowiada, czy nie.

      Usuń
  6. Próbek mam cały koszyczek, ale jak mam być szczera to rzadko je zużywam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze używam próbek perfum. Z kremami, nawet tymi zakupionymi przez siebie, mam problem. Nie potrafię zmusić się do ich regularnego stosowania, więc tym bardziej nie zużyję wszystkich próbek. Dlatego oddaję je mamie.

      Usuń
  7. Według mnie wszytko zależy od tego, jaki krem opisujemy. Jeżeli krem ma np. niwelować zmarszczki i rozjaśniać, to jasne że takiego efektu nie zobaczymy po zużyciu jednej próbki.
    Ale takie cechy jak nawilżanie skóry, silne zapychanie, natłuszczanie można stwierdzić już po kilkukrotnym użyciu. Osobiście lubię takie recenzję próbek, bo czasami zdarzają mi się sytuacje podbramkowe, kiedy oczekuję od kosmetyku szybkiego i konkretnego działania, np. wygładzenia i ukojenia skóry.
    Natomiast irytują mnie niektóre recenzje pochodzące z współprac, kiedy np blogerka dostała pielęgnację, a po trzech tygodniach spieszy z recenzją pięciu kremów i trzech masek. Wtedy się zastanawiam, czy ona faktycznie nakładała to na twarz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie4które współprace przerażają mnie. Nie wiem, jak niektóre osoby są w stanie używać w tym samym czasie 3 kremów na dzień, 5 balsamów do ciała itp. pochodzących od różnych firm. Niektórzy to rozgraniczają czasowo. Nie biorę na siebie kilku współprac na raz, a inni chyba zgadzają się na każdą propozycję...

      Usuń
  8. Ja bardzo rzadko piszę recenzje danego kosmetyku po użyciu 1 próbki, w sumie napisałam chyba tylko jedną i był to balsam (była to dość duża próbka bo 7ml a i tak nie używałam go na całe ciało).
    O próbkach zazwyczaj piszę w projektach denko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 ml próbka to dość sporo. Można coś naskrobać, ale wiadomo nie ocenimy kosmetyku tak dobrze jak po pełnowymiarowym opakowaniu;)

      Usuń
  9. To zależy ile próbek mamy bo mi często zdarza się dostać ze 20 próbek jakiegoś kremu to często jest prawie normalne opakowanie.Ale próbki bardzo lubię szczególnie kremów do twarzy dzięki temu nie kupuję kremu w ciemno a potem zużywam np. do ciała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 20 próbek to sporo. Najgorzej jak ktoś chce pisać o tym, czy krem rozjaśnia przebarwienia po jednej saszetce dołączonej do gazety...

      Usuń
  10. w ogóle nie wydaje mi się, żeby był sens pisać o próbkach. raz musiałam, dostałam do testów m.in. 3 próbki produktu, napisałam o moich pierwszych wrażeniach (zapach, konsystencja), z zaznaczeniem, że mówię o próbce. trudno coś więcej wydumać w takiej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, jak w ramach współpracy przyślą próbki, to trzeba coś o nich naskrobać, ale można napisać ogólnie;)

      Usuń
  11. Jestem zdania, że można pisać o próbkach perfum czy podkładów, jeśli zaś chodzi o kremy i inne produkty wymagające długotrwałego używania, to już tylko w przypadku, jeśli okażą się bublami na starcie (typu zapychanie, pozostawianie tłustej warstwy).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perfumy to kwestia gustu, więc na pewno da się o nich sporo powiedzieć na podstawie próbki:) W przypadku podkładów znamy kolor, zdolność do utleniania, wykończenie, krycie, smużenie, wiemy, czy podkreśla suche skórki. To dosyć duźo:)

      Usuń

Pozostawiając u mnie komentarz, pozostawiasz u mnie swoje dane osobowe. Są one starannie przechowywane i nieudostępniane innym podmiotom.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...